Związek, flirt, inny

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Patka.flor
    Świętoszek
    • May 2020
    • 1

    Związek, flirt, inny

    Hej
    Potrzebuję porady, bo chyba gubie się sama w swoich myślach.
    Jestem przed 30, od 15 lat mam tego samego partnera, obecnie narzeczonego od 10 lat.
    Dla mnie sytuacja jest dziwna, bo nigdy wcześniej mnie to nie spotkało.
    Pierwsza miłość, pierwszy seks, w sumie wszystkie pierwsze razy z Tym samym partnerem.
    Na początku było super, wiadomo w 15 letnim związku bywają wzloty i upadki. Dwa razy się rozstaliśmy, ale ostatecznie była któraś szansa z kolei.
    Dwa razy rozstanie to była wina 'tylko znajomej', ale dochodziłam do wniosku, że warto dać mu jednak kolejna szansę.
    Od ponad roku widzę, że dzieje sie u nas źle, może nie ma jakiegoś dramatu, ale dobrze też nie jest.
    Największe problemy to seks, kasa i moja rodzina. Nie uważam, że jestem bez winy, bo kłamałam, ale nigdy w życiu go nie zdradziłam.
    Moja rodzina to temat, którego od jakiegoś czasu nie che nawet poruszać, każdy jest zły, nic go nie interesuje, nie chce słuchać nic na ich temat.
    Kasa... Zarabia trochę więcej, ale czuję się jak Pan i władca. Kilka miesięcy temu zmieniłam pracę na lepiej płatna. Od tego czasu jest problem, mam wrażenie, że jest zazdrosny i to, że mam lepsze stanowisko od niego, każdy mój sukces jest komentowany w stylu 'zobaczysz i tak Cię nie docenia' 'bez sensu ta Twoja praca'. :nie chce wiedzieć co się tam dzieje'.
    I najważniejszy problem seks. Od ładnych kilku lat muszę się prosić. To nie jest tak, że On nie ma ochoty, bo ochota jest, ale...
    Lodzik zawsze spoko, najlepiej przy każdym zbliżeniu jako gra wstępna, nie mówię, że nie sprawia mi to przyjemności, bo jest fajnie, a właściwie było do czasu... Do czasu jak nie zauważyłam, że muszę się prosić o seks oralny, o mój orgazm. Okazuje się, że moja przyjemność nie jest najważniejsza. Nie chcę teraz skłamać, ale ostatni orgazm przy zbliżeniu miałam ponad rok temu. Mój narzeczony nie widzi problemu, bo w sumie o co mi chodzi. On dojdzie to przecież nie ma problemu.
    I teraz dochodzimy do mojego głównego problemu. Zawsze na jakiś argument w stylu 'jesteś przed okresem' 'jesteś po okresie' 'boli mnie jezyk/szyja/wstaw dowolne' i nie, nie jestem zapuszczoną kobietą (może nie mam 50 kg jak 15 lat temu, ale serio jest dobrze).
    Jakieś kilka miesięcy temu poznałam w pracy jednego mężczyznę. Miło, fajnie się gada, muszę przyznać, że bardzo mi się podoba, przynaje, że jestem zauroczona. Doszło do tego pisanie wiadomości, ogólnie jest jakaś chemia między nami.
    Nie ma dnia żebyśmy nie wymienili chociaż kilku smsow, takich zwykłych, czy nie odbyli krótkiej rozmowy.
    Mój główny problem jest taki, że często, za często o nim myślę. Jak nawet dochodzi do seksu to mam w głowie tego drugiego, mam jakies dziwne myśli o zdradzie, że chyba chciałbym spróbować, zobaczyć jak to jest poczuć znowu pożądanie. Jak to jest jak facet Cię pragnie.
    Czy ktoś z Was miał podobnie?
    Nie szukam poklepania po plecach, skłonienia do jakiegoś konkretnego kroku, chce tylko waszego zdania, bo obawiam się, że kilkanaście lat związku właśnie dąży do zagłady.
  • iceberg
    PornoGraf
    • Jun 2010
    • 5100

    #2
    Hej,

    rzeczywiście sytuacja jest dziwna, pierwsza rzecz która rzuca mi się w oczy to 10 letnie narzeczeństwo. Rozumiem 2-3 lata, no w porywach 5 jak się zbiera na duże wesele ale tak to nie jest dla mnie normalne. Albo jesteście ze sobą szczęśliwi (z postu wynika że nie jesteście) albo się rozstajecie bo rozciąganie tego okresu jak gumkę z majtek nie jest zdrowe.
    Po drugie, jeśli się rozstawaliście to jest to dla mnie znak ostrzegawczy, mówią, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki a tu widać, że jednak można.

    Trzecia sprawa, wasza relacja od roku jest słaba i idzie w złym kierunku i nie widzę we wpisie, żebyście z tym cokolwiek robili. Może pracujecie nad związkiem i problemami ale nie ma o tym ani słowa, a to też jest znamienne.
    I teraz clou programu - ten trzeci, pojawił się "przypadkiem" w czasie kiedy w związku było źle, pytanie czy dostrzegłabyś i dopuściła jakiegoś obcego gdyby było dobrze? Z tego co piszesz podejrzewam, że nie. Wygląda na to, że na związku postawiłaś kreskę, bo pojawił się "lepszy model", z którym jest fajnie, ciekawie i w ogóle coś nowego. Szukasz poza związkiem akceptacji, tego czego ci brakuje na co dzień.
    Nie mówię, że flirty są złe ale nie w miejscu gdzie zastępują normalną relację.
    Powinnaś się zastanowić czy warto stać w rozkroku, może trzeba najpierw na spokojnie przedstawić partnerowi swoje problemy, nie dać się zbyć, że jest ok, skoro nie jest. Jeśli próby uratowania związku i przepracowania go na nowo nic nie dadzą rozstać się i wtedy oddać się szaleństwu flirtów jako singielka.

