Jacek cz 1 i 2, Rafał cz 1 i 2.

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • anabelle24
    Świętoszek
    • Dec 2014
    • 4

    Jacek cz 1 i 2, Rafał cz 1 i 2.

    nietypowe, dla miłośników seksu młodych z dojrzałymi kobitkami. Ciach...a była prośba o nie wstawianie linków


    Jacek
    Cz. 1


    Niemal dekadę temu, Jacek był świeżo upieczonym osiemnastolatkiem, pochodzącym z jakiejś wiochy pod Rzeszowem. Był takim typowym "grzecznym" chłopcem z wioski. Kulturalny, uśmiechnięty, interesujący się sztuką ( sam coś próbował rysować ) i dekorowaniem wnętrz. Uczył się w „garkotłukach”, jak nazywano wtedy liceum gastronomiczne i robił w tej zapyziałej szkółce za gwiazdę.
    Zawsze był jakiś taki miękki, pedałkowaty ale przy tym cholernie miły. Miły i słodki do mdłości. A ponieważ był słodki, ładny ( niemal czarne włosy z krótką grzywką zaczesaną na bok, okrągła buzia o wyrazie niewiniątka, piękne ciemne oczy o kształcie migdałów i niewielka ciemna bródka ), i pilnie się uczył, stał się ulubieńcem wszystkich nauczycielek i koleżanek. Faceci mieli go za „ciotę”, choć – jak podejrzewano – zazdrościli mu pozycji w szkolnej hierarchii i powodzenia wśród płci pięknej.
    Jacek, najczęściej nazywany, przez tę właśnie płeć, Jacusiem, szybko przekonał się jakie profity może nieść za sobą bycie „popular”. Ano na przykład takie, że dyrektorka szkoły, na jakiś miesiąc przed maturą załatwiła mu niezłą pracę – kelnerski etat w najlepszej knajpie w mieście.
    Mimo fatalnego czasu ( Jacek ambitnie zamierzał pisać egzamin z biologii ), przekonano go, że byłby frajerem, gdyby nie przyjął tej roboty. Zgodził się z tym i uwijał się jak potrafił, żeby pogodzić pracę z przygotowaniem do egzaminu dojrzałości.
    Pracował zwykle na drugą zmianę, podczas największej frekwencji w restauracji, tak więc szybko poznał trudy kelnerowania. Ale spisywał się całkiem dobrze, szefowa była zadowolona – był miły dla gości, bez przerwy się uśmiechał ( jego dołeczki na okrągłych policzkach robiły furorę ), ładnie prezentował się w czarno-białym uniformie i zgarniał całkiem przyzwoite napiwki.
    Na fali popularności, szefowa postanowiła, że Jacek będzie najwłaściwszą osobą do obsługi tzw. specjalnych wieczorów.


