Witajcie,
Od wczoraj mam beznadziejny, zły, parszywy humor. Dlaczego od wczoraj? Bo właśnie wczoraj wróciłem z wycieczki szkolnej z Warszawy. Na kilka godzin przed jej zakończeniem była to najpiękniejsza podróż w moim życiu, no ale... stała się najgorszą. Okropną. Na owej wycieczce pierwszy raz całowałem się z dziewczyną, namiętnie. I nie z byle jaką, nie z jakąś ździrą, ale z jedną z najinteligentniejszych, a ponadto z najlepszą przyjaciółką. Przed wycieczką spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, bardzo dużo, ale nigdy nie zbliżyliśmy się do siebie. Jesteśmy powściągliwi jeśli chodzi o te sprawy. Ona sama do mnie przychodziła w hotelu, kładła się na kolanach, widać, że sprawiało jej przyjemność, gdy ją głaskałem itp. Sama, jako pierwsza pocałowała mnie "z języczkiem". Koleżanka z klasy widziała jak ona do mnie podchodzi; stwierdziła, że skoro ona tego chce to musi mnie kochać i żebym wyznał jej miłość. Broniłem się. Twierdziłem, że to wszystko jest po przyjacielsku, zwyczajnie bardzo się lubimy i wynika to z przyjaźni. Jestem nieśmiały i zawsze czekam na to aż druga osoba wykona pierwszy krok. Koleżanka twierdziła jednak, że miała podobną sytuację i ona nie odrzuciła chłopaka, więc czemu u mnie ma być inaczej. Po prostu przekonywała mnie, że to wszystko (pocałunki, uściski itd) świadczy o tym, że moja przyjaciółka mnie kocha. Ja wiedziałem, że jest inaczej, że to z przyjaźni; ale posłuchałem koleżanki, nie siebie i powiedziałem przyjaciółce, że ją kocham... Choć wiedziałem, że jest inaczej, że jesteśmy przyjaciółmi, a nie parą... No i zrobiłem błąd, cholerny błąd. Przyjaciółka powiedziała, że chyba tego nie przemyślałem. Przeprosiła mnie za to, że jest "idiotką" i za to, że zachowywała się "jak dziwka". Myślę, że chciała mi pokazać, że niepotrzebnie dała mi pretekst do tego, abym myślał, że mnie kocha... To było spontaniczne, po przyjacielsku. Powiedziałem jej, że palnąłem głupotę, że ktoś inny myślał, że to wszystko (pocałunki, uściski) to wyraz miłości i przekonał mnie abym jej o tym powiedział. Chciałem jej powiedzieć, że ja wiem, iż to przyjaźń, a nie miłość. Ale nie wiem czy zrobiłem to skutecznie. Koleżanka, która namawiała mnie do wyznania uczucia rozpłakała się, przepraszała mnie, że to z jej winy, że nie powinna się mieszać, że przecież wiedziałem lepiej... Ja siedziałem załamany i zły na siebie, że powiedziałem coś czego nie chciałem. Po prostu wiedziałem, że jest inaczej, a zrobiłem inaczej. Moja Przyjaciółka też się popłakała, bo siedziałem wkurzony, zły o to, co powiedziałem... Nie dała dotknąć się po twarzy, ani nigdzie indziej, odsuwała się, nie chciała żebym jej dotykał, przytulał, pocieszał
Gdzie jest problem? Po prostu ona ma najpiękniejsze usta na świecie, chciałbym ją od czasu do czasu cmoknąć w policzek lub w usta, pogładzić po twarzy. Bardzo mi się to spodobało, a wcześniej nie całowaliśmy się itp, ale po tym co zaszło ona tego nie chce. Gdybym nie wypalił "kocham cie" to po wycieczce mógłbym okazywać jej więcej czułości... Nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi. Nie wiem jak przekonać ją, że rozumiałem jej zachowanie i wiedziałem, że wszystkie pocałunki i uściski to nie był wyraz miłości, a przyjaźni i chciałbym, aby tak było...
