W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Fredro czyli pociąg do konduktorki

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • selenograf
    Ocieracz
    • Mar 2010
    • 182

    Fredro czyli pociąg do konduktorki

    Pociąg InterCity „Fredro” wyruszył z dwuminutowym opóźnieniem ze stacji Warszawa Wschodnia. Karolina obsługiwała tę trasę od miesiąca i nie mogła się nadziwić, że tylko cztery razy maszyniście udało się ruszyć lokomotywę dokładnie z rozkładem jazdy. Wcześniej sprawdzała bilety na osobowych w Przewozach Regionalnych i miała wrażenie, że w uboższej spółce pracownicy traktują swoją pracę z większą starannością. Tam odjazdy pociągów odbywały się niemal zawsze punktualnie, a późniejszy od przewidywanego przejazd pociągu wynikał jedynie z niedostosowania estymacji do fatalnego stanu taboru i trakcji.

    Karolina sama nienawidziła się spóźniać i współczuła pasażerom, którzy byli narażeni taką niedogodność w związku z koszmarną kondycją różnych spółek kolejowych. Spodziewała się, że sytuacja wygląda lepiej u flagowego przewoźnika grupy PKP. Duży błąd. Może warunki były wyższe, ale morale sięgało podkładów. Bałagan i marnotrawstwo środków przerażało. Na przykład przy ustalaniu zawartości składu. Jedne pociągi miały za mało wagonów i był kłopot ze znalezieniem miejsca siedzącego. Zwykle tak sytuacja wyglądała w porannych poniedziałkowych ekspresach do Warszawy z dużych miast oraz popołudniowych i wieczornych powrotnych ze stolicy. Nakładały się w nich fale studentów i podróżujących służbowo. Natomiast w połowie tygodnia podczas popołudniowych kursów przedziały świeciły pustkami i spokojnie wagonów mogłoby być mniej.

    Praca w IntrerCity była dla Karoliny awansem, ale już po pierwszym dniu na „Fredrze” najchętniej wróciłaby na osobowy do Małkini. Janusz Mańkut, kierownik drużyny okazał się leniem i arogantem. Nie uśmiechał się i burczał tylko pod nosem. Zwykle przesypiał całą trasę. Budził się jedynie koło Poznania, żeby pójść do Warsu. Podczas rannego kursu pochłaniał podwójną porcję jajecznicy, a na popołudniowym pomidorową i ruskie. Codziennie tak samo. Także druga z konduktorek nie sprawdziła się jako dobra towarzyszka podróży. Justyna, posągowa blondynka przed trzydziestką zdawała się żyć w swoim świecie. Sprawdzała szybko swoją część pociągu, a resztę czasu spędzała nad kolejnymi tomami szwedzkich kryminałów. Nie reagowała na próby nawiązania rozmowy na pozasłużbowe tematy. Dla rozgadanej i roześmianej dziewczyny kolejne dni w tym towarzystwie kojarzyły się z pracą w pociągu żałobnym.

    Dlatego Karolina spędzała wiele czasu sprawdzając bilety. Zagadywała podróżnych, rzucała żarcikami i anegdotkami. Jedni wchodzili w dialog, inni nie podejmowali rękawicy. Konduktorka zauważyła dwie reguły. Po pierwsze pasażerowie byli bardziej kontaktowi mało, po drugie gotowość do rozmowy malała w pierwszej klasie, a w przedziałach menadżerskich była żadna. Panowie i panie w garniturach za trzy tysiące zapewne nie chcieli się spoufalać z plebsem.

    Dzisiaj w sekcji menadżerskiej podróżował tylko jeden mężczyzna. Dosiadł na Centralnej i przecisnął się korytarzem koło Karoliny ciągnąć z sobą wielką szarą walizę. Konduktorka zwróciła uwagę na zapach. Uważała się za ekspertkę w dziedzinie męskich perfumów, ale tego nie rozpoznała. Ewidentnie dominowało w nim drzewo sandałowe. Przypominał nieco Farenheit Diora, ale zamiast zamszu i fiołków czuła nutę pieprzu jak w Rush Gucci i odrobinę cynamonu z Carsan Chopard. Postanowiła zapytać mężczyznę o nazwę zapachu podczas kontroli biletowej.

    Za Warszawą Zachodnią kierownik drużyny dał sygnał do sprawdzania biletów, ukrył się w kącie przedziału za kurtką i po kilku sekundach zachrapał. Justyna kiwnęła bez słowa koleżance i podążyła w stronę lokomotywy sprawdzać swoje wagony. Karolina wzruszyła ramionami i zabrała się za swoją robotę. W połowie wagonu siódmego przez kwadrans gawędziła z zażywną staruszką, która właśnie podróżowała do córki w Koninie. Ubawiła się dwa przedziały dalej przekomarzając z dwoma studentami Politechniki Warszawskiej. Koniecznie chcieli się umówić na kawę, najlepiej jeszcze w Warsie. „Ósemka” była wagonem pierwszej klasy, niemal zupełnie pustym. Tutaj łysawy jegomość w typie prezesa spółki skarbu państwa obrzucił wzrokiem Karolinę i mlasnął. Zmieszała się. Wiedziała, że nowe uniformy świetnie eksponują jej kobiece walory. Taliowany żakiet zgrabnie opinał szczupłą sylwetkę, a fular zwracał uwagę obserwatorów podkreślając duży rozmiarem biustu, zaskakujący przy tak kompaktowych rozmiarach pozostałych części ciała. Spódniczka przed kolano eksponowała zgrabne łydki. Po tym incydencie Karolina straciła chęć na pogawędki. Oto co jej pozostało na co dzień – wybór między starymi satyrami, a napalonymi szczawiami. W zeszłym roku skończyła czterdziestkę. I chociaż natura była dla jej powierzchowności bardzo łaskawa, nie raz wracała myśl, że najlepsze czasy ma za sobą. Małżeństwo i rodzinę miała udane. Mąż porządny, seks z nim regularny i satysfakcjonujący. Dzieci kochające, wesołe i zdolne. Sytuacja materialna i emocjonalna stabilna. Może aż za bardzo. Brakowało Karolinie iskry, wszystkie dni zdawały się być do siebie tak bardzo podobne. Nieco przypraw w pożywnym, ale nieco mdłym rosole codzienności.

    Z takimi myślami sprawdziła do końca bilety pasażerów w ósmym wagonie i weszła do „dziewiątki”. Pierwsze dwa przedziały menadżerskie niezajęte, w trzecim siedział „sandałowiec”. Karolina zajrzała przez szybę. Mężczyzna pochylony nad laptopem stukał w klawisze tak szybko, że ledwo było widać ruch dłoni.

    Konduktorka zapukała w szybę. Mężczyzna przegarnął dłonią siwiejące włosy i podniósł znad ekranu zmęczone spojrzenie lekko podkrążonych oczu. Skinął zapraszająco. „Pewnie pracuje zbyt długo i zbyt intensywnie” - Karolina w przedziałach menadżerskich spotykała zwykle pasażerów odprężonych i zrelaksowanych. Wydawało się, że intensywną pracę zostawili gdzieś dwa-trzy szczeble kariery zawodowej za sobą.