    Pamiętnym dla naszego ( wtedy ) osiemnastolatka specjalnym wieczorem, był wieczór panieński córuchny jakiegoś lokalnego biznesmena.
    Córuchna, czyli przyszła panna młoda, miała około trzydziestki i wraz z kilkoma koleżankami w zbliżonym wieku, zajmowała rząd stolików pod ścianą.
    Na imprezie obecny był również tatulo – biznesmen wraz ze swoją tłustawą małżonką o fizjonomii ubarwionej rozmaitymi mazidłami, co czyniło ją podobną do „stylowej” rosyjskiej lafiryndy ( tak właśnie widział ją Jacek ).
    Pracowity maturzysta przez cały wieczór spełniał kulinarne zachcianki lekko już pijanego towarzystwa, które życzyło sobie wciąż nowych potraw i napitków. Był trochę wkurzony, gdyż szefowa zostawiła go w lokalu samego, a towarzystwo było coraz bardziej wstawione. Stał za barem w kelnerskim uniformie, robił dobrą minę do złej gry, czarując wszystkich swoimi dołeczkami i oczekiwał na zamówienia.
    - Panie kelner! - wołał tatulo biznesmen, jedyny facet w tamtym towarzystwie, wyjątkowo obleśny typ w typie leśnego trolla, - proszę szybciej z tym winem!
    - Młody człowieku – wrzeszczał jakiś babsztyl - ile mamy jeszcze czekać!?
    Był coraz bardziej zmęczony lecz z pięknym uśmiechem zanosił do stolika kolejne zamówienia.
    Zbliżała się północ i myślał już o tym, by jak najszybciej zamknąć lokal, ale towarzystwo wcale nie chciało kończyć zabawy.
    Stał przy barze i zniecierpliwiony polerował sztućce, słysząc ich coraz bardziej „płynne”, bełkotliwe „rozmowy” i widząc kątem oka jak zgromadzone przy stolikach panie podejrzanie patrzą w jego stronę, raz po raz wybuchając dzikim śmiechem. Czuł się bardzo głupio, więc przemógł się w sobie i ruszył w stronę towarzystwa.
    - Przepraszam - powiedział najgrzeczniej jak potrafił, - jeśli państwo sobie życzą mogę przyjąć ostatnie zamówienie.
    - Może jakiś deser na koniec? - zastanowiła się głośno przyszła panna młoda.
    - Oczywiście – powiedział Jacek - mamy ciasta oraz lody …
    - Dziewczęta chciałyby lody, hahahaha - popisał się humorem tatulo biznesmen, paskudny typek z cygarem, po czym pstryknął palcami na chłopaka:
    - Jak masz na imię kelnerze?
    - Jacek, proszę pana.
    - A więc drogi Jacku, nasze panie chciałyby dostać lody!
    Panie na to wybuchnęły gromkim śmiechem, a Jacek bardzo się speszył. Kątem oka zauważył, że tatulo wraz z tłustą połowicą, wkładają płaszcze i chyłkiem opuszczają lokal. Przyjął to z ulgą – nareszcie zaczynali się rozchodzić, oby tak dalej. Być może uda mu się jeszcze zdążyć na ostatni autobus do domu, który odjeżdża przed drugą.
    Panie jednak wcale nie zamierzały kończyć zabawy, były coraz głośniejsze i coraz bardziej pijane. Teraz już bez oporów zerkały na Jacka i coraz śmielej komentowały jego wygląd, sposób poruszania się i całą resztę. Jacek kilka razy usłyszał z ich ust słowo „pedałek”, po którym wybuchały kolejne salwy śmiechu tych pijanych kretynek.
    - No przestańcie – zawołała w końcu jedna z koleżanek panny młodej, - zobaczcie, chłopak się zmieszał. Podejdź tu do nas, Jacku.
    Jacek zabrał z baru kartę zamówień i ruszył w stronę stolików, wkładając na twarz swój nieodłączny słodki uśmiech z dołeczkami.
    - Ile masz lat, Jacku?
    - Osiemnaście, proszę pani.
    - Nawet ładny ten Jacuś - zaśmiała się druga koleżanka panny młodej, nieźle już wstawiona. - Ja bym jednak tego loda nie odmówiła!
    Tutaj znowu rozległ się rechot pijanych bab.
    - A więc... lody - Jacek próbował wybrnąć z sytuacji - ile porcji dla pań?
    - A ile nam podasz? - zapytała siedząca najbliżej kelnera babka i odważnie chwyciła go za pośladek.
    Towarzystwo znów zarechotało, a Jacek próbował dyskretnie się odsunąć, jednak ręka babki podążyła za nim :
    - Słuchajcie laseczki, ten chłopczyk ma całkiem fajny tyłeczek! - zawołała radośnie wywołując śmiech towarzystwa i wielkie zmieszanie Jacka
    - Ile porcji mam podać?
    - To się okaże - uśmiechnęła się kobieta i nagle, jakby nigdy nic przesunęła rękę z jego tyłka, pomiędzy jego nogi, chwytając Jacka w kroku.
    Wywołało to głośny aplauz i zadowolenie pań. Te idiotki rzeczywiście biły jej brawo.
    - Bardzo przepraszam, ale ja tutaj pracuję - Jacek zaczął się tłumaczyć z nerwowym uśmiechem, a ręka tamtej babki ciągle nie schodziła z jego spodni, - moja szefowa ....
    - Twoja szefowa nie będzie zadowolona, gdy jej powiemy, że kelner nie spełnia naszych poleceń, a knajpa i tak ma niezbyt dobrą opinię w mieście ...
    - No właśnie – dorzuciła przyszła panna młoda. - My chcemy loda!
    Tutaj znów zerwała się burza oklasków i dzikie piski. Kobiety świetnie się bawiły uwodząc chłopaka i drocząc się z nim, a on był coraz bardziej speszony i nie miał pojęcia, co zrobić. Poczuł, że dłoń niewiasty poczyna sobie coraz śmielej na jego kroku, uciska go mimochodem i zaczyna masować. Przyparty do stolika, postanowił jakoś się wyrwać z tego kłopotliwego położenia, ale aby to zrobić musiałby użyć siły, a to byłoby jeszcze bardziej kłopotliwe, ponieważ otaczał go wianuszek ich rąk, z kieliszkami i lampkami do wina w dłoniach.
    Tymczasem babka macała go już bez żadnego poczucia żenady. Poprzez materiał eleganckich spodni, ujęła pacami jego fiuta i miętosiła go ile wlezie. W końcu, mimo nerwowości sytuacji Jacek poczuł, że mu staje.
    - Ale … ja nie mogę! - tłumaczył się usilnie, czując narastające podniecenie.
    - Ależ możesz Jacku, możesz... No przecież czuję - zaśmiała się babka, a potem rzuciła głośno do wszystkich:
    - Dziewczyny, otóż oświadczam, że kelner nie jest pedałkiem!
    Znowu brawa, i raz po raz powtarzające się: „ no to przegrałam zakład”, „ ja też”.
    Było to niezwykle dziwne, ponieważ Jacek akurat był „pedałkiem”, a przynajmniej tak sądził, i to zajście całkowicie go zdezorientowało. Jego „przyjaciel” zareagował, i to nie była jakaś niby-reakcja. To był porządny, twardy jak pień, bezwstydny wzwód, który wypełnił jego spodnie i stał się wstydliwie widoczny.
    - Czy nie czas uwolnić tego zwierza? - zapytała powoli rozsuwając zamek jego spodni.
    - Tak! - krzyknęły niewiasty. - Uwolnić orkę! ( Leciał wtedy w kinach film o takim tytule ).
    Chłopak był zbyt zszokowany by szybko zareagować. Kobieta włożyła rękę w jego rozporek, chwyciła mocno twardą pałę i zgrabnym ruchem wyciągnęła ją na wierzch.
    Zerwały się oklaski i gwizdy.
    - Popatrzcie tylko - powiedziała, mocno trzymając w dłoni dużego, grubego kutasa młodziutkiego kelnera ( w takich historiach prawie każdy bohater ma dużego i grubego kutasa, ale Jacek rzeczywiście był dobrze obdarzony – kilka lat potem jego „sprzęt” stał się nawet kultowy w środowisku rzeszowskich gejów ).
