Kapitan Fak - cz. 1

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • kapitan_fak
    Świętoszek
    • Jul 2007
    • 1

    Kapitan Fak - cz. 1

    Kapitan Fak otworzył oczy. Podrapał się w brzuch i jebnął sztywną pałą w sufit.
    - Czas chyba wyruchać sąsiada z góry – pomyślał.

    Dwie minuty później Kapitan Fak, odziany w swój ruchający mundurek, zadzwonił do drzwi sąsiada Józefa.
    - Otwieraj c***u! – Zawołał, a **** jego owinął się wokół klamki jak boa i szarpnął.

    Sąsiad Józef wycierał akurat swój obesrany odbyt, kiedy **** Faka otworzył toaletowe wrota.
    - Uważaj Jó! W********m się po poliki! – Zagrzmiał Fak orając przewód pokarmowy sąsiada. Józef ze zdumieniem obserwował czubek Fakowej pyty, która raz po raz wychodziła na świat, jak młody nieśmiały lisek na wiosnę. Fak na********ł jak Diablo Włodarczyk. Wtem poczuł charakterystyczne swędzenie w dupie. Wzywał go jego Owsik Informator.
    - Czekaj Owsik! Skończę... Aaaa... aaaaaa.... JESTEM RUCHAM STRZELAM GOOOOLLLLL!!!! – Kapitan Fak zalał swoim nasieniem toalety w całym pionie, piwnice, a także wpuścił hordy swocih plemników do gruntowych wód.
    - Za****łem bombę gruntownie! – Powiedział, wysuwając się z Józefa. – To mogę przyjąć kolejne zadanie – parsknął śmiechem i za*******ił kleksa w majty. – Co jest, Owsiku, Dupiarzu Chyżojebki? - Przywitał serdecznie swojego informatora.
    - Nowa misja kapitanie. Sabina ****oc***ka zgłasza stan krańcowego niewyruchania.
    - Kapitan Fak i jego ptak są w pogotowiu! – I tu Fak oczyma wyobraźni zobaczył jak wbija swego kafara w ciasne dupy pielęgniarek, w usta lekarzy i otwarte szeroko oczy chorych s****ysynów w psychiatrii obok. – Ech – westchnął i *******nął autoloda.

    Kapitan Fak stanął na dachu swojego bloku. Wyciągnął z zanadrza worek bobu, poruchał go dla wprawy i wtranżolił bez reszty. Bób pędem przeleciał do odbytu i przeistoczył się w superbąki, dzięki którym Fak latał prawie tak dobrze, jak posuwał.
    W locie o*******ił dwa gołębie, orła bielika i starą jaskółczą dziwkę. Lądując tuż przed klatką Sabiny ****oc***ki potrącił prąciem kreta Michała, co go ruchała dzielnica cała w oczy, bo ich i tak nie potrzebował, a od oka brał piątkę.
    Kapitan Fak biegł po schodach. Przez pierwsze dwa piętra był luz, ale z każdym kolejnym piętrem nieruchania bieg stawał się coraz cięższy, bo Fak ****ł się pindolem w schody. Dobrze że napotkał zmywającą klatkę starą spróchniałą cieciową Jagodę. Kiedy wypięła się dupskiem do Faka, ten w*******ił się w jego czeluść swoim bagnetem i zaczął ugniatać dziurę jagodową, niczym batalion ruskich pod Kwidzynem w czterdziestym piątym z międzynarodówką na rozpalonych ustach. Wwiercał się i wciskał, wierzgał swoim kutafonem w czterech wymiarach, zaczął układać pindolem jagodowe jelita w swoją podobiznę. A kiedy już uformował swoje dzieło, postanowił postawić kroplę nad „i”. Za****ł Jagodę taką eksplozją spermy, że staruszka pękła od środka i rozbryzgała się na klatce.
    - To se, ****a, posprzątałaś... – usłyszał Fak zza wizjera drzwi numer 11.

