Święta, święta i po...

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Cinnamon
    Świętoszek
    • Jul 2014
    • 6

    Święta, święta i po...

    Ada zdmuchnęła kosmyk włosów z czoła i wróciła do szorowania podłogi. Już tak niewiele jej zostało, może uda się skończyć, zanim mąż wróci z pracy? Jak się uda, to pół godziny i po sprawie. Prawdę mówiąc miała już dość, ale w końcu sama sobie wymyśliła takie gruntowne porządki. Któż jej kazał szorować te kilkadziesiąt metrów kwadratowych parkietu? A Marian pewnie i tak nie zauważy…
    Wzruszyła ramionami i wróciła do pracy. I rzeczywiście, po niedługim czasie podniosła się z kolan. Uparła ręce na biodrach i spojrzała krytycznie na pokój. Tak, podłoga była niemal jak nowa, niemal – w końcu po tych dwudziestu kilku latach nie można oczekiwać cudów.
    Roztarła kolana i ramiona, które bolały nieco po przebywaniu w tej niezbyt wygodnej pozycji, pozbierała rzeczy i ruszyła do kuchni. Jeszcze tylko skończy obiad i będzie miała chwilę dla siebie. Specjalnie wzięła kilka dni urlopu, by nieco ogarnąć mieszkanie.
    Po tym remoncie w lecie jakoś nie mogła go odsprzątać. Marian oczywiście nieustannie twierdził, że przecież jest czysto, że nie ma sobie czym głowy zawracać. Tyle, że Mariana tak naprawdę niewiele to interesowało. Jeżeli tylko spod sterty papierów na biurku był wstanie wyciągnąć jeden ze swoich albumów, to już wystarczało. Potrafił godzinami siedzieć i przerzucać strony pełne zdjęć. Teraz zdaje się na tapecie były fotografie dzikich zwierząt, najbardziej lubił jelenie. „No, przynajmniej nie gołe baby”, pomyślała, zawiązując fartuch.
    Zamieszała zupę, spojrzała na zegar wiszący nad kuchennymi drzwiami. Będzie za kilka minut. Patelnia wylądowała na gazie, zaraz pojawiło się na niej mięso. Na stole już czekała surówka i herbata. Jak przyjdzie, będzie w sam raz do picia, taka, jaką lubi.
    Marian wszedł do domu, oczywiście niemal idealnie o tej porze, co zawsze. Można było ten kuchenny zegar ustawiać według niego. Ściągnął płaszcz, rękawiczki położył pod lustrem w przedpokoju i jak co dzień powitał żonę pocałunkiem w policzek.
    - Co dziś na obiad? – rzucił, myjąc ręce. Nie czekając na odpowiedź usiadł, napił się herbaty i spojrzał na Adę. – Co robiłaś ciekawego?
    Obiad minął na zwyczajnej, uprzejmiej rozmowie. W biurze nie mieli dziś zbyt wiele pracy. Wszyscy raczej myślami byli już na zbliżających się świętach, a nie w urzędzie miejskim. Tak, udało mu się nawet dostać wolne przed wigilią, będzie mógł odebrać dzieci z lotniska. Oczywiście, wszyscy bardzo się cieszą i dziękują za pierniczki.
    Ada uśmiechnęła się do męża. Już za kilka dni ich stateczne, dość monotonne życie chociaż na chwilę nabierze innego tempa. Ich syn z żoną przylatuje na święta. I z chłopcami! Nie widziała wnuków dwa lata, najmłodszy już pewnie mówi całymi zdaniami. Nie mogła się doczekać, kiedy ich przytuli, wycałuje, wyściska. Przez ostatni miesiąc wieczorami robiła chłopcom komplety zimowe na drutach – pewnie zmarzną urwisy, tam w tej ich Australii nawet nie ma co marzyć o białych, mroźnych świętach. Oby tylko wszystko pasowało…
    Wieczór upłynął jak zwykle. Marian zaszył się z tymi swoimi zdjęciami i albumami. Ostatnio wspominał coś nawet o wypadzie za miasto, by samemu porobić jakieś plenery. Ada jeszcze powiesiła wykrochmalone, pachnące firany, a jutro ubierze się choinkę i będzie wszystko gotowe. Teraz mogła odpocząć. Usiadła w przepastnym fotelu i pozwoliła myślom błądzić swobodnie.
    Jakoś tak pomyślała o poprzednich świętach, gdy syn był jeszcze mały, alba nawet gdy go jeszcze nie było. Zarumieniła się na wspomnienie ich pierwszej wigilii. Było to krótko po ślubie, mieli niespożyty apetyt na siebie i każdą wolną chwilę spędzali na jego zaspokajaniu. Ech, to były czasy… Marian patrzył na nią roziskrzonym wzrokiem, aż miękły jej kolana. Czy naprawdę te lata minęły tak szybko? Tak bardzo się zmienili?
    Spojrzała na męża. Oczy popsuł przy tych wszystkich komputerach, papierach, rubryczkach, zdjęciach, ale poza tym? No fakt, włosy już nie tylko czarne, no i jest lekki brzuszek, ale to nadal ten sam przystojny mężczyzna. A ona? Pokręciła krytycznie głową. Tak, po niej widać te wszystkie lata. Niegdyś szczupła, zgrabna sylwetka, zaokrągliła się nieco. Nie, nie była gruba, ale krągłości jakoś coraz widoczniejsze. Szerokie biodra, spore piersi, teraz jednak już nie tak jędrne, trochę większe uda. Widziała czasami, ja na ulicy ktoś jeszcze rzuci na nią okiem, czasami nawet młodzi chłopcy. Może wystarczyłoby trochę bardziej o siebie zadbać, jakaś nowa sukienka, nowa fryzura, makijaż, jednak wciąż była, ładną kobietą. „Ale czy Marian jeszcze to dostrzega?” - skubała nerwowo długie włosy.




    (Jest ciąg dalszy... Chcecie przeczytać?)
  • suchykebab
    Świętoszek
    • Feb 2013
    • 24

    #2
    Wincyj !

