Trzydzieste urodziny. To mało, czy dużo? Trudno powiedzieć. Czuję się młodo, a wokół tyle przystojnych małolatów. Taki wiek niektórych już ode mnie odstrasza, a ja tak uwielbiam młode, jędrne ciałka, te delikatne rysy, gładką skórę, młodzieńczy uśmiech, jędrne pośladki, sztywne ***** i nieopanowany wigor. To jest to, czego szukam. Od dawna chodzę na siłownię, więc fizycznie niczego mi nie brakuje. Broń boże nie łysieję, jak co poniektórzy moi znajomi. Zawsze pomierzwione włosy na głowie, delikatny zarost oraz młodzieżowe ubrania pozwalają mi czuć się młodziej. W seksie do tej pory nikt na mnie nie narzekał. Moje pełne jaja i sprawność rureczki niejednego pozytywnie zaskakują, choć wcale nie są „imponujące”. Tylko ten brak świeżego, młodego mięska mnie prześladuje. No ale cóż, na tak zwany sponsoring (płatne *****two) nie pójdę, trzeba mieć odrobinę godności. Jak poderwę, to takiego, co sam da.
W każdym bądź razie mijają moje kolejne urodziny i nic nie zapowiadało, żebym zarwał jakiegoś młodego mięśniaczka. Imprezy nie robiłem, mam już dość mojego otoczenia. Te same twarze, nowe plotki, ktoś znowu się chwali nowym ciasteczkiem. W końcu, gdybym chciał, też byłoby mnie stać na jakiegoś młodzika, który za wikt zrobiłby dla mnie wszystko.
Ostatecznie postanowiłem wyjechać ze Szczyrku i spędzić ten weekend poza domem, konkretnie ubzdurało mi się, że tym razem wybiorę się nad morze. Gór mam na co dzień – potąd! Poza tym tam mieszka moja stara miłość, Kamil, który w urodzinowym prezencie zawsze gotów jest przepchać mój komin i dać mi swój na dłuższe użytkowanie. Wprawdzie nie zdążę tam być w same urodziny, czyli dojechać dzisiaj, ale prezent to prezent, poczeka.
Jakoś dojechałem do Bielska i kupiłem bilet na ekspres z kuszetką. Poprosiłem kasjerkę, żeby mi nikogo nie wepchała do przedziału, ale coś tam się pluła, że nie dość, że kupuję w ostatniej chwili, to jeszcze nie mam za grosz wyobraźni! Ale jak podsunąłem jej czekoladę, z uśmiechem odpowiedziała, że daje mnie do „czwórki”, w której jest wykupione tylko jedno miejsce. Ok. To już coś. Przecież nie wykupię całego pociągu.
Przy sobie miałem spakowane tylko najważniejsze rzeczy i z małą torbą udałem się w na peron. Ale że zachciało mi się lać, skręciłem do publicznej toalety. I lałem tak do pisuaru, ciepły mocz parował, a w oddali wraz z zachrypniętym megafonem słychać było, jak podstawiają mój pociąg. Odruchowo pod koniec sikania ściągam sobie napletek, i tak kilka razy. Lubię takie podniecające ryzyko: w publicznym miejscu, a nuż ktoś cię złapie. Nagle odwróciłem głowę i zauważyłem jakiegoś syneczka. Nie wiem, kiedy wszedł, nie słyszałem. A musiał tu już być chwilę, bo przestał sikać, a ciągle jeszcze stał i, podobnie jak ja, bawił się swoim fiutkiem. Na pewno zwróciłem jego uwagę, nie tylko dlatego, że nikogo więcej nie było, ale... Jego wzrok był utkwiony w moim penisie, jakby cały świat naokoło nie istniał. Podnieciło mnie to, nagle doznałem potężnej erekcji i w mgnieniu oka trzymałem w dłoni swój wyprostowany, twardy drążek. Przestałem obserwować twarz chłopaka, a obserwowałem jego fiutka, który też stał sztywny. Synek ściskał go mocno prawą ręką, nie ruszał nią wcale i stał tak niczym zahipnotyzowany. Ruszył się wreszcie, bo znów odezwał się ten zachrypiały megafon i teraz spotkałem się z jego wzrokiem. Chłopak zmieszał się strasznie, wzrok po ścianach, w oczach popłoch. Nie ruszył się jednak, dobrze widział, że mój też mi stoi i to pewnie dodało mu odwagi. Moje podniecenie rosło i pewnie spuściłbym się, gapiąc się tak na tego przystojniaczka, gdyby nie jakiś dupek, który właśnie w tym najważniejszym momencie trzasnął głośno drzwiami, wchodząc. I ten jakiś ryj stanął między nami, z oczami w sufit i zasłaniając się jak prawiczek zaczął lać. Synek od razu się speszył, spakował swój sprzęt, zapiął rozporek i wybiegł z kibla. Miałem skończyć sam i zalać pisuar swoją spermą? Minęło mi. Sikający facet śmierdział swoim moczem jak posikany pijak. Całkowicie mnie to zniechęciło, obrzydzenie wzięło górę, zapakowałem fiuta, zapiąłem się, szybko opuściłem toaletę i udałem się do pociągu.
