Witam was!
Nie wiedziałem do końca, jak nazwać temat. Piszę, bo liczę na to, że może uzyskam jakieś przydatne rady od was
Zacznę od tego, że jestem z narzeczoną od jakiś 4 lat, kocham ją, nie mam zamiaru jej zdradzać. Przed nią miałem tylko jedną kobietę i właśnie.. kontrast.
Poprzednia była ode mnie kilka lat starsza, ja byłem gówniarzem, ona już dojrzałą kobietą, miałem 17 lat, a ona 25. Wiem, że wygląda to dziwnie, ale podobało mi się i nie uważam tego za złe. W każdym razie seks z nią był czymś naprawdę za****stym, może to dlatego, że dopiero odkrywałem te sprawy, nie wiem. Po latach widzę, że chyba dawała mi pewne "fory", tzn. sądzę, że udawała orgazmy, żeby mnie dowartościować, bo rzeczywiście wiła się pode mną jak szalona. Dodam, że w tym czasie nie byłem w pełni sprawny, miałem stulejkę, której pozbyłem się chirurgicznie dopiero po rozstaniu z nią. Mimo bólu, jaki często odczuwałem, czerpałem z tego seksu ogromną satysfakcję.
Kiedy poszedłem do łóżka z obecną dziewczyną, no to cóż.. rochę się rozczarowałem. Przede wszystkim fakt, że u niej o orgazm naprawdę jest ciężko. Mówiła, bym się nie przejmował, jak skończę wcześniej, że ją ciężko zaspokoić, że jest ok. Tylko, że każdy facet chce dać przyjemność swojej kobiecie, tak? To sprawia olbrzymią satysfakcję.
Gdy robię jej minetkę, to mimo szczerych chęci odczuwam znużenie, w pewnym momencie po prostu odlatuję myślami, jestem kompletnie w innym świecie, nie myślę o seksie z nią! Mało tego, okropnie się męczę, zaczyna mnie boleć szczęka. Przez to ostatnimi czasy unikam seksu z nią, jak ognia. No, może nie aż tak, ale często wolę sobie szybko ulżyć ręką, niż ładować się w to wszystko. Gdy pomyślę o seksie, nie kojarzę tego ze specjalną przyjemnością, tylko mam przed oczami dwa scenariusze:
1. Albo będę walczył o jej orgazm, skupiając się tylko na tym i pewnie mi się nie uda, więc będę zawiedziony..
albo
2. Dam też jej orgazm, wspomagając się językiem, co bardzo lubi, lecz co dla mnie jest cholerną udręką.
Nie wiem, może zainteresowanie filmami porno mnie jakoś wypaczyło. Od zawsze wiedziałem, że życie to nie tego typu filmy i tego się nie spodziewałem, ale nie kurde czegoś odwrotnego.
Moja kobieta jest bardzo wyrozumiała, często proponuje, że jak chcę, to mi po prostu zrobi lodzika. Z jednej strony cieszę się, że nie wymaga ode mnie, czegoś, co ja nie chcę robić. Ale też chciałbym dać jej coś od siebie. Gdy po prostu mi zrobi dobrze ustami, to zamiast się tym delektować, mam poczucie winy!
Teraz napiszę kilka moich wniosków, co może być pewną przyczyną tego stanu rzeczy.
1. Mieszkamy razem kilka lat, widzimy się niemal na okrągło. Nie ma zbytnio czasu, by za sobą zatęsknić.
2. Jakoś nie pali mi się, by ją oglądać nago. Nie to, że mi się nie podoba, tylko tyle razy ją widziałem, że nie jest to dla mnie jakby nic odkrywczego. Nie ma żadnego efektu "wow".
3. Nie wyszalałem się w życiu. Jak pisałem, ona jest drugą. Ciągnie mnie do innych kobiet, ciągle wyobrażam sobie, jakby to było z inną. Oczywiście chodzi o sam seks. Jest to sprzeczne z moimi przekonaniami, bo chcę być wierny jej, a żadnych trójkątów nie dopuszcza. Swoje "fantazje" realizuję tylko przez porno, jakieś opowiadania erotyczne itd. To mi daje jakąś namiastkę tego, do czego mnie ciągnie. Może powinienem z tym skończyć? Wiecie jak to jest, u sąsiada trawa jest zawsze bardziej zielona.