    Skomentuj

    • Cinnamon
      Świętoszek
      • Jul 2014
      • 6

      #3
      cz. 2

      Nazajutrz, gdy ona kończyła dekorować drzewko, piec ostatnie słodkości i lepić górę pierogów, Marian wybrał się po gości. Nie było końca radościom i uściskom, kiedy w końcu przyjechali. Chłopcy tak urośli! Potem już tylko ostatnie przygotowania, dopinanie wszystkiego na ostatni guzik, by nazajutrz zasiąść do wigilijnej kolacji.
      Ada, jak co roku, była już nieco zmęczona. A zawsze obiecuje sobie, że takie sprzątanie i gotowanie to już z pewnością ostatni raz. Ale spojrzała na syna, na wnuki i z radością usiadła przy stole. Po wieczerzy, po kolędach, przyszedł czas na wyczekiwane przez malców prezenty. Z okrzykami zachwytu i zdziwienia wszyscy otwierali swoje pakunki. Chłopcy nie ściągali czapek z głów, Marian dostał nowy obiektyw – teraz dopiero zacznie wariować z aparatem.
      Ada otworzyła paczuszkę od męża – no tak, fotografie różnych cukierniczych cudeniek, postęp – dwa lata temu dał jej fartuszek kuchenny z różową falbanka. Z ciekawością zajrzała do pudła, które z pewnością zapakowała jej synowa. Powoli rozrywała papier, widząc pełne oczekiwania spojrzenia dzieci. Na wierzchu – a jakże, kolejna książka, tym razem o tradycyjnej kuchni afrykańskiej. Może być ciekawa. Ale coś jeszcze było pod spodem. Odłożyła prezent na stół i już zaczęła wyciągać to, co było w pudełku, gdy zamarła.
      Palce ślizgały się na delikatnej materii, czy to mógł być jedwab? Dostrzegła koronkowe wykończenie i dyskretnie schowane w nich haftki. Spłonęła rumieńcem niczym pensjonarka, podziękowała i czym prędzej zaniosła prezent do szafki w sypialni. Tego się zupełnie nie spodziewała. Owszem, zawsze marzyła, by mieć taką bieliznę. Gorset, koronki, pończochy. Ale teraz? Miała dorosłego syna, wnuki… Wprawdzie wspomniała kiedyś Joannie, że ostatnio nie czuje się atrakcyjna, że z mężem to wspólnie tylko jadają, a w sypialni to raczej słychać chrapanie, ale żeby kupować teściowej coś takiego?
      A mimo wszystko zaraz znów sięgnęła po pudełeczko. Tak jak przypuszczała, w środku znajdował się gorset, nie taki sztywny, modelujący sylwetkę, raczej tak, co to bardziej odkrywa niż zasłania. Czarny, z delikatnymi koronkami i błękitnymi wstążeczkami. Pasujące do niego majteczki i pas do pończoch wprawiły ją w jeszcze większe zakłopotanie. Takie były odważne. I jeszcze pończochy! Kto by pomyślał. Że też wpadli na taki pomysł. I to jej syn! Upchnęła wszystko na dnie szafki z bielizną i wróciła do gości. Podziękowała jeszcze raz, spłoszona, ale i zaintrygowana.
      W ferworze świątecznych odwiedzin, zabaw, spacerów, zapomniała niemal o prezencie. Czas mijał nieubłaganie i w końcu dzieciaki poleciały do siebie, a ich życie wróciło w dawno utarte tory. Praca, dom, praca, dom. Co dziś robiłaś ciekawego? Jak było w biurze? Piękne zdjęcie widziałem, muszę to upiec…


      Czy ciąg dalszy?

      Skomentuj

      • AlinaK
        Seksualnie Niewyżyty
        • Apr 2007
        • 229

        #4
        Napisz całość, albo w ogóle nie pisz.

        Skomentuj

        • Cinnamon
          Świętoszek
          • Jul 2014
          • 6

          #5
          cz.3

          Pewnego dnia, gdy Ada wróciła z pracy, była rozkojarzona, nie mogła zebrać myśli. Ten stażysta, Robert, znów zerkał cały dzień na nią. Początkowo przychodził po pomoc, pytał o to, o tamto. Ale teraz, kiedy poznał już zakres obowiązków, jego zainteresowanie przekształciło się, albo raczej ujawniło się, jako zgoła inne. Dzisiaj przyłapała go, jak wpatrywał się w jej piersi, zdała sobie sprawę, że wczoraj nie przypadkiem przeciskał się obok niej w drzwiach. Serce zabiło jej mocniej. Czy to możliwe, by taki młody chłopak zwrócił na nią uwagę? Ileż on mógł mieć lat? Pewnie był młodszy od jej syna. Ale jednak patrzył w taki sposób… Marian patrzył tak całe wieki temu.
          Podeszła do lustra i krytycznie spojrzała na swe odbicie. Ułożyła ręce na biodrach, wyprostowała się. Koszula na piersiach lekko się rozchyliła, miedzy guzikami mogła dostrzec wykończenie halki. Piersi nadal miała ładne, wiadomo, nie jak dwudziestolatka, ale nadal pełne, duże. Rozpięła guziczki i przyjrzała się im. Tak, mogły się jeszcze podobać. A biodra? Pupa? Obróciła się dotykając pośladków. Miała ładne, zaokrąglone biodra, wyraźnie szersze, odcinające się od talii. Zdaje się, iż taką figurę określają mianem klepsydry? Ostatnio troszkę przytyła, zrobiła się nieco pełniejsza zatem. Brzuch nie był już zupełnie płaski. Na plecach też lekkie wałeczki… „Mogłabym być o te parę kilo młodsza” – pomyślała.
          Nagle przypomniała sobie o prezencie gwiazdkowym. Spojrzała na zegar, miała jeszcze trochę czasu. Pobiegła do sypialni, gorączkowo poszukiwała pudełka. Gdzie ona je rzuciła? Jest!
          Wahała się tylko przez chwilę. Szybko zrzuciła garsonkę, koszulę, halka wylądowała na podłodze, zaraz na niej śnieżnobiały biustonosz. Zastanawiała się moment nad figami, ale przecież chce tylko sprawdzić, czy to na nią pasuje. Gorset miał chyba tysiąc haftek, Boże, kto by to wszystko chciał odpinać? Ale gdy go tylko założyła, poczuła, że nie straciła wiele ze swego młodzieńczego temperamentu, to nadal gdzieś w niej tkwiło. Założyła pas – też był dobry. A pończochy? Delikatnie wsunęła je na gołe nogi, śliski nylon bardzo przyjemnie chłodził skórę. Przypięła manszety i ruszyła znów do przedpokoju. Z lustra spojrzała na nią inna kobieta. A może cały czas tu była? Czuła jak serce tłucze się w klatce piersiowej. Bujne piersi, okolone czarna koronką, falowały zdecydowanie szybciej niż na co dzień. Była zdumiona tym, jak wyglądały – „Jak u dwudziestoparolatki”, pomyślała.
          Zaskoczona, rozedrgana od rodzących się emocji, odwróciła wzrok. Przecież statecznej kobiecie nie wypada tak... Nie wypada? Pojawiły się od razu wątpliwości. Wolnym krokiem ruszyła do sypialni. Zdjęła finezyjną bieliznę i, spojrzawszy na nią tęsknie, założyła swe zwykłe, codzienne ubranie. Bluzkę i spódnicę osłoniła fartuszkiem i schowała wszystko do szuflady. Pora brać się za obiad...
          Jednak mimo powrotu do zwyczajnych zajęć, do codziennej rutyny, nie do końca mogła wyrzucić z głowy te myśli, które przed chwila się w niej narodziły. Nie były z pewnością szokująco odważne, wszak zawsze należała do osób dość skromnych, no i jednak odebrała raczej konserwatywne wychowanie, ale przecież krew nie woda. Zatem gdy przygotowywała mężowi obiad niemal czuła, jak silne, męskie dłonie obejmują jej ramiona. Czuła, jak jedna z nich uparcie przesuwa się się po ciele, jak zmierza w dół, ku pośladkom i zdecydowanie je ściska. Gorący oddech na karku... Wyobrażała sobie, powolne, leniwe pocałunki. Dalej nie odważyła się posunąć, a zresztą – przecież Marian zaraz wróci! Skończyła szybko przygotowywać obiad. Nakrywała do stołu, gdy usłyszała otwierające się drzwi.
          - Jak Ci minął dzień, moja droga? - usłyszała, kładąc parujące talerze na stole.

