Sekretarka VII
Minęło pół roku od mojej wizyty w Krakowie i spotkania z Iwoną. Do tej pory siedzę czasem i się zastanawiam co to było. Na pewno super seks. Na pewno nie zakochanie. Więc czemu nie mogłem zapomnieć ?
Wracając do domu z Krakowa oczekiwałem karczemnej awantury. Szczerze mówiąc moment przyjazdu do domu odwlekałem na ile tylko się dało. Ale kiedyś musiała przyjść ta chwila. Wchodząc zobaczyłem w przedpokoju jakieś obce buty i usłyszałem czyjś głos. Po wejściu do salonu ujrzałem moją żonę zasuwającą w przezroczystych majteczkach i w sukience podciągniętej do góry jak popiernicza z tacą na której stoją różne ciasta, a na kanapie rozwalony, goły, ze sterczącym interesem siedział kto ? Tomek. Tomek murzyn. To ja się spodziewałem wielkiej burzy, awantury przypominającej przynajmniej pamiętny obiad w moim biurze a zastałem co ? Moją żonę, sądząc po rozczochranych włosach, już po pierwszej akcji z kim ? Z murzynem. A ona nie lubi murzynów. Podobno. Widać gusta szybko się zmieniają.
Wszedłem do salonu. Tomek radośnie machną w moją stronę ręką pokazując jednocześnie miejsce obok siebie. Moja żona rozanielonym wzrokiem spojrzała szybko na mnie by chwilę później, bez żadnych oznak skrępowania, postawić przed Tomkiem tacę, odwracają się przy tym do niego tyłem i wypinając w jego kierunku obie dziurki. Nie zdążyła się jeszcze dobrze schylić, a już jego palec penetrował jej szparkę. Z daleka było widać jak jest mokra. Lubiłem ten jej rozanielony wzrok kiedy było jej bardzo dobrze. Rzuciłem marynarkę na fotel, spojrzałem jeszcze raz i poszedłem do łazienki. Potrzebowałem prysznica. Stojąc w kabinie i myjąc się myślałem na przemian to o Iwonie, to o mojej żonie uprawiającej zapewne w tym czasie dziki seks. W takich warunkach nie trzeba było dużo czasu by mój członek nabrał maksymalnych rozmiarów. Dokończyłem szybko kąpiel i już czysty i nagi skierowałem swoje kroki ponownie do salonu. W tym czasie akcja nabrała tempa. Widok jaki zastałem bardzo mi się podobał. Moja żona klęczała na podłodze obok kanapy z piersiami opartymi o podłogę a Tomek oczywiście będąc z tyłu posuwał ją na całego. W tyłek. Wielki czarny fiut wchodził w tyłek mojej żony. Uwierzcie mi, że oglądanie tego na żywo a na filmach to dwie różne rzeczy. Tego się nie da opisać. Anna jęczała głośno, sprawiała wrażenie jakby opuściły ją wszystkie siły i jedyne co może jeszcze robić to starać się zachować równowagę. Ja nie wiem gdzie ona go mieściła. Ale mieściła całego. Myślałem że bardziej mi nie może sterczeć. A jednak mógł. Dawno nie widziałem mojego członka tak napompowanego. Moje podniecenie mieszało się z adrenaliną wywołaną tym widokiem. podszedłem do nich, ukląkłem przed moją żoną, złapałem mocno za włosy i uniosłem jej głowę do góry na wysokość mojego fiuta. Zdążyła otworzyć tylko usta a już byłem w jej gardle. Głęboko. Od razu. Bez zbędnych pieszczot, oczywiście jeżeli w tej sytuacji jeszcze jakieś zabiegi można było nazwać pieszczotami. Posuwałem ją mocno, brutalnie, jakbym chciał tym ją za coś ukarać. Jak dziwkę na której zdaniu wcale mi nie zależy. Jej gardło wydawało odgłosy gulgotania. Ślina kapała na dywan dając jednocześnie poślizg dla mojego fiuta. Bez tego chyba by się udusiła. Chciałem więcej. chciałem ostrzej. Wyszedłem z jej gardła i położyłem się na plecach. Zrozumiała od razu. Odepchnęła lekko Tomka, podeszła na czworaka do mnie a następnie usiadła na moim członku i zaczęła mnie ujeżdżać. Powstrzymałem ją chwilę później, złapałem za tyłek i rozchyliłem pośladki. Spojrzała na mnie lekko przerażonym wzrokiem, ale posłusznie pochyliła się wypinając się w stronę Tomka. Ten tylko na to czekał. Przysunął się do tyłka Anny, posmarował śliną swojego członka, przysunął wielki łepek do jej drugiej dziurki i pchnął. To nie był jęk. To był krzyk. Krzyk bólu. Ale nie tylko. Słychać tam było rozkosz. Na szczęście, dzięki wcześniejszej zabawie tyłek mojej żony był juz mocno rozciągnięty. Tym niemniej zrobiło sie tam mega ciasno. Nie miałem co prawda za dużo ruchu w takiej pozycji ale sama świadomość tego co się dzieje do tego mina mojej żony w zupełności mi wystarczały. Tomek rozpychał się jak szalony. On nadal się tam mieścił cały. To było niesamowite. Jednak po kilku minutach widziałem że moja żona ma już dosyć. Jeżeli chcieliśmy sie jeszcze trochę pobawić trzeba było wykonać jakieś zmiany.
