nietypowe, dla miłośników seksu młodych z dojrzałymi kobitkami. Ciach...a była prośba o nie wstawianie linków
Jacek
Cz. 1
Niemal dekadę temu, Jacek był świeżo upieczonym osiemnastolatkiem, pochodzącym z jakiejś wiochy pod Rzeszowem. Był takim typowym "grzecznym" chłopcem z wioski. Kulturalny, uśmiechnięty, interesujący się sztuką ( sam coś próbował rysować ) i dekorowaniem wnętrz. Uczył się w „garkotłukach”, jak nazywano wtedy liceum gastronomiczne i robił w tej zapyziałej szkółce za gwiazdę.
Zawsze był jakiś taki miękki, pedałkowaty ale przy tym cholernie miły. Miły i słodki do mdłości. A ponieważ był słodki, ładny ( niemal czarne włosy z krótką grzywką zaczesaną na bok, okrągła buzia o wyrazie niewiniątka, piękne ciemne oczy o kształcie migdałów i niewielka ciemna bródka ), i pilnie się uczył, stał się ulubieńcem wszystkich nauczycielek i koleżanek. Faceci mieli go za „ciotę”, choć – jak podejrzewano – zazdrościli mu pozycji w szkolnej hierarchii i powodzenia wśród płci pięknej.
Jacek, najczęściej nazywany, przez tę właśnie płeć, Jacusiem, szybko przekonał się jakie profity może nieść za sobą bycie „popular”. Ano na przykład takie, że dyrektorka szkoły, na jakiś miesiąc przed maturą załatwiła mu niezłą pracę – kelnerski etat w najlepszej knajpie w mieście.
Mimo fatalnego czasu ( Jacek ambitnie zamierzał pisać egzamin z biologii ), przekonano go, że byłby frajerem, gdyby nie przyjął tej roboty. Zgodził się z tym i uwijał się jak potrafił, żeby pogodzić pracę z przygotowaniem do egzaminu dojrzałości.
Pracował zwykle na drugą zmianę, podczas największej frekwencji w restauracji, tak więc szybko poznał trudy kelnerowania. Ale spisywał się całkiem dobrze, szefowa była zadowolona – był miły dla gości, bez przerwy się uśmiechał ( jego dołeczki na okrągłych policzkach robiły furorę ), ładnie prezentował się w czarno-białym uniformie i zgarniał całkiem przyzwoite napiwki.
Na fali popularności, szefowa postanowiła, że Jacek będzie najwłaściwszą osobą do obsługi tzw. specjalnych wieczorów.
Pamiętnym dla naszego ( wtedy ) osiemnastolatka specjalnym wieczorem, był wieczór panieński córuchny jakiegoś lokalnego biznesmena.
Córuchna, czyli przyszła panna młoda, miała około trzydziestki i wraz z kilkoma koleżankami w zbliżonym wieku, zajmowała rząd stolików pod ścianą.
Na imprezie obecny był również tatulo – biznesmen wraz ze swoją tłustawą małżonką o fizjonomii ubarwionej rozmaitymi mazidłami, co czyniło ją podobną do „stylowej” rosyjskiej lafiryndy ( tak właśnie widział ją Jacek ).
Pracowity maturzysta przez cały wieczór spełniał kulinarne zachcianki lekko już pijanego towarzystwa, które życzyło sobie wciąż nowych potraw i napitków. Był trochę wkurzony, gdyż szefowa zostawiła go w lokalu samego, a towarzystwo było coraz bardziej wstawione. Stał za barem w kelnerskim uniformie, robił dobrą minę do złej gry, czarując wszystkich swoimi dołeczkami i oczekiwał na zamówienia.
- Panie kelner! - wołał tatulo biznesmen, jedyny facet w tamtym towarzystwie, wyjątkowo obleśny typ w typie leśnego trolla, - proszę szybciej z tym winem!
- Młody człowieku – wrzeszczał jakiś babsztyl - ile mamy jeszcze czekać!?
Był coraz bardziej zmęczony lecz z pięknym uśmiechem zanosił do stolika kolejne zamówienia.
Zbliżała się północ i myślał już o tym, by jak najszybciej zamknąć lokal, ale towarzystwo wcale nie chciało kończyć zabawy.
Stał przy barze i zniecierpliwiony polerował sztućce, słysząc ich coraz bardziej „płynne”, bełkotliwe „rozmowy” i widząc kątem oka jak zgromadzone przy stolikach panie podejrzanie patrzą w jego stronę, raz po raz wybuchając dzikim śmiechem. Czuł się bardzo głupio, więc przemógł się w sobie i ruszył w stronę towarzystwa.