          Ranek przywitał ją dość mroźny, ale całą noc zastanawiała się, czy miałaby odwagę coś ze sobą zrobić, zdecydowała, że pora powalczyć o własną kobiecość. Ubiera się staranniej niż zwykle, więcej czasu poświęcając na szczegóły. Dopasowana koszula z bardzo kobiecą falbaną przy dekolcie, który również był nieco większy niż zazwyczaj. Obcisła, ołówkowa spódnica, którą w zeszłym roku kupiła na 25-lecie pracy. Miała ochotę na eleganckie szpilki, ale przecież na zewnątrz ślisko i śnieg. Po namyśle zapakowała je również – przebierze i tak kozaczki w pracy, może mieć dziś te, a nie zwykłe czółenka.
          Pomalowała się również bardziej starannie. Pociągnęła usta czerwoną szminką – czy nie nazbyt odważnie? Wątpliwości jednak szybko się rozwiały. Spoglądał na nią piękna kobieta, z oczu bił jej blask i zdecydowanie. Zachwycona efektem postanowiła nic nie zmieniać. Jeszcze tylko odrobina ulubionych perfum, nie za dużo, i była gotowa.
          Marian spoglądał na nią może nieco dłużej niż zwykle. Rzucił nawet jakiś komplement, ale przecież zawsze mówił, że ładnie wygląda. Może więc to po prostu wrodzona uprzejmość z jego strony... Dość, że nie skupił się jakoś szczególnie na swej żonie. Lekko zmieszana, nie zraziła się jednak. Ech – bez obiektywu wszystko było dla niego przeciętne.
          W pracy wzbudziła jakby większą sensację. Koleżanki chwaliły spódnicę, lekko dziwiły się butom. Dawno już wyzbyły się wobec siebie kobiecej zawiści, po tylu wspólnie przepracowanych latach, zatem teraz z aprobatą patrzyły na Adę. Żartowały nawet, że chyba na horyzoncie musiał pojawić się jakiś amant, przecież nigdy aż tak się nie stroiła do pracy.
          Jak na zawołanie do biura wszedł Robert. Stażysta, na szczęście dość dyskretnie, spojrzał na Adę. Spojrzał z nieukrywanym uznaniem, co bardzo mile połechtało jej kobiece ego. Jednocześnie lekko się zawstydziła. Boże, cóż ona robi? Tam mąż, dom, tyle lat na karku, a ona reaguje jak podlotek na rzucane ukradkiem spojrzenia jakiegoś młokosa?
          Poprawiła dyskretnie włosy i usiłowała skupić się na pracy. Próbowała całą sobą, ale myśli nieustannie uciekały jej w kierunku młodego człowieka. W sumie przystojny chłopak. Dość wysoki, szczuplutki. Tak elegancko ostrzyżony, nie jak niektórzy chłopcy. I takie wielkie, brązowe oczy. Jakże często te oczy podążały za nią, gdy wstawała, by sięgnął po jakieś dokumenty. Jak często podchodził pod byle pretekstem, by tylko z bliska spojrzeć jej w twarz, omieść wzrokiem dłonie, dekolt. Na sama myśl o tym serce zabiło jej mocniej.
          Ale czy nie o taki właśnie efekt jej chodziło rano? Czy zakładając swój najlepszy staniczek i jedwabne majteczki, nie myślała o tym, co by było, gdyby on ja w tym zobaczył? Dzięki temu czuła się niezwykle kobieco, atrakcyjnie, choć przecież nie widać nic pod ubraniem. Ale świadomość, że nawet pod spodem ma coś ładnego, ba, seksownego, wzmagała w niej śmiałość i nawet pewność siebie. „Jednak to prawda, co piszą w tych wszystkich magazynach dla kobiet”, pomyślała, uśmiechając się pod nosem.
          Nie wiedząc do końca, skąd wzięła na to odwagę, wstała i, co niepodobne do niej, z pełną świadomością tego, co robi, przeszła przed biurkiem Roberta, lekko kołysząc biodrami. Kokieteryjnie poprawiła włosy, strzepnęła jakiś niewidzialny paproszek z piersi i schyliła się do najniższej szuflady szafki z aktami. Słyszała, jak chłopak gwałtowniej wciąga powietrze. Zakręciło jej się w głowie, gdy uświadomiła sobie, jakie wywarła na nim wrażenie. Ona, nikt inny!
          Serce biło jej jak oszalałe. Poczuła się, jak na początku znajomości z mężem, kiedy byli zafascynowani sobą, a nie mieli jeszcze odwagi na nic więcej poza nieśmiałymi pocałunkami, podczas gdy wszystko w nich pragnęło tego drugiego. Nie mogła się doczekać przerwy, by nieco ochłonąć. Te pół godziny może okazać się zbawienne, jeśli miała dociągnąć do końca dnia. I problemy z koncentracją nie miały tu największego znaczenia. Świat się nie zawali, jeśli jednego dnia nie będzie pracować na sto procent. Bardziej obawiała się, co może się stać, jeśli będzie to ciągnęła dalej. Nie do końca ufała sobie. A jeśli zrobi jakieś głupstwo? Nie śmiała myśleć o zdradzie, nie, to niepodobne do niej, ale kompromitacja w oczach współpracowników, śmiechy koleżanek to realne zagrożenie. A co, jeśli jednak ulegnie emocjom? Poczuła mrowienie wzdłuż kręgosłupa na samą myśl. Tak, to zdecydowanie byłoby ekscytujące. Szalone, niebezpieczne, ale bardzo ciekawe. Tak dawno już nie działo się nic emocjonującego, jeśli chodzi o jej życie erotyczne, że nagle samo wyobrażenie, że ona i ten chłopiec... Ile to już czasu minęło, od kiedy ostatni raz kochali się z Marianem? Z pół roku? Więcej? Zdecydowanie brakowało jej czegoś w życiu i teraz wyjątkowo jasno uzmysłowiła sobie, czego. Gdzieś w głębi poczuła, że gdyby pojawiła się okazja, sposobność na to, by mogło coś się wydarzyć między nią a Robertem, mogłyby zacząć topnieć zasady. I chyba nie miałaby wyrzutów sumienia, że mogłoby to zostać odebrane jako przedmiotowe potraktowanie chłopaka.
          Odegnała od siebie te myśli, kochała wszak męża naprawdę wielką, wierną miłością. Żeby tylko Robert tak nie spoglądał... Gdy tylko zegar wybił trzynastą poderwała się i ruszyła do pokoju służącego za szatnię. Na wszelkie rozterki najlepsza jest kawa z czymś słodkim, zatem pobliska kawiarenka wydała jej się wybawieniem.
          Gorący napój pachniał zniewalająco a sernik z sosem malinowym i czekoladą smakował wręcz nieziemsko. „Odrobina czekolady działa cuda”, pomyślała, wsłuc***ąc się w dźwięki delikatnej muzyki lecącej z głośnika.
          - Pani Ado, czy mogę się przysiąść – Robert wyłonił się nie wiadomo skąd. Asertywność nie była jej najmocniejszym atutem, zatem tylko skinęła głową, nie znajdując w sobie odwagi, by odmówić.
          Stażysta postawił parująca filiżankę i spojrzał na starszą koleżankę z biura.
          - Wiem, że nie powinienem, że nie wypada, ale nie mogę się powstrzymać. Pani Ado, wygląda dziś pani zjawiskowo – uparcie patrzył na kobietę, a ta czuła, że serce bije jej nieco szybciej. - Musi pani wiedzieć, że od dawna mi się pani podoba, a dzisiaj... Dzisiaj przeszła pani samą siebie.
          Adę zastanowiła śmiałość Roberta. Zaraz jednak przypomniała sobie, że jej syn również jest dużo bardziej bezpośredni niż ona i jej mąż razem wzięci. Czyżby taka cecha młodego pokolenia? Słowa uznania mile ją połechtały, ale nie wiedziała kompletnie, co powinna mu odpowiedzieć. Całe lata nie czuła się tak, jak w tej chwili.