Do końca wieczoru, a właściwie do samego rana moja żona była rżnięta wszędzie gdzie tylko się dało i w pozycjach jakie tylko nam przyszły do głowy. Efekt tego był taki, że o poranku Anna była obolała wszędzie a i my ledwo się ruszaliśmy.
Od tego czasu minęło te pół roku. W między czasie spotykaliśmy sie jeszcze z Tomkiem nie raz. Czasem razem, czasem osobno. Lubiłem patrzyć jak uprawiali seks siedząc przy tym w fotelu i pijąc piwo. Na moich oczach był odgrywany super pornos. Oczywiście na koniec moja żona dbała też i o moje potrzeby. Ale oglądanie ich w akcji było bardzo przyjemną rozrywką.
Leżałem w łóżku. Anna spała obok z tyłeczkiem wypiętym poza kołdrę w celu chłodzenia. Taki naturalny radiator całkiem fajnych rozmiarów. Nie mogłem spać. Ostatnio miałem jakieś problemy zdrowotne z kręgosłupem. Wiadomo praca siedząca nie wpływa dobrze na tą cześć ciała. Wstałem, poszedłem do kuchni, chwyciłem sok pomarańczowy i oczywiście pijąc z kartonu poszedłem do gabinetu. Usiadłem przy biurku i włączyłem laptopa. Jak zwykle przy tej czynności pierwsze co się pojawiło to komunikat o sporej ilości maili. Norma. Czasem się zastanawiałem czytając korespondencję czy ludzie nigdy nie śpią. Maile które przychodziły były wysyłane o nieludzkich wręcz porach. Druga, trzecia, czwarta nad ranem. Wymagałem od swoich pracowników wiele. Dobrze ich przy tym nagradzałem. Ale nigdy nie zmuszałem ich by zapomnieli co to sen.
Przeglądając maile i wywalając spam postanowiłem że na najbliższym zebraniu musze poruszyć kwestię oddzielenia czasu pracy od czasu domowego. Inaczej zaczną mi w końcu odsypiać w biurach. Potem rozwody, pretensje. Oczywiście wszystko by była moja wina. Korowody żon, które z płaczem oskarżały by mnie jaki to ja jestem podły. Pewnie niektórych z tych żon wcale bym nie chciał wyganiać z gabinetu. No chyba, że żona jednego z dyrektorów. No istny troll. Ja nie wiem czy facet nie miał gustu czy był ślepy, ewentualnie musiał się z nią żenić, ale jak dla mnie to królewna Fiona w swej brzydszej postaci i tak była pięknością przy jego żonie. No ale jaki kraj takie trolle.
Na takich jakże ambitnych rozmyślaniach mijały mi nocne minuty. W pewnej chwili w oko wpadł mi jeden mail.
" Zaproszenie. Zapraszamy na spotkanie zamknięte które odbędzie się w Gdańsku w klubie Czarny koń. Ubiór dowolny. Obecność bardzo wskazana "
"Czarny Koń". Ta nazwa nic mi nie mówiła. Nie kojarzyłem nikogo kto by mi o takim klubie cokolwiek mówił. Nie rozumiałem też dla czego moja obecność jest taka wskazana. Ale od czego jest wujek google. On wie wszystko. Jakże się myliłem. Pół godziny później nie wiedziałem nic. Następny kwadrans później wiedziałem niewiele. Zupełnie jakbym wpisał hasło " Rura". Wyskakiwało by wszystko od rury do tańczenia, poprzez rurę w kiblu na mojej matce skończywszy. A dopiero gdzieś tam na dwudziestej stronie wyskoczyło by, że jest to cholerny kawałek metalu. Teraz było podobnie. Znalazłem stadninę, restaurację marnej jakości, nawet motocykl. No ktoś miał fantazję i wybrał taką nazwę dla swojej maszyny. Ok przesadziłem. To była MZK-a. Ale ludzie mają fantazję, co zrobić.