- Przepraszam - powiedział najgrzeczniej jak potrafił, - jeśli państwo sobie życzą mogę przyjąć ostatnie zamówienie.
- Może jakiś deser na koniec? - zastanowiła się głośno przyszła panna młoda.
- Oczywiście – powiedział Jacek - mamy ciasta oraz lody …
- Dziewczęta chciałyby lody, hahahaha - popisał się humorem tatulo biznesmen, paskudny typek z cygarem, po czym pstryknął palcami na chłopaka:
- Jak masz na imię kelnerze?
- Jacek, proszę pana.
- A więc drogi Jacku, nasze panie chciałyby dostać lody!
Panie na to wybuchnęły gromkim śmiechem, a Jacek bardzo się speszył. Kątem oka zauważył, że tatulo wraz z tłustą połowicą, wkładają płaszcze i chyłkiem opuszczają lokal. Przyjął to z ulgą – nareszcie zaczynali się rozchodzić, oby tak dalej. Być może uda mu się jeszcze zdążyć na ostatni autobus do domu, który odjeżdża przed drugą.
Panie jednak wcale nie zamierzały kończyć zabawy, były coraz głośniejsze i coraz bardziej pijane. Teraz już bez oporów zerkały na Jacka i coraz śmielej komentowały jego wygląd, sposób poruszania się i całą resztę. Jacek kilka razy usłyszał z ich ust słowo „pedałek”, po którym wybuchały kolejne salwy śmiechu tych pijanych kretynek.
- No przestańcie – zawołała w końcu jedna z koleżanek panny młodej, - zobaczcie, chłopak się zmieszał. Podejdź tu do nas, Jacku.
Jacek zabrał z baru kartę zamówień i ruszył w stronę stolików, wkładając na twarz swój nieodłączny słodki uśmiech z dołeczkami.
- Ile masz lat, Jacku?
- Osiemnaście, proszę pani.
- Nawet ładny ten Jacuś - zaśmiała się druga koleżanka panny młodej, nieźle już wstawiona. - Ja bym jednak tego loda nie odmówiła!
Tutaj znowu rozległ się rechot pijanych bab.
- A więc... lody - Jacek próbował wybrnąć z sytuacji - ile porcji dla pań?
- A ile nam podasz? - zapytała siedząca najbliżej kelnera babka i odważnie chwyciła go za pośladek.
Towarzystwo znów zarechotało, a Jacek próbował dyskretnie się odsunąć, jednak ręka babki podążyła za nim :
- Słuchajcie laseczki, ten chłopczyk ma całkiem fajny tyłeczek! - zawołała radośnie wywołując śmiech towarzystwa i wielkie zmieszanie Jacka
- Ile porcji mam podać?
- To się okaże - uśmiechnęła się kobieta i nagle, jakby nigdy nic przesunęła rękę z jego tyłka, pomiędzy jego nogi, chwytając Jacka w kroku.
Wywołało to głośny aplauz i zadowolenie pań. Te idiotki rzeczywiście biły jej brawo.
- Bardzo przepraszam, ale ja tutaj pracuję - Jacek zaczął się tłumaczyć z nerwowym uśmiechem, a ręka tamtej babki ciągle nie schodziła z jego spodni, - moja szefowa ....
- Twoja szefowa nie będzie zadowolona, gdy jej powiemy, że kelner nie spełnia naszych poleceń, a knajpa i tak ma niezbyt dobrą opinię w mieście ...
- No właśnie – dorzuciła przyszła panna młoda. - My chcemy loda!
Tutaj znów zerwała się burza oklasków i dzikie piski. Kobiety świetnie się bawiły uwodząc chłopaka i drocząc się z nim, a on był coraz bardziej speszony i nie miał pojęcia, co zrobić. Poczuł, że dłoń niewiasty poczyna sobie coraz śmielej na jego kroku, uciska go mimochodem i zaczyna masować. Przyparty do stolika, postanowił jakoś się wyrwać z tego kłopotliwego położenia, ale aby to zrobić musiałby użyć siły, a to byłoby jeszcze bardziej kłopotliwe, ponieważ otaczał go wianuszek ich rąk, z kieliszkami i lampkami do wina w dłoniach.
Tymczasem babka macała go już bez żadnego poczucia żenady. Poprzez materiał eleganckich spodni, ujęła pacami jego fiuta i miętosiła go ile wlezie. W końcu, mimo nerwowości sytuacji Jacek poczuł, że mu staje.
- Ale … ja nie mogę! - tłumaczył się usilnie, czując narastające podniecenie.
