- No to kochanie Wszystkiego najlepszego, żebyś był zdrowy, i żeby ci się dobrze wiodło – życzyła mi ciotka przez telefon – No i żebym ja w końcu mogła pójść na jakieś wesele!
Standard. Za każdym razem gdy do mnie dzwoniła wypytywała kiedy się ożenię i czy jest jakaś panna na horyzoncie.
- A jest tam jakaś panna na horyzoncie? – „a nie mówiłem?”
- Nie ma, mówiłem już ciotce, ze nie chce się żenić!
- No jak to tak? Będziesz sam jak ten bocian po odlocie?
Zostawiłem to bez komentarza. Ehh, gdybyśmy żyli w innym kraju powiedziałbym ciotce zwyczajnie, że pedziem jestem i by się temat skończył. Ona jednak drążyła dalej.
- No ja to nie rozumiem co z wami jest?
- Jak to z WAMI? – zainteresowałem się nagle.
- No bo mam was, chrześniaków czterech i żaden się żenić nie chce.
Zaśmiałem się.
- Ja się bałam jak ja to zrobię, ze skąd ja pieniądze na te wszystkie wesela wezmę a jest na odwrót! Żaden się nie chce żenić, a to przecież dorosłe chłopy i czas najwyższy!
- To po ile oni mają lat? – zapytałem. Nie znałem innych chrześniaków mojej ciotki. Siostra mojej mamy zawsze była bardzo pogodna osobą, towarzyską, ciepłą i przyciągała do siebie ludzi. Gdziekolwiek zamieszkała to zaraz dorobiła się co najmniej kilku przyjaciółek, a przeprowadzała się kilka razy z różnych dzielnic Gdańska. Gdy wychodziła do jakiegoś centrum handlowego spotykała całe mnóstwo znajomych tak jakby to była jakaś mała wioska a nie Gdańsk. Przyjaciółki mojej ciotki czy tez jakaś daleka rodzina prosiła ją nie raz aby zechciała zostać matka chrzestną ich synów. Tak to w końcu ciotka dorobiła się czterech chrześniaków. Pamiętam, tak przez mgłę że chyba kiedyś poznałem jednego z tych chłopaków. Przyjechał na wieś do mojej rodziny na wakacje, ja wtedy miałem jakieś 5 lat i pamiętam bawiliśmy się razem, był sporo starszy ode mnie. Zapamiętałem ze pochodził z Gdyni. Na piaskownicy rysował godło Gdyni i chciał żebym się nauczył tego godła.
- Jeden ma 34 lata, drugi 30, trzeci 28 i czwarty 27 – odpowiedziała ciotka, wynikało z tego ze jestem najmłodszy. Z reszta co mnie to w sumie obchodziło.
- I żaden z nich się nie ożenił? – zapytałem
- Nie! Jeden juz dwa razy miał się żenić, ale pierwsza narzeczona wyjechała do Ameryki i druga to samo, no i został sam.
Pożegnałem się z ciotką i podziękowałem za życzenia.
Nie wiem czy to jakieś fatum czy jak, ale nagle przypomniałem sobie moją rozmowę z moim wujkiem – ojcem chrzestnym. Będąc u niego na Podlasiu pojechaliśmy do myjni samochodowej, Mój wujek miał świra na punkcie swego samochodu, tylko go czyścił, odkurzał i bał się wyprowadzać z garażu żeby coś go nie zachlapało albo co najgorsze ptaki nie zasrały. Tak czy inaczej jechaliśmy na myjnię i po drodze rozmawialiśmy.
- Marcinku – mówił - ożenisz się?
- Rany wujek, nie wiem, a czemu pytasz?
- Ożeń się chłopak, ożeń. Mam trzech chrześniaków, same chłopaki i powiem ci, ze żaden się żenić nie chce. Nawet już na tamtych nie liczę, że się ożenią bo do ożenku się nie nadają, ale chociaż ty się ożeń.
- No może kiedyś… - skłamałem
- Ty fajny chłopak jesteś to się ożenisz.
