W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Wątek depresyjny

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • jezebel
    Emerytowany Pornograf

    Zboczucha
    • May 2006
    • 3667

    Wątek depresyjny

    Kochani, widziałam o czym pisaliście kilka stron temu w oftopie - temat depresji mnie bardzo interesuje, ale nie chciałabym tego wątku ciągnąć pomiędzy luźnymi rozmowami "o niczym", a po drugie - nie chcę żeby zniknął, dlatego postanowiłam zainicjować go tutaj i potraktować z należytą powagą.

    Ja nie mam zdiagnozowanej depresji, ale lekarz ogólny wysłał mnie do psychiatry. Na razie robię badania z poziomu dolegliwości fizycznych (hormony, tarczyca, cukrzyca etc), ale COVID popsuł mi szyki i na chwilę musiałam przerwać, żeby dojść do siebie. Jak wykluczę możliwości od strony fizycznej, to wezmę się za stronę psychiczną.
    Szukam sposobów jak radzić sobie z takimi zaburzeniami nastroju.
    U mnie to się zaczęło w momencie, gdy już nie dało się większej ilości stresu we mnie wepchnąć i trafiłam do szpitala. Znacie to uczucie, kiedy wydaje Wam się, że dźwigacie ciężar wszystkich dookoła a o sobie całkowicie zapomnieliście? Przychodzi dzień, kiedy balon pęka bo pojawia się sprawa, która już się nie mieści i dokonuje się eksplozja. Dostałam takiego ataku paniki, że świat skurczył mi się do małej kropki na horyzoncie a ciśnienie skoczyło poza skalę. Zaoszczędzę Wam opowieści na ten temat, traumatycznie do przeżyłam.
    Od tamtej pory gasłam powoli. Po roku uświadomiłam sobie, że jestem w miejscu, z którego już sama nie wyjdę. Dlatego chciałabym poznać Wasze sposoby na radzenie sobie z depresją. Jak radzicie sobie z bezsennością, stanami lękowymi, atakami paniki, poczuciem ogólnej beznadziei i absolutną niechęcią do życia oraz spadkiem libido?
    Na tą chwilę zauważyłam, że wyraźnym czynnikiem wpływającym na poprawę nastroju jest aktywność fizyczna. Jest tylko jeden problem - by się do niej zmusić, trzeba wykonać ten milowy krok, włożyć adidasy i wyjść z domu.
    Dla mnie, jako niegdyś osoby erotycznie nastawionej do świata, tryskającej energią i entuzjazmem, obecny stan to jak śmierć. Gdzieś tam wewnątrz jednak czuję determinację, by coś z tym zrobić.
    Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli
  • Scaramanga
    Perwers
    • Dec 2010
    • 860

    #2
    Zaczęłaś z bardzo dobrej strony. Ciało i umysł są ze sobą połączone, wpływając na jedno wpływasz na drugie. Na dzień dobry polecam ci Ashwagandę, to suplement jak Żeń Szeń, ale pomaga w zmaganiach ze stresem i w ćwiczeniach. Dobrze by było jakbyś chodziła na bieganie lub siłownię z kumplem/kumpelą. Aby ktoś cię tam "wyciągał", był twoją zastępczą wolą na start. Potem zauważysz poprawę i odruchowo będzie ci się chciało. Ewentualnie wynajmij trenera na siłowni. Zapłacisz to będzie ci szkoda marnować pieniędzy. To takie sztuczki przed samą sobą, ale czasem działają. Zerknij też na dietę, lub poradź się dietetyka, to też może pomóc. Prawie codziennie piję yerba mate, ma wszystkie zalety zielonej herbaty + witaminę B która jest naturalnym antydepresantem.

    Skomentuj

    • Nolaan_2.0
      Erotoman
      • Aug 2014
      • 492

      #3
      Uwaga, będzie typowo po mojemu, czyli prosto i bez owijki, więc czytacie na własną odpowiedzialność

      Jak radzicie sobie z bezsennością, stanami lękowymi, atakami paniki, poczuciem ogólnej beznadziei i absolutną niechęcią do życia oraz spadkiem libido?
      Regulacja trybu dnia. Spanie, jedzenie, prysznic o tej samej porze dnia. Rutyna po prostu, wdrażanie nawyków.
      Stany lękowe zwalczam izolacją od ludzi, czytaniem, pracą, siłownią, słowem wszystkim co mnie odrywa od tępego wpatrywania się w ścianę.