- Ależ możesz Jacku, możesz... No przecież czuję - zaśmiała się babka, a potem rzuciła głośno do wszystkich:
- Dziewczyny, otóż oświadczam, że kelner nie jest pedałkiem!
Znowu brawa, i raz po raz powtarzające się: „ no to przegrałam zakład”, „ ja też”.
Było to niezwykle dziwne, ponieważ Jacek akurat był „pedałkiem”, a przynajmniej tak sądził, i to zajście całkowicie go zdezorientowało. Jego „przyjaciel” zareagował, i to nie była jakaś niby-reakcja. To był porządny, twardy jak pień, bezwstydny wzwód, który wypełnił jego spodnie i stał się wstydliwie widoczny.
- Czy nie czas uwolnić tego zwierza? - zapytała powoli rozsuwając zamek jego spodni.
- Tak! - krzyknęły niewiasty. - Uwolnić orkę! ( Leciał wtedy w kinach film o takim tytule ).
Chłopak był zbyt zszokowany by szybko zareagować. Kobieta włożyła rękę w jego rozporek, chwyciła mocno twardą pałę i zgrabnym ruchem wyciągnęła ją na wierzch.
Zerwały się oklaski i gwizdy.
- Popatrzcie tylko - powiedziała, mocno trzymając w dłoni dużego, grubego kutasa młodziutkiego kelnera ( w takich historiach prawie każdy bohater ma dużego i grubego kutasa, ale Jacek rzeczywiście był dobrze obdarzony – kilka lat potem jego „sprzęt” stał się nawet kultowy w środowisku rzeszowskich gejów ).
Jacek uśmiechał się z niedowierzaniem, patrząc bezwolnie na to, co się dzieje. Ona chwyciła sterczącego niemal pionowo do góry fiuta i powoli, płynnym ruchem, delikatnie go masturbowała.
- Lubisz to chłopaku, zgadza się? - zabrzmiał gruby, męski głos za plecami kelnera.
Jacek poczuł dym z cygara i zorientował się, że tatulo biznesmen wrócił ze swojego spaceru ( tym razem sam ) i teraz stoi tuż za nim.
W tym samym momencie inna koleżanka przyszłej panny młodej podeszła do Jacka i pocałowała go w usta.
- Proszę wybaczyć – wybąkał zmieszany chłopak z przepraszającym uśmiechem na twarzy, - ale ja naprawdę powinienem już zamykać lokal. Tylko może, może posprzątam stół ....
- Nie tak prędko, kelnerze - powiedziała babeczka od pocałunku i nachyliła się nad jego uchem :
- Widzisz tę dziewczynę? To jest Iza! Iza jutro wychodzi za mąż! Wiesz co to oznacza?
- Oznacza to, że będzie miała męża ... - powiedział rezolutnie chłopak.
- No właśnie! I to znaczy, że Izy przez długi, długi czas nikt oprócz jej męża, nie bzyknie....
- To oczywiste – odpowiedział speszony i uśmiechnął się.
- Podoba ci się, prawda?
Nie wiedział, czy mu się podobała. Wolałby zobaczyć tego jej przyszłego męża i go ocenić, ale miał już niezłą wirówkę w głowie, a jego napęczniały fiut nie pomagał w koncentracji.
- Założę się, że chciałbyś zaliczyć starszą dziewczynę, mam rację?
- Tak... to znaczy... ja naprawdę muszę .... Ja nie mogę. Przysięgam, że nie mogę.... ( teraz się bronił, ponieważ czuł się zaatakowany i przyparty do muru )
- Nie bądź głupi i kładź się! - zawołała kobieta i pchnęła zdezorientowanego Jacka na jeden wolny od zastawy stół.
Chłopak znalazł się na nim tak niespodziewanie,że nie zdołał nawet zareagować. Wszystkie ręce towarzystwa ( a przynajmniej wiele rąk ) przytrzymały go mocno w pozycji leżącej. Sytuacja lekkiej przemocy podziałała na niego i poczuł, że musi się poddać. Kobiety zaraz to wyczuły i nagle kilka dłoni znalazło się znów na jego kroku.
- Słuchajcie, ten dzieciak jest nieźle napalony!
- Iza! Masz na stole osiemnastolatka gotowego na wszystko!
- Dalej, pobaw się póki jeszcze możesz!
Wtedy Iza, około 30 letnia blondynka, podniosła się z miejsca, nachyliła nad stołem i śmiejąc się, dość nieśmiało, choć jednak zdecydowanie, włożyła rękę w rozporek Jacka i ponownie uwolniła jego wciąż prężącego się bolca ze spodni. Po czym objęła go dłonią i robiąc okrągłe ze zdziwienia oczy, zakrzyknęła radośnie:
- Wiecie co? Ten gówniarz ma większego od mojego Pawła.