4. Nie jesteśmy specjalnie aktywni fizycznie, oboje jesteśmy "komputerowcami", do tego moja praca sprawia, że w nocy zwykle pracuję, a w dzień sypiam. Przytyło nam się trochę, walczymy z tym.
5. Jej wagina, hmm.. zawsze lubiłem smukłe, różowe, z małymi wargami sromowymi. Ona ma inaczej, nie ma co prawda żadnej "rozklapiochy", lecz reszta jest inaczej. Wargi sromowe, jak i sutki są koloru hmm.. takiego brązowego, do tego sutki spore, jedna warga sromowa też jest większa. Ma to o tyle wpływ, że gdy mi się dostanie do ust, jest trochę nieprzyjemnie. Takie nieprzyjemne uczucie, kojarzy mi się z jedzeniem mięsa, jak się trafi na taki kawałek tłuszczu, wiecie o co chodzi. Ale to są do cholery uwarunkowania jej ciała, tak wygląda i koniec, powinno mi się to podobać i pociągać, skoro kocham i chcę z nią być, tak? Przecież żadna kobieta nie jest idealna, tak?
6. Odnoszę wrażenie, że zbyt szybko dochodzę. To też frustruje, może się mylę, ale obawiam się, że to prawda. Jakoś to można ćwiczyć?
No i nie wiem co jeszcze napisać. Spisałem się już i tak dużo. Jeśli macie jakieś rady, pomysły, to piszcie śmiało. Jestem trochę zdesperowany, sfrustrowany. Czuję się jak dzieciak, gówniarz, a nie facet, który zajmie się porządnie swoją kobietą, sam czerpiąc z tego przyjemność.
Pozdrawiam i dzięki!
Nie wiedziałem do końca, jak nazwać temat. Piszę, bo liczę na to, że może uzyskam jakieś przydatne rady od was
Zacznę od tego, że jestem z narzeczoną od jakiś 4 lat, kocham ją, nie mam zamiaru jej zdradzać. Przed nią miałem tylko jedną kobietę i właśnie.. kontrast.
Poprzednia była ode mnie kilka lat starsza, ja byłem gówniarzem, ona już dojrzałą kobietą, miałem 17 lat, a ona 25. Wiem, że wygląda to dziwnie, ale podobało mi się i nie uważam tego za złe. W każdym razie seks z nią był czymś naprawdę za****stym, może to dlatego, że dopiero odkrywałem te sprawy, nie wiem. Po latach widzę, że chyba dawała mi pewne "fory", tzn. sądzę, że udawała orgazmy, żeby mnie dowartościować, bo rzeczywiście wiła się pode mną jak szalona. Dodam, że w tym czasie nie byłem w pełni sprawny, miałem stulejkę, której pozbyłem się chirurgicznie dopiero po rozstaniu z nią. Mimo bólu, jaki często odczuwałem, czerpałem z tego seksu ogromną satysfakcję.
Kiedy poszedłem do łóżka z obecną dziewczyną, no to cóż.. rochę się rozczarowałem. Przede wszystkim fakt, że u niej o orgazm naprawdę jest ciężko. Mówiła, bym się nie przejmował, jak skończę wcześniej, że ją ciężko zaspokoić, że jest ok. Tylko, że każdy facet chce dać przyjemność swojej kobiecie, tak? To sprawia olbrzymią satysfakcję.