Taka okazja, takie ciałko, aż ślinka cieknie, wystarczyło tylko sięgnąć ręką – myślałem po drodze. No ale cóż, było, minęło. Postanowiłem zrekompensować to sobie w kuszetce, długą ręczną jazdą, jak tylko będzie okazja.
Pani konduktor podałem bilet, skasowała, „Przedział w środku korytarza” – powiedziała służbowo i już brała bilet tego za mną. Wszedłem. Otworzyłem drzwi i szerokim zamachem posłałem swoją torbę na półkę, a gdy poleciała z hukiem, sprawdziłem numery, które to kojo jest mi przeznaczone. Na górze. Świetnie! Sprawdziłem kanapę, ujdzie, poduszka też, no to gra. I wtedy zaszurały drzwi, a w nich ukazał się… on.
- O, kogo widzę! – powiedziałem radośnie, mierząc go wzrokiem, a on zaczerwienił się biedak, taki nieśmiały.
- A, to pan… – powiedział.
…Pan; na razie może być pan, pomyślałem.
- A ty pewnie byś wolał jakąś laseczkę, co?
- Niech mi pan nie dokucza – odezwał się syneczek spoglądając na numerki. – Ja mam tam numer, a pan? – pokazał na kojo na górze.
- A ja obok – pokazałem.
- Myśli pan, że dojdzie ktoś jeszcze?
- Zaraz się przekonamy – odrzekłem filozoficznie, prosząc w duchu, żeby już żaden pasażer się tu nie zjawił.
Byłem zachwycony. Synalek, jeszcze przed chwilą mocno ściskający w garści swojego twardego fiutka, siedział teraz koło mnie i czekała nas razem długa podróż.
Ruszyliśmy w końcu, i nikt się nie dosiadł. Kilka mniejszych stacji: Czechowice, Pszczyna i Tychy – tu na pewno nikt. Następne są Katowice, a tu już nie wiadomo, no ale co mogłem zrobić?
Szybko nawiązaliśmy rozmowę. Michał, bo tak miał na imię, chodził do drugiej klasy liceum. Jeszcze nie miał osiemnastu lat, ale wyglądał dojrzale. Bez wahania spytałem, od kiedy wie, że jest gejem. Był zdziwiony, że się domyśliłem, że wiem o tym, nie zaprzeczył, a po chwili zwierzał mi się, wręcz żaląc się nad swoim losem. Aż zrobiło mi się go żal. Jego historia pierwszego kontaktu, kiedy to zakochał się bez pamięci, rozczuliła mnie trochę. W sumie też chciałbym mieć takie wspomnienia. Zakochał się w koledze z ławki, ale jak bardzo, uświadomił to sobie dopiero po pewnej lekcji wf-u, pod prysznicem. Kąpali się razem z innymi i Michał nawet nie zdawał sobie sprawy, kiedy mu mały stanął, gdy się tak na niego wpatrywał. Kolega zauważył to i wraz z innymi pokładali się ze śmiechu, wytykając go palcami. Wtedy uciekł spod prysznica. Skombinował zwolnienie lekarskie i przez tydzień nie był w szkole. Ale okazało się, że jego kolega też miał pociąg do chłopaków, ale skrzętnie to ukrywał. Michał już nie chciał kąpać się ze wszystkimi i czekał, aż wyjdą. Wtedy, stojąc tyłem, brał szybki prysznic. I wtedy ktoś po cichu, niespodziewanie, podszedł do niego i wziął go za wiszącą pałeczkę. Przytulił się na tyle blisko, że Michał czuł jego stojącego fiuta między swoimi pośladkami. Przestraszony nie ruszył się, czego nie mógł powiedzieć o swoim maluchu, który natychmiast nabrzmiewał, unosząc się do góry.