    Jacek uśmiechał się z niedowierzaniem, patrząc bezwolnie na to, co się dzieje. Ona chwyciła sterczącego niemal pionowo do góry fiuta i powoli, płynnym ruchem, delikatnie go masturbowała.
    - Lubisz to chłopaku, zgadza się? - zabrzmiał gruby, męski głos za plecami kelnera.
    Jacek poczuł dym z cygara i zorientował się, że tatulo biznesmen wrócił ze swojego spaceru ( tym razem sam ) i teraz stoi tuż za nim.
    W tym samym momencie inna koleżanka przyszłej panny młodej podeszła do Jacka i pocałowała go w usta.
    - Proszę wybaczyć – wybąkał zmieszany chłopak z przepraszającym uśmiechem na twarzy, - ale ja naprawdę powinienem już zamykać lokal. Tylko może, może posprzątam stół ....
    - Nie tak prędko, kelnerze - powiedziała babeczka od pocałunku i nachyliła się nad jego uchem :
    - Widzisz tę dziewczynę? To jest Iza! Iza jutro wychodzi za mąż! Wiesz co to oznacza?
    - Oznacza to, że będzie miała męża ... - powiedział rezolutnie chłopak.
    - No właśnie! I to znaczy, że Izy przez długi, długi czas nikt oprócz jej męża, nie bzyknie....
    - To oczywiste – odpowiedział speszony i uśmiechnął się.
    - Podoba ci się, prawda?
    Nie wiedział, czy mu się podobała. Wolałby zobaczyć tego jej przyszłego męża i go ocenić, ale miał już niezłą wirówkę w głowie, a jego napęczniały fiut nie pomagał w koncentracji.
    - Założę się, że chciałbyś zaliczyć starszą dziewczynę, mam rację?
    - Tak... to znaczy... ja naprawdę muszę .... Ja nie mogę. Przysięgam, że nie mogę.... ( teraz się bronił, ponieważ czuł się zaatakowany i przyparty do muru )
    - Nie bądź głupi i kładź się! - zawołała kobieta i pchnęła zdezorientowanego Jacka na jeden wolny od zastawy stół.
    Chłopak znalazł się na nim tak niespodziewanie,że nie zdołał nawet zareagować. Wszystkie ręce towarzystwa ( a przynajmniej wiele rąk ) przytrzymały go mocno w pozycji leżącej. Sytuacja lekkiej przemocy podziałała na niego i poczuł, że musi się poddać. Kobiety zaraz to wyczuły i nagle kilka dłoni znalazło się znów na jego kroku.
    - Słuchajcie, ten dzieciak jest nieźle napalony!
    - Iza! Masz na stole osiemnastolatka gotowego na wszystko!
    - Dalej, pobaw się póki jeszcze możesz!
    Wtedy Iza, około 30 letnia blondynka, podniosła się z miejsca, nachyliła nad stołem i śmiejąc się, dość nieśmiało, choć jednak zdecydowanie, włożyła rękę w rozporek Jacka i ponownie uwolniła jego wciąż prężącego się bolca ze spodni. Po czym objęła go dłonią i robiąc okrągłe ze zdziwienia oczy, zakrzyknęła radośnie:
    - Wiecie co? Ten gówniarz ma większego od mojego Pawła.
    Kolejny aplauz. Tatko biznesmen roześmiał się jowialnie i ponownie opuścił imprezę, pozwalając córuchnie na to ostatnie szaleństwo.
    - Ciekawe czy smakuje podobnie? - zaśmiała się córuchna i niemal natychmiast nachyliła się nad fiutem chłopca, objęła go pomalowanymi perłową pomadką ustami i zaczęła obciągać.
    Robiła to mistrzowsko, drugą dłonią pieszcząc jajka kelnera wciąż ukryte w spodniach. Jacek nigdy przedtem nie doświadczył niczego z dziewczynami, a po kilku intymnych spotkaniach w męsko-męskim gronie, był pewien, że pozostanie na zawsze w jednopłciowym towarzystwie. To, co się z nim działo, było dla niego potężnym szokiem. Przez chwilę pomyślał nawet, że mógłby spróbować przelecieć dziewczynę. Choćby tylko po to, aby sprawdzić jak to jest.
    Iza tymczasem nie myślała zbyt wiele. Wszyscy byli już bardzo pijani i podnieceni. Przerwała obciąg, potem wdrapała się na blat i stanęła na stole ponad leżącym na nim wciąż Jackiem ( stół mocno się zachwiał ). Bardzo szybko zsunęła majtki, rzuciła je na podłogę, a następnie uklękła i zaczęła niezgrabnie i trochę żenująco nabijać się na sterczącego penisa. Była pijana i nie mogła trafić, przez chwilę pocierała się cipką o fiuta, aż w końcu sam Jacek poprawił go tak, by wsunąć się w jej ciepłe wargi.
    Zrobił to. Wow! Był w środku. Ze zdziwieniem odkrył, że to przyjemne. Że jego napęczniały sprzęt bardzo dobrze tam pasuje. Wręcz idealnie.
    Byli głupi i wiedział o tym. Ona była zbyt zalana, by myśleć o takich rzeczach jak gumka, a on … po prostu jej nie miał. Ale przecież był już w środku. I nawet tego chciał. To tylko parę ruchów – pomyślał. Poruszać biodrami, nic trudnego. Cała sala patrzy, cholera. Ale jutro żadna z tych bab nie będzie nawet pamiętać, co tu się stało. Jezu, co za sytuacja! Jak szefowa się dowie, będzie wstyd na całą szkołę. Nie dopuszczą mnie do matury – rozmyślał Jacek, kiedy Iza już delikatnie poruszała się na jego palu.
    Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Poruszył lekko biodrami i poczuł, że jest w niej zaklinowany i ciągle bardzo twardy. Ona zaczęła mocniej go ujeżdżać. Oparła się łokciami o stół, a jej niewielkie, sterczące z podniecenia cycki trzęsły się nad jego brodą.
    Patrzyła mu w oczy nieprzytomnym, pijanym wzrokiem, jednocześnie pracując tyłkiem ile wlezie.
    Jacek pchnął ją trochę mocniej i poczuł, że jej się to podoba. Wykonał więc kolejne pchnięcie, a potem kolejne. A, że chłopak był zdolny w tych sprawach ( o czym nie wiedział przedtem, a teraz się przekonał ), szybko zsynchronizował ruchy z ruchami jej bioder i zaczął ją najzwyczajniej w świecie ruchać.
    Ten słodki, miły chłopiec, prymus i ulubieniec nauczycieli, znajdował się teraz pod pijaną, obcą, starszą od niego o ponad dekadę babką, i … ku zdziwieniu jego samego, zaczynało mu się to naprawdę podobać.
    W ostatniej chwili tego wspólnego stołowania, zdołał oprzytomnieć, wymknął się z jej żarłocznej, wilgotnej już muszelki, i obfitymi strumieniami gęstej spermy trysnął wprost pod jej uda.
    Owacjom nie było końca. A więc zrobił to. Doszedł i miał solidny orgazm, który przez chwilę pozbawił go tchu i równowagi. A ona? Czy też szczytowała? Jakoś udało się jej wstać i włożyć majtki, a jutro nie będzie już tego pamiętać. Jezu, a jeśli ją zapłodniłem? Jej mąż wychowa mojego dzieciaka... - tak szamotał się z myślami głupiutki śliczny kelner, kiedy usłyszał w końcu to, na co czekał:
    - A teraz poprosimy o rachuneczek.
    Ogarnął się jakoś, zapiął spodnie i wystawił im ten rachunek. Ktoś w miarę mniej zalany go zapłacił, a potem towarzystwo zaczęło się rozchodzić, wytaczać i wyczłapywać z hałasem na ulicę, kompletnie już nie zwracając na niego uwagi.
    Last edited by iceberg; 07-12-14, 13:37. Powód: wycięcie linka
  • anabelle24
    Świętoszek
    • Dec 2014
    • 4