      Na tą chwilę zauważyłam, że wyraźnym czynnikiem wpływającym na poprawę nastroju jest aktywność fizyczna. Jest tylko jeden problem - by się do niej zmusić, trzeba wykonać ten milowy krok, włożyć adidasy i wyjść z domu.
      Bardzo prosto jest się zmusić, Jez. Po prostu albo wyjdziesz i zaczniesz się naprawiać, albo umrzesz. I to nie dlatego, że sobie pętlę na kark założysz, choć to też.
      Po prostu Twoje ciało się podda. Zacznie się wyłączać, jeden system po drugim i to dojdzie do takiego stadium, że nie będzie czego reanimować.

      Ze mną tak było, nałożyło się tego dość sporo - ciężki Covid z powikłaniami, to że zostałem sam w obcym mieście, choć miało być inaczej, plus cała masa innych rzeczy, nie ważne jakich.

      No i tak leżałem sobie sam, krztusząc się i zastanawiając czy wyżyję. Strach było umrzeć nie pożywszy odpowiednio, więc stwierdziłem, że jeśli się wykaraskam to wezmę się do kupy i wykorzystam ten czas, jaki jeszcze mam.

      No i póki co radzę sobie. nie jest idealnie, nadal muszę łamać swoje stare przyzwyczajenia, plus do naprawy z racji zaniedbań mam naprawdę sporo podzespołów, ale ogarniam.
      Lepiej więc być samemu niż z kimś, (...) kto jest namiastką czy też czymś w tym rodzaju.
      Marek Hłasko

      Skomentuj

      • jezebel
        Emerytowany Pornograf

        Zboczucha
        • May 2006
        • 3667

        #4
        Nol, jak mam wyregulować sobie dzień, skoro nie sypiam w nocy, kładę się nad ranem i śpię do 11 a potem wstaję, bo muszę zrobić ze sobą cokolwiek.

        Scara, zawsze wydawało mi się, że suplementacja to biznes, najlepszym suplementem jest mózg. Yerba mate i suplementy? Nie wiem. Może na przepracowanie i chwilowy spadek formy.

        Bardzo prosto jest się zmusić, Jez.
        No gdyby było prosto, to bym to zrobiła Ja jestem mocna w gębie, całkiem niedawno sama dawałam takie rady
        Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

        Skomentuj

        • Zebraa
          Gwiazdka Porno
          • Nov 2013
          • 1614

          #5
          U mnie to wszystko tak naprawdę trwało wiele lat, wiele, wiele.
          Miałam ciężkie dzieciństwo, cokolwiek sobie możecie o tym myśleć, skomplikowane i nie do wyjścia z patowej sytuacji. Wtedy też miałam pierwsze próby samobójcze.
          Nigdy nie trafiłam do psychiatry czy nawet psychologa, moje życie się nie zmieniło w znaczący sposób póki nie wyprowadziłam się z domu.

          Wtedy radziłam sobie ze sobą sama. Przyjaciele mnie nie rozumieli, dorośli nie chcieli słuchać. Zamknęłam się w swoim małym świecie. Spędzałam możliwie dużo czasu po za domem, wśród przyrody. Z czasem odcięłam się od wszelkich przyjaźni i znajomości traktowałam powierzchownie, a za każdym razem gdy chciałam zerwać z takim podejściem do ludzi zawodziłam się na powrót i coraz bardziej żyłam w przekonaniu, że przyjaciele nie są mi potrzebni. Początkowo sprawiało mi to ból i pogłębiało moje beznadziejne samopoczucie, ale z czasem doszłam do jedynego słusznego wniosku, że jestem na tyle inna, że tylko ja siebie zrozumiem.

          Po pewnym czasie podjęłam próbę po raz kolejny i wtedy poznałam swojego męża, ale tak naprawdę wszystkie inne znajomości są nadal bardzo powierzchowne. Mam tendencję do znajdowania znajomych, którzy uwielbiają gadać, za to nie za bardzo chcą słuchać. Ale obecnie mi to wisi.

          Niepoukładane sprawy z przeszłości cały czas się za mną ciągnęły, do tego doszedł stres w pracy, wiecznie chory kicion, który dla mnie był jak dziecko, szereg mniejeszych problemów, które zaczęły urastać do wagi nierozwiązywalnych w mojej głowie i jeden czynnik zapalny, który przemilczę, ale którego już nie byłam w stanie zignorować i przetrwać. Nawarstwiło się wiele spraw. Przestałam wypoczywać. Sen nie regenreował, spacery też nie. Wizja pójścia do pracy czy zmierzenia się z małym problemem przyprawiała mnie o ciarki.
          Aż w końcu coś pękło. Siadłam na podłodze rycząc i stwierdziłam, że nie pójdę więcej do pracy, że nie mam sił walczyć dalej ze sobą.