    Po kilku sekundach kapitan stał już pod drzwiami Sabiny ****oc***ki.
    - Sabina... – spojrzał w swój Notes Niewyżytych. Sabiny – choć ciało miała boskie – nikt rżnąć nie chciał, ze względu na jej żywą cipę. Tzn. cipę niezależną, cipę wolną, a przede wszystkim – cipę gadatliwą. **** Sabiny ****oc***ki była tak od niej niezależna jak śliczna. Wielu już partnerów od Sabiny uciekało w połowie aktu, bo ledwo zaczęli walić patelnię, jej ****a ożywiała się i zasypywała Sabinojebca anegdotami o moczu, albo zadawała pytania o sens życia.
    Kapitan Fak spostrzegł, że drzwi z napisem „Sabina P.” nie posiadają klamki. Ukręcił szybko jedną żylastą ze swej obsmarowanej jagodowym gównem pyty i wszedł do środka. Sabina siedziała na kuchennym stole w samych tylko pończochach i karmiła swą cipę gotowanym kalafiorem. Rozmawiały o Justinie Timberlake’u.
    - Zamknijcie ****y, ****y – rzucił jowialnie Kapitan Fak i jął nanizać zaskoczoną cipę Sabiny na swoją gazrurę.
    - Chya che poeao! – Ryknęła okalafiorowana pipa i zacisnęła wargi. **** Faka wyślizgnął się z niej i niczym bełt z kuszy wystrzelony, *******nął go przez łeb. Sina pręga ciągnęła się przez czoło aż po kaloryfer. Sabina zarumieniła się.
    - Proszę wybaczyć, Panna Migotka ma dziś zły dzień.
    - Panna Migotka?? – Wściekł się Fak i kopnął ją z całej siły w ****ę. Ta lekko skołowaciała.
    - Rozciąłeś mi wargę, c***u! – Syknęła Migotka. – Zbliż się tylko, to ****a poznasz na swoim c***u tragedię rewolucji francuskiej! – Zakrzyknęła Migotka i wciągnęła powietrze, wsysając w siebie krajalnicę do jajek (jak się okazuje, nie tylko). Sabina uśmiechnęła się przepraszająco i zaśpiewała przedwojenny hit warszawskich fordanserek: „Niejeden mam otwór, niejeden”, po czym znacząco otworzyła usta. Pyta Faka instynktownie wbiła jej się w zgrabny pyszczek, i to z taką siłą, że z tyłu głowy wyrósł Sabinie atomowy grzyb.
    - O nie, cwaniaczki! – **** nie dawała za wygraną. Rozciągnęła się niczym kondom „S” na murzyńskiej pycie i przyssała się do fakowego żądliszcza. Sabina była już całkiem zawinięta. Fak walczył. Próbował dopchnąć się w sabinowe usta aż po swoje spermogeneratory, ale Migotka centymetr po centymetrze wysuwała go niczym glonojad. Fak zaparł się nogami o ścianę. Tracił mocn. Wargi Migotki były silniejsze od ****oc***nych. Wreszcie w ułamek sekundy żołądź Faka wymsknęła się z buzi Sabiny, która momentalnie została wchłonięta przez cipę. Sabina stała się kulką zassaną przez własną pipę. Tylko jej błękitne oczy błagalnie prosiły o pomoc.
    - Wal w dupę! – Szeptały białka. – Szybciej, zanim Migotka nie wciągnie mnie całej – iskrzyły się źrenice, które powoli jęły niknąć w odmętach wściekłej szpary.

