W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Trudne rozstanie. Czy ktoś był w podobnej sytuacji?

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Lenochod
    Świętoszek
    • Oct 2015
    • 6

    Trudne rozstanie. Czy ktoś był w podobnej sytuacji?

    Witajcie moi drodzy,

    obserwuję forum od około dwóch lat, ale dotychczas nie pisałem niczego od siebie. Pomyślałem, że jesteście ludźmi otwartymi i być może bardziej doświadczonymi życiowo ode mnie. Toteż zwracam się z zapytaniem... ale najpierw streszczenie.

    Jesteśmy z moją narzeczoną razem od ponad 4 lat. Kocham ją i Ona kocha mnie - mocno. nasz związek jednak do zdrowych nie należy. Luba moja cierpi na pochwicę (dla nieobeznanych - nie może uprawiać seksu przez normalny stosunek). Uprawiamy seks oralny. Czy raczej uprawialiśmy bo teraz się to zdarza raz w miesiącu, kiedy już któreś z nas nie daje rady. Pomimo pochwicy postanowiłem nie zostawiać mojej partnerki. Być może z egoistycznych pobudek - nie chciałem być płytki i chciałem jej pomóc z problemem. 99% przypadków pochwicy zostaje uleczonych po kilku miesiącach od rozpoczęcia terapii - pomyślałem - wytrzymam. Jednak po jakimś czasie (około pół roku) moich starań i ciągłego wsparcia coś pękło - zmieniliśmy oboje pracę, przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania, pracowaliśmy, pracowaliśmy, pracowaliśmy i gdzieś po drodze przestaliśmy z terapią. Terapia i tak nie szła dobrze gdyż moja Luba jakby nie chciała zabrać się za problem. Po jej przerwaniu (terapii) zrobiło się jeszcze gorzej - nastąpił jakby regres w leczeniu. Nie chciałem nalegać na kontynuację (seksuolog doradził mi, że nacisk może ją zniechęcić), więc czekałem aż ta sama się zdecyduje na kontynuację leczenia. Czas mijał, nic się nie działo. W między czasie przyzwyczailiśmy się do uprawiania seksu oralnego i na tym poprzestawaliśmy. Klika razy zapytałem dlaczego nie chce się leczyć i zawsze wybuchała z tego kłótnia. Nawet się oświadczyłem, żeby wiedziała, że ma moje wsparcie i wciąż jestem zdecydowany być z nią czy idzie dobrze czy źle.

    Do niedawna... niedawno się złamałem (bo w głęboką depresję wpadłem po kilku latach bez ciupciania) i zwyczajnie opowiedziałem mojej lubej jak ja się czuję w związku z nią. Wzięła się za terapię z powrotem i do tego brnie przez nią szybciej niż można by się spodziewać po czterech latach stagnacji. Jestem pewien, że jeszcze z miesiąc i będzie koniec tej męczarni. No dobra trochę dłużej bo potem jeszcze trzeba będzie się nauczyć czerpać przyjemność z seksu.

    Tylko, że ja już chyba nie chcę... nie potrafię sobie wyobrazić seksu z nią. Kocham ją, ale bardziej jak siostrę niż partnerkę. Kiedy już pochwica (nie znoszę tego słowa) odejdzie w przeszłość, pozostanie jeszcze fakt, że mi się z nią już nic nie chce.

    Do tej pory trzymała mnie przy niej lojalność (uważam, że to chyba najlepsze co mogą ludzie prezentować). Niestety już nie mogę... za głęboko mnie to wszystko wtrąciło w depresję. Teraz tylko myślę o tym jak odejść. Dalej ją kocham, ale to chyba nie jest normalna miłość. Nie pomaga fakt, ze uzależniliśmy się od siebie finansowo - wynajmujemy na spółkę duży dom, wypełniliśmy go kupując na spółkę masę mebli, AGD i innych dupereli.

    Zapytać więc się odważam czy ktoś z was miał za sobą podobne rozstanie i jak to przebiegało? Może jakieś rady?
  • kumkacz
    Świntuszek
    • Oct 2006
    • 78

    #2
    a próbowaliście w pupę? albo urozmaicić seks jakimiś elementami klimatu bdsm? to wszystko zbliża ludzi. Skoro piszesz, że ją kochasz... może jeszcze raz spróbujcie- tym bardziej, że kończy terapię.
    Pocieszę Cię - w razie czego formalnie jesteś singlem - pomyśl, że wielu innych ma żony-są z nimi nieszczęśliwie związani i często mają gorzej niż Ty. Mają dzieci, kupiony , a nie wynajęty dom, jedno ma dobrą pracę drugie nic .. itd.

    Skomentuj

    • Lenochod
      Świętoszek
      • Oct 2015
      • 6

      #3
      Jeśli chodzi o seks to próbowaliśmy wielu różnych rzeczy (w tym powyższe), ale przyznam, że zwyczajnie po bożemu to jednak podstawa, z której trudno zrezygnować... wiesz to chyba po prostu za długo trwało. Nie związek, ale jej brak dobrej woli.

      Dzieci chciałbym już - Ona wcale.