          Na tamtym etapie nie radziłam sobie z niczym. Nie miałam wyrobionych zachowań, które by mnie ratowały przed katastrofą, po za jednym: gdy stwierdzałam, że nie ma opcji zobaczyć się z rodziną, to mnie dla rodziny nie było przez wiele tygodni.

          Z mojego doświadczenia powiem, że o ile prochy (od psychiatry w sensie) pomogły faktycznie zmobilizować się po pewnym czasie, pomogły mi na koszmary senne i inne schizy, o tyle uważam , że najbardziej pomogło mi pozwolenie sobie zachorować, przyznać się samej przed sobą, że mam problem z głową i nie poradzę sobie z nim. W pracy próbowano mi wmówić, że jestem niezastąpywalna, że mogę wszystko, ale oczywiście w sensie nikt ci nie pomoże, a o jakimkolwiek dodatkowym wolnym zapomnij. Był miesiąc, gdzie siedziałam w pracy po 16godzin, oczywiście nieoficjalnie, niejednokrotnie z gorączką i w ogóle panowało u nas przekonanie, że osoba na stanowisku kierowniczym nie ma prawa do dnia wolnego, a co dopiero do jakiegoś chorego l4, jeszcze pewnie na dłużej niż dwa dni
          I wtedy wchodzę ja z informacją, że nie będzie mnie miesiąc, a może i pół roku i sobie radźcie sami. To było jak wyprowadzka do Kanady, zmiana religii i urodzenie 6 dzieci na raz. A do tego byłam chora psychicznie!

          Potem przez kilka tygodni legalnie leżałam w domu, przemyślałam wiele rzeczy. Doszłam do etapu, w którym wszelkie funkcje społeczno-życiowe mi się wyłączyły. Zero tv, internetu. Leżenie i patrzenie w sufit było idealne. Nie mogłam ruszyć palcem, wiem powtarzam się, ale serio było tak źle, że nie mogłam się do tego zmobilizować.
          Potem zaczęłam wychodzić na spacery. Robic to i tylko to na co miałam ochotę, bez niepotrzebnych wizyt u rodziny, bez pitupitu w pracy o niczym, bez zarzynania się w siedmiu rzeczach na raz, skoro inni mogą zrobić jedną i też jest ok.

          Aktualnie wiem, że na moje samopoczucie mogły po części wpływać właśnie hormony, o których wspominała Jezebel. Tarczyca, insulinooporność, po za tym antykoncepcja zrobiły mi kombo, które pewnie odebrałabym inaczej, gdyby nie moja ogólna poddatność na stres i smutek, oraz niepoukłądane sprawy.
          Teraz też wiem, że po pewnym czasie jednak prochy pogarszały mój ogólny stan zamiast go poprawiać, bo byłam źle zdiagnozowana. Bożesz za tymi lekarzami to trzeba często latać i samemu im mówić co jest nie tak.

          Ale aktualnie zostałam zmuszona do częstych kontaktów rodzinnych, mam babcie umierającą na raka, wojnę za granicą, która już w KRK daje się odczuć namacalnie, a mimo to daję radę zupełnie normalnie funkcjonować.
          Nie dlatego, że aktualnie siedzę w Alpach, napatrzyłam się na śnieg, pojeździłam po sztruksie i nadal mam obie nogi całe. A może?

          Jak radzicie sobie z bezsennością, stanami lękowymi, atakami paniki, poczuciem ogólnej beznadziei i absolutną niechęcią do życia oraz spadkiem libido?
          Bezsseność, gdy nie mogę spać piję melisę, kakao i pomaga. Jak nie zasnę teraz to za godzinę. Ugadałam się z mężem, że musze bez przerw spać 6 godzin, żeby miał ten sen jakikolwiek sens i jakoś nauczyłam się wysyspiać. Bardzo w tym pomaga, że przy obecnych lekach, ale też po odchorowaniu tej depresji nie mam koszmarów.
          Stany lękowe, bardzo pomaga mi mąż. Jak mnie dopada jakaś myśl, to mu mówię, niekoniecznie dokładnie co się dzieje, ale on mnie rozumie i wspiera. Na bardzo złe momenty mam prochy, ale przez długi czas na szczęście nie musiałam ich używać.
          Ataki paniki, o to może być powiązane z tym wyżej. Mam super męża. Po za tym on wie, że pewnych filmów nie można mi puszczać, pewne żarty mnie nie śmieszą, a jak świat zafunduje mi pewien bodziec wywołujący bieganinę myśli to potrafi mnie od tego odciąć.
          Na poczucie beznadziei nauczyłam się "nie zmienisz całego świata, pewne rzeczy nie zależą od ciebie, nie to nie, ciesz się z tego co masz"
          Ostatniego nie zarejestrowałam.