Kolejny aplauz. Tatko biznesmen roześmiał się jowialnie i ponownie opuścił imprezę, pozwalając córuchnie na to ostatnie szaleństwo.
- Ciekawe czy smakuje podobnie? - zaśmiała się córuchna i niemal natychmiast nachyliła się nad fiutem chłopca, objęła go pomalowanymi perłową pomadką ustami i zaczęła obciągać.
Robiła to mistrzowsko, drugą dłonią pieszcząc jajka kelnera wciąż ukryte w spodniach. Jacek nigdy przedtem nie doświadczył niczego z dziewczynami, a po kilku intymnych spotkaniach w męsko-męskim gronie, był pewien, że pozostanie na zawsze w jednopłciowym towarzystwie. To, co się z nim działo, było dla niego potężnym szokiem. Przez chwilę pomyślał nawet, że mógłby spróbować przelecieć dziewczynę. Choćby tylko po to, aby sprawdzić jak to jest.
Iza tymczasem nie myślała zbyt wiele. Wszyscy byli już bardzo pijani i podnieceni. Przerwała obciąg, potem wdrapała się na blat i stanęła na stole ponad leżącym na nim wciąż Jackiem ( stół mocno się zachwiał ). Bardzo szybko zsunęła majtki, rzuciła je na podłogę, a następnie uklękła i zaczęła niezgrabnie i trochę żenująco nabijać się na sterczącego penisa. Była pijana i nie mogła trafić, przez chwilę pocierała się cipką o fiuta, aż w końcu sam Jacek poprawił go tak, by wsunąć się w jej ciepłe wargi.
Zrobił to. Wow! Był w środku. Ze zdziwieniem odkrył, że to przyjemne. Że jego napęczniały sprzęt bardzo dobrze tam pasuje. Wręcz idealnie.
Byli głupi i wiedział o tym. Ona była zbyt zalana, by myśleć o takich rzeczach jak gumka, a on … po prostu jej nie miał. Ale przecież był już w środku. I nawet tego chciał. To tylko parę ruchów – pomyślał. Poruszać biodrami, nic trudnego. Cała sala patrzy, cholera. Ale jutro żadna z tych bab nie będzie nawet pamiętać, co tu się stało. Jezu, co za sytuacja! Jak szefowa się dowie, będzie wstyd na całą szkołę. Nie dopuszczą mnie do matury – rozmyślał Jacek, kiedy Iza już delikatnie poruszała się na jego palu.
Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Poruszył lekko biodrami i poczuł, że jest w niej zaklinowany i ciągle bardzo twardy. Ona zaczęła mocniej go ujeżdżać. Oparła się łokciami o stół, a jej niewielkie, sterczące z podniecenia cycki trzęsły się nad jego brodą.
Patrzyła mu w oczy nieprzytomnym, pijanym wzrokiem, jednocześnie pracując tyłkiem ile wlezie.
Jacek pchnął ją trochę mocniej i poczuł, że jej się to podoba. Wykonał więc kolejne pchnięcie, a potem kolejne. A, że chłopak był zdolny w tych sprawach ( o czym nie wiedział przedtem, a teraz się przekonał ), szybko zsynchronizował ruchy z ruchami jej bioder i zaczął ją najzwyczajniej w świecie ruchać.
Ten słodki, miły chłopiec, prymus i ulubieniec nauczycieli, znajdował się teraz pod pijaną, obcą, starszą od niego o ponad dekadę babką, i … ku zdziwieniu jego samego, zaczynało mu się to naprawdę podobać.
W ostatniej chwili tego wspólnego stołowania, zdołał oprzytomnieć, wymknął się z jej żarłocznej, wilgotnej już muszelki, i obfitymi strumieniami gęstej spermy trysnął wprost pod jej uda.
Owacjom nie było końca. A więc zrobił to. Doszedł i miał solidny orgazm, który przez chwilę pozbawił go tchu i równowagi. A ona? Czy też szczytowała? Jakoś udało się jej wstać i włożyć majtki, a jutro nie będzie już tego pamiętać. Jezu, a jeśli ją zapłodniłem? Jej mąż wychowa mojego dzieciaka... - tak szamotał się z myślami głupiutki śliczny kelner, kiedy usłyszał w końcu to, na co czekał:
- A teraz poprosimy o rachuneczek.
Ogarnął się jakoś, zapiął spodnie i wystawił im ten rachunek. Ktoś w miarę mniej zalany go zapłacił, a potem towarzystwo zaczęło się rozchodzić, wytaczać i wyczłapywać z hałasem na ulicę, kompletnie już nie zwracając na niego uwagi.