    #2
    Cz. 2


    Jacek wszedł do łazienki, wytarł swój uniform, ochlapał się wodą, a potem długo patrzył na odbicie własnej twarzy w lustrze. Jezu, co tu się właściwie stało? - myślał. I co teraz będzie? Wszystko rozejdzie się po kościach i nie dotrze do szefowej, czy może będzie wielka chryja? I czy powinien powiedzieć o tym, co się stało Arkowi? Przecież zaczęli ze sobą „chodzić” od niedawna, a tu już taki numer … Nie, nie powie mu. Nic nikomu nie powie i wszystkiego się wyprze. Przeleciałem kobietę – powiedział na głos, patrząc w swoje oczy w lustrze. A potem: - Zdradziłem Arka. Jestem dupkiem. Jestem biseksem – tak gadał do samego siebie, nie wiedząc, że całą tę scenę z otwartą gębą oglądał stojący w drzwiach tatulo biznesmen.
    - A ja jestem Tadeusz – zagulgotał śmiejąc się złośliwie.
    - O Boże! - Jacek zawstydził się całkowicie „po gejowsku”, zakrywając twarz w dłoniach i machając nadgarstkami. - Przepraszam. Pan czegoś zapomniał? ( O Boże, niech to wszystko się już skończy ).
    - Dobrze się dzisiaj spisałeś, młody – powiedział tatulo z rękami w kieszeniach, nie ruszając się z miejsca i przewiercając wzrokiem zawstydzonego chłopaka.
    - Dziękuję – odpowiedział Jacek, ale tak naprawdę chciał już po prostu stąd wyjść i pojechać do domu.
    - Hmmm … - typ wciąż nie spuszczał z niego wzroku. Był naprawdę obleśny, mógł mieć dobrze po pięćdziesiątce, więc Jacek starał się jak mógł, aby nie okazać mu niechęci i zachować twarz kulturalnego młodego człowieka.
    - Widzisz, pomyślałem sobie, że przydałby ci się trochę większy napiwek ….
    - Jak to? - zdziwił się osiemnastolatek.
    - A bo widzisz, jest taka delikatna sprawa. Czy możemy sobie zaufać?
    - Oczywiście – przytaknął Jacek i uśmiechnął się na siłę.
    - Jak ci to powiedzieć... spodobałeś się mojej żonie. Bardzo jej się spodobałeś.
    - To bardzo miłe – przełknął ślinę.
    - Ano i widzisz, ona by bardzo chciała żebyś z nią został, no wiesz, sam na sam...
    Tatulo – troll podszedł do chłopaka i zbliżył swoje zadymione cygarami usta do jego ucha:
    - Ja, rozumiesz, nie jestem już młody. Nie mogę dać jej tyle... ile by chciała. A kobieta potrzebuje. Ile ona ma? Czterdzieści dziewięć lat. Młoda klacz jeszcze.
    - Ale ja... nie bardzo rozumiem, o czym pan mówi – odpowiedział Jacek, teraz już kompletnie zbity z tropu. - Przepraszam, ale mam za chwilę autobus, a muszę jeszcze .... Muszę wracać do domu.
    - Czekaj – gość chwycił go za rękaw - nie bądź głupi. Przecież wiem, co was młodych bierze … No, chyba, że jesteś jakimś cholernym pedziem, to co innego.
    - Muszę zamknąć lokal – odpowiedział Jacek jak z automatu.
    Troll wsunął rękę do swojej kieszeni, a potem wyciągnął z niej pięciusetzłotowy banknot i zamachał nim przed nosem Jacka:
    - Teraz dostaniesz to, a po wszystkim drugie tyle...
    Jacek oparł się tyłkiem o umywalkę i schował twarz w dłoniach. Nie, nie zrobi tego. Nie jest prostytutką. Nawet nie wie, czy by potrafił. Ona ma więcej lat, niż jego matka, zresztą co za *******nięty pomysł. To już naprawdę nie jest śmieszne. Z drugiej strony tysiak zniwelowałby w mig wszystkie jego obecne problemy finansowe, i zaspokoił wszystkie obecne materialne potrzeby. Może nawet by sobie poradził? Ale co z Arkiem? Przecież chce z nim być. Zakochał się. A to jest do cholery matka baby, z którą przed chwilą jeszcze kotłował się na stoliku, i z którą miał orgazm. Nie, to chore. Choć z drugiej strony i tak najgorsze już się stało, a co się stało, to i tak się nie odstanie …
    - Co miałbym zrobić? - zapytał cicho wciąż czekającego na odpowiedź pana Tadeusza.
    - Jest tak nagrzana, że nie musisz się o to martwić, hehehe – zaśmiał się troll, i wsunął do kieszeni chłopaka nowiutki, gładki banknot.
    - To jak, chłopaku, mogę na ciebie liczyć?
    - Chyba tak – szepnął skołowany Jacek i znów się uśmiechnął swoim niewinnym uśmiechem.
    - Tak czy nie? - zapytał ostrzej troll.
    - Tak! - odpowiedział chłopak z bardzo poważną nagle miną.
    I wtedy troll opuścił łazienkę bez słowa, a w kilka sekund po tym weszła do niej jego żona.
    Jezu, co za matnia – pomyślał Jacek. Ta baba wygląda jak jego dyrektorka. Jak lafirynda. Nie, w co on się wpakował. Musi ją przeprosić i oddać tę kasę.
    Baba bez słowa zaczęła się rozbierać, a Jacek zupełnie nie wiedział, jak ma się zachować. Nie wiedział nic – czy to nie jakaś zasadzka, ukryta kamera, albo podstęp szefowej? Czy zaraz nie wpadnie tu cała szkoła, albo jakaś policja? I co ma robić z tą babą, której nie zna, nawet nie wie, jak się nazywa. Czy w ogóle mu stanie? Co powie Arkowi? Że jak było w pracy, „ w porządku”?, „tak jak zawsze”? Jezu.
    Tymczasem żona trolla zdjęła już z siebie swoją sukienkę, stanik, a na końcu majtki. Stała przed Jackiem bez słowa, kompletnie naga, ze zwisającymi, choć nadal gładkimi, wielkimi wymionami, uwieńczonymi ciemnoróżowymi „oczami” sutków.
    - Podobam ci się? - zapytała.
    Jacek przełknął ślinę i wziął głęboki oddech.
    - Kiedyś moje ciało wyglądało o wiele lepiej. Miałam najlepszy biust wśród wszystkich koleżanek – powiedziała, unosząc w górę swoje imponujące piersi. - Szkoda, że córka nie odziedziczyła po mnie takiego rozmiaru ...
    Jacek zauważył, że w gruncie rzeczy nie były takie najgorsze. Właściwie całkiem fajne. Duże. Jezu, jakie duże. I wcale nie pomarszczone tak, jak się tego spodziewał.
    - Są bardzo ładne – powiedział cicho – trochę żeby zrobić jej przyjemność, a trochę, ponieważ naprawdę tak uważał.
    - Podejdź do mnie i dotknij ich – powiedziała.
    Zrobił to bardzo nieśmiało. Wizja tysiąca złotych nieco mu w tym pomogła. Chwyciła jego dłoń i przyłożyła ją do swoich sutków.
    Były ciepłe. Delikatnie muskał je palcem. Kiedy poczuł, że leciutko twardnieją, sam, ku swojemu zdziwieniu, zaczął twardnieć.
    Nagle zapragnął popieścić te sztywniejące sutki językiem. Nachylił więc głowę niepewnie i objął swoimi pełnymi wargami jej powiększający się w oczach sutek.
    Kolistymi ruchami języka pieścił go dookoła, pozostawiając na nim wilgotne ślady własnej śliny. Zamknął oczy i poczuł gorzko-słodkawy smak sutka, a także to jak jego język na nią działa. Jej sutek był teraz sztywny niczym kawałek styropianu. Lizał go i leciutko przygryzał, nie patrząc na to co robi. W jego spodniach stał sztywny jak pień kutas. Położyła na nim rękę i leciutko go masowała.
    - Powiedz, że mnie pragniesz – szepnęła.
    - Pragnę pani – powtórzył cicho, i nie było to zupełne kłamstwo.
    - Mów o moich piersiach... mów jak bardzo ich pragniesz …
    - Są wspaniałe – jęknął Jacek nie przerywając lizać jej sutków ( tym razem zabrał się za drugiego ).
    - Mów tak jak mówicie wy młodzi, ostro...wulgarnie .... Chcę tego …
    - Są za****ste – wymamrotał Jacek oblizując i całując sztywny sutek
    - Tak... za****ste – powtórzyła. I jakie jeszcze? Mów! Mów tak, jak wy mówicie …
    - Są epickie, za****ste … - rozkręcał się Jacek, coraz intensywniej liżąc jej cycki, to jeden, to drugi na przemian.
    - Tak... epickie … - westchnęła. I jakie jeszcze?
    - Są wy****ne w kosmos … - Jacek zwykle nie przeklinał, ale szybko załapał konwencję całej zabawy, i to, jak przyznał mocno go podjarało.
    - Wy****ne w koosmoos … - jęknęła kobieta, zamykając oczy z rozkoszy. Jakie jeszcze? No mów, gnojku!
    - Wy****iste – mruknął chłopiec, czując, że jeszcze chwila i dojdzie, nawet bez dotykania swojego fiuta, który oślinił mu już eleganckie kelnerskie spodnie.
    - Wy****iste … - powtórzyła... - O, tak.. są wy****iste …
    - Tak..
    - Pragniesz ich?
    - Wy****iście ich pragnę – jęknął Jacek, nie przestając ani na chwilę muskać jej sutków językiem.
    - Pokaż mi jak ich pragniesz ... Wyjmij go …


    Jacek trochę się zawahał, ale poczuł, że nie ma już odwrotu. Jeśli tego nie zrobi, to i tak zaraz dojdzie. W jego bieliźnie było już bardzo ciasno, bardzo wilgotno i kleiście.
    - Nie bój się, nie karzę ci uprawiać ze mną seksu – powiedziała. - Chcę żebyś tylko patrzył...
    Spoglądając już śmiało jej w oczy, powoli, choć pewnym ruchem rozpiął zamek spodni, i wyciągnął przez rozporek swojego sztywnego jak pień penisa. Stał na baczność, wielki i twardy, maksymalnie wygięty do góry- tak, że niemal dotykał brzucha. Zrobił to już kolejny raz tej nocy, i ta myśl, choć mówiła mu „jesteś niepoprawny”, "to jest jakieś totalne szaleństwo", jednocześnie go ekscytowała.
    Jacek miał bowiem mały sekret – uwielbiał kiedy ktoś zachwycał się jego fiutem. Szczerze mówiąc sam się nim zachwycał, uważał nawet, że jest z niego dumny, ale tym razem sytuacja była trochę inna. To on miał zachwycać się ciałem nieznanej mu, starszej kobiety.
    - Patrz na nie i pokaż mi jak bardzo ich pragniesz – powiedziała, unosząc swoje wielkie cycki do góry.
    Patrzył i nie spuszczając z nich wzroku, ze skupioną miną, masturbował się na jej oczach. Ona krążyła poślinionymi opuszkami po własnych sutkach, stojąc w odległości metra od chłopaka i obserwowała jak ten, coraz agresywniej, ostrymi ruchami palców doi swojego pędzla. Jęknął cicho. Usłyszała to i poprosiła:
    - Mów o nich... nie przestawaj ….
    - Są …. są …. - Jacek przeżywał już pierwsze fale orgazmu i czuł, że za moment eksploduje na całą łazienkę.
    - Jakie są?
    - Boskie ... ****a … Uwielbiam je ... Kocham … - stęknął, niemal płacząc z rozkoszy i strzelił naprawdę solidnym strumieniem gęstej, białej mazi, która trysnęła pionowo w górę i spłynęła mu po palcach, a potem po nogawkach spodni.


