Rodzice wyjechali. Nie często nadchodzi dzień, kiedy dom jest pusty. I tak przez cały tydzień. Bardzo nowe uczucie. Wyzwalało we mnie sporo pomysłów i chęci do życia. Mogłem robić wszystko, co chciałem, praktycznie o każdej porze dnia i nocy, ale też mogłem spotykać się z każdym, kto przyszedł mi na myśl. A na myśl przychodzili mi sami faceci. I pragnienie przytulenia tego jednego, jedynego. Takiego, który byłby świadectwem miłości dwojga ludzi, duchowym przypieczętowaniem związku na śmierć i życie. Czyli moja fantazja jak zwykle dawała mi się we znaki.
Rano obudziło mnie słońce. Czułem w sobie sporą dawkę optymizmu. Wiedziałem, że świat jest piękny, a ziemia jest nasza. Wstałem. Otworzyłem okno na oścież, aby wpuścić do pokoju wiosenne i lekkie powietrze. Tak, działało na mnie niczym balsam na podrażnioną skórę. Lubię ten czas.
Zalogowałem się na czata. A może jakiś przygodny seks chociaż raz w życiu? A może zamieszczę ogłoszenie na portalu i znajdę miłość życia i... takie tam? Wybrałem czata. Na miłość przyjdzie jeszcze czas. Login jak zwykle ten sam: napalony_pasyw_23 – i już setki okienek informujących, że jakiś facet po drugiej stronie kabla chce się dobrać do mojego tyłka. Fajna perspektywa: mogłem decydować, kogo wpuścić, a kogo nie. Ale to nie moje klimaty, a przynajmniej nie na dłuższą metę.
Odpowiedziałem na zapytanie jednego faceta: kr_24_. Jego nick praktycznie nic mi nie mówił, oprócz tego, że to prawdopodnie gość z Kraka, jak ja, a to byłoby dobre. Jednak ważniejsze było dla mnie, że rozmowę zaczął w sposób normalny. Nie pytał ani o wielkość mojego małego, ani o to, czy ciągnę do końca. Po prostu: co słychać? Po godzinie znałem go od lat, chociaż nawet nie wiedziałem, jaki ma kolor włosów. Ten człowiek mnie omamił. Koniecznie musiałem się z nim spotkać i zweryfikować każdy jego ruch i słowo z tym, co pisał. Dogadaliśmy się: za godzinę, pod Galerią Krakowską. Jednak coś mnie zdziwiło, coś mi nie pasowało do obrazu człowieka, który miałem w głowie. Zapytał, czy mam ochotę na szybki numerek, czy na coś więcej. Myślałem: „Co napisać? Iść z nim na chwilę, a później się martwić – czy najpierw pomyśleć, a później być niepewnym?” Odpowiedziałem tak dyplomatycznie, jak tylko potrafiłem, ale zarazem nie zamykałem żadnych furtek i możliwości: „Zobaczymy, jak się spotkamy”. Prawda, że błyskotliwy ze mnie samiec?
Godzina 11:00. Ja po prysznicu i cały w nerwach. On zmierza w moją stronę. Ja robię takie oczy, takie uszy, jaki to on przystojny! On uśmiecha się już z daleka, i widzę, że sam do domu nie wrócę. Był boski. Miał …cm wzrostu, …włosy i …–dniowy zarost. Potargane dżinsy na jego tyłku wyglądały jak od najlepszych projektantów, a były całkiem zwyczajne, a zwykła koszulka polo podkreślała jego cudowną klatę i kępkę włosów wystającą znad guzików. „Cześć, jestem Marcin” – powiedział i zabłysnął białym uzębieniem. Chciałem już zapytać, jakiej pasty używa, ale ugryzłem się w język, aby spokojnie i z dobrą intonacją odpowiedzieć (broń Boże nie akcentując na ostatnią sylabę), że mam na imię Marek, a obiekt moich marzeń właśnie stoi przede mną. Podaliśmy sobie rękę. Czułem, jak patrzył na mnie i nie pozostawałem mu dłużny. Wydaje mi się, że seks w tym momencie to by była zwyczajna formalność, a zarazem preludium do czegoś więcej. Co miało nastąpić, jeszcze