Teraz zachciało mi się śmiać. Czyż to nie śmieszny zbieg okoliczności ze i moja chrzestna i chrzestny maja samych chrześniaków i żaden z nich nie chce się żenić?!
Usiadłem przed komputerem gdzie już kilka osób domagało się rozmowy ze mną na GG. Nagle do głowy przyszła mi szalona myśl…. „ A może… wszyscy chrześniacy mojej ciotki i wujka to geje?!”. Nie no to by nie mogło być możliwe, tak czy inaczej ta myśl mnie bardzo rozbawiła.
Pół roku później, w wakacje wyjechałem do ciotki nad morze. Tak to już u nas w rodzinie było, ze nigdy nie wyjeżdżaliśmy na jakieś obozy czy wypoczynek nad morzem w jakiekolwiek inne miejsce, tylko zawsze do ciotki do Gdańska. Byłem wyczerpany moją pracą, stresem i ogólnie wszystkim dookoła. Poza tym akurat rozstałem się z facetem i tez chciałem pooddychać całkiem innym powietrzem, zapomnieć itd.
Jak to u ciotki, spokoju też nie dało się zaznać. Codziennie stosy przyjaciółek, jakiejś mojej rodziny której nigdy na oczy wcześniej nie widziałem i nawet niemiałem pojęcia o ich istnieniu, za to oni wiedzieli o mnie doskonale wszystko. Od czasu do czasu z moim młodym i seksownym kuzynem uciekaliśmy na plażę. Błażej był ładnie wyrzeźbionym blondynem, zadbanym, opalonym. Ostatnio bardzo zainteresował się kulturystyką wiec odnaleźliśmy wspólny temat. Pomogłem mu w ustawieniu nowego treningu, powiedziałem jakie ma braki i w czym. Mój kuzyn to młody gówniarz więc problemu z tłuszczykiem nie miał, czego mu bardzo zazdrościłem. Jego brzuszek wyglądał jak tarka, a jeszcze przy jego opaleniźnie w ogóle wyglądał super. Klateczka ładnie wyrzeźbiona ale nie tak rozrośnięta jak u mnie, więc tym razem to on miał powód do zazdrości. Wieczorami codziennie sobie ćwiczyliśmy u niego w pokoju na prowizorycznie zrobionej siłowni.
- Marcin! Jutro wpadnie do nas ciocia Jadzia z Danielem na kolacje, to poznasz jeszcze jednego mojego chrześniaka! – cieszyła się ciotka, a mi zrobiło się już słabo. Dopiero co pożegnaliśmy Witka z żoną. Co prawda Witek to nie zły samiec, ale cóż z tego jak heteryk, żonaty i pomimo młodego wieku już dzieciaty. Dzień wcześniej znowu był mój drugi kuzyn ze swoją żoną i tak codziennie ktoś ciotkę odwiedzał.
- Co za ciotka Jadzia? – zapytałem
- No jak to?! Nie znasz ciotki Jadzi?! – oburzyła się ciotka. Według niej rodzinę powinno się znać na pamięć i ze wszystkimi utrzymywać kontakt. Mnie wystarczało tyle, ze znałem rodzeństwo moich rodziców wraz z rodzinami, a i tak było tego całkiem sporo, wiec w znajomość z jakąś ciotką Jadzią która okazała się być wnuczką rodzonego brata mojego pradziadka już się nie zagłębiałem.
Kolejnego dnia byłem już całkiem spalony i wyglądałem jak murzyn, aż Błażej mi pozazdrościł mimo iż na początku mojego przyjazdu on wyglądał jak Latynos, tyle że z blond włosami, a ja jak niewypieczony placek. Cóż, ja jestem brunetem, więc i pigment mam naturalnie ciemniejszy. Trochę przesadziłem z tym opalaniem, plecy mnie strasznie piekły. Błażej też przesadził, wysmarowaliśmy się obaj jakimiś chłodzącymi olejkami i zabraliśmy się do ćwiczenia klaty. Kurcze, pewnie to nieprzyzwoite co teraz napiszę, ale Błażej cholernie mi się podobał. Kiedyś pulchny, wkurzający dzieciuch a teraz przystojny, wysoki super zbudowany chłopak. Miał powodzenie u dziewczyn, codziennie dzwoniły do niego jakieś Anie, Kasie i inne takie.