Jacek
Cz. 1
Niemal dekadę temu, Jacek był świeżo upieczonym osiemnastolatkiem, pochodzącym z jakiejś wiochy pod Rzeszowem. Był takim typowym "grzecznym" chłopcem z wioski. Kulturalny, uśmiechnięty, interesujący się sztuką ( sam coś próbował rysować ) i dekorowaniem wnętrz. Uczył się w „garkotłukach”, jak nazywano wtedy liceum gastronomiczne i robił w tej zapyziałej szkółce za gwiazdę.
Zawsze był jakiś taki miękki, pedałkowaty ale przy tym cholernie miły. Miły i słodki do mdłości. A ponieważ był słodki, ładny ( niemal czarne włosy z krótką grzywką zaczesaną na bok, okrągła buzia o wyrazie niewiniątka, piękne ciemne oczy o kształcie migdałów i niewielka ciemna bródka ), i pilnie się uczył, stał się ulubieńcem wszystkich nauczycielek i koleżanek. Faceci mieli go za „ciotę”, choć – jak podejrzewano – zazdrościli mu pozycji w szkolnej hierarchii i powodzenia wśród płci pięknej.
Jacek, najczęściej nazywany, przez tę właśnie płeć, Jacusiem, szybko przekonał się jakie profity może nieść za sobą bycie „popular”. Ano na przykład takie, że dyrektorka szkoły, na jakiś miesiąc przed maturą załatwiła mu niezłą pracę – kelnerski etat w najlepszej knajpie w mieście.
Mimo fatalnego czasu ( Jacek ambitnie zamierzał pisać egzamin z biologii ), przekonano go, że byłby frajerem, gdyby nie przyjął tej roboty. Zgodził się z tym i uwijał się jak potrafił, żeby pogodzić pracę z przygotowaniem do egzaminu dojrzałości.
Pracował zwykle na drugą zmianę, podczas największej frekwencji w restauracji, tak więc szybko poznał trudy kelnerowania. Ale spisywał się całkiem dobrze, szefowa była zadowolona – był miły dla gości, bez przerwy się uśmiechał ( jego dołeczki na okrągłych policzkach robiły furorę ), ładnie prezentował się w czarno-białym uniformie i zgarniał całkiem przyzwoite napiwki.
Na fali popularności, szefowa postanowiła, że Jacek będzie najwłaściwszą osobą do obsługi tzw. specjalnych wieczorów.
Pamiętnym dla naszego ( wtedy ) osiemnastolatka specjalnym wieczorem, był wieczór panieński córuchny jakiegoś lokalnego biznesmena.
Córuchna, czyli przyszła panna młoda, miała około trzydziestki i wraz z kilkoma koleżankami w zbliżonym wieku, zajmowała rząd stolików pod ścianą.
Na imprezie obecny był również tatulo – biznesmen wraz ze swoją tłustawą małżonką o fizjonomii ubarwionej rozmaitymi mazidłami, co czyniło ją podobną do „stylowej” rosyjskiej lafiryndy ( tak właśnie widział ją Jacek ).
Pracowity maturzysta przez cały wieczór spełniał kulinarne zachcianki lekko już pijanego towarzystwa, które życzyło sobie wciąż nowych potraw i napitków. Był trochę wkurzony, gdyż szefowa zostawiła go w lokalu samego, a towarzystwo było coraz bardziej wstawione. Stał za barem w kelnerskim uniformie, robił dobrą minę do złej gry, czarując wszystkich swoimi dołeczkami i oczekiwał na zamówienia.
- Panie kelner! - wołał tatulo biznesmen, jedyny facet w tamtym towarzystwie, wyjątkowo obleśny typ w typie leśnego trolla, - proszę szybciej z tym winem!
- Młody człowieku – wrzeszczał jakiś babsztyl - ile mamy jeszcze czekać!?
Był coraz bardziej zmęczony lecz z pięknym uśmiechem zanosił do stolika kolejne zamówienia.
Zbliżała się północ i myślał już o tym, by jak najszybciej zamknąć lokal, ale towarzystwo wcale nie chciało kończyć zabawy.
Stał przy barze i zniecierpliwiony polerował sztućce, słysząc ich coraz bardziej „płynne”, bełkotliwe „rozmowy” i widząc kątem oka jak zgromadzone przy stolikach panie podejrzanie patrzą w jego stronę, raz po raz wybuchając dzikim śmiechem. Czuł się bardzo głupio, więc przemógł się w sobie i ruszył w stronę towarzystwa.