    - Dzień dobry, bilety do kontroli - kobieta rozsunęła drzwi i stanęła na progu przedziału. Poczuła ponownie tajemniczy zapach. Szpakowaty podniósł się z siedzenia i sięgnął po leżącą na półeczce marynarkę. Wsunął dłoń do jej wewnętrznej kieszeni i wyjął skórzane etui.
    - Dzień dobry, a raczej powinien taki być - pasażer parsknął lekko podając bilet.
    - Czasami już są takie dni, kiedy wszystko idzie nie tak – Karolina kliknęła datownikiem w prostokąt papieru. Uśmiechnęła się do myśli o pierwszym dniu pracy w ekspresie Fredro. Janusz opieprzył ją za nie dość dokładnie wyprasowaną bluzkę, wpadł na nią niezabezpieczony wózek barowy i złamała obcas na peronie. A po powrocie do domu okazało się, że cała rodzina ma grypę żołądkową.
    - Dni? Może powiedzmy tygodnie, albo lata – szpakowaty ponownie przeczesał palcami włosy.
    - Aż tak źle?
    - W zasadzie nie powinienem narzekać. Dobra praca, jeszcze lepsza płaca... Tylko gdzie czas dla siebie? Ale co ja będę Pani zawracać głowę moimi humorami...
    - Nie, niech Pan mówi... Jestem podobno dobrą słuchaczką...
    Mężczyzna poruszył ramionami prostując plecy.
    - Może to i dobry pomysł, żeby zrobić sobie przerwę... - schował bilety do etui, włożył do kieszeni i odłożył marynarkę na półkę.
    - Chętnie z Panem porozmawiam, zwłaszcza że muszę od Pana wyciągnąć jedną małą tajemnice – Karolina zmrużyła oczy.
    - Zapraszam – szpakowaty wskazał fotel naprzeciwko.
    - Umówmy się, że dokończę swoją pracę i wrócę do Pana za kwadrans z dobrą kawą, nie tą lurą z proszku.
    - Jeśli można pokaprysić, wolałbym dobrą herbatę.
    - Zielona jaśminowa?
    - Idealnie. Zatem czekam.

    Dalsze przedziały Karolina sprawdzała już bez zagadywania pasażerów. Niestety okazało się, że w ostatnim bezprzedziałowym podróżowała pasażerka okradziona na Centralnym z biletów, pieniędzy i dokumentów. Konduktorka analizowała przez chwilę sytuację. Mogła uruchomić stosowne procedury, ale to by zajęło dodatkowe minuty. A szpakowaty intrygował ją z każdą chwilą jeszcze bardziej. Miał w sobie jakiś mrok pod powłoką elegancji i elokwencji. Machnęła ręką – okradziona i tak ma dosyć kłopotów, żeby jeszcze dodawać jej mandat za jazdę bez biletu i fundować interwencję SOK-istów lub policji.
    Wracając Karolina weszła do restauracyjnego.
    - Zrób mi cappucino do mojego kubka. A do kubka Justy nasyp herbaty z tej pomarańczowej puszki.

    Marek wygasił laptopa. Jako się rzekło czas na przerwę. Poparzył w rozmazany krajobraz za oknem. Najchętniej zrobiłby sobie długa pauzę od życia. Wszystko ostatnio stawało się coraz bardziej skomplikowane, trudne do zniesienia i pozbawione smaku. Codzienność zamykała się w trójkącie bermudzkim praca-dom-delegacja w którym zniknęły bez śladu wszelkie miłe chwile. Chociażby takie, jak filiżanka aromatycznej herbaty z piękną kobietą. Tak, bez wątpienia konduktorka zwracała uwagę swoją dojrzałą urodą. Daleko jej było do podfruwajek, które miotały się między wykładami, salą fitness i nocnym klubem. Miała w sobie mądrość wielu nocy i dni. Trochę inaczej patrzysz na świat, jeśli masz za sobą dziesiątki bezsensownych kłótni małżeńskich, nieprzespane noce obok chorego dziecka oraz jedno, drugie, trzecie zwarcie z wrednym szefem. Oczywiście Marek mógł się mylić, oceniając kobietę po pozorach – iskierkach w spojrzeniu, leciutkich zmarszczkach od częstego uśmiechania, nuty ciekawości w zadawanych pytaniach. Jednak intuicja podpowiadała mu, że pod atrakcyjną powierzchownością kryje się równie niebanalna osobowość.

    Stukanie w dole drzwi wyrwało mężczyznę z zamyślenia. Za szybą uśmiechała się spod służbowego toczka właścicielka serdecznego uśmiechu. Obie dłonie miała zajęte kubkami, dlatego musiała zapukać do przedziału czubkiem buta.
    Marek zerwał się z siedzenia i odsunął skrzydło wejścia. W tym momencie pociąg zakołysał się i brunatna ciecz wychlupnęła w stronę pasażera.
    - Kurżesz – mężczyzna chwycił za koszulę odsunął od torsu i patrzył na kawowe plamy na jasnej tkaninie.
    - Przepraszam najmocniej – Karolina ustawiła kubki na stoliczku. To moja wina. - Chciałam żeby było przyjemnie. Gdybym wzięła z Warsu papierowe kubki z przykryciem... Nie oparzył się Pan?
    - Szpakowaty uśmiechnął się lekko.
    - Jestem cały. Nic nie szkodzi, to tylko kawa. Spierze się bez problemu. A w walizce mam zapasową koszulę.
    Konduktorka usiadła i patrzyła, jak poszkodowany sięga po skórzany neseser. Czysta koszula była starannie złożona na samym wierzchu. Mężczyzna bez zażenowania zaczął rozpinać guziki zaplamionego odzienia. Jeszcze raz uśmiechnął się do dziewczyny rozsuwając poły i odsłaniając włochaty tors. „Nie jest wysportowany, ale trudno nazwać go zaniedbanym. Ot typowy czterdziestolatek” - skonstatowała.

    - O jednak się pan poparzył – brunetka wskazała zaczerwienienie na męskiej skórze. - Muszę to obejrzeć, chyba trzeba posmarować maścią – sięgnęła do torby konduktorskiej.
    Mężczyzna zdążył zdjąć koszulę do końca. Stał półnagi z lekko bezradną miną. Karolina wyciągnęła fenistil.
    - To chyba na ukąszenia komarów – szpakowaty parsknął śmiechem.
    - Jak kiedyś spiekłam się nad morzem tak, że bąbel na bąblu miałam, to tylko to mnie uratowało – konduktorka pokazała język niczym obrażona nastolatka.
    - Czyń kacico swoją powinność – mężczyzna zamknął oczy i w teatralnym geście odchylił do tyłu głowę.
    Karolina wstała i pochyliła się do śladów po oparzeniu. Nie wyglądało to źle. W tej samej chwili poczuła intensywniej zapach męskiego perfumu. Trzeba przyznać, że pobudzał jej kosmate myśli. W dodatku pobudzała je jeszcze bardziej sytuacja, kiedy jest sam na sam z półnagim obcym mężczyzną. Nabrała żelu na opuszek palca wskazującego i dotknęła zaczerwienienia.
    - Auć – Marek skrzywił się na serio.
    Zaraz poczuje pan chłód, a za trzy minuty będzie dobrze – dziewczyna rozprowadzała grubszą warstwą fenistil po uszkodzonym naskórku. Pomyślała, że chętnie by wymasowała podróżnemu ramiona i kark. „I inne części ciała” - uśmiechnęła się do swoich myśli.
    - Co pani tak wesoło. To standard teraz w przedziałach menadżerskich InterCity? Kubek herbaty plus oparzenia trzeciego stopnia gratis?
    - Jest pan wyjątkowym gościem. Potraktowałam pana ofertą VIP – Karolina znowu pokazała rozmówcy język. - Hej, niech pan pozwoli wyschnąć maści, bo druga koszula będzie brudna – powstrzymała szpakowatego od ubierania się.
    - Mógłbym Panią pozwać – Marek pogroził dziewczynie najmniejszym paluszkiem. - Ale możemy pójść na ugodę – sięgnął po kubek z herbatą. Siorbnął. - Naprawdę jest pyszna.
    - Mogę pójść po kierownika pociągu, z nim będzie pan dyskutował.
    - Może mówmy sobie po imieniu. Jestem Marek.
    - Ja mam w dowodzie Jowita, ale nie lubię tego imienia. Na drugie mam Karolina i tego używam na co dzień. Przyjaciele mówią do mnie Inka.
    - A czym oblewasz faceta, żeby mógł awansować na przyjaciela? Płynną smołą czy wrzącym krupnikiem?
    - Sprawiam że sam się oblewa. Rumieńcem – konduktorka pokazała język po raz trzeci. - To jak? Mam iść po szefa? - zmieniła temat, bo rozmowa zaczęła dryfować w niebezpiecznym kierunku.
    - Prawdę mówiąc nie przepadam za trójkątami. Może jakoś dogadamy się we dwoje w sprawie rekompensaty?
    - Mam dać fanta?
    - Chciałbym, żebyś została złotą rybką. Mam trzy plamy od kawy na koszuli. Jedna plama, to jedno życzenie. Obiecuję, że nie zażądam tańca na jadącym wagonie. Każde życzenie będzie realne do spełnienia. Co Ty na to? Deal?
    0statnio edytowany przez selenograf; 28-01-15, 15:36.
    “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
    Alexander Woollcott
  • stvari
    Ocieracz
    • Feb 2013
    • 187