    Ewentualnie - doprawić rogi partnerowi i żyć z tą świadomością - jeśli potrafisz, bo wielu się wydaje że da radę a potem okazuje się że wyrzuty sumienia jednak nie pozwalają.
    Nie wskażę, która droga jest właściwa, powiem tak, z moją żoną przepracowaliśmy nad związkiem dłuższy czas ale mamy teraz tak, że można nam zazdrościć relacji. I wiem, że przy dobrej woli da się zrobić bardzo dużo, powodzenia.
    Żyj tak żeby tobie było dobrze, bo innym k....a nie dogodzisz.

    Skomentuj

    • daj_mi
      Emerytowany PornoGraf
      • Feb 2009
      • 4452

      #3
      Jesteś przed trzydziestką, a tak naprawdę zaliczasz kryzys czterdziestolatków

      Totalnie szłabym w nowy temat, bo życie jest za krótkie, żeby żyć bylejako. Facet z Twojego opisu ma ewidentną niechęć do wspierania Cię i dodawania Ci otuchy, a to jest kurczę podstawa przy takich tematach jak dziecko czy po prostu bliskość, przyjaźń, życie razem
      Niezależnie od nowego kolesia, ja bym spojrzała na to, co masz teraz i zastanowiła się, czy chcesz tak żyć kolejne 20, 30, 40 lat. Ja bym nie chciała
      Wielkość tkwi w perwersji. Wszystkie moje opowiadania erotyczne.

      Regulamin forum

      Skomentuj

      • wiarus
        SeksMistrz
        • Jan 2014
        • 3264

        #4
        Dlaczego kryzys 40 w 30 ?
        Dlatego, że zastanawia się nad ewentualnością lepszej opcji?
        Ejże dajka, chyba przeginasz.
        "Jesteś samotny? Tak, lecz tylko w towarzystwie ludzi."
        James Jones - Cienka czerwona linia

        Skomentuj

        • Astraja
          PornoGraf
          • Nov 2005
          • 1165

          #5
          Tak czy siak odeszlabym od obecnego faceta, niezależnie od tego czy cokolwiek wydarzy się z tym nowym.

          Ten Wasz "zwiazek" to jakiś dramat.
          Takie jak Ty mają kwiaty we włosach, ale poza tym noszą demony w głowach.

          Skomentuj

          • zabiegany
            Seksualnie Niewyżyty
            • Aug 2015
            • 216

            #6
            Chcesz znać zdanie innych...
            W moim małżeństwie się kiedyś źle działo, nie miałem na to wpływu mimo usilnych prób, potem była "separacja" podczas której "nie próżnowałem".
            Mimo że skończyło się dobrze i że żona wie mniej więcej co robiłem to i tak nie polecam doprawiania rogów.
            Jeśli chcesz nowego faceta skończ najpierw z obecnym. Moje zdanie.
            Uważaj o czym marzysz bo sie spełni i bedzie przerąbane

            Skomentuj

            • micwid
              Świętoszek
              • Jan 2019
              • 6

              #7
              Zmień narzeczonego, spróbuj z kolegą ale najlepiej oficjalnie.

              Kiedyś byłem z dziewczyną, w związku kilkuletnim, która to pochodziła z zupełnie innej rodziny (status społeczny, majętność, poglądy polityczne, wychowywanie dzieci, dzietność, płeć dzieci), wspólne było chyba tylko obywatelstwo oraz teoretycznie religia ta sama. Pewnego dnia spotkałem dziewczynę w której się zauroczyłem ze wzajemnością, a ponieważ w obecnym związku nie układało mi się (akurat seks był spoko ), to postanowiłem spróbować z inną ale oficjalnie z wyjaśnieniem dla kogo. Po kilku miesiącach jednak wróciliśmy do siebie, do poprzedniego związku, chociaż była dziewczyna w czasie rozłąki również nie próżnowała. Natomiast jakieś pół roku później sama wdała się w związek na boku o czym mi powiedziała i z płaczem oznajmiła, że nie wie co ma robić, bo nie chce mnie stracić (ten jej związek to był taki trochę odwet i splot przypadków, gdzie poznała fajnego gościa, dodatkowo z rodziny podobnej do jej własnej - o wyższym statusie społecznym niż moja itd.). Wyszło tak, że w końcu nie rozstaliśmy się i porzuciła związek na boku.

              Dziś ta dziewczyna jest moją żoną od 11 lat , mamy 2 dzieci i po wielu perypetiach układa się nam całkiem nieźle. Także warto spróbować, bo potem będzie się żałowało a i tak powiedzmy, że "będzie co ma być".
              Jeszcze jedna rzecz: gdyby dziewczyna na tamtym etapie nie powiedziała mi, że na boku zaczyna coś działać, a ja już sam zaczynałem coś podejrzewać, to nie chciałbym kontynuacji. To samo powiedziała mi żona już po ślubie. Chociaż wyrzuty o tamtą dziewczynę słyszałem jeszcze przez kilka lat, to gdybym nie rozstał się z nią oficjalnie, a przyprawiał jej rogi na boku, to były by marne szanse na powrót, a w życiu nic nie wiadomo i lepiej mostów za sobą nie palić.
              Powodzenia

              Skomentuj

              Working...