- Przepraszam - powiedział najgrzeczniej jak potrafił, - jeśli państwo sobie życzą mogę przyjąć ostatnie zamówienie.
- Może jakiś deser na koniec? - zastanowiła się głośno przyszła panna młoda.
- Oczywiście – powiedział Jacek - mamy ciasta oraz lody …
- Dziewczęta chciałyby lody, hahahaha - popisał się humorem tatulo biznesmen, paskudny typek z cygarem, po czym pstryknął palcami na chłopaka:
- Jak masz na imię kelnerze?
- Jacek, proszę pana.
- A więc drogi Jacku, nasze panie chciałyby dostać lody!
Panie na to wybuchnęły gromkim śmiechem, a Jacek bardzo się speszył. Kątem oka zauważył, że tatulo wraz z tłustą połowicą, wkładają płaszcze i chyłkiem opuszczają lokal. Przyjął to z ulgą – nareszcie zaczynali się rozchodzić, oby tak dalej. Być może uda mu się jeszcze zdążyć na ostatni autobus do domu, który odjeżdża przed drugą.
Panie jednak wcale nie zamierzały kończyć zabawy, były coraz głośniejsze i coraz bardziej pijane. Teraz już bez oporów zerkały na Jacka i coraz śmielej komentowały jego wygląd, sposób poruszania się i całą resztę. Jacek kilka razy usłyszał z ich ust słowo „pedałek”, po którym wybuchały kolejne salwy śmiechu tych pijanych kretynek.
- No przestańcie – zawołała w końcu jedna z koleżanek panny młodej, - zobaczcie, chłopak się zmieszał. Podejdź tu do nas, Jacku.
Jacek zabrał z baru kartę zamówień i ruszył w stronę stolików, wkładając na twarz swój nieodłączny słodki uśmiech z dołeczkami.
- Ile masz lat, Jacku?
- Osiemnaście, proszę pani.
- Nawet ładny ten Jacuś - zaśmiała się druga koleżanka panny młodej, nieźle już wstawiona. - Ja bym jednak tego loda nie odmówiła!
Tutaj znowu rozległ się rechot pijanych bab.
- A więc... lody - Jacek próbował wybrnąć z sytuacji - ile porcji dla pań?
- A ile nam podasz? - zapytała siedząca najbliżej kelnera babka i odważnie chwyciła go za pośladek.
Towarzystwo znów zarechotało, a Jacek próbował dyskretnie się odsunąć, jednak ręka babki podążyła za nim :
- Słuchajcie laseczki, ten chłopczyk ma całkiem fajny tyłeczek! - zawołała radośnie wywołując śmiech towarzystwa i wielkie zmieszanie Jacka
- Ile porcji mam podać?
- To się okaże - uśmiechnęła się kobieta i nagle, jakby nigdy nic przesunęła rękę z jego tyłka, pomiędzy jego nogi, chwytając Jacka w kroku.
Wywołało to głośny aplauz i zadowolenie pań. Te idiotki rzeczywiście biły jej brawo.
- Bardzo przepraszam, ale ja tutaj pracuję - Jacek zaczął się tłumaczyć z nerwowym uśmiechem, a ręka tamtej babki ciągle nie schodziła z jego spodni, - moja szefowa ....
- Twoja szefowa nie będzie zadowolona, gdy jej powiemy, że kelner nie spełnia naszych poleceń, a knajpa i tak ma niezbyt dobrą opinię w mieście ...
- No właśnie – dorzuciła przyszła panna młoda. - My chcemy loda!
Tutaj znów zerwała się burza oklasków i dzikie piski. Kobiety świetnie się bawiły uwodząc chłopaka i drocząc się z nim, a on był coraz bardziej speszony i nie miał pojęcia, co zrobić. Poczuł, że dłoń niewiasty poczyna sobie coraz śmielej na jego kroku, uciska go mimochodem i zaczyna masować. Przyparty do stolika, postanowił jakoś się wyrwać z tego kłopotliwego położenia, ale aby to zrobić musiałby użyć siły, a to byłoby jeszcze bardziej kłopotliwe, ponieważ otaczał go wianuszek ich rąk, z kieliszkami i lampkami do wina w dłoniach.
Tymczasem babka macała go już bez żadnego poczucia żenady. Poprzez materiał eleganckich spodni, ujęła pacami jego fiuta i miętosiła go ile wlezie. W końcu, mimo nerwowości sytuacji Jacek poczuł, że mu staje.
- Ale … ja nie mogę! - tłumaczył się usilnie, czując narastające podniecenie.
- Ależ możesz Jacku, możesz... No przecież czuję - zaśmiała się babka, a potem rzuciła głośno do wszystkich:
- Dziewczyny, otóż oświadczam, że kelner nie jest pedałkiem!