Pomóżcie
Od wczoraj mam beznadziejny, zły, parszywy humor. Dlaczego od wczoraj? Bo właśnie wczoraj wróciłem z wycieczki szkolnej z Warszawy. Na kilka godzin przed jej zakończeniem była to najpiękniejsza podróż w moim życiu, no ale... stała się najgorszą. Okropną. Na owej wycieczce pierwszy raz całowałem się z dziewczyną, namiętnie. I nie z byle jaką, nie z jakąś ździrą, ale z jedną z najinteligentniejszych, a ponadto z najlepszą przyjaciółką. Przed wycieczką spędzaliśmy ze sobą dużo czasu, bardzo dużo, ale nigdy nie zbliżyliśmy się do siebie. Jesteśmy powściągliwi jeśli chodzi o te sprawy. Ona sama do mnie przychodziła w hotelu, kładła się na kolanach, widać, że sprawiało jej przyjemność, gdy ją głaskałem itp. Sama, jako pierwsza pocałowała mnie "z języczkiem". Koleżanka z klasy widziała jak ona do mnie podchodzi; stwierdziła, że skoro ona tego chce to musi mnie kochać i żebym wyznał jej miłość. Broniłem się. Twierdziłem, że to wszystko jest po przyjacielsku, zwyczajnie bardzo się lubimy i wynika to z przyjaźni. Jestem nieśmiały i zawsze czekam na to aż druga osoba wykona pierwszy krok. Koleżanka twierdziła jednak, że miała podobną sytuację i ona nie odrzuciła chłopaka, więc czemu u mnie ma być inaczej. Po prostu przekonywała mnie, że to wszystko (pocałunki, uściski itd) świadczy o tym, że moja przyjaciółka mnie kocha. Ja wiedziałem, że jest inaczej, że to z przyjaźni; ale posłuchałem koleżanki, nie siebie i powiedziałem przyjaciółce, że ją kocham... Choć wiedziałem, że jest inaczej, że jesteśmy przyjaciółmi, a nie parą... No i zrobiłem błąd, cholerny błąd. Przyjaciółka powiedziała, że chyba tego nie przemyślałem. Przeprosiła mnie za to, że jest "idiotką" i za to, że zachowywała się "jak dziwka". Myślę, że chciała mi pokazać, że niepotrzebnie dała mi pretekst do tego, abym myślał, że mnie kocha... To było spontaniczne, po przyjacielsku. Powiedziałem jej, że palnąłem głupotę, że ktoś inny myślał, że to wszystko (pocałunki, uściski) to wyraz miłości i przekonał mnie abym jej o tym powiedział. Chciałem jej powiedzieć, że ja wiem, iż to przyjaźń, a nie miłość. Ale nie wiem czy zrobiłem to skutecznie. Koleżanka, która namawiała mnie do wyznania uczucia rozpłakała się, przepraszała mnie, że to z jej winy, że nie powinna się mieszać, że przecież wiedziałem lepiej... Ja siedziałem załamany i zły na siebie, że powiedziałem coś czego nie chciałem. Po prostu wiedziałem, że jest inaczej, a zrobiłem inaczej. Moja Przyjaciółka też się popłakała, bo siedziałem wkurzony, zły o to, co powiedziałem... Nie dała dotknąć się po twarzy, ani nigdzie indziej, odsuwała się, nie chciała żebym jej dotykał, przytulał, pocieszał
Gdzie jest problem? Po prostu ona ma najpiękniejsze usta na świecie, chciałbym ją od czasu do czasu cmoknąć w policzek lub w usta, pogładzić po twarzy. Bardzo mi się to spodobało, a wcześniej nie całowaliśmy się itp, ale po tym co zaszło ona tego nie chce. Gdybym nie wypalił "kocham cie" to po wycieczce mógłbym okazywać jej więcej czułości... Nie wiem czy rozumiecie o co mi chodzi. Nie wiem jak przekonać ją, że rozumiałem jej zachowanie i wiedziałem, że wszystkie pocałunki i uściski to nie był wyraz miłości, a przyjaźni i chciałbym, aby tak było...
Pomóżcie
Skomentuj