    #2
    Zaczęło się całkiem interesująco. Szczególnie atrakcyjny jest dla mnie rozbudowane tło kolejowe - jak na razie kolejorskie fragmenty są najbardziej ciekawe w tym opowiadaniu. Myślę, że ten wątek (kolejowy) mógłby być nawet trochę bardziej rozbudowany. Ale pisz według własnego uznania, i tak rozpoczęło się bardzo dobrze.

    Skomentuj

    • Indragor

      #3
      Mam nadzieję, że na pierwszej części się nie skończy.

      Skomentuj

      • CZERWONASZMINKA
        Świętoszek
        • Nov 2014
        • 1

        #4
        Dziekuje

        Do zobaczenia w pociągu albo w Warszawie

        Skomentuj

        • selenograf
          Ocieracz
          • Mar 2010
          • 182

          #5
          Marek zastanawiał się, co zrobi konduktorka. Zagryzła dolną wargę. Mężczyzna udając obojętność sięgnął po kubek i ponownie upił trochę herbaty. „Cóż za ohyda” - pomyślał i uśmiechnął się. „Nawet gdyby mi zaproponowała miętę i tak bym się zgodził”. Tak naprawdę wolałby mocną herbatę z dużą ilością cytryny mocno słodzoną. Poza tym bardziej interesował go smak lekko wilgotnych ust dziewczyny niż jakieś idiotyczne ziółka.

          Karolina z kolei przeprowadzała w myślach skomplikowane kalkulacje. Szpakowaty miał być partnerem do kolejowych rozmów o życiu, ale chyba uznał, że kolej zająć się rzycią swojej rozmówczyni. „Nic dziwnego, w końcu większość męskich pasażerów mimochodem omiata moje uda i pośladki. Jak by nie było jest co podziwiać” - skonstatowała. To prawda, że napięcie erotyczne w przedziale było bardziej porażające, niż napędzające elektrowóz na przedzie składu. Karolina analizowała zagrożenia. Nie zanosiło się, żeby jakiś pasażer miał przejść korytarzem. Zresztą fala najnowszych innowacji w PKP zamieniła w przedziałach biznesowych podfruwające zasłonki na całkiem solidne roletki. A drzwi można zamknąć od wewnątrz kluczem uniwersalnym. Jednak jeśli Mańkut się zbudzi i zbierze mu się na kontrolny obchód? Albo Justyna zaniepokoi się zbyt długą nieobecnością koleżanki? „Raz kozie śmierć. Kto nie ryzykuje, ten na kobzie nie gra” - Karolina nie zwykła rozdzielać włosa na czworo.

          - Dobrze, zgoda... - konduktorka odsunęła kosmyk włosów z czoła.
          - Chciałbym poczuć Twój zapach – szpakowaty mrugnął okiem.
          Karolina wstała i stanęła blisko mężczyzny. Była o dobre pół głowy niższa od niego. Szpakowaty pochylił się kierunku szyi konduktorki. Kobieta przechyliła lekko na bok głowę odsłaniając klasyczną linię szyi. Poczuła na niej lekki powiew. Marek wciągnął powoli powietrze. Zamruczał. Odchylił się i spojrzał jej w oczy.
          - Nie to miałem na myśli.
          - Ależ... - kobieta zrozumiała. - Chyba oszalałeś... Jak to sobie wyobrażasz...
          - Po prostu – mężczyzna opuścił po kolei trzy sznurki roletek i usiadł na fotelu. Bezceremonialnie chwycił Karolinę za biodra i przyciągnął ją bliżej siebie. Teraz jej łono było na wysokości jego głowy. Pasażer zbliżył twarz do spódnicy. Kobieta zacisnęła pięści. Czuła przez tkaninę gorąco oddechu. Czuła, jak między udami pulsuje pożądanie.

          Marek nie miał jeszcze zarysowanego w głowie dokładnego planu działania. Wiedział, że po prostu ma na tę brunetkę tak wielką ochotę, jakiej nie miał na żadną kobietę od czasu kongresu w Bratysławie trzy lata temu. Intensywny zapach kobiecości wirujący teraz w głowie dowodził, że także pani konduktor natrętny pasażer stanowczo nie jest obojętny. Wdychał go raz za razem, ale zapragnął poczuć go jeszcze mocniej. Chwycił krawędź spódniczki i przesuwał w górę. Kobieta chwyciła go za nadgarstki i starała się powstrzymać ich wędrówkę, ale spasowała kiedy tkanina zrolowała się w pasie. Spod cielistej lycry przebijał czarny batyst zgrabnych fig.

          Marek położył dłonie na opiętych rajstopami pośladkach Karoliny i ponownie zbliżył twarz do jej łona. Gorący aromat wilgoci wywołał wzmożoną męskich pracę ślinianek. Szpakowaty przełykał co chwilę ślinę. Zbliżył usta do szwu biegnącego przez środek rajstop i długo wypuszczał powietrze na rysujący się pod materiałem wzgórek.

          Nogi ugięły się pod Karoliną. Musiała oprzeć się dłonią o drzwi przedziału, żeby nie stracić równowagi. Mąż nie przepadał za tym wariantem pieszczot oralnych, w których miał sam być strona aktywną. Zresztą jego mało zręczne próby w niczym nie równały się maestrii ust i palców Agnieszki z którą przeżyła incydent damsko-damski w klasie maturalnej. Szpakowaty natomiast ewidentnie miał talent do tego typu pieszczot. A na razie jeszcze nie czuła jego ust bezpośrednio na cipce.

