Powszechnie mamy do czynienia ze stereotypem, wiążącym oczytanie z szeroko pojętą inteligencją. Jestem w prawdzie jeszcze młody, ale przez niemal ćwierć wieku nie udało mi się pojąć, dlaczego niby człowiek, który dużo czyta, miałby być inteligentniejszy, ba, bardziej wartościowy, od tego, który czyta mało bądź wcale. Takie myślenie zalatuje mi nieco średniowieczem, kiedy to człowiek umiejący czytać, że o pisaniu nie wspomnę, to była szycha nie lada. A przecież mamy XXI wiek i chociaż nasza cywilizacja, w tym technologia, rozwija się dość mozolnie, to jednak dziś słowo pisane nie jest jedynym źródłem informacji, wiedzy. Tak "z kapelusza" mogę wymienić wiele innych źródeł poznania: radio, telewizja, Internet, szkoła (uczelnia), kino, teatr, opera i w końcu my sami i ludzie, z którymi mamy kontakt. Dlaczego akurat książka stanowi dla wielu ludzi takie sacrum? Dlaczego nie uznają oni równouprawnienia między różnorodnymi źródłami wiedzy? Uważam, że w dzisiejszych czasach takie podejście, paradoksalnie, nie jest dowodem wysokiego poziomu, ale wręcz przeciwnie, ograniczenia intelektualnego i zacofania, jak już wspomniałem, adekwatnego do średniowiecza.
A co Wy o tym sądzicie, Forumowicze?
A co Wy o tym sądzicie, Forumowicze?
Skomentuj