          Jak mi smutniej to idę "pooddychać świezym powietrzem" lub jak to częściej bywa w KRK - na drugie śniadanie; czytaj: na spacer, na rower. Albo wsiadam za kierownicę i jadę przed siebie.
          Nauczyłam się też robić swoje i nieangażować się przesadnie w pewne rzeczy. Rozróżniacie pracoholizm od chodzenia do pracy? Mniej więcej na tej zasadzie w każdej dziedzinie życia można funkcjonować.

          Na mnie nigdy nie działało "kopanie w dupę". Nigdy, wręcz przynosiło to odwrotny skutek do zamierzonego. Nigdy więc nie wydażyło się nic, przez co "zaczęłam żyć normalnie", po za tym, że pozwoliłam sobie upaść wreszcie, po wielu latach i to przyniosło ogromną zmianę, zauważalną nawet przez osoby tzrecie.
          Więc każdy ma swój sposób na wykaraskanie się z tego, ale chyba zawsze kluczem jest wsparcie, zrozumienie (czy w gronie rodziny czy u psychologa) i znalezienie swojego kawałka świata, który odstresowuje.

          Po za tym depresję i jej różne stany może złapać każdy. Bogaty i biedny, zakochany i samotny, mając wszystko i nie mając nic. Dla jednego stresem będzie wzięcie kredytu hipotetycznego, dla niektórych zadzwonienie po pizze. Różnie bywa i uważam, że każdy ma prawo czuć się źle psychicznie z powodów jakie sam uzna za stosowne do tego. Bo ot ym też trzeba mówić, że tak naprawdę nie znamy ludzi, możemy nie znać nawet własnego rodzeństwa, jeśli nasze relacje nie są bardzo bardzo bliskie.
          Więc jeśli nigdy nie było Wam tak źle to nie negujcie stanu duszy innych ludzi, to tak jak miłość, każdy ma prawo kochać i nikt za to na niego nie krzyczy. Więc dlaczego tak bardzo tępi się depresję? Prawo do jej odczuwania?
          Zwą mnie Zimną Suczą i uważam to za komplement.

          Skomentuj

          • Scaramanga
            Perwers
            • Dec 2010
            • 860

            #6
            Napisał jezebel
            Scara, zawsze wydawało mi się, że suplementacja to biznes, najlepszym suplementem jest mózg. Yerba mate i suplementy? Nie wiem. Może na przepracowanie i chwilowy spadek formy.
            Napisałem co mam sprawdzone. Komu polecę Ashwagandę ten po tygodniu mówi, że działa. Jest to suplement, ale to zwyczajne zioło o takich a nie innych właściwościach. Są efekty. A yerba mate autentycznie powoduje poprawę nastroju. Piszę to ze szczerej sympatii, to tylko rada.