          - Proszę się, nie gniewać, uznałem, że należą się pani wyrazy podziwu. Pewnie nie będę jedyny, który nieustannie to powtarza, ale naprawdę, przy pani można zwariować – spuścił wzrok. Jednak nie było czuć po nim zakłopotania, zawstydzenia. Spod półprzymkniętych powiek spoglądał na Adę z uwagą, śledził właściwie każdy gest, każdy oddech niemalże.
          - O, bardzo miło, z twojej strony, Robercie, ja... - zabrakło jej słów. Czuła jak rumieniec wychodzi jej na policzki. Co więcej, czuła że rumieni się też szyja i dekolt, w młodości nierzadko było to przedmiotem żartów rówieśników.
          - Niech się pani tak nie wstydzi, pani Ado – chłopak był zupełnie nieskrępowany – czy to wypada, by taka fantastyczna kobieta nie potrafiła przyjąć komplementów, gdy same cisną się na usta?
          Uśmiechnął się i mrugnął do niej. Mrugnął! „Zaraz, zaraz, on mnie najzwyczajniej kokietuje”, pomyślała, a przecież to ona miała czarować, uwodzić. Zaśmiała się w duchu z tej swoistej zamiany ról. No tak, cóż ona chciała osiągnąć? Starsza pani, której wydawało się, ze może zawrócić w głowie młodziakowi. A jednak naprawdę mu się podoba. Co do tego nie miała najmniejszych wątpliwości. Było to widać w jego błyszczących oczach, które z uwagą śledziły nawet najmniejszy ruch. Świadczyło o tym również to, iż ciągle zmniejszał między nimi dystans, już teraz dzieliło ich raptem kilka centymetrów. A jeszcze chwilę temu siedział tak daleko!
          Nagle poczuła, jak delikatnie musnął jej dłoń. Trzymana filiżanka zadrżała jej w ręce. Spojrzała mu w oczy. Poza nieskrywanym podziwem zauważyła tam również determinację. Wiedziała, że chłopak będzie dążył do wyznaczonego sobie celu, czuła to. Że jeśli jasno sama nie wyznaczy granic, jeśli wyraźnie nie każe mu przestać, on się nie zatrzyma. Ale brakowało jej odwagi. Poza tym i atmosfera zaczęła wpływać na nią. Czy naprawdę chciała, by cofnął rękę? Czy chciała, by ów błysk w jego oczach przygasł? Trzepoczące w piersi serce znów mocno dawało o sobie znać. Co dziwne - nie biło szybciej tylko ze strachu.
          Poczuła dobrze znane z młodości i kilku pierwszych lat małżeństwa wrażenie motyli w brzuchu. Czuła, jak delikatna fala ciepła przelewa się jej po plecach i, o zgrozo, koncentruje poniżej brzucha. Słyszała, jak przyspiesza jej oddech. Świadomość tego wszystkiego działała na nią jeszcze bardziej oszałamiająco. Na chwile w zapomnienie odeszło tyle lat małżeństwa, syn, praca, odpowiedzialne stanowisko. Znów miała szesnaście lat i czekała na pierwszy pocałunek, miała lat siedemnaście i czekała na pierwsze odważniejsze pieszczoty, pierwszy raz... Dopiero po chwili dotarł do niej głos Roberta:
          - ...przełożoną, od samego początku. Patrzyłem i nie mogłem przestać podziwiać. Pani się nie gniewa, prawda? Wiem, że to może być trudne, szokujące, ale naprawdę, bardzo mi się to wszystko podoba.
          Nie słyszała początku jego wypowiedzi, ale z tonu głosu, ze spojrzenia, błądzącego od jej oczu do piersi i z powrotem, domyśliła się, co chciał jej powiedzieć. Nagle poczuła jego dłoń na swoim kolanie. Zadrżała. Filiżanka, którą nadal trzymała bezwiednie w dłoni, zakołysała się i na bluzkę wylało się nieco kawy. Chciała zetrzeć plamkę chusteczką, ale Robert już próbował jej w tym pomóc. Pocierał materiał papierową serwetką, gdy zdali sobie sprawę z tego, gdzie znalazły się jego palce. Ada wstrzymała oddech, on nabrał głębiej powietrza i patrząc jej śmiało w oczy położył całą dłoń na piersi, która z trudem się w niej mieściła. Kobietę przeszedł dreszcz, gdy poczuła jego dotyk. Trwała w bezruchu, gdy on zachowywał się coraz śmielej. Nieco mocniej ujął pierś, lekko nacisnął i przysunął się jeszcze bardziej. Teraz napierał już na nią całymi udami, czuła jego oddech na twarzy, na szyi. Na szczęście siedzieli tak, by nikt nie mógł ich zobaczyć, chyba że akurat kelnerka przyszłaby zapytać o dalsze zamówienie.
          Kobieta słyszała tylko swój przyspieszony oddech i szum w uszach. W głowie jej się kręciło od natłoku wrażeń. Dotyk Roberta stawał się coraz bardziej natarczywy. Masował jej pierś podczas gdy drugą dłonią sunął po udzie, do pośladków. Poczuła, jak, nachylając się nad nią coraz bardziej, zdecydowanie złapał ją za pupę. Delikatny jęk był jej jedyną reakcją.
          Chyba uznał to za przyzwolenie, ponieważ ręka pieszcząca pierś zacisnęła się nieco mocniej, by zaraz potem powędrować w stronę guzików koszuli. Sprawnie odpiął dwa i lekko odchylił. Błysnęło koronkowe wykończenie biustonosza, wystające delikatnie spod jedwabnej haleczki. Musnął je delikatnie palcami. Nachylił się i pocałował tuż pod lewym uchem.
          - Przepięknie pachniesz, kochana – szepnął. Muśnięcie rozgrzanego powietrza na szyi odczuła jako delikatne łaskotanie. Nawet przyjemne, co musiała przyznać przed samą sobą. Cała ta sytuacja była dla niej przyjemna. Niecodzienna, to zdecydowanie, szokująca – jak najbardziej, ale przyjemna. I bardzo podniecająca. Czuła, jak krew szybciej krąży, jak pulsuje pod skórą, w skroniach. Oddychała coraz szybciej, coraz bardziej łapczywie, poddając się temu młodemu człowiekowi. Czuła, że mogłaby zrobić wszystko, co tylko by zainicjował.
          W chwili, gdy sobie to uświadomiła poczuła, że jego ręka próbuje, ba, nawet już wsuwa się pod spódnicę. Tego okazało się za wiele. Momentalnie otrzeźwiała i zerwała się na nogi. Potraciła stolik i tym razem filiżanka przewróciła się, wylewając na obrus resztkę kawy. Bardziej chyba zaskoczona czy przestraszona, niż oburzona, spojrzała na Roberta.
          - Co myśmy zrobili? - zapytała, blednąc. - Na litość boską, co myśmy zrobili?
          Chłopak spojrzał na nią. Wydawała się taka zagubiona, gdzieś zniknęła ta pewna siebie kobieta, która rano wkroczyła rozjaśniając całe biuro. Stała przed nim spłoszona, budząca wielką czułość istota, która kompletnie nie wie, co miałaby zrobić w takiej sytuacji.
          - Pani Ado, ja najmocniej... - nie skończył. Wybiegła porywając płaszcz i torebkę. Nie próbował jej gonić. Ada to nie jest kobieta, która dałaby się porwać łzawym wyznaniom na środku ulicy.
          Sam wrócił do biura, powoli, by dać jej czas na ochłonięcie. W końcu tyle się podziało, w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, że może posunąć się tak daleko, przynajmniej nie na początku. Na wspomnienie jej ciała znów poczuł falę podniecenia. Na szczęście panujący na ulicach mróz pomógł mu dość do siebie zanim wkroczył do biura. Nie zastał tam jednak Ady. Wzięła wolne do końca dnia. Źle się poczuła, migrena czy coś...