nie dane nam było wiedzieć, ale przyszłość uknuła dla nas tak niespodziewany los, że z założenia strach się bać. W pośpiechu zjechaliśmy na poziom oznaczony jako –1 i tuż obok restauracji „Sphinx” skręciliśmy do toalet. Było mało osób, a w męskiej dwóch gości przy pisuarach. Do kabiny wszedłem pierwszy. On wszedł do kabiny obok. Po chwili wyszedł, umył ręce (wiecie, że niby już po, spryciarz jeden) i zapukał do mnie. Wpuściłem go. Klamka zapadła, zatrzask od drzwi za nią – i do dzieła! Przyssał się do mnie, pijawka jedna, i nie raczył wypuścić. I dobrze, bo tak bosko to mnie jeszcze chyba nikt nie całował. Trwało to …minut, po czym szepnął mi do ucha, że nie zapomnę go do końca życia. Lubię takie teksty, bardzo mnie podniecają. Przytaknąłem i w pośpiechu rozpiąłem jego rozporek i zdjąłem mu spodnie razem z bokserkami. Cudowna pała, aż się prosiła: „Weź mnie do buzi i ciągnij, ile masz sił”. Po co miałem kazać jej czekać? Pochłonąłem całą, patrząc w górę, w jego oczy. Jedyne, co w nich dostrzegłem, to sto procent rozkoszy i radości. Nie obchodziło mnie, czy ma kogoś, czy jest sam, najważniejsze było to, że mogę sprawić mu taką przyjemność. Ssałem jego pałę, ile mogłem, a mogłem niewiele. Stała sztywno i była bardzo smaczna, aż w pewnym momencie chwycił mnie za głowę i zaczął posuwać. Tak zwyczajnie, ostro, jakby mnie walił. Podobało mi się to. Mimo iż się krztusiłem, chciałem mu sprawić przyjemność. Szepnął: „Dochodzę, zaraz wystrzelę”, a ja się cieszyłem jak małe dziecko. Wstałem i zacząłem go całować, a resztę dopełniłem ręką. Spuścił się na ściankę boczną kibla. Bardzo dyszał, ale i bardzo był zadowolony. Ja zresztą też, bo właśnie przyszła jego kolej. Zdarł prawie ze mnie spodnie i bez pytania zaczął mi obciągać. Co chwila przestawał, aby lizać moje pachy, a później wracać do małego i dziurki. Robił to perfekcyjnie, powiedziałbym, że miał większe doświadczenie niż ja. Lizał główkę, napletek, jajka, a później wwiercał się w moją dziurkę. I tak trwało to chyba …minut, po czym oznajmiłem cicho ale stanowczo, że zaraz polecę. Co tam moje gadanie. Dla niego był to powód, żeby przyssać się do mojego kutasa jeszcze bardziej i trzymać go w ustach do samego końca, do ostatniej kropli. A jedynym chyba jego zamiarem w późniejszym czasie, było włożenie swojego języka do mojego gardła i lizanie się dobry kawałek czasu. Chciał więcej. Uprzejmie wytłumaczyłem mu, że od takich igraszek jest noc, którą notabene zamierzam spędzić z nim w jednym łóżku. Zobaczyłem błysk w jego oku, i wybrzuszenie w spodniach. „Opanuj się” powiedziałem żartobliwie, i nie patrząc na to, czy ktoś za drzwiami jest czy nie ma, otworzyłem kabinę. Wyszliśmy, wpadając na młodego byczka, który w najlepszym wypadku normalny posiłek zjada tylko na śniadanie, bo reszta to sterydy. Dziwnie się na nas popatrzył, ale nic nie powiedział. Czasu mieliśmy sporo. Pochodziliśmy chwilę po galerii, po czym poszliśmy na chwilę do Alberta po paczkę gumek, i wróciliśmy na przystanek autobusowy. Razem wsiedliśmy do autobusu nr 130 jadącego w moją stronę. Po drodze zadzwoniła moja mama z uprzejmą informacją, że: „Wracamy za tydzień, a Niemcy to bardzo ładny kraj i bardzo się podoba”. Ochoczo zachęciłem rodziców do przedłużenia sobie pobytu tam, po czym zaprosiłem mojego nowego przyjaciela do mieszkania.
