Ostatkiem sił odpycham cię od siebie, łapię twój rozluźniony nieco krawat i ciągnę z powrotem do auta , nie mówisz nic , idziesz cicho za mną, twoje ręce tylko lekko drżą kiedy otwierasz przede
mną drzwi, całujesz mnie mocno, głęboko, zaczynasz coś cicho mówić ale patrząc na mnie kończysz .
Zaraz po w wejściu przyciskasz mnie mocno do drzwi, czuję jak moje piersi napierają na nie, całujesz moja szyję i kark, twój zarost ociera mi skórę doprowadzając prawie do szaleństwa.
Zdejmujesz mi żakiet, trochę rozbawiony ale i dumny jak paw z tego, że potykam się o własne nogi.
Po chwili znów jesteś za mną , czuje twój uśmiech na plecach, nienawidzę go i kocham, czuję jak twoje usta schodzą coraz niżej, zdejmujesz mi spódnicę , zostaję już tylko w pończochach i skąpym utrzymującym je pasku, odwracam się do ciebie a ty prowadzisz mnie w ciemność za sobą.
Siadasz na kanapie i sadzasz po prostu na sobie, odchylasz do tyłu, zatrzymując rękę na piersiach,
Lekko odchylasz koronki stanika tylko tyle aby dosięgnąć prężących się sutek, wzdychasz kiedy unoszą się jeszcze wyżej, powoli dotykasz ich dłonią żeby zaraz potem gwałtownie zacząć je smakować, zaczynam prawie łkać, moje ciało przechodzą dreszcze, a ty pozwalasz
mi ustalić rytm, czuję cię głęboko w sobie cały czas odchylona do tyłu sięgam twego policzka, przyciągam twoje usta, zatapiam się w tobie, powoli wgryzam się w twoją szyję …
drżysz a z gardła wyrywa ci się głęboki pomruk jesteś już na skraju wytrzymałości teraz ty zaczynasz pogłębiać pchnięcia, czuję jak się prężysz, pulsujesz we mnie, powoli zaczynam
się zaciskać wokół ciebie, nie kontroluję już tego , nie chcę, chcę czuć jak rozpływasz się we mnie gorąca falą ….
Uśmiecham się do ciebie nieprzytomnie – dalej trzymam w ręku twój krawat
mną drzwi, całujesz mnie mocno, głęboko, zaczynasz coś cicho mówić ale patrząc na mnie kończysz .
Zaraz po w wejściu przyciskasz mnie mocno do drzwi, czuję jak moje piersi napierają na nie, całujesz moja szyję i kark, twój zarost ociera mi skórę doprowadzając prawie do szaleństwa.
Zdejmujesz mi żakiet, trochę rozbawiony ale i dumny jak paw z tego, że potykam się o własne nogi.
Po chwili znów jesteś za mną , czuje twój uśmiech na plecach, nienawidzę go i kocham, czuję jak twoje usta schodzą coraz niżej, zdejmujesz mi spódnicę , zostaję już tylko w pończochach i skąpym utrzymującym je pasku, odwracam się do ciebie a ty prowadzisz mnie w ciemność za sobą.
Siadasz na kanapie i sadzasz po prostu na sobie, odchylasz do tyłu, zatrzymując rękę na piersiach,
Lekko odchylasz koronki stanika tylko tyle aby dosięgnąć prężących się sutek, wzdychasz kiedy unoszą się jeszcze wyżej, powoli dotykasz ich dłonią żeby zaraz potem gwałtownie zacząć je smakować, zaczynam prawie łkać, moje ciało przechodzą dreszcze, a ty pozwalasz
mi ustalić rytm, czuję cię głęboko w sobie cały czas odchylona do tyłu sięgam twego policzka, przyciągam twoje usta, zatapiam się w tobie, powoli wgryzam się w twoją szyję …
drżysz a z gardła wyrywa ci się głęboki pomruk jesteś już na skraju wytrzymałości teraz ty zaczynasz pogłębiać pchnięcia, czuję jak się prężysz, pulsujesz we mnie, powoli zaczynam
się zaciskać wokół ciebie, nie kontroluję już tego , nie chcę, chcę czuć jak rozpływasz się we mnie gorąca falą ….
Uśmiecham się do ciebie nieprzytomnie – dalej trzymam w ręku twój krawat
Skomentuj