          Skomentuj

          • Cinnamon
            Świętoszek
            • Jul 2014
            • 6

            #6
            cz. 4

            Ada wpadła do domu niczym mały tajfun. Musiała wyglądać nieciekawie, skoro szef bez zbędnego wyjaśniania pozwolił jej wyjść wcześniej z pracy. Ale nie dziwiło jej to specjalnie. Jej emocje z pewnością było widać. Silne wzburzenie, strach, pobudzenie. Wróciła myślami do wydarzeń w kawiarence i ukryła twarz w dłoniach.
            Co ona najlepszego zrobiła? Nigdy, absolutnie nigdy nie czuła jeszcze takiego wstydu oraz wyrzutów sumienia. Tak właściwie przecież była całkiem szczęśliwą mężatką. Marian też ją kocha, nie miała co do tego wątpliwości. Co jej zatem strzeliło do głowy? Ale w chwili, gdy zadała sobie to pytanie, już znała na nie odpowiedź. Już dawno nie czuła się jak kobieta. Brakowało jej pełnych zachwytu spojrzeń męża, gorących pocałunków i niezapomnianych nocy. Brakowało poczucia bycia atrakcyjną, pożądaną. Miała świadomość, że rutyna i złudne poczucie komfortu mogło poważnie zagrozić jej, bądź co bądź, udanemu małżeństwu.
            Spojrzała na swoje zapłakane odbicie. Otarła podpuchnięte oczy. Na szczęście nie posunęła się za daleko, w porę zdołała wyrwać się z obejmujących ją ramion. W porę udało jej się zahamować bieg wydarzeń. Odetchnęła głęboko, z ulgą. Była to krótka, nic nie znacząca chwila słabości. Głęboko wierzyła, że taka sytuacja już się nie powtórzy.
            By uspokoić nieco nerwy, odkręciła wodę, napełniając głęboką wannę. Zwykle brała szybki prysznic, zasłaniając się jedynie kotarą, długa kąpiel jednak zawsze ją odprężała. Postanowiła skorzystać z tego wypróbowanego od lat sposobu. Wyjątkowo nie myślała o obiedzie dla męża, może sobie zjeść wczorajszą zupę, ostatecznie nawet zamówić się pizzę. Teraz była tylko ona i rozpaczliwa próba dojścia do siebie.
            Usiadła na wannie i zanurzyła dłoń w parującej wodzie. Wanna napełniała się szybko. Po pomieszczeniu roznosił się zniewalający, różany zapach – nie żałowała swojego ulubionego płynu. Rozebrała się pospiesznie, spięła wysoko włosy i zanurzyła w puszystą pianę jeszcze zanim zakręciła kran. Pierwsze, co poczuła, to spowodowane wysoką temperaturą pieczenie i mrowienie. Objęło nagie, smukłe łydki, by zaraz zawładną całym ciałem. Gorąca woda zalała pośladki, brzuch, sięgnęła piersi. Wyłaniały się spod białej piany, która powoli zaczynała sięgać ciemniejszych brodawek, by po chwili dopiero zakryć je białym puchem.
            Ada zakręciła wodę, oparła się i siedząc wygodnie pozwoliła fali błogiego odprężenie rozlewać się leniwie po ciele. Uwielbiała taką gorącą kąpiel, mimo iż lekarz odradzał to już od jakiegoś czasu. Uniosła lewą rękę i obserwowała, jak para delikatnymi obłoczkami unosi się znad skóry. Zamknęła oczy i pozwoliła swobodnie błądzić myślom.
            Nie mogła odegnać od siebie wszystkich wspomnień. Miejsce na szyi po pocałunku niemal paliło. Dotknęła bezwiednie piersi, którą z taką pasją chłopak pieścił. Poczuła dziwną ociężałość, jakże przyjemną. Podobało jej się to. Ujęła pierś nieco inaczej, wygodniej. Środkowy palec zataczał delikatne kręgi wokół sutka. Nie naprężał się w tej temperaturze, ale to dobrze. Czuła tylko łagodne mrowienie, które przywoływało na twarz ledwie zauważalny uśmiech. Ścisnęła nieco mocniej, intensywniejszy dotyk wywołał także mocniejsze doznania. Masowała pierś całą dłonią, czerpiąc przyjemność z lekkiego nacisku, potem także dotknęła drugiej piersi.
            Nie pobudzało jej to bardziej, raczej odprężało, ale nie pozwoliło też wygasnąć temu, co już wcześniej obudziło się w jej ciele. Czuła intensywną ciężkość w dole brzucha, lekkie pulsowanie jej kobiecości, które nie powstrzymały wcześniejsze wyrzuty ani relaksowanie się. Nie chciała nawet się tego pozbywać, było to nader miłe uczucie.
            Z nadal przymkniętymi oczami, oddychając spokojnie i głęboko, wsunęła palce pod spięte włosy, masując powoli kark, potem ramię. Uwielbiała taki dotyk. Przypomniała sobie jak dawniej, zwłaszcza w długie jesienne i zimowe wieczory, mąż rozmasowywał jej zmęczone mięśnie, jaki był wtedy delikatny i czuły. Całował ją potem za uchem, czasami kładł powoli na łóżku i całował długo jej usta. Kochali się wtedy niespiesznie, ciesząc się bliskością i sobą nawzajem.