Standard. Za każdym razem gdy do mnie dzwoniła wypytywała kiedy się ożenię i czy jest jakaś panna na horyzoncie.
- A jest tam jakaś panna na horyzoncie? – „a nie mówiłem?”
- Nie ma, mówiłem już ciotce, ze nie chce się żenić!
- No jak to tak? Będziesz sam jak ten bocian po odlocie?
Zostawiłem to bez komentarza. Ehh, gdybyśmy żyli w innym kraju powiedziałbym ciotce zwyczajnie, że pedziem jestem i by się temat skończył. Ona jednak drążyła dalej.
- No ja to nie rozumiem co z wami jest?
- Jak to z WAMI? – zainteresowałem się nagle.
- No bo mam was, chrześniaków czterech i żaden się żenić nie chce.
Zaśmiałem się.
- Ja się bałam jak ja to zrobię, ze skąd ja pieniądze na te wszystkie wesela wezmę a jest na odwrót! Żaden się nie chce żenić, a to przecież dorosłe chłopy i czas najwyższy!
- To po ile oni mają lat? – zapytałem. Nie znałem innych chrześniaków mojej ciotki. Siostra mojej mamy zawsze była bardzo pogodna osobą, towarzyską, ciepłą i przyciągała do siebie ludzi. Gdziekolwiek zamieszkała to zaraz dorobiła się co najmniej kilku przyjaciółek, a przeprowadzała się kilka razy z różnych dzielnic Gdańska. Gdy wychodziła do jakiegoś centrum handlowego spotykała całe mnóstwo znajomych tak jakby to była jakaś mała wioska a nie Gdańsk. Przyjaciółki mojej ciotki czy tez jakaś daleka rodzina prosiła ją nie raz aby zechciała zostać matka chrzestną ich synów. Tak to w końcu ciotka dorobiła się czterech chrześniaków. Pamiętam, tak przez mgłę że chyba kiedyś poznałem jednego z tych chłopaków. Przyjechał na wieś do mojej rodziny na wakacje, ja wtedy miałem jakieś 5 lat i pamiętam bawiliśmy się razem, był sporo starszy ode mnie. Zapamiętałem ze pochodził z Gdyni. Na piaskownicy rysował godło Gdyni i chciał żebym się nauczył tego godła.
- Jeden ma 34 lata, drugi 30, trzeci 28 i czwarty 27 – odpowiedziała ciotka, wynikało z tego ze jestem najmłodszy. Z reszta co mnie to w sumie obchodziło.
- I żaden z nich się nie ożenił? – zapytałem
- Nie! Jeden juz dwa razy miał się żenić, ale pierwsza narzeczona wyjechała do Ameryki i druga to samo, no i został sam.
Pożegnałem się z ciotką i podziękowałem za życzenia.
Nie wiem czy to jakieś fatum czy jak, ale nagle przypomniałem sobie moją rozmowę z moim wujkiem – ojcem chrzestnym. Będąc u niego na Podlasiu pojechaliśmy do myjni samochodowej, Mój wujek miał świra na punkcie swego samochodu, tylko go czyścił, odkurzał i bał się wyprowadzać z garażu żeby coś go nie zachlapało albo co najgorsze ptaki nie zasrały. Tak czy inaczej jechaliśmy na myjnię i po drodze rozmawialiśmy.
- Marcinku – mówił - ożenisz się?
- Rany wujek, nie wiem, a czemu pytasz?
- Ożeń się chłopak, ożeń. Mam trzech chrześniaków, same chłopaki i powiem ci, ze żaden się żenić nie chce. Nawet już na tamtych nie liczę, że się ożenią bo do ożenku się nie nadają, ale chociaż ty się ożeń.
- No może kiedyś… - skłamałem
- Ty fajny chłopak jesteś to się ożenisz.
Teraz zachciało mi się śmiać. Czyż to nie śmieszny zbieg okoliczności ze i moja chrzestna i chrzestny maja samych chrześniaków i żaden z nich nie chce się żenić?!