Weszliśmy bardzo zmęczeni i nie powiem – śpiący. Świat wydawał się ładniejszy, piękniejszy, wręcz cudowniejszy, kiedy promienie słońca odbijały się od bloku naprzeciw i dzięki półprzezroczystym firankom w kolorze brązowym, w takim deseniu wpływały do mojego pokoju. W mieszkaniu jeszcze od wczoraj unosił się zapach kadzidełka, a oczy koił stonowany przekrój kolorów od brązu po zieleń. To był czas, kiedy moim priorytetem życiowym były zmiany wszelkiego rodzaju.
– Rozgość się – powiedziałem, wskazując zaścielone łóżko wyłożone poduszkami. – Naleję ci czegoś zimnego do picia. Piwo? Sok?
– A masz coś mocniejszego? – usłyszałem w odpowiedzi, co, szczerze mówiąc, znacznie mnie zaskoczyło.
– Tak, mam. – wyjąłem z barku wódkę, postawiłem na stoliku, obok sok i szklaneczki. Niech każdy ustala sobie proporcje według własnego uznania.
Marcin nalał sobie samą wódkę i wychylił jednym haustem.
– Tak życie wydaje się łatwiejsze – powiedział.
Pomyślałem: co mi tam. Też się napiłem. Problem polegał na tym, że szybko alkohol panoszył się w moim organizmie i praktycznie po dwóch takich kolejkach miałem świetny humor i byłem bardziej odważny. Nie czekając na nic, zabrałem się za całowanie Marcina. Lizałem się z nim tak namiętnie, jak tylko potrafiłem. Praktycznie przez …minut nie odchodziłem od jego ust. Dopiero za jakiś moment, zacząłem rozpinać jego koszulę, ściągać ją i całować całe jego ciało. Zacząłem od szyi, później zszedłem do brzucha i kiedy już myślał, że zabiorę się za jego spodnie, od razu przeszedłem do pach. Uwielbiam je. To mój mały fetysz. Lizałem je namiętnie i łapczywie. Krzyczały: jeszcze, jeszcze! Opanowałem się i zabrałem za jego rozporek. Marcin oddał się mi całkowicie, a ja miałem więcej czelności i więcej pomysłów. Nie zważając na to, czy mu się to podoba czy nie, jednym ruchem zdarłem z jego ciała resztki ubrania. Jego wyprężony kutas uderzył mnie w podbródek. Od razu wziąłem go na język. Nie jesteś gigantem, pomyślałem, co wbrew pozorom bardzo mnie ucieszyło. Nie lubię, jak ktoś ma pałę większą od mojej, bo wtedy on zawsze chce dyktować swoje warunki. Sięgnąłem ręką pod jego jaja. Rozszerzył nogi, a jego dupa aż się prosiła o mój język. W sumie jeszcze tego nie próbowałem na taką skalę. Co mi tam, raz się żyje. Odwróciłem go tyłem i zanurzyłem język w jego tyłku. Takiego odlotu nie były w stanie zagwarantować mi żadne używki. Sprawiało mi to przyjemność, podniecało, a zarazem prowokowało do tak męskiego seksu, że miałem od razu ochotę wejść w Marcina. Powstrzymałem się w myśl zasady „co nagle to po diable”. Marcin stękał i jęczał ile mógł, i na ile pozwalał mu oddech. Kiedy już widziałem, że jest na skraju orgazmu, przestałem. Patrzyłem głęboko w jego oczy. Postanowiłem, że to on mi obciągnie, a ja mu pokażę, kto tu jest prawdziwym facetem. Chwyciłem jego głowę i powiedziałem
– Zagramy w rosyjską ruletkę?
– Jak...? – spytał zaciekawiony.
– Ciągniesz na maksa, a ja nie mam zamiaru ci mówić, czy dochodzę czy nie. Co będzie, zależy od ciebie
– Ok. – popatrzył prosto w moje oczy i uśmiechnął się, w pełni pokazując swój za****sty uśmiech. Strasznie mnie to podniecało.
Chwyciłem jego głowę raz jeszcze, i zacząłem posuwać. Ciągnął wyśmienicie. Pozwoliłem, żeby sam o wszystkim decydował, a i tak użyczyłem mu dużo, bo całego swojego kutasa. Ciągnął fantastycznie. Chwilami odpływałem. Lizał moją pałę, jaja i dochodził też do dziurki. Powstrzymywałem się cały czas, aby nie dojść za szybko. Ale już było za późno. Kiedy miał mnie w okolicach migdałków, zacząłem dochodzić. A on, zamiast się wycofać, jeszcze przytrzymał mój tyłek, żebym mu przypadkiem nie uciekł. Wprawiony. Widać, że chyba był jednym z lepszych w okolicy. Strzeliłem... Połknął. Wylizał i jeszcze mi jaja tak dopieszczał, że kutas dalej mi stał! No to przyszła pora na coś więcej, pomyślałem.