            Skomentuj

            • jezebel
              Emerytowany Pornograf

              Zboczucha
              • May 2006
              • 3667

              #7
              Bardzo mnie wzruszył Twój post Zebraa. Analizując Twoją sytuację ja jestem aktualnie na etapie :
              Potem przez kilka tygodni legalnie leżałam w domu, przemyślałam wiele rzeczy. Doszłam do etapu, w którym wszelkie funkcje społeczno-życiowe mi się wyłączyły. Zero tv, internetu. Leżenie i patrzenie w sufit było idealne. Nie mogłam ruszyć palcem, wiem powtarzam się, ale serio było tak źle, że nie mogłam się do tego zmobilizować.
              Potem zaczęłam wychodzić na spacery. Robic to i tylko to na co miałam ochotę, bez niepotrzebnych wizyt u rodziny, bez pitupitu w pracy o niczym, bez zarzynania się w siedmiu rzeczach na raz, skoro inni mogą zrobić jedną i też jest ok.
              Czyli zaczynam zmuszać się do jakiś aktywności, bo zdałam sobie sprawę, że jestem już tak nisko, że niżej już tylko jest nicość.
              U mnie bezsenność łączy się ze stanami lękowymi i paniką - czasem kilkanaście razy zostaję wyrwana z początkowej fazy zasypiania z myślą, że właśnie ktoś odcina mi prąd i już się nie obudzę. To jest uczucie jakbym się zaczynała topić - najczęściej budzę się nerwowo łapiąc powietrze. Wiem, że to trauma z incydentu ze szpitalem - po prostu czułam się wtedy jakbym umierała, czułam, że każdy mój oddech jest ostatni. Prawdopodobnie nie straciłam przytomności z uwagi na dziecko - adrenalina, albo cuś.
              Był miesiąc, gdzie siedziałam w pracy po 16godzin, oczywiście nieoficjalnie, niejednokrotnie z gorączką i w ogóle panowało u nas przekonanie, że osoba na stanowisku kierowniczym nie ma prawa do dnia wolnego, a co dopiero do jakiegoś chorego l4, jeszcze pewnie na dłużej niż dwa dni
              I wtedy wchodzę ja z informacją, że nie będzie mnie miesiąc, a może i pół roku i sobie radźcie sami.
              Tak samo. Mam duże poczucie odpowiedzialności i staram się być perfekcyjna w tym co robię. Byłam tak przytłoczona tym, że złożyłam wypowiedzenie. I nawet przy wypowiedzeniu myślałam o wszystkich tylko nie o sobie, bo dałam pracodawcy maksimum czasu na znalezienie kogoś na moje miejsce i pracowałam do ostatniego dnia, z gorączką i stanem zapalnym gardła w Sylwestra. Generalnie temat pracy był u mnie dość złożony. Nie wiedziałam tylko, że nowy rozdział który mnie czeka, to głębokie, ciemne NIC.
              Więc dlaczego tak bardzo tępi się depresję? Prawo do jej odczuwania?
              Pewnie z tych samych powodów dla których ja kiedyś gardziłam takim samopoczuciem i uważałam ludzi ogarniętych niemocą za słabych. W moim mniemaniu nie było na tyle złego samopoczucia by nie móc się z tego podźwignąć i działać na korzyść jego poprawy. A więc niewiedza, brak doświadczeń, punktu odniesienia.
              Komu polecę Ashwagandę ten po tygodniu mówi, że działa.
              Wrzuciłam sobie do koszyka na allegro. Skąd takie rozbieżności w cenach - u jednych sprzedawców 60 kapsułek kosztuje 15zł a u innych trzy razy tyle? Na coś trzeba zwrócić uwagę?
              Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

              Skomentuj

              • Scaramanga
                Perwers
                • Dec 2010
                • 860

                #8
                Ashwa używana jest zarówno medycznie jak i suplementowo dla sportowców. Zależy czy kupujesz ekstrakt, czy sproszkowany korzeń i ile gram w tabletce/ kapsułce tyle będzie kosztowało. No i firma za logo swoje bierze. Dla moich zwykłych potrzeb nie widzę dużej różnicy. Używałem zarówno Olimpu, Naturell jak i tej firmy z Rossmana, tych w słoiczku. Wszystko działa, tylko przeczytaj ulotkę.

                Skomentuj

                • Zebraa
                  Gwiazdka Porno
                  • Nov 2013
                  • 1614

                  #9
                  Też słyszałam że pomaga.
                  Tak samo jak CBD najlepiej w olejku. Chociaż mi tego nie wolno że względu na konflikt z lekami.

                  Czasem medycyna naturalna wystarczy.
                  Ważne że wiesz, że coś jest nie do końca tak jak być powinno. Mam nadzieję że na przyszłość trochę odpuścisz. To wcale nie oznacza, że będziesz złym pracownikiem czy człowiekiem. Ale trzeba się szanować również psychicznie. Bo nikt ci nie pomoże z twoją głową jak sobie sama o nią nie zadbasz.
                  Zwą mnie Zimną Suczą i uważam to za komplement.

                  Skomentuj

                  • Nolaan_2.0
                    Erotoman
                    • Aug 2014
                    • 492

                    #10
                    Napisał jezebel
                    Nol, jak mam wyregulować sobie dzień, skoro nie sypiam w nocy, kładę się nad ranem i śpię do 11 a potem wstaję, bo muszę zrobić ze sobą cokolwiek.
                    Po prostu to zrób. Nie ma na to jednej skutecznej recepty, nikt nie pokaże Ci krok po kroku jak masz to zrobić. Nikt nie zrobi tego za Ciebie.