          Marek odsunął głowę i z satysfakcją zauważył wilgotną plamkę na majtkach Karoliny. Gdyby teraz zsunął je wraz z rajstopami, pewnie mógłby długo delektować się jej podnieceniem. A uwielbiał rozsmakowywać się z sokach rozgrzanej pieszczotami kobiety. Jednak to mogłoby zbyt szybko doprowadzić do finału. Miał inne plany.
          - Dobrze, teraz moje drugie życzenie – Marek spojrzał w górę. Na zaczerwienionej z podniecenia twarzy konduktorki odmalowało się ledwo powstrzymywane rozczarowanie.
          - Mam zdjąć majtki i nadstawić Ci tyłka – Karolina wydęła z ironią wargi. Nie chciała, aby pasażer nabrał pewności, że właśnie na to miała największą ochotę.
          - Na wszystko przyjdzie czas – Marek zmrużył oczy. - Połóż się.
          - Jak mam to zrobić, przecież tu są pojedyncze fotele – konduktorka wzruszyła ramionami obciągając w dół krawędź spódnicy.
          Marek wskazał blat stolika przedzielającego przedział biznesowy.
          - Przecież się nie zmieszczę.
          - Kombinuj mała, w końcu to Twoje zadanie.

          Karolina usiadła na blacie. Lekko się ugiął, ale wytrzymał. Chciała się położyć głową w kierunku okna, ale pasażer chwycił ją za ramię.
          - W drugą stronę.
          Konduktorka chcąc nie chcąc zsunęła pantofle, obróciła się na siedząco i położyła stopy na blacie. Miała rację – na pewno nie mieściłaby się na stoliku. Przysunęła się bliżej okna i położyła kładąc lekko rozstawione stopy na szybie. Oparła głowę o blat. Nawet było dość wygodnie. Taka pozycja trochę przypominała przyjmowaną zwykle na fotelu ginekologicznym. „Gdyby to był osobowy, to na najbliższej stacji pasażerowie mieliby niezłe kino”. Dziwna sytuacja krępowała kobietę, ale jednocześnie maksymalnie podniecała ją władczość szpakowatego.

          Usłyszała za sobą charakterystyczny szelest rozsuwanego zamka w rozporku. Marek bez słowa przyciągnął ją bliżej siebie, tak że głowa Karoliny znalazła się za krawędzią blatu. Odchyliła brodę i zobaczyła nad sobą purpurową główkę. Poczuła ostry zapach męskiego podniecenia. Na dziurce u szczytu nabrzmiałej śliwki zebrała się malutka lepka kropla.
          - Wiesz już jakie jest moje drugie życzenie? - zapytał szpakowaty. Ujął trzon u nasady i zbliżył się do samych ust Karoliny. Rozchyliła je w oczekiwaniu. Marek wsunął się między wargi. Konduktorka zacisnęła dłonie na krawędzi blatu. Zamknęła usta i zaczęła ssać podłużny kształt. Mężczyzna chwycił kobietę za dekolt bluzki i jednym szarpnięciem rozchylił. Dwa guziki nie wytrzymały, reszta rozpięła się bez szkody na odzieży. Pasażer napawał się dwiema kulami rysującymi się pod czarny batystem stanika. Zsunął paski biustonosza z ramion i uwolnił od niego piersi Karoliny. Ciemnobrązowe sutki od razu stwardniały od chłodniejszego powietrza.

          Mężczyzna wyprostował się, Oddychał nierówno pod wpływem pieszczot języka i ust konduktorki. Kołysał lekko biodrami symulując delikatne ruchy frykcyjne. Czuł jak pulsują jądra. A dreszcze co chwilę przebiegają wzdłuż trzonu. Mruczał kiedy kobiecy język omiatał główkę.

          Karolina nie patrząc rozpięła boczny zamek spódnicy. Uniosła lekko uda i zsunęła ją poniżej krocza. Włożyła lewą dłoń pod gumkę rajstop i majtek. Z ulgą dotarła palcami to rozchylonych płatków. Wsunęła opuszki palców między nie i poruszała w tym samym rytmie w jakim purpurowy owoc przesuwał się po jej języku.

          Pasażer zaczął mocniej i szybciej poruszać biodrami. Oparł się dłonią o blat biurka. Drugą przyszczypywał sutki swojej ofiary. Zaciskał pełną dłoń to na jednej na piersi, to drugiej. Teraz już nie patyczkował się, nie silił się na delikatność. Po prostu rżnął Karolinę w usta rytmicznie i bez pardonu. Konduktorka też pieściła się coraz intensywniej. Masowała łechtaczkę, wpijała w siebie zakrzywione ku górze palce. Jednocześnie czuła, że główka dociera coraz głębiej. Oddychała przez nos starając się nie zakrztusić. „Klasyczne głębokie gardło” - przemknęło jej przez głowę. Przypomniały jej się sceny z klasyki pornograficznego kina. Marek sięgał już niemal migdałków wbijając się po samą nasadę. Brunetka puściła drugą dłonią blat i sięgnęła do jąder uderzających co chwilę w jej twarz. Ujęła je pełną dłonią. Marek aż warknął pod dotykiem. Teraz już cztery melodie zgrywały się ze sobą niczym machineria rozpędzonego do szaleństwa parowozu. Lewa kobieca dłoń raz-raz-raz kląskała w mokrym rozedrganym łonie. Męska dłoń raz-raz-raz ugniatała wyprężoną pierś. Prawa kobieca dłoń raz-raz-raz pieściła nabrzmiałe jądra. Męski kutas raz-raz-raz wbijał się w spragnione usta. Aż w końcu rytm damsko-męskiego pednolino zgrał się w pospiesznym stukiem kolejowych kół. Marek z Karoliną zatracali się w niekończącym się pędzie: tak to to, tak to to, tak to to, tak to to...

          Aż szpakowaty w jednej chwili wbił w brodawkę konduktorki paznokcie palca wskazującego i kciuka oraz szarpnął biodrami w ostatnim suwie. Kobieta w porę odczytała intencje pasażera i długimi mocnymi pieszczotami też zbliżyła się na krawędź peronu swojej rozkoszy I kiedy poczuła w ustach wyładunek pierwszej porcji nasienia, sama też skoczyła pod rozpędzoną lokomotywę orgazmu. A Marek wyprężył się w eksplozji kotła z wrzącą w jądrach spermą. Karolina nie utrzymała główki w ustach i kolejne białe krople lądowały na jej ciemnych włosach, na twarzy, dekolcie i piersiach. Nawet pod tym względem zgrali się idealnie. Każda struga wytrysku Marka odpowiadała skurczowi jej łona. Wreszcie mężczyzna opadł ciężko w fotel i oddychał z wyraźnym wysiłkiem. Kobieta uśmiechnęła się. Przełknęła z przyjemnością porcję męskiego żelu i z drżącymi udami poddawała się odprężeniu po najlepszym samodzielnym finiszu, jakiego zaznała od czasu swoich pierwszych dziewczęcych prób masturbacji.