Znowu brawa, i raz po raz powtarzające się: „ no to przegrałam zakład”, „ ja też”.
Było to niezwykle dziwne, ponieważ Jacek akurat był „pedałkiem”, a przynajmniej tak sądził, i to zajście całkowicie go zdezorientowało. Jego „przyjaciel” zareagował, i to nie była jakaś niby-reakcja. To był porządny, twardy jak pień, bezwstydny wzwód, który wypełnił jego spodnie i stał się wstydliwie widoczny.
- Czy nie czas uwolnić tego zwierza? - zapytała powoli rozsuwając zamek jego spodni.
- Tak! - krzyknęły niewiasty. - Uwolnić orkę! ( Leciał wtedy w kinach film o takim tytule ).
Chłopak był zbyt zszokowany by szybko zareagować. Kobieta włożyła rękę w jego rozporek, chwyciła mocno twardą pałę i zgrabnym ruchem wyciągnęła ją na wierzch.
Zerwały się oklaski i gwizdy.
- Popatrzcie tylko - powiedziała, mocno trzymając w dłoni dużego, grubego kutasa młodziutkiego kelnera ( w takich historiach prawie każdy bohater ma dużego i grubego kutasa, ale Jacek rzeczywiście był dobrze obdarzony – kilka lat potem jego „sprzęt” stał się nawet kultowy w środowisku rzeszowskich gejów ).
Jacek uśmiechał się z niedowierzaniem, patrząc bezwolnie na to, co się dzieje. Ona chwyciła sterczącego niemal pionowo do góry fiuta i powoli, płynnym ruchem, delikatnie go masturbowała.
- Lubisz to chłopaku, zgadza się? - zabrzmiał gruby, męski głos za plecami kelnera.
Jacek poczuł dym z cygara i zorientował się, że tatulo biznesmen wrócił ze swojego spaceru ( tym razem sam ) i teraz stoi tuż za nim.
W tym samym momencie inna koleżanka przyszłej panny młodej podeszła do Jacka i pocałowała go w usta.
- Proszę wybaczyć – wybąkał zmieszany chłopak z przepraszającym uśmiechem na twarzy, - ale ja naprawdę powinienem już zamykać lokal. Tylko może, może posprzątam stół ....
- Nie tak prędko, kelnerze - powiedziała babeczka od pocałunku i nachyliła się nad jego uchem :
- Widzisz tę dziewczynę? To jest Iza! Iza jutro wychodzi za mąż! Wiesz co to oznacza?
- Oznacza to, że będzie miała męża ... - powiedział rezolutnie chłopak.
- No właśnie! I to znaczy, że Izy przez długi, długi czas nikt oprócz jej męża, nie bzyknie....
- To oczywiste – odpowiedział speszony i uśmiechnął się.
- Podoba ci się, prawda?
Nie wiedział, czy mu się podobała. Wolałby zobaczyć tego jej przyszłego męża i go ocenić, ale miał już niezłą wirówkę w głowie, a jego napęczniały fiut nie pomagał w koncentracji.
- Założę się, że chciałbyś zaliczyć starszą dziewczynę, mam rację?
- Tak... to znaczy... ja naprawdę muszę .... Ja nie mogę. Przysięgam, że nie mogę.... ( teraz się bronił, ponieważ czuł się zaatakowany i przyparty do muru )
- Nie bądź głupi i kładź się! - zawołała kobieta i pchnęła zdezorientowanego Jacka na jeden wolny od zastawy stół.
Chłopak znalazł się na nim tak niespodziewanie,że nie zdołał nawet zareagować. Wszystkie ręce towarzystwa ( a przynajmniej wiele rąk ) przytrzymały go mocno w pozycji leżącej. Sytuacja lekkiej przemocy podziałała na niego i poczuł, że musi się poddać. Kobiety zaraz to wyczuły i nagle kilka dłoni znalazło się znów na jego kroku.
- Słuchajcie, ten dzieciak jest nieźle napalony!
- Iza! Masz na stole osiemnastolatka gotowego na wszystko!
- Dalej, pobaw się póki jeszcze możesz!
Wtedy Iza, około 30 letnia blondynka, podniosła się z miejsca, nachyliła nad stołem i śmiejąc się, dość nieśmiało, choć jednak zdecydowanie, włożyła rękę w rozporek Jacka i ponownie uwolniła jego wciąż prężącego się bolca ze spodni. Po czym objęła go dłonią i robiąc okrągłe ze zdziwienia oczy, zakrzyknęła radośnie:
- Wiecie co? Ten gówniarz ma większego od mojego Pawła.