                    To Ty musisz sama zmusić się do zmian.

                    No gdyby było prosto, to bym to zrobiła Ja jestem mocna w gębie, całkiem niedawno sama dawałam takie rady
                    To jest proste. Ty po prostu szukasz wyjścia na około. Jak to zrobić nie robiąc nic, nie walcząc ze sobą, nie zmieniając tego co zmiany wymaga.

                    Klasyczny mechanizm wyparcia ci wjechał.

                    Różnica między mną a Tobą, Jez, jest taka że ja wiem, co mówię bo sam przez to przeszedłem. Całkiem sam, bez nikogo. Bez faceta, terapeuty, przyjaciół czy xuj wie kogo. I też byłem i dalej jestem mistrzem uciekania od konfrontacji, odpowiedzialności i problemów.

                    Więc jak mówię, że się da i to jest możliwe, to zamiast, jak zwykle, podkopywać "bo to Nolaan radę daje więc go z mety oleję", może spróbuj podejść do tematu obiektywnie?

                    Powtarzam - nikt za Ciebie tego nie naprawi. I nikt na tacy nie da Ci recepty na to, jak masz zacząć.

                    I tyle ode mnie w tym temacie, więcej słowa nie powiem.
                    Lepiej więc być samemu niż z kimś, (...) kto jest namiastką czy też czymś w tym rodzaju.
                    Marek Hłasko

                    Skomentuj

                    • Karookarolina
                      Perwers
                      • May 2009
                      • 1050

                      #11
                      Zaczne od suplementacji i kwestii uregulowania stanu zdrowia. Warto sie dobrze przebadac i sprawdzić niedobory. U mnie był ogromny niedobór żelaza (skutki tego, ze nie jem mięsa ponad 20 lat) i odpowiednia suplementacja wdrożona przez lekarza zmieniła mocno moje samopoczucie.

                      Sama z depresją mierze się od lat. Śmiem twierdzić, że moj obecny stan to zasługa psychoterapeutów.
                      Z samą bezsennością żyję od 14 roku życia. Na chwilę obecną nie jest z tym źle, ale był okres, że więcej nocy było przechodzonych niż przespanych. Mi procz prochów na samą bezsenność nie pomagało nic - ani wysiłek fizyczny, ani ziółka, ani terapia. Prochy srogo mną miotały, więc brałam w krytycznych sytuacjach.
                      Przez cały okres choroby, bo uwazam, ze depresji wyleczyć sie nie da bywało różnie. Generalnie kazdy okres, w ktorym jest mniej stabilnie powoduje napady lękowe i ataki paniki.
                      Zeszły rok pod tym względem był najgorszy. Musiałam pożegnać 6 bardzo bliskich mi osób i stawić czoła poważnej chorobie kolejnej bliskiej osoby. Serce mi pękło, to najgorszy nawrót depresji jaki miałam kiedykolwiek. Próba wrocenia do życia i stawienia czoła ludziom, którzy sie nade mną litowali była straszna. Każdy oczekiwał odpowiedzi, a ja nie miałam siły. Życie osobiste nie istniało, głównie leżałam w łóżku, mój szef pozwolil mi to wszystko przeżyć, wiec nawet praca nie była motywacją, do tego kołatania serca, problemy żołądkowe, stany lękowe, myśli samobójcze. Jak już bylam w jakikolwiek sposób gotowa, by stawić temu czoła to kolejny raz poszłam na terapie. Czy cos pomogła? Mam wrażenie, ze psychicznie sie odcięłam i zablokowałam emocje. Czuje, ze to jeszcze do mnie wróci i to tak, że mnie zmiecie. Jednak nie mam teraz siły stawiac temu czoła.