    Stał tak bez słowa, zszokowany, spocony i cały ufajdany, i patrzył jak kobieta zbiera z podłogi swoje ubrania i powoli się ubiera.
    - Bardzo ci dziękuję – powiedziała na koniec. - Uczyniłeś mnie dziś szczęśliwą.
    A potem bez słowa więcej, wyszła z łazienki i wróciła do samochodu, gdzie czekał na nią jej mąż – troll.


    Jacek podszedł do lustra i znów spojrzał na siebie. Nadal wyglądał jak uosobienie niewinności. Piękny aniołek, rumiany chłopiec o migdałowych oczach i dołeczkach w policzkach. Nie, nie powie nikomu. Za nic na świecie. Stracili by o nim dobre zdanie. A przecież to jest najważniejsze. Żeby wszyscy myśleli o nim dobrze. Ma artystyczną duszę, chce rysować. Chce być w życiu kimś. Nie, nie powie. Sam postara się zapomnieć. Ponownie wyczyścił swoje spodnie, i kiedy wyszedł na pustą salę, zobaczył na barze drugi pięciusetzłotowy banknot. Schował go ukradkiem do kieszeni, tak jakby bał się włączonych kamer, albo czegoś w tym stylu.


    Jacek nie zdążył wtedy na autobus i nocował u Arka. Nikomu nie powiedział i nic się nie stało. Aż do wyjazdu na studia na drugi koniec Polski, spokojnie pracował w restauracji i spotykał się z Arkiem. A wygadał się mnie, podczas szczerych rozmów nad ranem, po niemal dziesięciu latach od tamtych zdarzeń. Uznał, że zachował się jak kawał s****ysyna, ale był młody i nie żałuje. No, i ja też nie żałuję – inaczej nie byłoby tej historii.

    Skomentuj

    • anabelle24
      Świętoszek
      • Dec 2014
      • 4

      #3
      Rafał
      cz1

      Tamtego lata, tuż po tym jak Rafał obronił magisterkę i nie wiedział, co począć dalej ze swoim życiem, niemal codziennie brał rower i jechał na przejażdżkę wzdłuż rzeki. Miał jedno wybrane miejsce, gdzie się zatrzymywał, a potem zaszywał się w wysokich trawach, parkując rower obok, i tam rozmyślał o swoim życiu. Miał naturę marzyciela – filozofa, dlatego potrafił spędzić w trawie nad rzeką całe godziny. Miejsce to stanowiło idealny punkt obserwacyjny nieba i rzeki, a także przechodzących w oddali ludzi, którzy wydawali się małymi ruchomymi punkcikami. Leniwe, letnie godziny na łonie przyrody.
      Kiedy robiło się gorąco, Rafał ściągał koszulkę i trochę się opalał, wyprężając tors ku słońcu. Kiedy upał stawał się jeszcze bardziej uciążliwy, ściągał swoje spodnie i pozostawał jedynie w slipkach. Nikt go tu nie widział, więc mimo wrodzonej nieśmiałości, sądził, iż spokojnie może pozwolić sobie na taki relaks.

      Tak sądził, choć niezupełnie miał rację. Nieopodal, na brzegu rzeki, stał bowiem niewielki pensjonacik, którego okna wychodziły wprost na rzekę i polanę, na której zatrzymywał się Rafał.
      A w pensjonaciku zatrzymały się na jakiś czas dwie atrakcyjne panie: pani Marta i pani Alicja. Obie dobrze po czterdziestce, zadbane, samotne i zrelaksowane swoim czasem komfortu ( a także swym wysokim zapewne statusem materialnym ). Jednym słowem dojrzałe, świadome siebie kobiety, które z pewnością zawróciły w głowie niejednemu pensjonariuszowi.
      Oczywiście obecność Rafała nie uszła ich uwadze.
      Pierwsza wypatrzyła go Alicja, kiedy jak co rano siadała przy toaletce w pobliżu okna, żeby zrobić makijaż. Kiedy zauważyła, że chłopak pojawia się niemal codziennie i siedzi wśród trawy całymi godzinami, ciekawość nakazała przyjrzeć mu się dokładnie.
      Był młodym mężczyzną, jak oceniła mógł mieć najwyżej dwadzieścia pięć lat. Jego wygląd nie odstawał od wyglądu wielu młodych ludzi w obecnych czasach. Przyjeżdżał na rowerze, miał na sobie idealnie dopasowane sztruksowe spodnie koloru musztardy, t-shirt, dużą płócienną torbę przez ramię i stylowo rozczochrane włosy. Na twarzy obowiązkowa broda – jeszcze nie krzaczasta, ale zdecydowanie gęsta i pozostawiona samej sobie. "Jak oni ich tam teraz nazywają? Hipsterzy?" - zamyśliła się kobieta.

      Któregoś ranka, kiedy Alicja usiadła przed swoją toaletką, zobaczyła, że chłopak już był na swoim miejscu. Prawdopodobnie nie miał zielonego pojęcia, że jest obserwowany, i to w jakiś dziwny sposób podnieciło Alicję.
      Było upalnie, więc stojąc wśród traw, ściągnął koszulkę, a w chwilę potem spodnie.
      Stał tam teraz w samych slipkach – białych, i tak samo jak spodnie – idealnie dopasowanych ( Alicja przyłapała się na tym, że ocenia jego ciało, a przede wszystkim zawartość jego slipek – całkiem przyzwoitą jak pomyślała, ale postanowiła przepędzić te myśli, uznając je za niedorzeczne ). "To młody chłopak, pewnie student. A ja mogłabym być jego matką".

      Jednego z kolejnych dni, jakoś tak na dwa dni przed wyjazdem z pensjonatu, Alicję odwiedziła w jej pokoju Marta. Rowerzysta oczywiście był już na swojej pozycji. Tym razem pozostał w spodniach, choć ciepło sprawiło, że zdjął koszulkę. Siedział w trawie i chyba coś czytał.
      - Popatrz – powiedziała Alicja – Przyjeżdża codziennie i siedzi w trawie. Dziwny jakiś.
      - Może romantyk – zaśmiała się Marta.
      - Widuję go co rano, ciekawy chłopak.
      - Jakiś taki ****kowaty – oceniła Marta.
      - Oni wszyscy teraz tak się noszą – stwierdziła Alicja ( obie nie spuszczały wzroku z chłopaka ), te brody, nieuczesane włosy... Coś w sobie ma ten chłopiec.
      - Tak, z pewnością niezły tyłek – oceniła Marta, bo Rafał właśnie wstał i szukając czegoś, schylił się i wypiął bezpośrednio w kierunku patrzących na niego niewiast.
      - Przestań – zaśmiała się Alicja, - Jesteś nieprzyzwoita.
      - Ależ oczywiście, że jestem nieprzyzwoita. I ty także. Co, może powiesz mi, że ma kiepski tyłek?
      - No nie – Alicja nie mogła powstrzymać napadu śmiechu. - Właściwie to masz rację. Tyłek ma fantastyczny!
      Obie wybuchnęły śmiechem i pewnie na tym by się zakończyło, gdyby nie fakt, że po południu, kiedy panie powróciły już z wycieczki po mieście, Rafał nadal tam był. Leżał w trawie na plecach i chyba drzemał.
      - Nasz młody przyjaciel nadal tu jest – powiedziała śpiewnym głosem Marta. A potem, zatrzymując dłużej wzrok na chłopaku i jego rowerze, stwierdziła:
      - Pójdę i z nim porozmawiam.
      - Daj spokój! - zaśmiała się Alicja. - Stara baba.
      - A co to, stara baba nie może? No to zaraz się przekonasz. Idziesz ze mną?
      - Wolę poczekać i zobaczyć, co wymyślisz – odparła Alicja.