Dopiero na jakimś zapomnianym przez Boga i użytkowników internetu forum znalazłem interesujące mnie informacje. Właściwie to skrawek informacji. Klub "Czarny Koń" był klubem elitarnym. Wchodziło się do niego mając tylko specjalne zaproszenie. Zaproszenie dostawało się tylko na polecenie od osoby stojącej wysoko w hierarchii tego klubu. Generalnie szybciej dostałbym się do Pentagonu, niż wszedł chociażby na teren posesji na której klub się znajdował. Co się działo w tym klubie tego już się nie dowiedziałem. Nie znalazłem tej informacji nigdzie. Dosłownie nigdzie. Ciekawy byłem kto i dlaczego przysłał mi takie zaproszenie. Spojrzałem jeszcze raz na maila. Zaproszenie było na godzinę dwudziestą na najbliższą sobotę. Dzisiaj był czwartek. Właściwie piątek bo zaczynało się już robić za oknami widno.
Żona zastała mnie w gabinecie, śpiącego na golasa na fotelu. W komputerze otwarte były strony które przeszukiwałem. Spojrzała, uśmiechnęła się i przykryła mnie kocem który leżał na sofie w gabinecie po czym wyszła.
Obudziłem się połamany. Spanie na fotelu nie było dobrym pomysłem. Wstałem poszedłem do łazienki a potem do kuchni. W domu była cisza. Na stole w kuchni znalazłem kartkę. " Pojechałam z Wiolą do Tomka. Wracam w poniedziałek." No litości. Już nawet Wiolkę tam zaciągnęła. We dwie to nawet jego zajeżdżą. Wyglądało na to, że mam wolną chatę. Wróciłem do gabinetu z wcześniej zrobioną w kuchni kawą. Spojrzałem na biurko. Stał tam nadal otwarty tablet. Nie zastanawiałem się długo. Dwie godziny później jechałem na dworzec.
Minęło pół roku od mojej wizyty w Krakowie i spotkania z Iwoną. Do tej pory siedzę czasem i się zastanawiam co to było. Na pewno super seks. Na pewno nie zakochanie. Więc czemu nie mogłem zapomnieć ?
Wracając do domu z Krakowa oczekiwałem karczemnej awantury. Szczerze mówiąc moment przyjazdu do domu odwlekałem na ile tylko się dało. Ale kiedyś musiała przyjść ta chwila. Wchodząc zobaczyłem w przedpokoju jakieś obce buty i usłyszałem czyjś głos. Po wejściu do salonu ujrzałem moją żonę zasuwającą w przezroczystych majteczkach i w sukience podciągniętej do góry jak popiernicza z tacą na której stoją różne ciasta, a na kanapie rozwalony, goły, ze sterczącym interesem siedział kto ? Tomek. Tomek murzyn. To ja się spodziewałem wielkiej burzy, awantury przypominającej przynajmniej pamiętny obiad w moim biurze a zastałem co ? Moją żonę, sądząc po rozczochranych włosach, już po pierwszej akcji z kim ? Z murzynem. A ona nie lubi murzynów. Podobno. Widać gusta szybko się zmieniają.