      Z tym domem to jest tak, że jest za drogi, żeby łatwo było oszczędzać - więc jesteśmy daleko od własnej nieruchomości, ale Ona nie chce się przenieść do czegoś mniejszego... bo nie lubi zmian. Tylko na cholerę nam dom z trzema sypialniami, salonem i osobną jadalnią, kiedy jesteśmy tylko we dwoje i nawet gości nie miewamy... bo Ona potrzebuje prywatności...

      Mogę tak narzekać długo i się tylko nakręcał będę. Chcę odejść, ale chcę to zrobić jak należy. Nie od razu bo i tak pewnie będziemy mieszkać razem ze dwa miesiące przynajmniej (zanim się jakoś ułożymy i pozrywamy umowy podpisane wspólnie) - więc czas i szansę dam temu siłą rzeczy.

      Skomentuj

      • kumkacz
        Świntuszek
        • Oct 2006
        • 78

        #4
        z tym domem to niezależnie od wszystkiego pomyśl nad zmianą. osobiście sądzę, ze lepiej ciasne ale własne, aniżeli wynajmowane i to jeszcze drogie. Ty jesteś facet i raczej baby nie słuchaj w tych tematach. Jeżeli próbowaliście i żona się godziła na perwersyjne zabawy to nie jest źle. Ja bym się bardzo cieszył i seks klasyczny seks byłbym w stanie odpuścić Z tego co czytałem to ta pochwica siedzi w psychice. Nie jestem fachowcem, ale wydaje się, że jak poczuje bardzo silną więź z Tobą, bezpieczeństwo,zaufanie to łatwiej jej się będzie z tego wydostać.

        Skomentuj

        • lee
          Erotoman
          • Sep 2005
          • 567

          #5
          Napisał Lenochod
          Witajcie moi drodzy,

          ...Do niedawna... niedawno się złamałem (bo w głęboką depresję wpadłem po kilku latach bez ciupciania)...


          ...Niestety już nie mogę... za głęboko mnie to wszystko wtrąciło w depresję. Teraz tylko myślę o tym jak odejść....
          Twój stan psychiczny jest całkowicie zrozumiały. Co do zasady jednak, nie powinno się podejmować życiowych czy nawet ważnych decyzji będąc w takim stanie. Zwykle pozbawione są one rozsądku.
          Twojej kobiecie zapewne też jest cholernie ciężko bo przez swoją dolegliwość może czuć się jako niepełnowartościowa kobieta. Pewnie stan depresji też jest jej nieobcy. Przez brak możliwości współżycia oboje pozbawieni jesteście tej wspaniałej formy bliskości dwojga ludzi co nie jest bez wpływu na związek.
          Gdybym był na Twoim miejscu... - poczekałbym na ostateczne zakończenie terapii. Zwłaszcza, że (jak piszesz) jest już blisko. Być może, kiedy Wasze współżycie zastartuje pełna parą, złe myśli odejdą i wszystko zacznie się kręcić jak należy. Być może Twoja kobieta mogąc już w pełni korzystać z radości seksu da Ci więcej niż się spodziewasz.
          A jeśli nic z tego nie wypali... zawsze możecie się rozstać. Jeśli kochasz i szanujesz ją jednak to pozwól jej dokończyć przy Tobie terapię. Wtedy nawet kiedy się rozstaniecie będzie miała szansę na znalezienie nowego związku. Odejście od niej przed końcem terapii może to wszystko pogrzebać. Ty zaś będziesz miał świadomość, że ze swojej strony zrobiłeś wszystko co tylko mogłeś. To co czujemy po rozstaniu jest moim zdanie bardzo ważne bo może mieć wpływ na to jak odnajdziemy się w nowych związkach.

          Skomentuj

          • unter
            Gwiazdka Porno
            • Jul 2009
            • 1884

            #6
            Napisał kumkacz
            ... Nie jestem fachowcem, ale wydaje się, że jak poczuje bardzo silną więź z Tobą, bezpieczeństwo,zaufanie to łatwiej jej się będzie z tego wydostać.
            Związek trwa tyle samo co choroba, 4 lata, a wiec dziewczyna miała czas i mnóstwo okazji do zbudowanie mocnej więzi z partnerem. A tak się nie stało. Dlaczego nie?
            Malo tego, przerwanie leczenia było z jej strony rażącym brakiem odpowiedzialności za związek, myślała tylko i wyłącznie o sobie.
            Podobna ułomność wykazuje w kwestii domu: potrzebuje prywatności, nie lubi zmian.
            Zdaje się, ze oba argumenty można również odnieść do niechęci do klasycznego stosunku, bo w końcu wnętrze cipki jest jej najgłębszą prywatnością jaką można sobie wyobrazić. A ona lubi swoja prywatność. A że przy tym nie lubi też zmian, to autor wpisu ma to co ma, zamiast widoku podnieconej, rozczochranej i spoconej kobiety tańczącej na kutasie taniec św. Wita, ma smętne, aby nie powiedzieć, rutynowe lody...
            No, kuźwa! To jest dobre, kiedy kartofle się przypalają, ale nie na stale!
            Dzieci - swego czasu marzyłem o dzieciach, niestety moja ex miała inne priorytety: pozycja zawodowa, społeczna itp. a potem pomyśli się co dalej. Dzis jestem po rozwodzie, mam druga żonę i 2 dzieci. I mogę z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, ze w życiu faceta nie ma nic piękniejszego jak 2 brzdące witające w progu tatę...
            Córka dorosła już do manipulowania tata, robi to z wdziękiem i urokiem mamy, a syn stal się klasycznym rebeliantem: wszystko sam i wszystko lepiej I obojgu nigdy nie zamykają się buzie. Nigdy.
            Ale teraz wiem dlaczego żyję i wiem dla kogo żyję.
            Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzie, że nic, absolutnie nic, nie zastąpi porannego, zaspanego ataku 2 dzieci na łóżko rodziców i żałosnego: tato, zimno mi...