            Dłoń Ady przesunęła się pod wodą wzdłuż nogi, po brzuchu, powtarzając mimowolnie zapamiętane ruchy i pieszczoty. Zatrzymała się dłużej na udzie wpijając mocniej palce w ciało. Nie raz zostawił tam siniaki – uśmiechnęła się na to wspomnienie, kierując dłoń ku wewnętrznej stronie ud. Palce nieśmiało zbliżały się do miejsca, które jakby domagało się dotyku. Zanurzyła je ostrożnie między pulsujące, nabrzmiałe wargi. Ciepła woda, która teraz tak bezpośrednio dotykała jej najintymniejszych części wywołała falę przyjemnych dreszczy. Ale nie chciała posuwać się dalej. Nie była znów taka pruderyjna, wiedziała, że wiele kobiet, nawet jej koleżanki, robią takie rzeczy, ale jakoś nie miała ochoty uczestniczyć w tym sama. Czuła, że nawet niewielkie pieszczoty, jedynie chwila, przyniosłyby jej spełnienie, czuła, że pomogłoby to uwolnić się od napięcia, stresu, pomogłoby się rozluźnić i oddalić wiele wątpliwości, które wynikały przecież, jak podejrzewała, głównie z braku sypialnianych uniesień.
            Przerwała jednak. „To nie byłoby to samo”, pomyślała. Właściwie nawet bez większego żalu. Owszem, każda jej komórka wręcz płonęła podnieceniem, ale coś w Adzie protestowało. Jakby tylko z drugą osobą była w stanie czerpać z seksu to, co najlepsze, jakby namiastka, w postaci samotnego orgazmu było niewystarczająca, jakaś uboższa.
            Wstała szybko, nie przejmując się zbytnio, czy nie pochlapie łazienki. Ciało, pozbawione nagle swoistej ochrony, w postaci ciepłej wody, zareagowało na zmianę temperatury, Całą skórę pokryła gęsia skórka, piersi naprężyły się nieco i lekko uniosły, jakby ubyło jej kilka lat, sutki stwardniały. Odruchowo wyjęła korek, ale nie chciała wycierać się ręcznikiem.
            Nadal ociekająca kroplami wody, gdzieniegdzie z resztami wonnej piany, ruszyła do sypialni. Niczym automat skierowała się prosto do szuflady, gdzie wczoraj ukryła prezent gwiazdkowy, rozłożyła wszystko na łóżku.
            - Przydadzą się szpilki – szepnęła i zaraz przyniosła swe najwyższe buty, czarne, aksamitne, z małym wycięciem przy palcach. Kupiła je jakieś dwa lata temu, wiedziona impulsem, przypominały jej modę lat 50.
            Powoli zaczęła się ubierać. Mocno dopasowane figi ciasno przylgnęły do ciała. Koronkowe wykończenie figlarnie zachęcało, by sięgnąć do niego palcami. Z gorsetem znów zeszło jej chwilę, ale efekt przyniósł jej satysfakcję. Talia uzyskała piękniejsze wcięcie, a uniesione lekko piersi kusiły apetycznie pełnią kształtów. Pas założyła już bez żadnego wahania i delikatnie zaczęła naciągać pończochy. Opięte nylonem nogi jakby wysmuklały. Po założeniu butów czuła się, jakby niemal zrzuciła kilka kilogramów. Uśmiechnęła się na tę myśl, podziwiając swoje odbicie w lustrze.
            Emocje w niej kipiały. Ekscytacja z odkrywania w sobie takich pokładów kobiecości mieszała się z niedawnymi wspomnieniami. Dawno uśpiony temperament budził się i dawał o sobie znać szybszym biciem serca, zaróżowionymi policzkami. Oczy błyszczały. Postanowiła je zaznaczyć starannym makijażem. Ale nie takim delikatnym, zachowawczym, jaki na co dzień robi do biura. Podkreśliła spojrzenie czarną kreską, upodabniając się nieco do swej ukochanej Marylin Monroe. Czerwona, odważna szminka sprawiła, że usta chciało się niemal od razu całować, kąsać, dotykać. Pociągnęła różem policzki i skropiła się swymi ulubionymi perfumami.
            Czegoś brakowało... Sięgnęła do malutkiej szuflady pod lusterkiem. Wyjęła drewnianą szkatułkę, a z niej piękny, perłowy naszyjnik. Dostała go od męża na 15 rocznicę ślubu, trzymała jako jeden ze swych najcenniejszych skarbów. Perły zawisły na szyi, ułożyły się miękko na dekolcie. Ich mleczne piękno kontrastowało z misterną, czarną koronką bielizny. Podziwiała się chwilę w lustrze. Naprawdę podobała się sobie. Satysfakcja z tego odkrycia rozlała się przyjemnym ciepłem po ciele.
            Włączyła płytę i udała się do kuchni. Początkowo picie wina w takim stroju wydało jej się nieco banalne, ale z drugiej strony dlaczego miałaby się tym przejmować? Napełniła lampkę i po chwili namysłu zabrała całą butelkę ze sobą. Zanim usiadła zadbała o to, by w zasięgu ręki znalazła się czekolada z pomarańczami – smakołyk, za który dałaby się pokroić. Przy cicho sączących się, łagodnych dźwiękach zagłębiła się w lekturze. Nieco rozśmieszył ją dokonany wybór – można się było spodziewać jakiejś poezji, romansu, czy chociażby tak modnych ostatnio „50 twarzy Greya”, co jakoś komponowałoby się z całym anturażem. Perypetie poczciwego Szwejka pochłonęły ją jednak po raz kolejny całkowicie. Lektura, muzyka, wino... idealne połączenie, remedium na wszelkie stresy, rozczarowania i lęki.