Wszedłem do salonu. Tomek radośnie machną w moją stronę ręką pokazując jednocześnie miejsce obok siebie. Moja żona rozanielonym wzrokiem spojrzała szybko na mnie by chwilę później, bez żadnych oznak skrępowania, postawić przed Tomkiem tacę, odwracają się przy tym do niego tyłem i wypinając w jego kierunku obie dziurki. Nie zdążyła się jeszcze dobrze schylić, a już jego palec penetrował jej szparkę. Z daleka było widać jak jest mokra. Lubiłem ten jej rozanielony wzrok kiedy było jej bardzo dobrze. Rzuciłem marynarkę na fotel, spojrzałem jeszcze raz i poszedłem do łazienki. Potrzebowałem prysznica. Stojąc w kabinie i myjąc się myślałem na przemian to o Iwonie, to o mojej żonie uprawiającej zapewne w tym czasie dziki seks. W takich warunkach nie trzeba było dużo czasu by mój członek nabrał maksymalnych rozmiarów. Dokończyłem szybko kąpiel i już czysty i nagi skierowałem swoje kroki ponownie do salonu. W tym czasie akcja nabrała tempa. Widok jaki zastałem bardzo mi się podobał. Moja żona klęczała na podłodze obok kanapy z piersiami opartymi o podłogę a Tomek oczywiście będąc z tyłu posuwał ją na całego. W tyłek. Wielki czarny fiut wchodził w tyłek mojej żony. Uwierzcie mi, że oglądanie tego na żywo a na filmach to dwie różne rzeczy. Tego się nie da opisać. Anna jęczała głośno, sprawiała wrażenie jakby opuściły ją wszystkie siły i jedyne co może jeszcze robić to starać się zachować równowagę. Ja nie wiem gdzie ona go mieściła. Ale mieściła całego. Myślałem że bardziej mi nie może sterczeć. A jednak mógł. Dawno nie widziałem mojego członka tak napompowanego. Moje podniecenie mieszało się z adrenaliną wywołaną tym widokiem. podszedłem do nich, ukląkłem przed moją żoną, złapałem mocno za włosy i uniosłem jej głowę do góry na wysokość mojego fiuta. Zdążyła otworzyć tylko usta a już byłem w jej gardle. Głęboko. Od razu. Bez zbędnych pieszczot, oczywiście jeżeli w tej sytuacji jeszcze jakieś zabiegi można było nazwać pieszczotami. Posuwałem ją mocno, brutalnie, jakbym chciał tym ją za coś ukarać. Jak dziwkę na której zdaniu wcale mi nie zależy. Jej gardło wydawało odgłosy gulgotania. Ślina kapała na dywan dając jednocześnie poślizg dla mojego fiuta. Bez tego chyba by się udusiła. Chciałem więcej. chciałem ostrzej. Wyszedłem z jej gardła i położyłem się na plecach. Zrozumiała od razu. Odepchnęła lekko Tomka, podeszła na czworaka do mnie a następnie usiadła na moim członku i zaczęła mnie ujeżdżać. Powstrzymałem ją chwilę później, złapałem za tyłek i rozchyliłem pośladki. Spojrzała na mnie lekko przerażonym wzrokiem, ale posłusznie pochyliła się wypinając się w stronę Tomka. Ten tylko na to czekał. Przysunął się do tyłka Anny, posmarował śliną swojego członka, przysunął wielki łepek do jej drugiej dziurki i pchnął. To nie był jęk. To był krzyk. Krzyk bólu. Ale nie tylko. Słychać tam było rozkosz. Na szczęście, dzięki wcześniejszej zabawie tyłek mojej żony był juz mocno rozciągnięty. Tym niemniej zrobiło sie tam mega ciasno. Nie miałem co prawda za dużo ruchu w takiej pozycji ale sama świadomość tego co się dzieje do tego mina mojej żony w zupełności mi wystarczały. Tomek rozpychał się jak szalony. On nadal się tam mieścił cały. To było niesamowite. Jednak po kilku minutach widziałem że moja żona ma już dosyć. Jeżeli chcieliśmy sie jeszcze trochę pobawić trzeba było wykonać jakieś zmiany.
Do końca wieczoru, a właściwie do samego rana moja żona była rżnięta wszędzie gdzie tylko się dało i w pozycjach jakie tylko nam przyszły do głowy. Efekt tego był taki, że o poranku Anna była obolała wszędzie a i my ledwo się ruszaliśmy.
Od tego czasu minęło te pół roku. W między czasie spotykaliśmy sie jeszcze z Tomkiem nie raz. Czasem razem, czasem osobno. Lubiłem patrzyć jak uprawiali seks siedząc przy tym w fotelu i pijąc piwo. Na moich oczach był odgrywany super pornos. Oczywiście na koniec moja żona dbała też i o moje potrzeby. Ale oglądanie ich w akcji było bardzo przyjemną rozrywką.
Leżałem w łóżku. Anna spała obok z tyłeczkiem wypiętym poza kołdrę w celu chłodzenia. Taki naturalny radiator całkiem fajnych rozmiarów. Nie mogłem spać. Ostatnio miałem jakieś problemy zdrowotne z kręgosłupem. Wiadomo praca siedząca nie wpływa dobrze na tą cześć ciała. Wstałem, poszedłem do kuchni, chwyciłem sok pomarańczowy i oczywiście pijąc z kartonu poszedłem do gabinetu. Usiadłem przy biurku i włączyłem laptopa. Jak zwykle przy tej czynności pierwsze co się pojawiło to komunikat o sporej ilości maili. Norma. Czasem się zastanawiałem czytając korespondencję czy ludzie nigdy nie śpią. Maile które przychodziły były wysyłane o nieludzkich wręcz porach. Druga, trzecia, czwarta nad ranem. Wymagałem od swoich pracowników wiele. Dobrze ich przy tym nagradzałem. Ale nigdy nie zmuszałem ich by zapomnieli co to sen.