                      Jednak by żyć i funkcjonowac pomaga mi mocny wysiłek fizyczny - muszę dać sobie w kość tak, że nie jestem w stanie chodzic. Kolejna rzecz to pasja, pomaga mi sie odciąć, zająć czymś myśli. Lubię też spedzac czas nad wodą, wiec tam szukam odpowiedzi na dręczące mnie pytania. Starałam sie nagradzać na wykonanie konkretnych rzeczy. Pomagało tez stawienie czoła problemom - nazwanie ich, szukanie rozwiązań, proba ustabilizowania sytuacji, myślenie zadaniowe, planowanie. Codzienna rutyna - planowanie dnia, regularnosc jeżeli chodzi o sen i posiłki (tu pomagało mi tez planowanie zakupow i obiadow - nadal planuje jedzenie na cały tydzień i robie jedne, duże zakupy). Uregulowanie zdrowia - dokładne badanie i zrobienie porzadku z tym, co wymagało naprawy. Pomogło mi też poukładanie spraw i pogodzenie się z przeszłością, oczyszczenie sumienia. Dodatkowo zaczęłam pomagać innym - wolontariat, akcje charytatywne, zaangażowanie w różne społeczne sprawy.
                      Najbardziej dziwacznym ze wszystkich zboczeń seksualnych jest zachowanie wstrzemięźliwości.

                      Może nie najładniejsza, ale w łóżku nadrabiam.

                      Skomentuj

                      • jezebel
                        Emerytowany Pornograf

                        Zboczucha
                        • May 2006
                        • 3667

                        #12
                        Olejku CBD używa moja siostra - ona ma większe skłonności do naturoterapii. Ja bywam sceptyczna, ale może spróbuję

                        Więc jak mówię, że się da i to jest możliwe, to zamiast, jak zwykle, podkopywać "bo to Nolaan radę daje więc go z mety oleję", może spróbuj podejść do tematu obiektywnie?
                        Nol, z Tobą jest jak w tym przykładzie rasizmu i dyskryminacji - jeśli wśród 10 białych potencjalnych pracowników tylko czarny nie dostanie pracy, to zarzuci pracodawcy rasizm i dyskryminację, ale nie przyjdzie mu do głowy, że nie ma kwalifikacji. Nie wiem jak mam się wypowiadać, byś nie czuł się urażony. To co dostrzegam w Twojej wypowiedzi do mnie (tej ostatniej), to że porównujesz mnie do siebie, a nie wiem czy to dobra droga, bo piszesz:
                        To jest proste. Ty po prostu szukasz wyjścia na około. Jak to zrobić nie robiąc nic, nie walcząc ze sobą, nie zmieniając tego co zmiany wymaga.

                        Klasyczny mechanizm wyparcia ci wjechał.

                        Różnica między mną a Tobą, Jez, jest taka że ja wiem, co mówię bo sam przez to przeszedłem. Całkiem sam, bez nikogo. Bez faceta, terapeuty, przyjaciół czy xuj wie kogo. I też byłem i dalej jestem mistrzem uciekania od konfrontacji, odpowiedzialności i problemów.
                        Jestem właśnie na etapie konfrontowania się z problemem, robię badania jak pisałam w inicjującym poście (tylko utknęłam chwilowo z uwagi na COVID, walczę z zatokami - nierozsądne chyba jest robienie badań podczas trwającej infekcji), w związku z czym ciężko mi sie zgodzić z tym co napisałeś, bo nie unikam od odpowiedzialności i nie uciekam od problemów. Ja nie mogę odpuścić - jestem matką, prowadzę firmę, skończyłam prawo w 3,5 roku, nie wygląda mi to na ucieczkę I nie piszę tego bo to TY dajesz mi radę, ale dlatego, że nie podpisuję się pod tą krótką charakterystyką jaką mnie opisałeś To, że muszę się wziąć w garść to truizm - ja tylko szukam motywacji, sposobów i możliwości jak sobie pomóc. A to, że muszę się kopnąć w tyłek i zacząć, to już ustalone.
                        Zainicjowałam ten wątek w wyniku rozmowy w OFFTOPIE, więc to też nie jest tak, że chcę sama wyłącznie się z nim identyfikować. Może to też jakaś forma terapii?
                        Warto sie dobrze przebadac i sprawdzić niedobory.
                        No jestem w trakcie badań - na razie wiem, że mam zaburzone wartości CRP i niepokojące wartości tarczycowe, ale muszę zrobić rozszerzone badania.
                        Prochy srogo mną miotały, więc brałam w krytycznych sytuacjach.
                        Co to znaczy, ze Tobą srogo miotały?
                        Musiałam pożegnać 6 bardzo bliskich mi osób i stawić czoła poważnej chorobie kolejnej bliskiej osoby.
                        No ja też sądzę, że u mnie tego rodzaju wydarzenia miały największy wpływ na tą niemoc. Ostatnie dwa lata obfitowały w różne popieprzone sytuacje, skomplikowane emocjonalnie - jestem świadoma, że to ma wpływ.
                        Codzienna rutyna - planowanie dnia, regularnosc jeżeli chodzi o sen i posiłki (tu pomagało mi tez planowanie zakupow i obiadow - nadal planuje jedzenie na cały tydzień i robie jedne, duże zakupy).
                        Tak, Nol też na to zwracał uwagę - nie sądziłam, że tak prozaiczna rzecz może pomóc.
                        Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                        Skomentuj