      Przez następne pół godziny, albo nawet i dłużej, Alicja obserwowała z okna jak jej przyjaciółka dyskutuje z młodym rowerzystą. Nieźle to wykombinowała – z początku wyraźnie udawała przypadkowo przechadzającą się osobę, potem „przypadkowo” go dostrzegła, a następnie widać było, że chwilę rozmawiali na odległość.
      On wstał z ziemi ( był bez koszulki ) i zasłonięty po pas trawami, z miłym uśmiechem coś jej tłumaczył ( widać było, że jest trochę speszony ), a ona głośno się śmiała ( co Alicja usłyszała nawet przez zamkniętą szybę ).
      Potem, ku swemu wielkiemu zdziwieniu, zaobserwowała, jak jej przyjaciółka Marta, wchodzi w pasmo traw, by po chwili zniknąć w nich razem ze studencikiem.
      Wyłonili się mniej więcej po pół godzinie. On wyprowadził rower i wszedł z nim na ścieżkę, a ona przez moment mu towarzyszyła.
      Potem on pojechał ( jego tyłek w tych obciskających sztruksikach! ), a Marta wróciła do pensjonatu.

      - Ma na imię Rafał. Bardzo sympatyczny, inteligentny młody człowiek.– stwierdziła już w drzwiach.
      - O czym tyle rozmawialiście? - zdziwiła się Alicja.
      - Udawałam turystkę, która nie za bardzo orientuje się w historii miasta. Trochę mi opowiedział. Rzecz jasna same oczywistości, ale miło jest pogadać z kimś tak młodym i pełnym ... entuzjazmu.
      - Ciekawe, czy on uważa tak samo? - zaśmiała się Alicja, wciąż nie dowierzając.
      - Był bardzo szarmancki – powiedziała Marta. I grzeczny. Ani razu nie okazał braku kultury. Bardzo dobrze wychowany.
      - Student?
      - Dwa tygodnie temu obronił pracę magisterską. Z …. czekaj, czekaj... mówił mi, ale nie pamiętam z czego. Filo cośtam.
      - Przystojny?
      - Coś w sobie ma. Z resztą sama się przekonasz. Jutro ma wpaść po nas, oprowadzić nas po mieście.
      - Ale my już dobrze znamy miasto! - zaśmiała się Alicja.
      - Tak, tylko chłoptaś nie musi o tym wiedzieć. Zobaczysz jak miło poprzebywać przez chwilę z kimś młodym i przystojnym. To nie to, co pryki w naszym wieku. Młodość, Alu. Młodość. Ta energia, ciało.
      - Jesteś niemożliwa. Ale może i masz rację, w końcu jesteśmy na wakacjach.
      - Przyszła mi nawet do głowy szatańska myśl. Tylko się nie nastawiaj negatywnie – powiedziała Marta, przeglądając się w lustrze i poprawiając swój wydatny biust.
      - Tak?
      - Co ty na to, gdybyśmy jutro, zamiast wycieczki do miasta zainicjowały małą przygodę z tym chłoptasiem?
      - Co masz na myśli?
      - Dobrze wiesz co. Młodzi wbrew pozorom szaleją na punkcie dojrzałych babek.
      - Jesteś szalona! - zaśmiała się Alicja. Chcesz zaciągnąć tego chłopaka do łóżka?
      - Razem go tam zaciągniemy – powiedziała Marta. Jest trochę ****kowaty ale przeczuwam, że jego tyłeczek potrafi zdziałać cuda.
      - Jesteś szalona – powtórzyła Alicja ze śmiechem. - I skąd ty znasz takie słowa? ****kowaty?

      Popołudnie oraz wieczór minęły paniom na zakupach. Bielizna, perfumy, różne inne drobiazgi. A noc na piciu wina i szykowaniu zasadzki na Rafała. Alicja, z początku nieprzekonana, w końcu, może pod wpływem wina, nieco odpuściła. W nowej koronkowej bieliźnie wydawała się sobie atrakcyjna, i to chyba dodało jej animuszu.
      Kiedy następnego dnia, przed południem Rafał pojawił się wraz ze swoim rowerem, na znanej już ścieżce, Marta zawołała do niego przez otwarte okno:
      - Halo! Panie Rafale!
      - Dzień dobry! - chłopak zatrzymał się, uśmiechnął i pomachał jej z daleka.
      - Mamy pewien problem, może wstąpiłby pan na górę i pomógł nam go rozwiązać?
      - Jasne, luzik! - zawołał Rafał sympatycznie, uwiązał rower do pieńka i już po chwili słychać było jego kroki na schodach.

      Skomentuj

      • anabelle24
        Świętoszek
        • Dec 2014
        • 4

        #4
        cz 2

        Kiedy zapukał i wszedł do pokoju, Alicja od razu odniosła wrażenie, że ten chłopak nie jest absolutnie typem lovelasa, ani w ogóle facetem, którego można ot tak sobie poderwać. Przez chwilę pomyślała, że durny plan Marty wcale nie wypali.
        Rafał był dość wysokim, ładnie zbudowanym chłopcem, jednak od razu zwracało się uwagę na jego spokój, delikatność i wielką kulturę osobistą. Miał na sobie jak zwykle – t-shirt i idealnie dopasowane spodnie koloru musztardy. Na twarzy nosił brodę, delikatny wąsik nad nią, oraz okulary w rogowych oprawkach. Był całkiem przystojnym brunetem, bardzo sympatycznym i trochę niezgułowatym.
        - To jest Alicja, moja przyjaciółka – przedstawiła mu Alicję.
        - Dzień dobry – chłopak podał jej dłoń. - Rafał.
        - Witaj Rafale.
        - Czy panie są już gotowe na zwiedzanie miasta? - zapytał?
        - Prawie gotowe – wyjaśniła Marta. - Jest tylko jeden mały drobiazg, właściwie to taka babska sprawa …
        - O, doprawdy? Czy mogę paniom w czymś pomóc? - zapytał grzecznie.
        - Mały srebrny kolczyk – powiedziała Marta, wskazując na swoje ucho, na którym wisiał kolczyk – taki jak ten, drugi od pary. Wpadł mi pod łóżko. Nie możemy go znaleźć, a idealnie pasuje do mojej dzisiejszej stylizacji. Nie uważa pan?
        - Tak, bardzo ładny …
        - No właśnie. Ładny i drogi. Czy mógłby pan ….
        - Mógłbyś – poprawił ją Rafał.
        - Czy mógłbyś pomóc nam go znaleźć?
        - Nie ma sprawy – odpowiedział Rafał. - Chyba nie będzie z tym żadnego problemu.
        Weszli do pokoju we trójkę.
        - Tam, pod łóżkiem – wskazała Marta. - Jestem pewna, że wpadł pod łóżko, ale nie widzę go. Pomyślałyśmy, że młode oczy mogą go wypatrzeć.
        - Nie ma problemu – uśmiechnął się chłopak. - Zaraz go wyciągnę … Luzik.
        Po czym schylił się pod łóżko, w poszukiwaniu kolczyka ( który naprawdę znajdował się w kieszeni Alicji ), a panie mogły z bliska przyjrzeć się jego wypiętemu tyłkowi, który faktycznie był bardzo ładny – jędrny, okrągły, doskonale prezentujący się w obcisłych sztruksowych spodniach.
        Marta i Alicja popatrzyły na siebie. Ich wzrok wyrażał niemalże zachwyt.
        - Przykro mi, ale nic tutaj nie widzę – zawołał Rafał spod łóżka. - Czy na pewno kolczyk wypadł w tym miejscu?
        - Jestem tego pewna – powiedziała Marta, kucając obok niego pod łóżkiem i ... bezceremonialnie kładąc dłoń na jego pośladku.