Przeglądając maile i wywalając spam postanowiłem że na najbliższym zebraniu musze poruszyć kwestię oddzielenia czasu pracy od czasu domowego. Inaczej zaczną mi w końcu odsypiać w biurach. Potem rozwody, pretensje. Oczywiście wszystko by była moja wina. Korowody żon, które z płaczem oskarżały by mnie jaki to ja jestem podły. Pewnie niektórych z tych żon wcale bym nie chciał wyganiać z gabinetu. No chyba, że żona jednego z dyrektorów. No istny troll. Ja nie wiem czy facet nie miał gustu czy był ślepy, ewentualnie musiał się z nią żenić, ale jak dla mnie to królewna Fiona w swej brzydszej postaci i tak była pięknością przy jego żonie. No ale jaki kraj takie trolle.
Na takich jakże ambitnych rozmyślaniach mijały mi nocne minuty. W pewnej chwili w oko wpadł mi jeden mail.
" Zaproszenie. Zapraszamy na spotkanie zamknięte które odbędzie się w Gdańsku w klubie Czarny koń. Ubiór dowolny. Obecność bardzo wskazana "
"Czarny Koń". Ta nazwa nic mi nie mówiła. Nie kojarzyłem nikogo kto by mi o takim klubie cokolwiek mówił. Nie rozumiałem też dla czego moja obecność jest taka wskazana. Ale od czego jest wujek google. On wie wszystko. Jakże się myliłem. Pół godziny później nie wiedziałem nic. Następny kwadrans później wiedziałem niewiele. Zupełnie jakbym wpisał hasło " Rura". Wyskakiwało by wszystko od rury do tańczenia, poprzez rurę w kiblu na mojej matce skończywszy. A dopiero gdzieś tam na dwudziestej stronie wyskoczyło by, że jest to cholerny kawałek metalu. Teraz było podobnie. Znalazłem stadninę, restaurację marnej jakości, nawet motocykl. No ktoś miał fantazję i wybrał taką nazwę dla swojej maszyny. Ok przesadziłem. To była MZK-a. Ale ludzie mają fantazję, co zrobić.
Dopiero na jakimś zapomnianym przez Boga i użytkowników internetu forum znalazłem interesujące mnie informacje. Właściwie to skrawek informacji. Klub "Czarny Koń" był klubem elitarnym. Wchodziło się do niego mając tylko specjalne zaproszenie. Zaproszenie dostawało się tylko na polecenie od osoby stojącej wysoko w hierarchii tego klubu. Generalnie szybciej dostałbym się do Pentagonu, niż wszedł chociażby na teren posesji na której klub się znajdował. Co się działo w tym klubie tego już się nie dowiedziałem. Nie znalazłem tej informacji nigdzie. Dosłownie nigdzie. Ciekawy byłem kto i dlaczego przysłał mi takie zaproszenie. Spojrzałem jeszcze raz na maila. Zaproszenie było na godzinę dwudziestą na najbliższą sobotę. Dzisiaj był czwartek. Właściwie piątek bo zaczynało się już robić za oknami widno.
Żona zastała mnie w gabinecie, śpiącego na golasa na fotelu. W komputerze otwarte były strony które przeszukiwałem. Spojrzała, uśmiechnęła się i przykryła mnie kocem który leżał na sofie w gabinecie po czym wyszła.
Obudziłem się połamany. Spanie na fotelu nie było dobrym pomysłem. Wstałem poszedłem do łazienki a potem do kuchni. W domu była cisza. Na stole w kuchni znalazłem kartkę. " Pojechałam z Wiolą do Tomka. Wracam w poniedziałek." No litości. Już nawet Wiolkę tam zaciągnęła. We dwie to nawet jego zajeżdżą. Wyglądało na to, że mam wolną chatę. Wróciłem do gabinetu z wcześniej zrobioną w kuchni kawą. Spojrzałem na biurko. Stał tam nadal otwarty tablet. Nie zastanawiałem się długo. Dwie godziny później jechałem na dworzec.
Skomentuj