Rano obudziło mnie słońce. Czułem w sobie sporą dawkę optymizmu. Wiedziałem, że świat jest piękny, a ziemia jest nasza. Wstałem. Otworzyłem okno na oścież, aby wpuścić do pokoju wiosenne i lekkie powietrze. Tak, działało na mnie niczym balsam na podrażnioną skórę. Lubię ten czas.
Zalogowałem się na czata. A może jakiś przygodny seks chociaż raz w życiu? A może zamieszczę ogłoszenie na portalu i znajdę miłość życia i... takie tam? Wybrałem czata. Na miłość przyjdzie jeszcze czas. Login jak zwykle ten sam: napalony_pasyw_23 – i już setki okienek informujących, że jakiś facet po drugiej stronie kabla chce się dobrać do mojego tyłka. Fajna perspektywa: mogłem decydować, kogo wpuścić, a kogo nie. Ale to nie moje klimaty, a przynajmniej nie na dłuższą metę.
Odpowiedziałem na zapytanie jednego faceta: kr_24_. Jego nick praktycznie nic mi nie mówił, oprócz tego, że to prawdopodnie gość z Kraka, jak ja, a to byłoby dobre. Jednak ważniejsze było dla mnie, że rozmowę zaczął w sposób normalny. Nie pytał ani o wielkość mojego małego, ani o to, czy ciągnę do końca. Po prostu: co słychać? Po godzinie znałem go od lat, chociaż nawet nie wiedziałem, jaki ma kolor włosów. Ten człowiek mnie omamił. Koniecznie musiałem się z nim spotkać i zweryfikować każdy jego ruch i słowo z tym, co pisał. Dogadaliśmy się: za godzinę, pod Galerią Krakowską. Jednak coś mnie zdziwiło, coś mi nie pasowało do obrazu człowieka, który miałem w głowie. Zapytał, czy mam ochotę na szybki numerek, czy na coś więcej. Myślałem: „Co napisać? Iść z nim na chwilę, a później się martwić – czy najpierw pomyśleć, a później być niepewnym?” Odpowiedziałem tak dyplomatycznie, jak tylko potrafiłem, ale zarazem nie zamykałem żadnych furtek i możliwości: „Zobaczymy, jak się spotkamy”. Prawda, że błyskotliwy ze mnie samiec?
Godzina 11:00. Ja po prysznicu i cały w nerwach. On zmierza w moją stronę. Ja robię takie oczy, takie uszy, jaki to on przystojny! On uśmiecha się już z daleka, i widzę, że sam do domu nie wrócę. Był boski. Miał …cm wzrostu, …włosy i …–dniowy zarost. Potargane dżinsy na jego tyłku wyglądały jak od najlepszych projektantów, a były całkiem zwyczajne, a zwykła koszulka polo podkreślała jego cudowną klatę i kępkę włosów wystającą znad guzików. „Cześć, jestem Marcin” – powiedział i zabłysnął białym uzębieniem. Chciałem już zapytać, jakiej pasty używa, ale ugryzłem się w język, aby spokojnie i z dobrą intonacją odpowiedzieć (broń Boże nie akcentując na ostatnią sylabę), że mam na imię Marek, a obiekt moich marzeń właśnie stoi przede mną. Podaliśmy sobie rękę. Czułem, jak patrzył na mnie i nie pozostawałem mu dłużny. Wydaje mi się, że seks w tym momencie to by była zwyczajna formalność, a zarazem preludium do czegoś więcej. Co miało nastąpić, jeszcze nie dane nam było wiedzieć, ale przyszłość uknuła dla nas tak niespodziewany los, że z założenia strach się bać. W pośpiechu zjechaliśmy na poziom oznaczony jako –1 i tuż obok restauracji „Sphinx” skręciliśmy do toalet. Było mało osób, a w męskiej dwóch gości przy pisuarach. Do kabiny wszedłem pierwszy. On wszedł do kabiny obok. Po chwili wyszedł, umył ręce (wiecie, że niby już po, spryciarz jeden) i zapukał do mnie. Wpuściłem go. Klamka zapadła, zatrzask od drzwi za nią – i do dzieła! Przyssał się do