Gdy robię jej minetkę, to mimo szczerych chęci odczuwam znużenie, w pewnym momencie po prostu odlatuję myślami, jestem kompletnie w innym świecie, nie myślę o seksie z nią! Mało tego, okropnie się męczę, zaczyna mnie boleć szczęka. Przez to ostatnimi czasy unikam seksu z nią, jak ognia. No, może nie aż tak, ale często wolę sobie szybko ulżyć ręką, niż ładować się w to wszystko. Gdy pomyślę o seksie, nie kojarzę tego ze specjalną przyjemnością, tylko mam przed oczami dwa scenariusze:
1. Albo będę walczył o jej orgazm, skupiając się tylko na tym i pewnie mi się nie uda, więc będę zawiedziony..
albo
2. Dam też jej orgazm, wspomagając się językiem, co bardzo lubi, lecz co dla mnie jest cholerną udręką.
Nie wiem, może zainteresowanie filmami porno mnie jakoś wypaczyło. Od zawsze wiedziałem, że życie to nie tego typu filmy i tego się nie spodziewałem, ale nie kurde czegoś odwrotnego.
Moja kobieta jest bardzo wyrozumiała, często proponuje, że jak chcę, to mi po prostu zrobi lodzika. Z jednej strony cieszę się, że nie wymaga ode mnie, czegoś, co ja nie chcę robić. Ale też chciałbym dać jej coś od siebie. Gdy po prostu mi zrobi dobrze ustami, to zamiast się tym delektować, mam poczucie winy!
Teraz napiszę kilka moich wniosków, co może być pewną przyczyną tego stanu rzeczy.
1. Mieszkamy razem kilka lat, widzimy się niemal na okrągło. Nie ma zbytnio czasu, by za sobą zatęsknić.
2. Jakoś nie pali mi się, by ją oglądać nago. Nie to, że mi się nie podoba, tylko tyle razy ją widziałem, że nie jest to dla mnie jakby nic odkrywczego. Nie ma żadnego efektu "wow".
3. Nie wyszalałem się w życiu. Jak pisałem, ona jest drugą. Ciągnie mnie do innych kobiet, ciągle wyobrażam sobie, jakby to było z inną. Oczywiście chodzi o sam seks. Jest to sprzeczne z moimi przekonaniami, bo chcę być wierny jej, a żadnych trójkątów nie dopuszcza. Swoje "fantazje" realizuję tylko przez porno, jakieś opowiadania erotyczne itd. To mi daje jakąś namiastkę tego, do czego mnie ciągnie. Może powinienem z tym skończyć? Wiecie jak to jest, u sąsiada trawa jest zawsze bardziej zielona.
4. Nie jesteśmy specjalnie aktywni fizycznie, oboje jesteśmy "komputerowcami", do tego moja praca sprawia, że w nocy zwykle pracuję, a w dzień sypiam. Przytyło nam się trochę, walczymy z tym.
5. Jej wagina, hmm.. zawsze lubiłem smukłe, różowe, z małymi wargami sromowymi. Ona ma inaczej, nie ma co prawda żadnej "rozklapiochy", lecz reszta jest inaczej. Wargi sromowe, jak i sutki są koloru hmm.. takiego brązowego, do tego sutki spore, jedna warga sromowa też jest większa. Ma to o tyle wpływ, że gdy mi się dostanie do ust, jest trochę nieprzyjemnie. Takie nieprzyjemne uczucie, kojarzy mi się z jedzeniem mięsa, jak się trafi na taki kawałek tłuszczu, wiecie o co chodzi. Ale to są do cholery uwarunkowania jej ciała, tak wygląda i koniec, powinno mi się to podobać i pociągać, skoro kocham i chcę z nią być, tak? Przecież żadna kobieta nie jest idealna, tak?
6. Odnoszę wrażenie, że zbyt szybko dochodzę. To też frustruje, może się mylę, ale obawiam się, że to prawda. Jakoś to można ćwiczyć?
No i nie wiem co jeszcze napisać. Spisałem się już i tak dużo. Jeśli macie jakieś rady, pomysły, to piszcie śmiało. Jestem trochę zdesperowany, sfrustrowany. Czuję się jak dzieciak, gówniarz, a nie facet, który zajmie się porządnie swoją kobietą, sam czerpiąc z tego przyjemność.
Pozdrawiam i dzięki!
Skomentuj