- Nie gniewaj się o tamto – powiedział kolega. – To co, walimy?
Michała nie trzeba było prosić dwa razy. W taki sposób pierwszy raz dotknął czyjegoś penisa. Zwalili jeden drugiemu, a spermy było tyle, że mogliby się na niej ślizgać. Potem walili sobie jeszcze parę razy, ale nic więcej miedzy nimi nie było.
Aha. To znaczy, że trafiłem na początkującego geja, i to prawiczka. Dobra nasza!
- Toś ty szczęśliwy chłopak!
I opowiedziałem mu swoją historię.
Moje doświadczenia z młodości trochę go przestraszyły. Nie miałem takiego szczęścia w szkole, żeby sobie popatrzeć pod prysznicami na gołych chłopaków, moja sala gimnastyczna nie miała natrysków. Od zawsze czułem pociąg do mężczyzn, ale dopiero w wieku szesnastu lat zobaczyłem męskie ciało. Mój stary był inżynierem na budowie i często dniami i nocami nie było go w domu. Kiedyś spytałem go, co tam naprawdę robi, a on wtedy na dwa dni wziął mnie ze sobą. Jechaliśmy kawał drogi. Nie było tam nic interesującego. Błoto, rusztowania i tyle. Cały dzień siedziałem w przerobionym na pokój starym wagonie kolejowym, który służył ojcu, razem z kimś drugim, za biuro i sypialnię. Po południu powiedział, że musi jechać coś tam załatwić i będzie późno. Te parę godzin miałem spędzić sam, a dokładniej mówiąc z tym drugim gościem. Początkowo było mi to obojętne, ale miło było mi patrzeć na jego obcisły, ubrudzony, roboczy kombinezon z wyraźnym wybrzuszeniem w okolicy kroku. Koszula w kratkę, szelki, żółty kask – wyglądał jak typowy robol z jakiego obrazka.
W każdym bądź razie mijają moje kolejne urodziny i nic nie zapowiadało, żebym zarwał jakiegoś młodego mięśniaczka. Imprezy nie robiłem, mam już dość mojego otoczenia. Te same twarze, nowe plotki, ktoś znowu się chwali nowym ciasteczkiem. W końcu, gdybym chciał, też byłoby mnie stać na jakiegoś młodzika, który za wikt zrobiłby dla mnie wszystko.
Ostatecznie postanowiłem wyjechać ze Szczyrku i spędzić ten weekend poza domem, konkretnie ubzdurało mi się, że tym razem wybiorę się nad morze. Gór mam na co dzień – potąd! Poza tym tam mieszka moja stara miłość, Kamil, który w urodzinowym prezencie zawsze gotów jest przepchać mój komin i dać mi swój na dłuższe użytkowanie. Wprawdzie nie zdążę tam być w same urodziny, czyli dojechać dzisiaj, ale prezent to prezent, poczeka.
Jakoś dojechałem do Bielska i kupiłem bilet na ekspres z kuszetką. Poprosiłem kasjerkę, żeby mi nikogo nie wepchała do przedziału, ale coś tam się pluła, że nie dość, że kupuję w ostatniej chwili, to jeszcze nie mam za grosz wyobraźni! Ale jak podsunąłem jej czekoladę, z uśmiechem odpowiedziała, że daje mnie do „czwórki”, w której jest wykupione tylko jedno miejsce. Ok. To już coś. Przecież nie wykupię całego pociągu.