Usiadłem przed komputerem gdzie już kilka osób domagało się rozmowy ze mną na GG. Nagle do głowy przyszła mi szalona myśl…. „ A może… wszyscy chrześniacy mojej ciotki i wujka to geje?!”. Nie no to by nie mogło być możliwe, tak czy inaczej ta myśl mnie bardzo rozbawiła.
Pół roku później, w wakacje wyjechałem do ciotki nad morze. Tak to już u nas w rodzinie było, ze nigdy nie wyjeżdżaliśmy na jakieś obozy czy wypoczynek nad morzem w jakiekolwiek inne miejsce, tylko zawsze do ciotki do Gdańska. Byłem wyczerpany moją pracą, stresem i ogólnie wszystkim dookoła. Poza tym akurat rozstałem się z facetem i tez chciałem pooddychać całkiem innym powietrzem, zapomnieć itd.
Jak to u ciotki, spokoju też nie dało się zaznać. Codziennie stosy przyjaciółek, jakiejś mojej rodziny której nigdy na oczy wcześniej nie widziałem i nawet niemiałem pojęcia o ich istnieniu, za to oni wiedzieli o mnie doskonale wszystko. Od czasu do czasu z moim młodym i seksownym kuzynem uciekaliśmy na plażę. Błażej był ładnie wyrzeźbionym blondynem, zadbanym, opalonym. Ostatnio bardzo zainteresował się kulturystyką wiec odnaleźliśmy wspólny temat. Pomogłem mu w ustawieniu nowego treningu, powiedziałem jakie ma braki i w czym. Mój kuzyn to młody gówniarz więc problemu z tłuszczykiem nie miał, czego mu bardzo zazdrościłem. Jego brzuszek wyglądał jak tarka, a jeszcze przy jego opaleniźnie w ogóle wyglądał super. Klateczka ładnie wyrzeźbiona ale nie tak rozrośnięta jak u mnie, więc tym razem to on miał powód do zazdrości. Wieczorami codziennie sobie ćwiczyliśmy u niego w pokoju na prowizorycznie zrobionej siłowni.
- Marcin! Jutro wpadnie do nas ciocia Jadzia z Danielem na kolacje, to poznasz jeszcze jednego mojego chrześniaka! – cieszyła się ciotka, a mi zrobiło się już słabo. Dopiero co pożegnaliśmy Witka z żoną. Co prawda Witek to nie zły samiec, ale cóż z tego jak heteryk, żonaty i pomimo młodego wieku już dzieciaty. Dzień wcześniej znowu był mój drugi kuzyn ze swoją żoną i tak codziennie ktoś ciotkę odwiedzał.
- Co za ciotka Jadzia? – zapytałem
- No jak to?! Nie znasz ciotki Jadzi?! – oburzyła się ciotka. Według niej rodzinę powinno się znać na pamięć i ze wszystkimi utrzymywać kontakt. Mnie wystarczało tyle, ze znałem rodzeństwo moich rodziców wraz z rodzinami, a i tak było tego całkiem sporo, wiec w znajomość z jakąś ciotką Jadzią która okazała się być wnuczką rodzonego brata mojego pradziadka już się nie zagłębiałem.
Kolejnego dnia byłem już całkiem spalony i wyglądałem jak murzyn, aż Błażej mi pozazdrościł mimo iż na początku mojego przyjazdu on wyglądał jak Latynos, tyle że z blond włosami, a ja jak niewypieczony placek. Cóż, ja jestem brunetem, więc i pigment mam naturalnie ciemniejszy. Trochę przesadziłem z tym opalaniem, plecy mnie strasznie piekły. Błażej też przesadził, wysmarowaliśmy się obaj jakimiś chłodzącymi olejkami i zabraliśmy się do ćwiczenia klaty. Kurcze, pewnie to nieprzyzwoite co teraz napiszę, ale Błażej cholernie mi się podobał. Kiedyś pulchny, wkurzający dzieciuch a teraz przystojny, wysoki super zbudowany chłopak. Miał powodzenie u dziewczyn, codziennie dzwoniły do niego jakieś Anie, Kasie i inne takie.
Skomentuj