        Chłopak kompletnie, ale to kompletnie nie spodziewał się czegoś podobnego, dlatego odruchowo zerwał się, uderzając głową o dno łóżka ( na szczęście dość miękkie – sprężyny i materac ), tymczasem dłoń Marty powędrowała już dalej i teraz wcisnęła się od tyłu, pomiędzy jego nogi, obejmując go w kroku.
        - Halo? Co jest grane? - zapytał spod łóżka, lekko rozbawionym głosem, pod którym jednak wyczuwało się nutkę niepokoju.
        - Luzik – powiedziała Marta, masując go w kroku przez spodnie... - Proszę się zrelaksować, jest pan w dobrych rękach.
        - Przepraszam ale … - bąknął chłopak, - ... ale to jest dla mnie bardzo niezręczna sytuacja. Myślę, że powinniśmy już wyjść na wycieczkę. Naprawdę ...
        - A ja myślę, że wycieczka może trochę poczekać – powiedziała Marta i rozsunęła zamek błyskawiczny spodni Rafała, który wciąż tkwił pod łóżkiem, z wypiętym tyłkiem.
        Wsunęła dłoń przez rozporek i objęła nią materiał slipek chłopaka, pod którymi – wbrew jego woli, już zaczynało „coś” twardnieć.
        - Yyyy... bardzo przepraszam, ale wolałbym, żeby panie tego nie robiły – stęknął Rafał. - Naprawdę, to nie jest dobry pomysł. Przepraszam bardzo, ale ja....
        - Ale przecież panu się to bardzo podoba – zauważyła tym razem Alicja, której dłoń znalazła się nagle na drugim pośladku chłopaka.

        Pozwoliły mu wygramolić się spod łóżka, a kiedy to zrobił, stanął przed nimi czerwony jak burak, rozczochrany i trochę przestraszony. Pod rozpiętymi spodniami widać było jego białe slipki, których zawartość była już dość porządnie uwypuklona.
        Marta wprawnym ruchem wsunęła dłoń w jego spodnie i chwyciła tę zawartość przez materiał slipek.
        - To nieprawdopodobne... – zaśmiał się głupkowato i naprawdę nie wiedział, co ma zrobić. Był rozbawiony, przestraszony i totalnie zaskoczony.
        Tymczasem Marta zsunęła z niego spodnie i teraz stał przed nimi w slipkach, których zawartość zrobiła się w tamtym momencie zdecydowanie imponująca.
        Kobiety patrzyły na chłopaka z podziwem.
        - Kto mi teraz powie, że nie mamy w tym kraju dorodnej młodzieży! – zachwycała się Alicja.
        - Ale ja mam prawie dwadzieścia cztery lata – napomknął speszony chłopak.
        - Kochanie, to jesteś dwadzieścia cztery lata młodszy od każdej z nas – zaśmiała się Marta i objęła dłonią duży, twardy pakunek, domagający się uwolnienia spod coraz bardziej obcisłych slipek Rafała; po czym masując przez materiał bielizny nabrzmiewające jaja i penisa, szepnęła mu do ucha:
        - Bardzo dorodna młodzież …

        Młody facet był tak zdezorientowany całą sytuacją, że nie potrafił w żaden sposób ukryć swojego zmieszania. Głupkowato się uśmiechał, potem obserwując jak dłonie Marty, a po chwili także dłonie Alicji masują zawartość jego majtek, skubał się nerwowo po brodzie, aż w końcu, kiedy majtki zostały zsunięte na podłogę, zakrył twarz dłońmi i z najdurniejszym uśmiechem, jaki sobie można wyobrazić, uniósł głowę wysoko na znak poddania.
        Panie tymczasem z wielką pieczołowitością i oddaniem zajęły się jego kutasem i jajami. Z wyrazem nieustającego szoku na twarzy obserwował jak dwie starsze damy swoimi pomalowanymi ustami i ciepłymi ruchliwymi językami, oddają hołd jego napęczniałemu fiutowi.
        Penis Rafała nie miał nadzwyczaj wielkiej długości – z pewnością nie był mały, ale nie należał też do gigantów. Za to zdecydowanie nadrabiał grubością. Panie musiały szeroko otwierać usta, by objąć go wargami, co zupełnie im nie przeszkadzało – robiły to bardzo dobrze. Kiedy jedna obciągała Rafałowi, druga ustami pieściła jego nabrzmiałe jaja. Potem się zamieniały – i robiły to samo, tylko odwrotnie.
        Trzeba przyznać, że było to bardzo przyjemne. Usta dojrzałych kobiet doskonale oddały się zaspokojeniu młodego hipsterskiego gnata.
        Rafał nigdy wcześniej nie doświadczył czegoś takiego – wprawdzie miał jakieś tam dziewczyny, ale seks z dojrzałą kobietą, ba – z dwiema dojrzałymi kobietami, wydawał się opcją nie do zrealizowania.
        Tymczasem panie pozwalały sobie na coraz więcej. Delikatnie masując pośladki chłopaka, skłoniły go do lekkiego rozkroku, po czym obie, nie przestając całować go i pieścić, zwróciły swe usta i języki ku jego otworkowi.
        Nagle poczuł w jego okolicach dwa liżące go języki – coraz mocniej i głębiej go liżące, i sytuacja ta wydała mu się tak absurdalna, że mruknął:
        - Nie no, to mnie przerasta … Naprawdę ...

        Spojrzał w dół i zobaczył dwie atrakcyjne starsze kobiety, które z taką intensywnością i zaangażowaniem zajmują się jego fiutem i tyłkiem, jakby on sam zupełnie przestał dla nich istnieć, a liczyły się tylko: jego fiut i jego otworek.
        Musiał przyznać, mimo dziwności tej sytuacji, że to stawało się coraz bardziej przyjemne. W normalnych warunkach nie miałby niczego wspólnego z tymi kobietami, a teraz – zupełnie niespodziewanie, one robią mu dobrze. I to jeszcze jak! Odważnie, bez żadnego skrępowania, zachłystując się jego młodym, sprężystym ciałem. To mu się zaczynało podobać.
        Nabrał trochę więcej odwagi i uniósł jedną nogę, opierając stopę na stojącym obok krześle i dając tym samym pełne przyzwolenie na to, aby ciepłe języki i usta pań dotarły bez problemu do każdego zakamarka.
        Panie natychmiast to wykorzystały i zaczęły jeszcze intensywniej stymulować młodego brodacza.
        Po chwili fale rozkoszy zaczęły targać jego ciałem. Kiedy poczuł w sobie dwa złączone palce pani Marty, jednocześnie robiącej mu palcówkę i lekko go masturbującej ( Alicja zajmowała się jajami ), nie mógł już powstrzymać jęku:
        - O Jezusie …. - stęknął.
        - Zrobimy ci tak dobrze chłopaczku, że może nawet Jezusa zobaczysz … - odpowiedziała Marta.