Przy sobie miałem spakowane tylko najważniejsze rzeczy i z małą torbą udałem się w na peron. Ale że zachciało mi się lać, skręciłem do publicznej toalety. I lałem tak do pisuaru, ciepły mocz parował, a w oddali wraz z zachrypniętym megafonem słychać było, jak podstawiają mój pociąg. Odruchowo pod koniec sikania ściągam sobie napletek, i tak kilka razy. Lubię takie podniecające ryzyko: w publicznym miejscu, a nuż ktoś cię złapie. Nagle odwróciłem głowę i zauważyłem jakiegoś syneczka. Nie wiem, kiedy wszedł, nie słyszałem. A musiał tu już być chwilę, bo przestał sikać, a ciągle jeszcze stał i, podobnie jak ja, bawił się swoim fiutkiem. Na pewno zwróciłem jego uwagę, nie tylko dlatego, że nikogo więcej nie było, ale... Jego wzrok był utkwiony w moim penisie, jakby cały świat naokoło nie istniał. Podnieciło mnie to, nagle doznałem potężnej erekcji i w mgnieniu oka trzymałem w dłoni swój wyprostowany, twardy drążek. Przestałem obserwować twarz chłopaka, a obserwowałem jego fiutka, który też stał sztywny. Synek ściskał go mocno prawą ręką, nie ruszał nią wcale i stał tak niczym zahipnotyzowany. Ruszył się wreszcie, bo znów odezwał się ten zachrypiały megafon i teraz spotkałem się z jego wzrokiem. Chłopak zmieszał się strasznie, wzrok po ścianach, w oczach popłoch. Nie ruszył się jednak, dobrze widział, że mój też mi stoi i to pewnie dodało mu odwagi. Moje podniecenie rosło i pewnie spuściłbym się, gapiąc się tak na tego przystojniaczka, gdyby nie jakiś dupek, który właśnie w tym najważniejszym momencie trzasnął głośno drzwiami, wchodząc. I ten jakiś ryj stanął między nami, z oczami w sufit i zasłaniając się jak prawiczek zaczął lać. Synek od razu się speszył, spakował swój sprzęt, zapiął rozporek i wybiegł z kibla. Miałem skończyć sam i zalać pisuar swoją spermą? Minęło mi. Sikający facet śmierdział swoim moczem jak posikany pijak. Całkowicie mnie to zniechęciło, obrzydzenie wzięło górę, zapakowałem fiuta, zapiąłem się, szybko opuściłem toaletę i udałem się do pociągu.
Taka okazja, takie ciałko, aż ślinka cieknie, wystarczyło tylko sięgnąć ręką – myślałem po drodze. No ale cóż, było, minęło. Postanowiłem zrekompensować to sobie w kuszetce, długą ręczną jazdą, jak tylko będzie okazja.
Pani konduktor podałem bilet, skasowała, „Przedział w środku korytarza” – powiedziała służbowo i już brała bilet tego za mną. Wszedłem. Otworzyłem drzwi i szerokim zamachem posłałem swoją torbę na półkę, a gdy poleciała z hukiem, sprawdziłem numery, które to kojo jest mi przeznaczone. Na górze. Świetnie! Sprawdziłem kanapę, ujdzie, poduszka też, no to gra. I wtedy zaszurały drzwi, a w nich ukazał się… on.
- O, kogo widzę! – powiedziałem radośnie, mierząc go wzrokiem, a on zaczerwienił się biedak, taki nieśmiały.
- A, to pan… – powiedział.
…Pan; na razie może być pan, pomyślałem.
- A ty pewnie byś wolał jakąś laseczkę, co?
- Niech mi pan nie dokucza – odezwał się syneczek spoglądając na numerki. – Ja mam tam numer, a pan? – pokazał na kojo na górze.
- A ja obok – pokazałem.
- Myśli pan, że dojdzie ktoś jeszcze?
- Zaraz się przekonamy – odrzekłem filozoficznie, prosząc w duchu, żeby już żaden pasażer się tu nie zjawił.