            Skomentuj

            • Cinnamon
              Świętoszek
              • Jul 2014
              • 6

              #7
              cz. 5-6

              Marian, jak co dzień wchodząc po schodach, na półpiętrze, przyjrzał się paprotkom wystawionym przez Adę, potem powoli ruszył ku drzwiom mieszkania. Otworzył je spokojnie i zamarł, początkowo nie wiedząc, co zdziwiło go bardziej. Czy dochodzące z sypialni dźwięki, rzucony niedbale płaszcz żony, czy też całkowity brak jakichkolwiek zapachów. Zawsze o tej porze czuć było albo oszałamiającą woń pieczeni, albo żurku czy bigosu. Dziś miały być chyba piersi kurczaka ze szpinakiem? Wolał wprawdzie takie panierowane, ale Ada upierała się, że te są zdrowsze. Ech, ta jego żona, ciekawe, czemu jeszcze nic nie przygotowała?
              Przez chwilę myślał, że może nie czuje się dobrze? Ale nawet wtedy zawsze coś na niego czekało, chociażby kanapki. No i gdyby stało się coś złego, to przecież by do niego ktoś zadzwonił, może nawet sama Ada? Nieco uspokojony ruszył w stronę pokoju, skąd dobiegały ostatnie dźwięki „Only time”.
              Drzwi były lekko uchylone. Przez wąską szparę nie mógł zobaczyć całego wnętrza. Tylko stolik, na nim połamane kostki czekolady w pucharku, otwarta butelka wina i zaraz pojawiła się dłoń Ady, odkładająca do połowy opróżniony kieliszek. Widok ten zdumiał go niezmiernie. Już miał wejść do środka, gdy zmienił zdanie. Bardzo powoli, aby nie zaskrzypiały, uchylił drzwi nieco szerzej. Widok dosłownie go poraził.
              Jego żona, jego Ada – najzwyklejsza kobieta pod słońce, która wszystko zawsze musi mieć poukładanie, zaplanowane, opracowane, siedziała sobie wygodnie w fotelu, piła wino i czytała. Niczym jakaś femme fatale. Nie wiedział, skąd mogła mieć te fatałaszki, nie przypuszczał, że mogła nawet chcieć założyć coś tak śmiałego, ale...musiał przyznać, że wyglądała zjawiskowo!
              Patrzył na nią, jakby widział ją po raz pierwszy. Włosy łagodnie opadały na nagie, krągłe ramiona. Perły spływały po szyi, by zatrzymać się w zagłębieniu między piersiami. Uwielbiał je u niej – niczym fascynująca dolina między najpiękniejszymi szczytami. Nawet tylko delikatnie odsłonięta, ukazana w wykończeniu dekoltu, obiecywała niebywałe rozkosze. A teraz pokazana była w pełnej krasie. Zakręciło mu się w głowie.
              Łakomie, z emocjami, których bardzo dawno nie odczuwał, obserwował żonę. Jej pełne, duże piersi okryte koronką, wymodelowaną talię przechodzącą płynnie w idealny łuk biodra. Serce zabiło mu mocniej, gdy przesuwał spojrzeniem wzdłuż żabek pasa do pończoch, najzgrabniejszych, jego zdaniem, nóg na świecie, aż do bucika, który, do połowy zsunięty, zadziornie kołysał się na stopie. Lekko przygryzała krwistoczerwone wargi, czasem robiła tak podczas lektury, burząc w nim krew.
              Czuł, że nie może pozwolić, by ta chwila minęła bezpowrotnie. Jak trawiony gorączką udał się do saloniku i sięgnął po aparat. Prawie w biegu zmienił obiektyw na bardziej odpowiedni i znów przyczaił się za drzwiami.
              Ada nadal siedziała w takiej samej pozycji. Ciepłe światło lampki łagodnie opływało jej profil. Spojrzał na nią, kadrując tak, by ująć całą postać i pojął, że niezwykłość tej sytuacji działa na niego jeszcze mocniej. Trzymając pewnie aparat zrobił pierwsze zdjęcie, potem kolejne i następne... Trochę jak nastolatek podglądający koleżankę na obozie. Raz za razem naciskał spust migawki, miał przeczucie, że to będą jedne z najlepszych zdjęć, jakie do tej pory zrobił.