        Alicja przesunęła dłonią po jego torsie. Przez chwilę pieściła palcami jego sutek, a potem zaczęła podskubywać ciemne włosy, które otaczały go dookoła gęstym wianuszkiem. Spojrzała na ładnie owłosiony tors chłopaka, leciutko uwypuklone piersi ( Rafał nie był typem sportowca, ale rower i bieganie zrobiły swoje ), ciemnobrązowe, duże sutki i seksowny paseczek włosów, biegnący w dół przez płaski brzuch, i stwierdziła:
        - To już nie chłopaczek, to młody dorodny samczyk.
        A potem zdjęła jego nogę z krzesła i wraz z koleżanką użyła delikatnej przemocy, popychając Rafała na łóżko.
        Kiedy na nim usiadł, obie panie stanowczo skierowały go do pozycji dla nich dogodnej, a mianowicie położyły go na plecach

        Chłopak obserwował jak panie na jego oczach pozbywają się garderoby.
        Pani Marta była wysoka i szczupła, miała dość wysportowane ciało, ale obfite, pełne piersi, które – nie wiedział, czy za sprawą natury, czy pomocy skalpela, były wciąż idealnie okrągłe i sprężyste.
        Z kolei cycki pani Alicji, wyskoczyły z jej biustonosza z wielką ulgą, jakby domagały się uwolnienia. Były nieco mniejsze, także wciąż jeszcze sprężyste, choć ich ciężkość i siła grawitacji lekko ciągnęła je ku ziemi. Zauważył wielkie brązowe sutki, sterczące z podniecenia, i otaczające je ciemne koła, niczym ogromne oczy.
        Wciąż uśmiechał się głupkowato z niedowierzaniem, skubał nerwowo swoją gęstą brodę i poprawiał okulary.
        - Zaraz się przekonamy, czy rzeczywiście jest już samcem, czy tylko chłoptasiem – powiedziała Marta zsuwając na podłogę swoje figi i ukazując w całej okazałości swoją wypielęgnowaną i podgoloną w seksowny mały trójkącik, cipkę. Wdrapała się na chłopaka i po wsunięciu gumki na jego sterczącego, grubego, hipsterskiego kutasa, dosiadła go tak wprawnie i gładko, jakby robiła to zawodowo.
        A potem rozpoczęła ujeżdżanie.
        Najpierw powoli poruszała biodrami, stopniowo łapiąc rytm i przyspieszając ruchy.
        Była „starą” wyjadaczką, która dobrze się znała na rzeczy i wiedziała, że pośpiech w tych sprawach jest fałszywym doradcą. Jako dojrzała kobieta doskonale wiedziała jak dostarczyć sobie i mężczyźnie maksymalnej przyjemności. Obracała więc tyłkiem – powoli, rytmicznie, dość mocno, patrząc prosto w oczy swojemu ogierowi, którego narzędzie wbiło się w nią głęboko. Jej sprężyste cycki lekko podskakiwały.
        Tymczasem Alicja przysiadła obok i całowała oraz muskała językiem i lekko przygryzała jego sutki.
        - Czy nigdy nie marzyłeś o tym, żeby zrobić to z dojrzałą kobietą? - zapytała Marta, nie spuszczając wzroku z jego spojrzenia i nieznacznie zmieniając kłus w delikatny cwał.
        - Tak, oczywiście – jęknął Rafał. - Jak każdy młody facet.
        - Ale ty nie jesteś jak każdy – odparła, nie przerywając ujeżdżania go. - Jesteś wyjątkowym szczęściarzem, bo zrobisz to z dwiema super babkami …
        Przełknał ślinę.
        - No to pokaż, co potrafisz, szczęściarzu – powiedziała Alicja i rozkraczyła się nad twarzą Rafała, a potem po prostu usiadła na niej, przesuwając palcem swoje koronkowe majteczki, tak by jej uwolniona cipka znalazła się bezpośrednio na jego ustach.

        Nie miał wielkiego wyboru – musiał ją pieścić. Starając się nie pokłuć jej swoim zarostem, wyciągnął język i zaczął delikatnie, wykonując nim ruchy w górę i w dół, stymulować ciepłą i coraz bardziej wilgotną szparkę.
        Uświadomił sobie tę zwariowaną sytuację – jest środek dnia. Upalne lato. On jest dwudziestoczteroletnim chłopakiem, któremu nigdy nie przyszło do głowy, by realizować swoje ukryte fantazje – wolał filozoficzne rozmowy, książki, rower i zadumę na łonie natury. A teraz znajduje się w pensjonacie, pod dwiema obcymi starszymi kobietami, które wiekowo mogłyby być jego mamami lub ciotkami, z których jedna dziko go ujeżdża, a druga siedzi na jego twarzy. Drzwi pokoju nie są zamknięte na klucz, w każdej chwili ktoś może wejść i zobaczyć to niezwykłe widowisko.
        I to, wbrew pozorom, podziałało na niego stymulująco.

        Postanowił już więcej się nie krygować, tylko korzystać z sytuacji. Nie protestował, kiedy panie zamieniły się miejscami i teraz dużo luźniejsza cipka Alicji nabijała się na jego pręt, a na jego twarzy zasiadła bardzo wilgotna już cipka Marty.
        Pieścił ją tym razem z całym zaangażowaniem, obracając swoim językiem niby młynkiem, muskając nim czubek punktu g nieznajomej damy.
        Dama jęknęła z zachwytu i rozpoczęła taniec na twarzy chłopaka, poruszając biodrami rytmicznie i pojękując z rozkoszy.
        Szybko przekonała się, że ciepły język tego brodatego młodzieńca potrafił naprawdę dużo.

        Zaczęła szczytować, nie przerywając wirowania swoimi udami i tyłkiem ponad twarzą Rafała. Tymczasem Alicja, rytmicznie galopowała na jego pręcie – jej cycki podskakiwały jak torby z ziarnem, a duży tyłek trząsł się niczym galaretka.

        Dochodziły prawie równocześnie. Marta nieco wyprzedziła Alicję – jęknęła głośno, trochę może nawet zbyt głośno, wyprężyła się i zastygła w pozie rozkoszy, zraszając brodę i wąsiki chłopaka swoimi sokami.
        Alicja szczytowała po niej. Tym razem niemal równocześnie z Rafałem, który w ostatniej chwili przestał być zupełnie bierny i zaczął pomagać kobiecie, poruszając swoimi biodrami i wchodząc w nią ostro, szybko – niczym pracująca maszyna do szycia. W ostatnich chwilach ich łożkowego spotkania, młócił ją niczym rozpędzona młóckarnia, a jego jaja głośno i z prędkością niemal świetlną uderzały o jej podbrzusze.
        Po chwili spazmatyczny, przerywany jęk Alicji, połączony z popiskiwaniem rozniósł się w gorącym powietrzu.
        Chłopak nagle zastygł, jego ciało wyprężyło się, i postękując oraz odchylając brodatą głowę w tył, pozwolił swojemu rozgrzanemu i spracowanemu fiutowi, wypluwać w gumkę duże porcje gęstej, ciepłej spermy.

        Potem dość długo jeszcze leżeli we trójkę, przytuleni i zaspokojeni – on pośrodku, a dwie starsze panie oplatały go niczym bluszcz, pieszcząc palcami jego sutki i pociągając za włoski rosnące dookoła nich.
        - Teraz jesteśmy już gotowe na zwiedzanie miasta – powiedziała Marta leniwym głosem, w którym słychać było totalne zaspokojenie.

        Oczywiście, zwiedzali miasto. Do końca dnia Rafał pokazywał im różne ciekawe miejsca i opowiadał o nich. Na koniec wypili we trójkę po małym piwku w jakiejś knajpce i wspólnie wrócili do pensjonatu. Rafał po swój rower, a panie – na ostatnią noc przed wyjazdem.
        Kiedy wyszły przed budynek, by pożegnać chłopaka, ucałowały go w zarośnięte policzki, jak dobre ciocie swojego siostrzeńca, a on uśmiechnął się i powiedział:
        - Dziękuję. Naprawdę - wielkie dzięki.
        Stały przez chwilę i gapiły się na jego świetny tyłek, kręcący się na siodełku roweru.
        - Młodzież jest cudowna – westchnęła Alicja, zadumawszy się.
        - Masz zupełną rację – odparła na to Marta.
        Nie wiedziały, czy Rafał, tak jak zawsze nadal będzie przyjeżdżał nad rzekę i relaksował się wśród wysokiej trawy. Ale obiecały sobie, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z ich planami, na pewno sprawdzą to w przyszłym roku.
        To miasto oferowało jednak dużo więcej atrakcji, niż tylko zabytki i historyczne uliczki.

        Skomentuj

        Working...