            Autor wątku jeśli pozostanie przy obecnej partnerce nigdy nie zazna tej radości!
            0statnio edytowany przez unter; 10-12-17, 22:15.

            Skomentuj

            • Lenochod
              Świętoszek
              • Oct 2015
              • 6

              #7
              Napisał lee
              Gdybym był na Twoim miejscu... - poczekałbym na ostateczne zakończenie terapii. Zwłaszcza, że (jak piszesz) jest już blisko.
              W ten sposób myślałem kilka ostatnich lat...

              A trening znów przerwała...

              @Unter - dzięki uśmiechnąłem się czytając twój post

              Dziś się spotkałem z kumplem i opowiedziałem. Wiecie - trudniej na żywo komuś opowiedzieć niż anonimowo w "internetach". Kumpel zaproponował mi pokój u siebie do puki nie stanę na nogi - tak żebyśmy nie musieli się znosić wzajemnie po rozstaniu w jednym mieszkaniu. Szalenie miło z jego strony

              Teraz tylko zostało się rozstać.

              Skomentuj

              • joedoe
                Perwers
                • Aug 2014
                • 1272

                #8
                Tak i mnie sie widzi ze siedzac w toksycznej sytuacji trudno sie wyleczyc z zatrucia.
                Cos jak będąc w ogniu chciec leczyc oparzenia.
                "Run, Forrest, run".

                Skomentuj

                • naukowiec
                  Odszedł
                  • Nov 2014
                  • 207

                  #9
                  Jak najbardziej popieram rozstanie z tą dziewczyną,ponieważ ponosi ona pełną i wyłączną odpowiedzialność za fatalną atmosferę panującą w domu.Ta kobieta za względu na swoją chorobę jest niepełnowartościowa i w ogóle nie powinna wchodzić w jakiekolwiek związki dopóki się nie wyleczy.

                  Dziwią mnie rady żeby poczekać aż zakończy terapię i dopiero się z nią rozstać.Po co się tak oszukiwać? Powinienieś ją już dawno wyrzucić z łóżka.

                  Skomentuj

                  • joedoe
                    Perwers
                    • Aug 2014
                    • 1272

                    #10
                    W lozku to chyba ona od dawna nie jest.

                    Skomentuj

                    • lee
                      Erotoman
                      • Sep 2005
                      • 567

                      #11
                      Napisał naukowiec
                      Ta kobieta za względu na swoją chorobę jest niepełnowartościowa i w ogóle nie powinna wchodzić w jakiekolwiek związki dopóki się nie wyleczy.
                      A czy z takiej dolegliwości można się wyleczyć nie będąc w związku?
                      Pytam z ciekawości...

                      Skomentuj

                      • Astraja
                        PornoGraf
                        • Nov 2005
                        • 1165

                        #12
                        Byłam. Tyle że trudna sytuacja o ile również dotyczyła choroby to innej. Było ciężko odejść, ale postawiłam na własne dobro i szczęście. Czasami to jedyne wyjście. Czy żałowałam? Przez krótki czas myślałam że może za szybko się poddalam, że może gdybym mu pomogła to by się ułożyło. Minęły dwa lata, a z tego co wiem u niego nic się na lepsze nie zmieniło. Wręcz przeciwnie.
                        Nie zmusisz nikogo do niczego. Człowiek musi sam chcieć.
                        Takie jak Ty mają kwiaty we włosach, ale poza tym noszą demony w głowach.

                        Skomentuj

                        • lee
                          Erotoman
                          • Sep 2005
                          • 567

                          #13
                          Napisał Astraja
                          Nie zmusisz nikogo do niczego. Człowiek musi sam chcieć.
                          To prawda. Sine qua non.

                          Partnerzy osób cierpiących na wszelkie dolegliwości też są tylko ludźmi i mają prawo "nie dać rady" wybierając rozstanie. Mamy jedno życie i chcemy przeżyć je w miarę szczęśliwie, a związek z taka osobą to wielka niewiadoma.
                          Próbuję jednak wyobrazić sobie co czują osoby, które ze względu na chorobę czy dolegliwość nie mogą dać radości sobie i partnerowi. To dopiero musi być czarna dziura w duszy.

                          Skomentuj

                          Working...