              Książka i wino pochłonęły Adę do tego stopnia, że nie zauważyła upływającego czasu, nie wiedziała, kiedy ani czy mąż wrócił. Nie miała świadomości, iż obserwuje ją ukryty za drzwiami. Zaniepokoił ją powtarzający się, cicho szeleszczący dźwięk i dopiero po sekundzie lub dwóch uzmysłowiła sobie, że to dźwięk wydawany przez aparat fotograficzny. Pewną chwilę zajęło jej także zrozumienie, że to właśnie ją Marian fotografuje. Tu i teraz, z zaskoczenia, w takim stroju!
              Pierwszym uczuciem był gniew. Nie bardzo lubiła zdjęcia, nie podobała się sobie. Jak on mógł, tak bez jej zgody? Zaraz jednak uderzyła ja niecodzienność tej sytuacji, co wywołało gwałtowną falę podniecenia. Oto jej własny mąż, który od bardzo dawna nie okazywał jej żadnego wręcz zainteresowania, portretuje ja z ukrycia. Robi jej właściwie akty! Nie młodziutkim, zgrabnym dziewczynom, ale jej. Dojrzałej, dość atrakcyjnej kobiecie, która jednak z współcześnie lansowanymi kanonami piękna, ma raczej niewiele wspólnego.
              Napięcie szybko z niej opadło napełniając ją gorączkową tęsknotą. Do męża, do mężczyzny, nagiego ciała... Opanowała się jednak i tylko nieznacznie obróciła w stronę Mariana. Tylko odrobinę, żeby nic nie zauważył. Trwało to jej zdaniem niemiłosiernie długo, gdy tak minimalnie zwracała się w jego stronę. O kilka stopni, co jakiś czas. W końcu nabrała głęboko powietrza, pierś się uniosła, wyprężyła i spojrzała na niego.
              Marian zamarł. W oczach obojga czaiła się pasja i niemałe zaskoczenie. Początkowo może nawet zawstydzenie, które jednak szybko ustąpiło miejsca innym emocjom. Ada zobaczyła, jak mąż sprężystym krokiem podchodzi do niej. Poczuła jak zdecydowanie wyjmuje jej tom z ręki i podaje kieliszek. Uniósł nieco jej brodę, zmuszając, by spojrzała mu w oczy. Nie protestowała, gdy bez słowa odszedł kilka kroków i znów zaczął robić zdjęcia. Kilka razy nacisnął przycisk, migawka szumiała raz za razem.
              Potem, znów bez słowa, podszedł i zmienił jej pozycję. Delikatnym popchnięciem zmusił żonę, by się oparła, jedną rękę założył nad głowę i począł robić kolejne zdjęcia. Ciszę przerywało jedynie brzęczenie aparatu. Ada spoglądała odważnie w obiektyw. Nieskrępowana, kusząca, fascynująca i zafascynowana.
              Wstała, podeszła do okna i pozwoliła fotografować się w coraz to innych pozach. Była zamyślona, melancholijna, uśmiechnięta, to znów drapieżna czy tajemnicza. Coraz bardziej ta sytuacja ją rozpalała. Wiedziała, że Marian czuje to samo. W całym pokoju aż iskrzyło. W końcu, gdy leżąc na łóżku, pozowała w pozie daleko odważniejszej niż zdjęcie paszportowe, zauważyła, że ostrożnie, ale zdecydowanie, odkłada aparat.
              Podszedł do niej i patrząc z góry, jak prawdziwy zdobywca, wplótł palce w jej włosy, przyciągnął do siebie i gwałtownie pocałował. Obojgu zaszumiało w głowie. Nie od wina, nie ze zmęczenia, ale od dawna nie odczuwanego pożądania.
              Emocje zawładnęły mężczyzną. Ze wzrokiem nie znoszącym sprzeciwu popchnął Adę na poduszki i całując nieprzerwanie ukląkł nad nią. Założył jej ręce nad głowę i sam, powolnymi, drażniącymi ruchami powiódł po jej ciele. Opuszki palców ledwie dotykały skóry, łaskocząc i powodując dreszcze. Ręce, ramiona, dekolt... Obiema dłońmi ujął jej piersi, masował czując, że i na nią ta pieszczota działa równie silnie. Powoli, haftka po haftce, metodycznie, rozpinał gorset. Za każdym razem, gdy w rozchylającej się tkaninie ukazywał się kawałek odkrytego ciała, całował i drażnił to miejsce językiem.
              W końcu oswobodzone piersi ukazały się jego oczom. Jedynie stłumione mruknięcie świadczyło o tym, jakie wywarło to na nim wrażenie. Przytrzymując ją ręką, delektując się jej ciężarem, zaczął całować prawą pierś, zaraz potem lewą. Ada cicho wzdychała, czując jak język łaskocze jej twardniejące, naprężające się sutki, jak delikatnie mąż szarpie je zębami, lekko przygryza, ssie, liże. Miała ochotę, by nigdy nie przestawał, a jednocześnie, by robił z nią, robił jej tyle innych rzeczy. By pieścił ją całą, do końca.
              Ręce mężczyzny rytmicznie zaciskały się na jej piersiach, dotyk ten, nacisk, sprawiał, że oddychała głośniej. Cichy jęk wyrwał jej się z ust, gdy poczuła, jak usta męża wędrują niżej, coraz niżej, mijają brzuch i jak składa gorący pocałunek na jej łonie. Nigdy się nie pieścili w ten sposób, wydawało się to jakieś krepujące, może niewłaściwe nawet. Na samą myśl jednak, że mógłby ja tam pocałować, zalała ją fala rozkoszy. Poczuła obezwładniającą ciężkość i przejmujące pulsowanie, rozchodzące się po całym ciele. Orgazm ten był tak niespodziewany, że krzyknęła cicho.
              Zaskoczony Marian spojrzał na nią, ale widząc, że nie protestuje, położył rękę na jej łonie. Palce delikatnie muskały jedwab majteczek. Zataczał malutkie kręgi, poruszał nimi wzdłuż misternej koronki. Jeden zawędrował po materiał – Ada była bardzo gorąca, zaraz poczuł też śliską wilgoć jej kobiecości.
              Z niesamowitym opanowaniem, powoli, rozpiął żabki przytrzymujące pończochy i ostrożnie zsunął nylony z nóg ukochanej. Wracając w górę, pieścił i całował jej nogi, szczypał lekko zębami skórę na łydkach. Rozsuwając uda, przebiegł palcami po biodrach, by mocno, niemal brutalnie, złapać kobietę za pośladki. Kolejny zduszony jęk świadczył o tym, jak bardzo podoba się jej to zachowanie. Niemal jednym szarpniecie zdarł z niej pas i jedwabne figi.
              Leżała przed nim całkowicie naga, jedynie w perłowym naszyjniku. Gotowa podporządkować się całkowicie jego woli. Podobała mu się ta uległość. Spojrzał żonie w oczy i ponownie sięgnął po aparat.
              Nawet nie odwróciła wzroku, gdy robił jej zdjęcie. Twarz, piersi, brzuch, nogi – uwieczniał wszystko. Podniecenie pulsowało mu w skroniach, gdy Ada podciągnęła śmiało nogi . Nie tylko pozwoliła spojrzeć, ale i sfotografować swe najintymniejsze rejony. Gdy pomiędzy zaróżowionymi, lekko nabrzmiałymi, wargami błysnęła niemal purpurowa łechtaczka, nie mógł się dłużej powstrzymywać.
              Szybkimi ruchami ściągnął spodnie oraz bokserki i, nie czekając na żadne jej słowo, gwałtownie zagłębił się w jej rozpalone wnętrze. Przyjęła go i objęła ciasno, wywołując dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Poruszał się szybko, mocno, jakby nie mógł się nasycić bliskością. Oboje byli siebie głodni, spragnieni bliskości i oszałamiających wrażeń, które mogli sobie wzajemnie ofiarować.
              Ada całą sobą poddawała się jego rytmowi. Rozwarła nogi szerzej, chcąc poczuć go w sobie jak najgłębiej, jak najpełniej. Każde pchniecie wyrywało jej z piersi cichy jęk, jednak nie próbowała go odsuwać. Zaplotła nogi wokół bioder Mariana, paznokcie niemal rozorały jego plecy. Pozwalała mu na branie tego, po co w końcu z takim zapałem sięgnął.
              Nie minęła długa chwila, kiedy zalała ją kolejna fala rozkoszy. Tym razem orgazm był tak intensywny, że chcąc zdusić cisnący się na usta krzyk, wbiła zęby w jego ramię. Skurcz, który najpierw pojawił się w okolicy brzucha, zogniskował się niżej. Poczuła, jak mocniej zaciska się na członku męża. I jeszcze raz, i jeszcze... Ogarniająca ją niemoc prawie odcięła ją od innych wrażeń. Nie słyszała swego przyspieszonego oddechu, galopującego tętna oraz przeciągłego jęku rozkoszy.
              Marian, czując jak żona intensywnie przeżywa ekstazę, słysząc jęki, widząc jej falujące w rytm jego pchnięć piersi, wiedział, że sam nie jest już w stanie dłużej powstrzymać zbliżającego się orgazmu. Prawie eksplodował w coraz ciaśniejszym, gorącym wnętrzu Ady. Wstrząsały nim dreszcze i w końcu, wyczerpany olbrzymią przyjemnością, mokry od potu, opadł na nią.
              Spojrzeli sobie w oczy i z niesamowitą łapczywością wpili w swoje usta. Pocałunek był długi, namiętny, głęboki. Po chwili, wysuwając się z pomiędzy jej ud, położył się obok i z czułością ucałował Adę w czoło.
              - To co? Planujesz jeszcze jakieś prezenty od dzieci? - mrugnął. „Skąd on w ogóle wiedział?”, przemknęło jej przez myśl.
              - Może kolejny będzie plener? – zażartował. Zobaczył, jak Ada rumieni się lekko zawstydzona, ale zaraz się roześmiała i wtuliła mocno w jego ramiona.

              Skomentuj

              • AlinaK
                Seksualnie Niewyżyty
                • Apr 2007
                • 229

                #8
                Fajnie... dużo emocji Robi wrażenie... Podobało mi się!

                Skomentuj

                • Cinnamon
                  Świętoszek
                  • Jul 2014
                  • 6

                  #9
                  Dzięki Takie słowa cieszą mnie tym bardziej, że to moje pierwsze takie próby

                  Skomentuj

                  • Montecristo
                    Świętoszek
                    • Jul 2013
                    • 17

                    #10
                    Fajnie się kończy, podoba mi się, Ok !

                    Skomentuj

                    Working...