                        • Karookarolina
                          Perwers
                          • May 2009
                          • 1050

                          #13
                          Napisał jezebel

                          Co to znaczy, ze Tobą srogo miotały?
                          Może kwestia dobrania, a może moj organizm miał swoje fazy, bo bywały dni, że po prochach nie byłam w stanie zrobić nic, ale nie czułam też nic,stan wręcz wegetatywny. Po zmianie na inne prochy bywało też tak, że nie pamiętałam co się dzieje i co się wydarzyło w środku dnia, jakbym miała uciety film. Czułam się źle.

                          Co do rutyny to mi teraz to weszło tak w krew, że niezależnie od tego jak sie czuje i fizycznie i psychicznie to pewne czynności wykonuje automatycznie, zwlaszcza z rana, a to był dla mnie najgorszy moment.

                          Mam nadzieję, ze znajdziesz w sobie siłę i uporasz się ze wszystkim.

                          Jeżeli masz możliwość to może też warto gdzies wyjechać i zdystansować się. Zmiana otoczenia tez potrafi pomoc i zmotywować
                          Najbardziej dziwacznym ze wszystkich zboczeń seksualnych jest zachowanie wstrzemięźliwości.

                          Może nie najładniejsza, ale w łóżku nadrabiam.

                          Skomentuj

                          • jezebel
                            Emerytowany Pornograf

                            Zboczucha
                            • May 2006
                            • 3667

                            #14
                            Jeżeli masz możliwość to może też warto gdzies wyjechać i zdystansować się. Zmiana otoczenia tez potrafi pomoc i zmotywować
                            Od kilkunastu lat nie byłam na porządnych wakacjach - tylko kilkudniowe wypady lub "wypoczynek w mieście". W najbliższych tygodniach planuję wyjazd na wypasiony weekend w luksusach, a po egzaminie na aplikację planujemy wyprawę wzdłuż wybrzeża. Nie mam pojęcia czy to się uda zrealizować, ale jestem zdeterminowana. Tak się tym zajarałam, że kupiłam mapę i od tygodni planuję ten wyjazd. Bardzo wiele od niego uzależniam, to ma być detoks dla całej rodziny - sama ta myśl mnie mega pozytywnie nastraja

                            Co do leków... w ostatnim roku swojego zatrudnienia poznałam dziewczynę w moim wieku, również mamę autystyka. Była na zakręcie - wypalona zawodowo po pracy w korpo "niewolnica" własnego dziecka. Każdego dnia jednak przychodziła pełna energii i uśmiechnięta, zdawała się być mega zadowolona z życia. Jak się zbliżyłyśmy to wyznała, że każdego dnia jest na prochach i nie wyobraża sobie życia bez tego, bo inaczej nie wyszłaby z domu. Podała mi numer do psychiatry i powiedziała, że jak pogadam odpowiednio to też dostanę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam co mnie czeka, byłam w niezłej formie, ale pomyślałam sobie - serio? ot tak pójdę i dostanę pastylkę na szczęcie? Za****ście Nie raz myślę, żeby zadzwonić do niej, ale potem stukam się w głowę - raczej nie mogę zacząć od dupy strony
                            Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                            Skomentuj

                            • Scaramanga
                              Perwers
                              • Dec 2010
                              • 860

                              #15
                              Napisał jezebel
                              Od kilkunastu lat nie byłam na porządnych wakacjach - tylko kilkudniowe wypady lub "wypoczynek w mieście". W najbliższych tygodniach planuję wyjazd na wypasiony weekend w luksusach, a po egzaminie na aplikację planujemy wyprawę wzdłuż wybrzeża. Nie mam pojęcia czy to się uda zrealizować, ale jestem zdeterminowana. Tak się tym zajarałam, że kupiłam mapę i od tygodni planuję ten wyjazd. Bardzo wiele od niego uzależniam, to ma być detoks dla całej rodziny - sama ta myśl mnie mega pozytywnie nastraja
                              Dziewczyno to genialnie! Zajawka oznacza, że jest lepiej niż gorzej. Jeśli udziela ci się pozytywna pasja to wspaniale.

                              Skomentuj

                              Working...