          Nagle drzwi rozchyliły się i w powstałej szczelinie pojawiła się jasna grzywka. „Cholera jasna, zapomniałam zablokować zamek” - z rozpaczą pomyślała konduktorka.
          “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
          Alexander Woollcott

          Skomentuj

          • DSD
            Perwers
            • Jan 2010
            • 1275

            #6
            Niezłe. Tylko między pierwszą a drugą częścią zionie jakaś przepaść w akcji... albo coś zgubiłeś albo to tzw. celowy zabieg artystyczny...
            'Jeszcze nigdy w historii tak wielu nie miało do powiedzenia tak niewiele' (o Internecie znalezione w Internecie)

            Skomentuj

            • selenograf
              Ocieracz
              • Mar 2010
              • 182

              #7
              Justyna stała w drzwiach przedziału oniemiała. Powietrze wewnątrz przedziału wypełniał charakterystyczny zapach nasienia. Półnaga Karolina leżąca na stoliku ze stopami opartymi o szybę przypominała modelkę pozującą do jakiegoś obscenicznego dzieła sztuki. Widząc postać blondynki w drzwiach usiadła na stoliku i nerwowo próbowała doprowadzić garderobę do porządku. Próbowała też pozbyć się źródła woni ścierając ślady wytrysku papierową chusteczką. Perłowych kropel na skórze i włosach kobiety było naprawdę mnóstwo.

              Siedzący na fotelu mężczyzna uśmiechał się sztubacko.
              Chyba Pani Konduktor jest nieco zaskoczona – Marek wstał i pociągnął Justynę do środka. Była tak wstrząśnięta, że nie zaprotestowała nawet gestem. Szpakowaty zamknął ponownie drzwi.
              Co tu... Co tu się dzieje – Justyna powoli odzyskiwała głos.
              To nie jest tak jak myślisz... – Karolina gorączkowo zastanawiała się, jak wybrnąć z tak trudnej sytuacji. Jeśli druga z konduktorek doniesie do szefostwa o tych ekscesach, Inka straci pracę w pięć sekund. Dyscyplinarnie. A naprawdę nie była w stanie pozwolić sobie, żeby zostać bez etatu. Może jeszcze gorszym scenariuszem byłoby zawiadomienie tylko Mańkuta. Karolina byłaby wtedy na łasce i niełasce kierownika pociągu. „Co tu robić” Jaka ja byłam głupia...” - brunetka nerwowo zaczęła skubać skórkę przy paznokciu.
              - Czy on Cię zgwałcił? Nic Ci nie jest...? - Justyna z rosnącym lękiem patrzyła na Marka. Mężczyzna się roześmiał.
              - Myślisz, że kobieta nie może mieć ochoty na innego faceta, niż mąż? Pani to robi tylko po bożemu, w małżeńskiej alkowie?
              - Jak Pan śmie... Mój mąż był moim pierwszym mężczyzną i nigdy nie pójdę z innym do łóżka... Zresztą proszę się odstosunkować od mojego życia prywatnego.
              - Nie pójdziesz z innym... A z inną? – Marek uśmiechnął się znowu zawadiacko.

              Justynie aż tchu zabrakło. Jak ten palant mógł ją w kilka sekund rozszyfrować? Od pierwszego spotkania z Karoliną na 3 peronie Dworca Centralnego w Warszawie miała grzeszne myśli. Wstrętne, lubieżne i perwersyjne. Od czasu pierwszej klasy liceum zwalczała w sobie te zboczone ciągoty. To wtedy zauważyła, że równie mocno podobają jej się koledzy, jak i koleżanki z klasy. Zwłaszcza Magda, drobna brunetka ze sporym biustem. Fantazjowała pod prysznicem nie raz i nie dwa razy o namiętnych pocałunkach i pieszczotach z przyjaciółką. Ksiądz proboszcz podczas spowiedzi doradził, aby gorący prysznic zamienić na lodowaty, to złe myśli przejdą. Justa musiała stać pod zimną wodą czasem i trzy razy dziennie, ale jakoś sobie poradziła ze swoją dewiacją. Potem poznała Rafała, naprawdę wybitnego kochanka i nie odczuwała potrzeby obcowania z inną kobietą. Czasami tylko w zakątku mózgu pojawiały się kolczaste, lepkie fantazje, ale Justyna starannie usuwała w nieświadomość. Dopiero pojawienie się Karoliny w tej samej drużynie konduktorskiej spowodowało, że namiętność eksplodowała. Justa starała się ukryć swój afekt unikając bliższych rozmów. Wolała wyjść na zimną, opryskliwą sukę, niż na napaloną na brunetkę kocicę. A teraz zaskoczyła Karolinę w niedwuznacznej sytuacji z tym gburem. W dodatku całkiem przystojnym gburem. Zapach seksu, widok nagich piersi Karoliny, tembr głosu pasażera... Justyna nie mogła uspokoić swych myśli.

              - Prawda, że Inka jest naprawdę piękną kobietą? - Marek położył dłoń na ramieniu Justyny. Blondynka milczała. Czuła, jak w podbrzuszu wzbiera podniecenie, ale była zdecydowana, żeby nie dać ujść mu na zewnątrz. Miała w tym długą praktykę. Karolina kończyła zapinać guziczki w bluzce. Zerknęła zaciekawiona na Justę. Czyżby cnotka-niewydymka nie była tak bardzo cnotliwa?
              - Wiesz jaką ma słodką cipkę? Jest bardzo soczysta. Chciałabyś spróbować jej soków? Znaleźć językiem guziczek łechtaczki? Przesuwać nim między delikatnymi wargami? Rozchylić palcami płatki, żeby dobrać się do różowego wnętrza?
              Karolina z niedowierzaniem patrzyła na swoją koleżankę. Była przekonana, że Justa po pierwszych słowach Marka wybiegnie z przedziału. Tymczasem stała jak zepsuty semafor przełykając raz za razem ślinę. To naprawdę na nią działało! Brunetka dostrzegła rozwiązanie sytuacji: „Jeśli uda się wciągnąć ją w pieszczoty, stanie się współwinna i będę bezpieczna” - Inka postanowiła działać. Wstała, ale nie zsunęła spódnicy w dół. Podeszła dwa kroki bliżej drzwi. Była teraz tak blisko Justyny, że prawie stykały się biustami.
              - Justyna. naprawdę Ci się podobam? Powiedz... To naprawdę nic złego... - Karolina mówiła półgłosem, żeby nie spłoszyć Justy.

              Blondwłosa piękność poczuła, jak rumieniec wypełza na szyję i twarz. Tego wszystkiego było za dużo, za intensywnie. Mieszał jej w głowie zapach kosmetyków obu spiskowców, woń spermy, a teraz czuła także aromat podnieconej kobiety. Co gorsza Justa zdawała sobie sprawę, że sama jest mocno wilgotna, a brodawki piersi ma twarde i wrażliwe.
              Karolina dalej knuła niecny plan. Nie spuszczając oczu z twarzy Justyny wzuła po omacku buty na wysokich obcasach. Teraz była podobnego wzrostu, co druga z konduktorek w płaskich pantoflach. Zbliżyła swoje usta do ust Justyny.
              - Nie róbmy tego, to jest złe... - wyszeptała Justa, ale nie zaciskała warg. Rozchyliła je w oczekiwaniu. W sekundę później poczuła, jak wślizguje się pomiędzy nie język, jak dotykają ich delikatnie wargi Karoliny. Brunetka położyła dłoń na karku blondynki. Wcałowywała się coraz mniej subtelnie. Coraz namiętniej i gwałtowniej. Wreszcie Justyna oddała pocałunek. Zatracała się w całowaniu. To właśnie o tym marzyła za każdym razem, kiedy siadała naprzeciwko Inki w przedziale służbowym.