mnie, pijawka jedna, i nie raczył wypuścić. I dobrze, bo tak bosko to mnie jeszcze chyba nikt nie całował. Trwało to …minut, po czym szepnął mi do ucha, że nie zapomnę go do końca życia. Lubię takie teksty, bardzo mnie podniecają. Przytaknąłem i w pośpiechu rozpiąłem jego rozporek i zdjąłem mu spodnie razem z bokserkami. Cudowna pała, aż się prosiła: „Weź mnie do buzi i ciągnij, ile masz sił”. Po co miałem kazać jej czekać? Pochłonąłem całą, patrząc w górę, w jego oczy. Jedyne, co w nich dostrzegłem, to sto procent rozkoszy i radości. Nie obchodziło mnie, czy ma kogoś, czy jest sam, najważniejsze było to, że mogę sprawić mu taką przyjemność. Ssałem jego pałę, ile mogłem, a mogłem niewiele. Stała sztywno i była bardzo smaczna, aż w pewnym momencie chwycił mnie za głowę i zaczął posuwać. Tak zwyczajnie, ostro, jakby mnie walił. Podobało mi się to. Mimo iż się krztusiłem, chciałem mu sprawić przyjemność. Szepnął: „Dochodzę, zaraz wystrzelę”, a ja się cieszyłem jak małe dziecko. Wstałem i zacząłem go całować, a resztę dopełniłem ręką. Spuścił się na ściankę boczną kibla. Bardzo dyszał, ale i bardzo był zadowolony. Ja zresztą też, bo właśnie przyszła jego kolej. Zdarł prawie ze mnie spodnie i bez pytania zaczął mi obciągać. Co chwila przestawał, aby lizać moje pachy, a później wracać do małego i dziurki. Robił to perfekcyjnie, powiedziałbym, że miał większe doświadczenie niż ja. Lizał główkę, napletek, jajka, a później wwiercał się w moją dziurkę. I tak trwało to chyba …minut, po czym oznajmiłem cicho ale stanowczo, że zaraz polecę. Co tam moje gadanie. Dla niego był to powód, żeby przyssać się do mojego kutasa jeszcze bardziej i trzymać go w ustach do samego końca, do ostatniej kropli. A jedynym chyba jego zamiarem w późniejszym czasie, było włożenie swojego języka do mojego gardła i lizanie się dobry kawałek czasu. Chciał więcej. Uprzejmie wytłumaczyłem mu, że od takich igraszek jest noc, którą notabene zamierzam spędzić z nim w jednym łóżku. Zobaczyłem błysk w jego oku, i wybrzuszenie w spodniach. „Opanuj się” powiedziałem żartobliwie, i nie patrząc na to, czy ktoś za drzwiami jest czy nie ma, otworzyłem kabinę. Wyszliśmy, wpadając na młodego byczka, który w najlepszym wypadku normalny posiłek zjada tylko na śniadanie, bo reszta to sterydy. Dziwnie się na nas popatrzył, ale nic nie powiedział. Czasu mieliśmy sporo. Pochodziliśmy chwilę po galerii, po czym poszliśmy na chwilę do Alberta po paczkę gumek, i wróciliśmy na przystanek autobusowy. Razem wsiedliśmy do autobusu nr 130 jadącego w moją stronę. Po drodze zadzwoniła moja mama z uprzejmą informacją, że: „Wracamy za tydzień, a Niemcy to bardzo ładny kraj i bardzo się podoba”. Ochoczo zachęciłem rodziców do przedłużenia sobie pobytu tam, po czym zaprosiłem mojego nowego przyjaciela do mieszkania.
Weszliśmy bardzo zmęczeni i nie powiem – śpiący. Świat wydawał się ładniejszy, piękniejszy, wręcz cudowniejszy, kiedy promienie słońca odbijały się od bloku naprzeciw i dzięki półprzezroczystym firankom w kolorze brązowym, w takim deseniu wpływały do mojego pokoju. W mieszkaniu jeszcze od wczoraj unosił się zapach kadzidełka, a oczy koił stonowany przekrój kolorów od brązu po zieleń. To był czas, kiedy moim priorytetem życiowym były zmiany wszelkiego rodzaju.
