1.Pierwszy raz spałem z mężatką kilka lat temu. Podobałem się jej, spotkaliśmy się w hotelu na weekend. Było super. Okazało się,że byłem jej drugim partnerem na boku. Później rozpadło się jej małżeństwo i wyjechała z jakimś kolesiem.
2.Potem znów to zrobiłem. Podobałem się jej. On mi. Spotykaliśmy się. Było fajnie aż do momentu,aż się wydało. Nie wiem jak się jej to skończyło, ale myślałem ,że jej mąż mnie zabije i bałem się wychodzić gdziekolwiek.
3. Było kilka jeszcze razy...ale w miejscu pracy tego nie zrobię...
4. Kolejna sytuacja pojawia się teraz...
Nie wiem. Momentami czuję się jak ścierwo i mam wyrzuty sumienia, a momentami usprawiedliwiam się,że przecież jak nie ze mną to jest setki innych facetów. Zawsze to nie jest łatwy seks, bo jak dla mnie obarczony tzw. kacem moralnym, no bo jak wierzyć w sprawiedliwość, to jakkolwiek kiedyś będę miał żonę to, to do mnie wróci...Naprawdę nie wiem, zawsze jest ten sam dylemat, ten ciężar. Jak do tego podejść. Co myślicie? Czy to takie złe?
2.Potem znów to zrobiłem. Podobałem się jej. On mi. Spotykaliśmy się. Było fajnie aż do momentu,aż się wydało. Nie wiem jak się jej to skończyło, ale myślałem ,że jej mąż mnie zabije i bałem się wychodzić gdziekolwiek.
3. Było kilka jeszcze razy...ale w miejscu pracy tego nie zrobię...
4. Kolejna sytuacja pojawia się teraz...
Nie wiem. Momentami czuję się jak ścierwo i mam wyrzuty sumienia, a momentami usprawiedliwiam się,że przecież jak nie ze mną to jest setki innych facetów. Zawsze to nie jest łatwy seks, bo jak dla mnie obarczony tzw. kacem moralnym, no bo jak wierzyć w sprawiedliwość, to jakkolwiek kiedyś będę miał żonę to, to do mnie wróci...Naprawdę nie wiem, zawsze jest ten sam dylemat, ten ciężar. Jak do tego podejść. Co myślicie? Czy to takie złe?
Skomentuj