              Marek wyczekiwał rozwoju sytuacji. Kiedy zorientował się, że rozwija się po jego myśli, wsunął się za Justynę. Dotknął oddechem jej karku. Lizał kobietę wzdłuż kręgosłupa. Odsunął krawędź ubrania na plecach i wpuszczał pod nie gorący oddech. Sięgnął ustami do płatku ucha. Justyna mruczała w krzyżowym ogniu pocałunków Karoliny i Marka. Teraz już straciła wszelkie hamulce. Odepchnęła oboje kochanków, sięgnęła do kieszeni żakietu i zamknęła kluczem drzwi przedziału. Dopiero teraz zrzuciła z siebie żakiet i zdjęła przez głowę bluzkę rozpinając tylko dwa górne guziki. Została w białym koronkowym staniku. Ale chwilę później rozpięła jego haftki. Chciała jak najszybciej poczuć usta na swoich sutkach. Stała teraz przed Markiem i Karoliną wyprężona, z naturalnie układającymi się piersiami. Była z nich dumna. Mimo rozmiaru D i dwójki wykarmionych bobasów nie poddawały się łatwo grawitacji. Pasażer i starsza konduktorka zerknęli tylko na siebie. Lekko przykucnęli, przyciągnęli Justynę bliżej siebie i równocześnie sięgnęli ustami do dużych jasnoróżowych brodawek. Justa jęknęła głośno. Uniosła dłonie i chwyciła się metalowych listew na krawędzi półek na bagaże. Czuła na prawej piersi lekki zarost mężczyzny i zaciskające się u nasady sutka zęby. Ssał mocno, zdecydowanie. Pieszczoty na lewej piersi były bardziej subtelne. Jednak najbardziej Justę podniecało połączenie tych dwóch doznać. Męskiej, samczej, bezwzględnej chuci i podniecenia w miękkiej, atłasowej kobiecej wersji.

              Spiskowcy nie poprzestali na samych pieszczotach piersi. Jakby się umówili, sięgnęli niemal w tej samej chwili pod spódnicę Justyny. Poczuła na udach od tyłu mocny uchwyt dłoni Marka, a z przodu sunącą powoli po rajstopach ręka Karoliny. Spotkały się tuż pod jej kroczem. Splatały się we wzajemnych pieszczotach. Męskie palce chwyciły napiętą lycrę i rozdarły jednym gestem rajstopy. W stworzoną dziurę powędrowała kobieca dłoń i odsunęła na bok koronkę majtek. Justyna zacisnęła mocniej dłonie na listwach półki. Wysiłkiem woli powstrzymała się, żeby nie krzyknąć. Marek i Karolina oderwali swoje usta od piersi Justy i połączyli się w głębokim pocałunku. Nie przerywali jednak pieszczot jej podbrzusza. Blondynka miała koronkę między nogami zupełnie przemoczoną swoimi sokami. Patrzyła w dół na głowy kochanków. Po chwili oderwali się od siebie wrócili ustami do pieszczot piersi Justy.

              Nagle Marek wsunął bez ostrzeżenia w wilgotną dziurkę dwa palce aż po same knykcie. Kobietę przeszedł dreszcz. Zacisnęła zęby, żeby nie krzyczeć. Czuła, jak opuszki masują jej sklepienie pochwy, ślizgają się w delikatnym wnętrzu. Spod przymkniętych powiek widziała, że Marek drugą dłoń wsunął pod spódnicę Karoliny i porusza nią w identycznym rytmie. Wreszcie spiskowcy przestali pieszczoty i wyprostowali się. Karolinie błyszczały oczy i uśmiechała się zachęcająco. Marek mrużył powieki. Coś kombinował. Uniósł dłonie. Miał palce obu rąk lepkie od soków. Położył je na ustach obu kobiet w tym samym momencie. Justyna poczuła smak cipki Karoliny. Zaczęła ssać opuszki Marka. Podniecało ją to tak samo mocno, co świadomość, że brunetka wsmakowuje się w jej podniecenie. Obie kobiety patrzyły sobie prosto w oczy.

              - A teraz coś dla mnie – mruknął Marek. Popchnął obie kobiety delikatnie tak, żeby usiadły na siedzeniach obok siebie. Tym razem nie wyciągnął penisa przez rozporek. Rozpiął spodnie i zsunął do kolan. Pociągnął też w dół gumkę majtek odsłaniając wyprężonego ponownie kutasa. Karolina nie wahała się ani chwili. Sięgnęła do znajomej główki ustami. Zaczęła ssać rytmicznie. Justyna pochyliła głowę. Rozpięła bluzkę brunetki i tym razem sama rozpoczęła pieszczoty piersi koleżanki. Ssała na przemian to jedną to drugą brodawkę. Używała dłoni, języka i zębów z taką pasją, jakby nie kochała się od wieków. Masowała, ugniatała piersi, szczypała i gryzła brodawki. Karolina jęczała cały czas, ale nie przestawała zajmować się wyprężonym członkiem. Marek chwycił jasne włosy w garść i powoli oderwał głowę Justy od biustu Inki. Poprowadził ją do swego podbrzusza. Justyna ujęła w dłoń jądra. Brunetka odsłoniła purpurową główkę. Obie kobiety zaczęły teraz lizać ją jednocześnie. Całowały się wsuwając ją na przemian między swoje wargi.

              - Justysiu, uklęknij teraz na siedzeniach – Marek nie wypuszczał inicjatywy z rąk. Kobieta zastanawiała się, do czego pasażer dąży. Zsunęła pantofle i uklęknęła tyłem do drzwi.
              - Oprzyj się dłońmi o ścianę przedziału – mężczyzna ewidentnie wiedział czego chce. Justyna na kolanach przesunęła się tak, aby móc oprzeć się dłońmi koło okna. Jej biust zwisał teraz swobodnie, kołysząc się w rytm nadawany przez jadący pociąg. Karolina usiadła bokiem na blacie stolika. Teraz obie panie mogły się całować, a brunetka mogła sięgać dłońmi do obu piersi z jasnoróżowymi brodawkami. Justyna czuła napięcie wybuchające niczym wyładowanie pioruna na pantografie elektrowozu. Wcześniej prawie doszła do orgazmu podczas podwójnego pobudzenia cipki i sutków. Zmiana pantografu na inny kierunek pieszczot nieco ją ostudziła, ale teraz ponownie zaczęła szybką podróż do stacji końcowej. Prawa pierś, lewa pierś, usta. Usta, prawa pierś, jeszcze raz prawa. Pocałunki, kąsanie, szczypanie i ściskanie wyprężonych wypustek. Karolina była idealną kochanką. Ale i Marek nie pozostawał bezczynny. Pozbył się spodni i bokserek. Uklęknął między łydkami Justyny. Rozpiął spódnicę i bez pardonu pociągnął w dół wraz z rajstopami i majtkami. Justa podniosła kolana, a potem stopy nad siedzisko pomagając ściągnąć z siebie ubranie do końca. Teraz już była zupełnie naga. Marek podziwiał rozłożyste biodra i bajeczny tyłek konduktorki. Pomiędzy udami połyskiwały wilgocią różowe płatki okolone jasnymi włoskami. Mężczyzna przyłożył do nich główkę i pchnął do samego końca.