– Rozgość się – powiedziałem, wskazując zaścielone łóżko wyłożone poduszkami. – Naleję ci czegoś zimnego do picia. Piwo? Sok?
– A masz coś mocniejszego? – usłyszałem w odpowiedzi, co, szczerze mówiąc, znacznie mnie zaskoczyło.
– Tak, mam. – wyjąłem z barku wódkę, postawiłem na stoliku, obok sok i szklaneczki. Niech każdy ustala sobie proporcje według własnego uznania.
Marcin nalał sobie samą wódkę i wychylił jednym haustem.
– Tak życie wydaje się łatwiejsze – powiedział.
Pomyślałem: co mi tam. Też się napiłem. Problem polegał na tym, że szybko alkohol panoszył się w moim organizmie i praktycznie po dwóch takich kolejkach miałem świetny humor i byłem bardziej odważny. Nie czekając na nic, zabrałem się za całowanie Marcina. Lizałem się z nim tak namiętnie, jak tylko potrafiłem. Praktycznie przez …minut nie odchodziłem od jego ust. Dopiero za jakiś moment, zacząłem rozpinać jego koszulę, ściągać ją i całować całe jego ciało. Zacząłem od szyi, później zszedłem do brzucha i kiedy już myślał, że zabiorę się za jego spodnie, od razu przeszedłem do pach. Uwielbiam je. To mój mały fetysz. Lizałem je namiętnie i łapczywie. Krzyczały: jeszcze, jeszcze! Opanowałem się i zabrałem za jego rozporek. Marcin oddał się mi całkowicie, a ja miałem więcej czelności i więcej pomysłów. Nie zważając na to, czy mu się to podoba czy nie, jednym ruchem zdarłem z jego ciała resztki ubrania. Jego wyprężony kutas uderzył mnie w podbródek. Od razu wziąłem go na język. Nie jesteś gigantem, pomyślałem, co wbrew pozorom bardzo mnie ucieszyło. Nie lubię, jak ktoś ma pałę większą od mojej, bo wtedy on zawsze chce dyktować swoje warunki. Sięgnąłem ręką pod jego jaja. Rozszerzył nogi, a jego dupa aż się prosiła o mój język. W sumie jeszcze tego nie próbowałem na taką skalę. Co mi tam, raz się żyje. Odwróciłem go tyłem i zanurzyłem język w jego tyłku. Takiego odlotu nie były w stanie zagwarantować mi żadne używki. Sprawiało mi to przyjemność, podniecało, a zarazem prowokowało do tak męskiego seksu, że miałem od razu ochotę wejść w Marcina. Powstrzymałem się w myśl zasady „co nagle to po diable”. Marcin stękał i jęczał ile mógł, i na ile pozwalał mu oddech. Kiedy już widziałem, że jest na skraju orgazmu, przestałem. Patrzyłem głęboko w jego oczy. Postanowiłem, że to on mi obciągnie, a ja mu pokażę, kto tu jest prawdziwym facetem. Chwyciłem jego głowę i powiedziałem
– Zagramy w rosyjską ruletkę?
– Jak...? – spytał zaciekawiony.
– Ciągniesz na maksa, a ja nie mam zamiaru ci mówić, czy dochodzę czy nie. Co będzie, zależy od ciebie
– Ok. – popatrzył prosto w moje oczy i uśmiechnął się, w pełni pokazując swój za****sty uśmiech. Strasznie mnie to podniecało.
Chwyciłem jego głowę raz jeszcze, i zacząłem posuwać. Ciągnął wyśmienicie. Pozwoliłem, żeby sam o wszystkim decydował, a i tak użyczyłem mu dużo, bo całego swojego kutasa. Ciągnął fantastycznie. Chwilami odpływałem. Lizał moją pałę, jaja i dochodził też do dziurki. Powstrzymywałem się cały czas, aby nie dojść za szybko. Ale już było za późno. Kiedy miał mnie w okolicach migdałków, zacząłem dochodzić. A on, zamiast się wycofać, jeszcze przytrzymał mój tyłek, żebym mu przypadkiem nie uciekł. Wprawiony. Widać, że chyba był jednym z lepszych w okolicy. Strzeliłem... Połknął. Wylizał i jeszcze mi jaja tak dopieszczał, że kutas dalej mi stał! No to przyszła pora na coś więcej, pomyślałem.
Skomentuj