Byłem zachwycony. Synalek, jeszcze przed chwilą mocno ściskający w garści swojego twardego fiutka, siedział teraz koło mnie i czekała nas razem długa podróż.
Ruszyliśmy w końcu, i nikt się nie dosiadł. Kilka mniejszych stacji: Czechowice, Pszczyna i Tychy – tu na pewno nikt. Następne są Katowice, a tu już nie wiadomo, no ale co mogłem zrobić?
Szybko nawiązaliśmy rozmowę. Michał, bo tak miał na imię, chodził do drugiej klasy liceum. Jeszcze nie miał osiemnastu lat, ale wyglądał dojrzale. Bez wahania spytałem, od kiedy wie, że jest gejem. Był zdziwiony, że się domyśliłem, że wiem o tym, nie zaprzeczył, a po chwili zwierzał mi się, wręcz żaląc się nad swoim losem. Aż zrobiło mi się go żal. Jego historia pierwszego kontaktu, kiedy to zakochał się bez pamięci, rozczuliła mnie trochę. W sumie też chciałbym mieć takie wspomnienia. Zakochał się w koledze z ławki, ale jak bardzo, uświadomił to sobie dopiero po pewnej lekcji wf-u, pod prysznicem. Kąpali się razem z innymi i Michał nawet nie zdawał sobie sprawy, kiedy mu mały stanął, gdy się tak na niego wpatrywał. Kolega zauważył to i wraz z innymi pokładali się ze śmiechu, wytykając go palcami. Wtedy uciekł spod prysznica. Skombinował zwolnienie lekarskie i przez tydzień nie był w szkole. Ale okazało się, że jego kolega też miał pociąg do chłopaków, ale skrzętnie to ukrywał. Michał już nie chciał kąpać się ze wszystkimi i czekał, aż wyjdą. Wtedy, stojąc tyłem, brał szybki prysznic. I wtedy ktoś po cichu, niespodziewanie, podszedł do niego i wziął go za wiszącą pałeczkę. Przytulił się na tyle blisko, że Michał czuł jego stojącego fiuta między swoimi pośladkami. Przestraszony nie ruszył się, czego nie mógł powiedzieć o swoim maluchu, który natychmiast nabrzmiewał, unosząc się do góry.
- Nie gniewaj się o tamto – powiedział kolega. – To co, walimy?
Michała nie trzeba było prosić dwa razy. W taki sposób pierwszy raz dotknął czyjegoś penisa. Zwalili jeden drugiemu, a spermy było tyle, że mogliby się na niej ślizgać. Potem walili sobie jeszcze parę razy, ale nic więcej miedzy nimi nie było.
Aha. To znaczy, że trafiłem na początkującego geja, i to prawiczka. Dobra nasza!
- Toś ty szczęśliwy chłopak!
I opowiedziałem mu swoją historię.
Moje doświadczenia z młodości trochę go przestraszyły. Nie miałem takiego szczęścia w szkole, żeby sobie popatrzeć pod prysznicami na gołych chłopaków, moja sala gimnastyczna nie miała natrysków. Od zawsze czułem pociąg do mężczyzn, ale dopiero w wieku szesnastu lat zobaczyłem męskie ciało. Mój stary był inżynierem na budowie i często dniami i nocami nie było go w domu. Kiedyś spytałem go, co tam naprawdę robi, a on wtedy na dwa dni wziął mnie ze sobą. Jechaliśmy kawał drogi. Nie było tam nic interesującego. Błoto, rusztowania i tyle. Cały dzień siedziałem w przerobionym na pokój starym wagonie kolejowym, który służył ojcu, razem z kimś drugim, za biuro i sypialnię. Po południu powiedział, że musi jechać coś tam załatwić i będzie późno. Te parę godzin miałem spędzić sam, a dokładniej mówiąc z tym drugim gościem. Początkowo było mi to obojętne, ale miło było mi patrzeć na jego obcisły, ubrudzony, roboczy kombinezon z wyraźnym wybrzuszeniem w okolicy kroku. Koszula w kratkę, szelki, żółty kask – wyglądał jak typowy robol z jakiego obrazka.
Skomentuj