              - Uaaaaach – tym razem Justa nie była w stanie powstrzymać głośnego jęku. Czuła się wypełniona mocno długim trzonem, a Karolina nie przestawała pieścić jej piersi. Poczuła męskie dłonie na biodrach. Marek odchylił się lekko do tyłu, wysunął się z cipki. Dotykał tylko warg główką. Przysunął się bliżej, żeby móc wyraźnie szeptać mimo stukotu wagonu
              - Rzeczywiście nie poszłabyś ze mną do łóżka. Ale na szczęście nie ma tutaj łóżka...
              Justyna oddychała ciężko.
              - W każdej chwili możemy to przestać. Możemy się ubrać i dojechać do kolejnej stacji w ciszy i spokoju. Prawda Inka? - pasażer uśmiechnął się do ciemnowłosej konduktorki.
              Karolina oderwała dłonie od piersi koleżanki.
              - Marek ma rację. Możemy przestać jeśli chcesz. Chcesz tego?
              Chcę Ciebie. Chcę Ciebie od chwili, kiedy Cię pierwszy raz zobaczyłam...
              - Mam wyjść? – Marek zaśmiał się cicho.
              - Ciebie też chcę. Nigdy nie myślałam, że tak dobrze może być podczas pieszczot we troje...
              - Prosimy drzwi zamykać. Odjaaaaazd... - Marek wepchnął się znowu między jasne włoski, tym razem powoli, ale też aż po same jądra.
              - Uaaaaach - Justa chciała odchylić głowę, ale Karolina odchyliła ją za brodę w bok. Odszukała usta Justyny wpychając między nie język. Ponownie odnalazła dłońmi piersi i zacisnęła na nich palce. Marek suwał się powoli, ale wykorzystując całą długość swojego penisa. Nadziewał na niego blondynkę od czubeczka główki po samą nasadę.
              - Arghhhh... - mężczyzna warknął. Inka jedną dłonią ujęła go za mosznę. Prowadziła teraz męskie lędźwie w rytm własnych pieszczot drugiej dłoni na piersiach Justyny. Blondynka opierała się już tylko jedną ręką o ścianę przedziału. Drugą sięgnęła do swej łechtaczki. Masowała ją według tej samej melodii, która wibrowała w jej pochwie, drażniła piersi i sterowała kobiecymi pocałunkami. Karolina puściła pierś Justy i też sięgnęła między swoje nogi. Marek wykorzystał sytuację i objął od tyłu blondynkę. Zamknął na delikatnych półkulach palce.

              W ten sposób Karolina działała na połączony ze sobą mechanizm trojga ciał niczym generator prądu zmiennego. Pieściła swoją cipkę prawą dłonią coraz szybciej, rytmicznie, tak jak pulsowało jej w duszy rosnące podniecenie. Impuls pożądania płynął od jej lewej dłoni pieszczotami do jąder Marka. Ten rżnął od tyłu Justynę i pieścił jej piersi zgodnie z pulsem łechtaczki Inki. Justa nadążała za nimi masując własny guziczek. Cała sytuacja wydawała jej się oniryczna niczym najbardziej lubieżny sen. Nie wyobrażała sobie, że może być tak mocno napalona, jak teraz. Czuła się wyzwolona ze wszelkich okowów reguł i zasad, jakie wpajano jej od dzieciństwa. Była do tej pory do bólu wierna mężowi. Nigdy nie dawała żadnych impulsów dwuznacznych ani mężczyźnie, ani kobiecie. A teraz? Czuła jeszcze w ustach smak soków z ****y Karoliny i wilgoci z czubka kutasa Marka. Brandzlowała się niczym nastolatka, jednocześnie całując z kobietą i nadziewając na penisa. Odgrywała rolę nagrzanej suki, która chce uprawiać seks z facetem i babką jednocześnie. Uprawiać seks? To mało powiedziane. Chciała na wszelkie sposoby rżnąć się z nimi, walić i *******ić. Nie poznawała sama siebie i była pewna, że nie poznałby jej ani mąż, ani ksiądz zalecający zimne prysznice.

              - Uaaaaach... Mocniej, szybciej – Justyna jęknęła przeciągle. Chciała już dojść. Eksplodować, a potem jeszcze raz rozpocząć tę obłędną jazdę. Karolina wyczuła jej intencję. Sama była o krok od krawędzi peronu. Rytmicznie pieściła swoje podbrzusze i wreszcie i rzuciła się pod koła rozpędzonego orgazmu. Dosłownie w tym samym ułamku sekundy trysnął Marek. Zalał Justynę spermą. Spuszczał się w jej wnętrze gorącym nasieniem z cichym charczeniem. Karolina patrzyła, jak półtwardy wysuwa się z cipki Justyny. Obserwowała jej twarz podczas swego spełnienia i zorientowała się, że blondynka jeszcze nie finiszowała. Odsunęła Marka zza koleżanki i zanurzyła język w jej cipce. Zlizywała perłową stróżkę. Zanurzała palce w płatkach zalanych męskim orgazmem. Z obscenicznym mlaśnięciem pieściła pulsującą podnieceniem pochwę. Wczuwała się poruszenia dłoni Justyny pieszczącej łechtaczkę, żeby zgrać się z nią w częstotliwości. To wystarczyło.
              - Uaaaaaaaaaaaaaaach – blondynka poczuła, jak spełnienie eksploduje jej w głowie i podbrzuszu. Skuliła się w pozycji embrionalnej i trwała tak wczuwając się w kolejne drgnięcia orgazmu. Karolina uśmiechnęła się triumfująco. Szpakowaty poczuł, że znowu sztywnienie mu członek kiedy zobaczył, z jaką pasją Inka zlizuje jego spermę z cipki Justy. Teraz był już ponownie twardy do bólu i zdeterminowany, żeby ulżyć sobie po raz kolejny.
              “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
              Alexander Woollcott

              Skomentuj

              • selenograf
                Ocieracz
                • Mar 2010
                • 182

                #8
                Karolina od razu zwróciła uwagę na erekcję Marka. Miała spore uczucie niedosytu. Z jednej strony przeżyła w ciągu 40 minut dwa potężne orgazmy, ale za każdym razem ich źródłem były własne pieszczoty. Miała ochotę poczuć w sobie męskość pasażera od chwili kiedy dotknął ją po raz pierwszy. Jeszcze bardziej wzrosła, kiedy język omiatał nabrzmiałą główkę. Konduktorka miała nadzieję, że po finiszu w jej ustach szybko wróci do formy i wbije się w cipkę. Wejście Justy do przedziału zburzyło te marzenia. Priorytetem było wciągnięcie koleżanki w erotyczną relację, żeby nie stała się donosicielką. Pomagała mężczyźnie penetrować blondwłosą cipkę z zaangażowaniem i nie bez własnej olbrzymiej przyjemności. Teraz jednak pojawiała się szansa na upragniony ciąg dalszy.

                Inka wstała z siedziska sięgnęła między nogi Marka. Wprawnym gestem przesunęła kilka razy wzdłuż trzonu zsuwając napletek. Justyna na razie chyba miała dosyć. Przesunęła się na siedzisku, usiadła na piętach i tylko obserwowała swoich kochanków. Jednak nie wykonała żadnego ruchu, aby narzucić coś na zupełnie gołe ciało. Karolina przerwała pieszczoty. Zsunęła spódnicę, rajstopy i majtki, zostając w samej tylko rozpiętej bluzce i staniku. Usiadła na blacie. Przesunęła się bliżej okna i położyła się na na plecach. Podkurczyła nogi, opierając pięty o krawędź stolika. Straciła już wszystkie opory. Wiedziała, że zachowuje się jak grzejąca się kotka. Rozchyliła kolana, eksponując rozwartą, szparkę. Na reakcję mężczyzny nie trzeba było długo czekać. Stanął przy blacie, ugiął lekko nogi i nie celując pchnął biodra. Marek widział jak bardzo jest wilgotna i był pewien, że penis wejdzie w cipkę jak w masło. W końcu konduktorka była w pełni wieku średniego. Na pewno rodziła przynajmniej raz, a na brzuchu nie było widać szram po cesarskim cięciu. Tymczasem główka kutasa z trudem torowała sobie drogę w ciasnym wnętrzu. ****a Karoliny była znacznie bardziej zwarta, niż znacznie młodszej Justyny. Marek rozpychał się centymetr za centymetrem. Pomagał sobie dłonią trzymając członka u podstawy trzonu. Karolina zamknęła oczy i rozkoszowała się intensywnymi doznaniami. Uniosła pośladki opierając się na piętach i starała nadziać na twardy kawałek męskiego ciała.