Kolejny aplauz. Tatko biznesmen roześmiał się jowialnie i ponownie opuścił imprezę, pozwalając córuchnie na to ostatnie szaleństwo.
- Ciekawe czy smakuje podobnie? - zaśmiała się córuchna i niemal natychmiast nachyliła się nad fiutem chłopca, objęła go pomalowanymi perłową pomadką ustami i zaczęła obciągać.
Robiła to mistrzowsko, drugą dłonią pieszcząc jajka kelnera wciąż ukryte w spodniach. Jacek nigdy przedtem nie doświadczył niczego z dziewczynami, a po kilku intymnych spotkaniach w męsko-męskim gronie, był pewien, że pozostanie na zawsze w jednopłciowym towarzystwie. To, co się z nim działo, było dla niego potężnym szokiem. Przez chwilę pomyślał nawet, że mógłby spróbować przelecieć dziewczynę. Choćby tylko po to, aby sprawdzić jak to jest.
Iza tymczasem nie myślała zbyt wiele. Wszyscy byli już bardzo pijani i podnieceni. Przerwała obciąg, potem wdrapała się na blat i stanęła na stole ponad leżącym na nim wciąż Jackiem ( stół mocno się zachwiał ). Bardzo szybko zsunęła majtki, rzuciła je na podłogę, a następnie uklękła i zaczęła niezgrabnie i trochę żenująco nabijać się na sterczącego penisa. Była pijana i nie mogła trafić, przez chwilę pocierała się cipką o fiuta, aż w końcu sam Jacek poprawił go tak, by wsunąć się w jej ciepłe wargi.
Zrobił to. Wow! Był w środku. Ze zdziwieniem odkrył, że to przyjemne. Że jego napęczniały sprzęt bardzo dobrze tam pasuje. Wręcz idealnie.
Byli głupi i wiedział o tym. Ona była zbyt zalana, by myśleć o takich rzeczach jak gumka, a on … po prostu jej nie miał. Ale przecież był już w środku. I nawet tego chciał. To tylko parę ruchów – pomyślał. Poruszać biodrami, nic trudnego. Cała sala patrzy, cholera. Ale jutro żadna z tych bab nie będzie nawet pamiętać, co tu się stało. Jezu, co za sytuacja! Jak szefowa się dowie, będzie wstyd na całą szkołę. Nie dopuszczą mnie do matury – rozmyślał Jacek, kiedy Iza już delikatnie poruszała się na jego palu.
Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać. Poruszył lekko biodrami i poczuł, że jest w niej zaklinowany i ciągle bardzo twardy. Ona zaczęła mocniej go ujeżdżać. Oparła się łokciami o stół, a jej niewielkie, sterczące z podniecenia cycki trzęsły się nad jego brodą.
Patrzyła mu w oczy nieprzytomnym, pijanym wzrokiem, jednocześnie pracując tyłkiem ile wlezie.
Jacek pchnął ją trochę mocniej i poczuł, że jej się to podoba. Wykonał więc kolejne pchnięcie, a potem kolejne. A, że chłopak był zdolny w tych sprawach ( o czym nie wiedział przedtem, a teraz się przekonał ), szybko zsynchronizował ruchy z ruchami jej bioder i zaczął ją najzwyczajniej w świecie ruchać.
Ten słodki, miły chłopiec, prymus i ulubieniec nauczycieli, znajdował się teraz pod pijaną, obcą, starszą od niego o ponad dekadę babką, i … ku zdziwieniu jego samego, zaczynało mu się to naprawdę podobać.
W ostatniej chwili tego wspólnego stołowania, zdołał oprzytomnieć, wymknął się z jej żarłocznej, wilgotnej już muszelki, i obfitymi strumieniami gęstej spermy trysnął wprost pod jej uda.
Owacjom nie było końca. A więc zrobił to. Doszedł i miał solidny orgazm, który przez chwilę pozbawił go tchu i równowagi. A ona? Czy też szczytowała? Jakoś udało się jej wstać i włożyć majtki, a jutro nie będzie już tego pamiętać. Jezu, a jeśli ją zapłodniłem? Jej mąż wychowa mojego dzieciaka... - tak szamotał się z myślami głupiutki śliczny kelner, kiedy usłyszał w końcu to, na co czekał:
- A teraz poprosimy o rachuneczek.
Ogarnął się jakoś, zapiął spodnie i wystawił im ten rachunek. Ktoś w miarę mniej zalany go zapłacił, a potem towarzystwo zaczęło się rozchodzić, wytaczać i wyczłapywać z hałasem na ulicę, kompletnie już nie zwracając na niego uwagi.
Skomentuj