                Nagle poczuła, że delikatne dłonie rozpinają do końca bluzkę i ściągają z biustu miseczki stanika. Justa nie zdzierżyła. Wkroczyła do akcji z determinacją, o jaką nigdy nikt by nie posądził cichej i spokojnej konduktorki. Przyssała się do ciemnobrązowej brodawki Inki, chwytając drugą dwoma palcami. W jednostajnym rytmie wrażliwe wypustki na piersiach ssała i kulała między palcem wskazującym, a kciukiem. Druga dłoń Justy ginęła pod blatem wykonując dobrze znane gesty między udami.

                Marek dotarł już do końca długości penisa. Teraz było nieco łatwiej. Położył dłonie na kolanach konduktorki. Lekkimi ruchami lędźwi suwał się minimalnie w przód i w tył. Za każdym razem dobijał do samego końca, ocierając moszną w krocze brunetki. Te lekkie uderzenia jąder o ciało kobiety wybitnie potęgowały doznania obojga kochanków płynące z ciasnych suwów. Mężczyzna nie spieszył się. Po dwóch wytryskach mógł niemal dowolnie długo kontrolować czas do kolejnego orgazmu.

                Karolina miała wrażenie, że otula ją gorący dym rozkoszy, przesuwa się wzdłuż zakończeń nerwów i wnika w każdy zakamarek ciała i duszy. Otwarcie i z oddaniem ulegała dualnym pieszczotom. Organizm był lekko zdezorientowany. Mózg nie wiedział, czy ma się koncentrować na czerpaniu maksimum przyjemności z podbrzusza, czy koncentrować na doznaniach płynących z czubeczków piersi. Ta niespójność i wielość wrażeń wzmagała jeszcze pożądanie i multiplikowała rozkosz. Inka czuła każdy fragment kutasa rozpychający się raz za razem w wąskiej pochwie. Niczym batystową rękawiczką zaciskała na nim swoje mięśnie zgodnie z jego powolną, mocną amplitudą posunięć.

                Ogniste fale rytmicznie płynęły od podbrzusza, omiatając łechtaczkę i dalej przez brzuch aż do piersi. Tam odbijały się od ognisk przyjemności rozpalających twarde brodawki, nadwrażliwe już tarcze sutków i jasne półkukle piersi. Każdą delikatne ukąszenie zębów Justy pobudzało ogniki w prawym z ognisk z mocą palnika acetylenowego. Każde wbicie paznokci i zaciśnięcie opuszków blondynki odpalało fajerwerki w drugim z ognisk przyjemności.
                Karolina czuła, że brak jej sił, aby powstrzymywać się od nadciągającego spełnienia. Objęła nogami uda mężczyzny i przyciągnęła się bliżej niego. Marek prawidłowo odczytał pragnienia brunetki. Przyspieszył. Wzmocnił uderzenia w jej łono. Jego penis poruszał się w głąb i na zewnątrz już całą długością, niemal wyskakując spomiędzy pulsującej waginy.

                Justyna też chciała mieć coś z tej zabawy. Ekwilibrystycznie przerzuciła jedną z nóg nad Inką i znalazła się kolanami na blacie stolika. Prawie położyła się na koleżance na tyle, że miała cipkę dosłownie o kilka centymetrów od jej twarzą. Karolina poczuła intensywny zapach podnieconej kobiety i spermy. Widziała wydatne, różowe wargi, spomiędzy których niedawno zlizywała nasienie Marka. Uniosła głowę i po raz wtóry przeciągnęła językiem po lekko rozchylonej szparce, Powoli, od łechtaczki, wzdłuż połyskującego wnętrza cipki. Justa mruczała. Liczyła na to, że pieszczoty zsuną się z powrotem. Ale język brunetki nie zatrzymał się, sunęła aż do przesmyku pomiędzy nogami, docierając pomiędzy pośladki. Justyna poruszyła się, jak by chciała uciec. Jednak zamiast tego sama pochyliła głowę w kierunku penetrowanego przez Marka podbrzusza. Wymagało to nieco wysiłku, ale była w stanie dotrzeć swoimi ustami do łechtaczki Karoliny. Musnęła ją koniuszkiem języka. Patrzyła z bliska, jak szybko porusza się dość mocno zarośnięte podbrzusze mężczyzny. Jak penis wnika nieco poniżej w łono Inki. To jeszcze bardziej ją nakręciło. Użyła dłoni, by masować wyprężony guziczek zwilżony własnymi ustami. Poświęcała mu wiele uwagi, używając na przemian języka, warg i opuszków palców.

                Nie było to łatwe. Skupienie się na pobudzaniu wrażliwej wypustki utrudniała Karolina. Już bez żadnego opamiętania lizała cipkę, wsuwała w nią po dwa, potem trzy palce. Rozsuwała półkule pośladków Justy palcami, żeby język mógł dotrzeć aż do ciemnej dziurki anusa. Blondynka była tam przemoczona od śliny koleżanki. Nigdy w życiu nie pozwoliłaby mężowi na tego typu zboczone pieszczoty. Ale Justyna w tym przedziale była gotowa na jeszcze więcej. Dlatego od razu starała się rozluźnić mięśnie tyłka, kiedy na ciasną gwiazdkę naparł kciuk Karoliny. Jakby wiedziony telepatią mężczyzna jednocześnie położył własny kciuk na anus Inki. Napierali teraz na zakazane miejsca jednocześnie – mężczyzna i kobieta. Wduszali swoje palce nie przejmując się fizjologicznie naturalnym zaciskaniem mięśni pupy. Marek rżnął Karolinę swoim c***em dobijając raz za razem kciuk w jej tyłek. Karolina *******iła cipkę Justyny palcami jednej ręki, a jej tyłek penetrowała kciukiem drugiej. Justyna lizała i masowała obiema dłońmi bez wytchnienia łechtaczkę Karoliny.

                I wtedy wagonem szarpnęło. Pociąg przyhamował awaryjnie. Ten gwałtowny impuls wywołał reakcję łańcuchową. Obie panie przestały się pieścić i zaczęły szczytować w kolejnych dreszczach jęcząc bezgłośnie. Coraz mocniejsze skurcze podbrzusza poruszały ich biodrami. Raz-dwaaaaa-trzyyyy-czteeeee... Przy czwartym spazmie Marek rozpoczął nieoczekiwaną ejakulację w ****ę brunetki. Jednak po pierwszym skurczu jąder wysunął się i wystrzelił perłowymi kroplami na twarz Justyny. Ozdobiły one jej włosy i policzki identycznie, jak pierwszy męski orgazm głowę Karoliny.
                “Everything I like is either illegal, immoral or fattening.”
                Alexander Woollcott

                Skomentuj

                Working...