    Na oczach Kapitana Faka ginęła kobieta – świątynia ruchania, słodka przystań dla sztywnych c***ów i wszelkiej maści pyt, pusty terminal oczekujący na spermę. Kapitan Fak postanowił skorzystać z ostatniej możliwości wyruchania Sabiny, i to w taki sposób, by godnie uczcić jej śmierć. Nastawił odbyt. Starł językiem wegeteriańskie gówno, co już w tunelu czekało na wypchnięcie, pogilgotał Sabinę w śledzionę, nawilżył jej tyłek, aż wreszcie – NATARŁ.
    **** spanikowała.
    - ****a! Coś jest nie tak! Ach, żebym miała nos, to bym nim wyczuła pismo, a tak to **** – nie wiem co się święci – dywagowała, i nagle poczuła z tyłu ******cie. – Ja *******ę, wchodzi od kuchni! – I przyspieszyła zasysanie. Sabinie ginęły powoli ramiona, plecy, łokcie i otipsowane paznokcie. Fak za********ł jak dziki osioł. Do wciągnięcia Sabiny brakowało sekund. Śluz zaczął zbliżać się do linii krzyża. Przykląkł i bez opamiętania wlał się na tatuaż przedstawiający wielkiego marynarskiego pindola z kotwicą. Wargi Migotki wchłonęły już pół dupy.
    - Muszę dać jej szczęście! – Zawołał niesiony honorem i współczuciem kapitan, czując oddech szalonej małży.
    Kto silniejszy, ****nie czy śmierć? Kutas czy kostucha? **** czy Charon? Kapitan Fak czy Panna Migotka? Jeszcze trzy, dwa, jedno pchnięcie... Lecz w tym momencie, zamiast wy****nej w kosmos rozkoszy ekspediowania spermy w dupę, **** Faka w*******ił się żołędzią w stal krajalnicy wszczepionej w ****ę Migotki.
    - Chopin!!! – Usłyszał Fak z głębi ****y. To był głos Sabiny. Łza zakręciła mu się w oku. Uratowany. Fak zamknął oczy i końcem prącia zaczął tykać metalowe pręciki krajalnicy. Delikatnie, z wyczuciem... Zaczęła płynąć muzyka. **** zastygła. Harfiany dyszel brzdękał jej ulubione chopinowskie polonezy. Migotka rozluźniła uścisk. Odpływała z nutki na nutkę, wilgotniała, jej ciąg topniał, a oczom Faka Muzyka ukazała się kształtna dupcia Sabiny, potem jej opalone plecy i pokryte śluzem warkocze. **** zasnęła, a Sabina odkleiła od niej usta.
    - Nie lubię kalafiora... – uśmiechnęła się. Jej wdzięczność nie miała granic. Uratowana od śmierci, z poskromioną wreszcie Migotką, wyszeptała:
    - Wydymaj mnie 1001 razy. Chcę być twoją szmatą... – cóż, Fakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Poklepał swojego fiuta i przystąpił do akcji. Ruchał, dymał, grzmocił, ****ł, na********ł. Walił Sabinę w takie dziury, że nawet nie wiedziała że takie miała. S****ysyn tak jej c***em uplastycznił ciało, że już mógł se ****a ulepić z niej ciągnik ursus, albo i Grażynę Torbicką. Posklejany spermą, zbryzgany osoczem, okraszony limfocytami – na********ł bez końca. Aż wreszcie, po siedmiu godzinach ruchania, spuścił się na nią po raz tysięczny pierwszy.
  • anduk
    Koci administrator
    • Jan 2007
    • 3899

    #2
    o ile na początku myślałem, że to będzie opowiadanko z poczuciem humoru to po kilku linijkach straciłem humor.

    denne i prymitywne.
    If you try and take a cat apart to see how it works, the first thing you have on your hands is a non-working cat.

    Skomentuj

    • truskawka
      Ocieracz
      • Mar 2006
      • 126

      #3
      Dotarłam do drugiego akapitu i nie jestem w stanie iść dalej.
      Żeby autor zrozumiał to powiem po prostu: żal dupe ściska :/
      zgadzam się z wypowiedzą wyżej.
      +TruskawkA+

      Skomentuj

      • 667
        Świętoszek
        • Sep 2006
        • 7

        #4
        Głupie i prymitywnie wulgarne - a mimo to dobrze mi się czytało Niezła odskocznia od tych naprawdę dobrych opowiadań

        Skomentuj

        • bueh
          Świntuszek
          • May 2007
          • 63

          #5
          Napisał 667
          Głupie i prymitywnie wulgarne - a mimo to dobrze mi się czytało Niezła odskocznia od tych naprawdę dobrych opowiadań
          Brak słow.


          Jak widzę dzieci, bo inaczej nie da się ich nazwać, które piszą coś takiego (albo ściągają z jakiś porno-serwisów i sobie przywłaszczają), to mi się robi gorzej niż niedobrze :/

          Wróć do piaskownicy.
          Trochę niepokornie

          Skomentuj

          • ktosik1992
            Świętoszek
            • May 2007
            • 40

            #6
            Kurna chata wezcei sie czepcie tramwaja co prawda ja nie dziecko bo mam 16 lat ale zawsze zwalacie na mlodych. A moze bys pomyslal ze to moze byc twoj rowiesnik tylko jest asocialny??

            Skomentuj

            • Czarodziejka
              Perwers
              • Sep 2005
              • 963

              #7
              przeczytałam może z dwa zdania. denne

              Skomentuj

              • Enea
                Perwers
                • Dec 2005
                • 1010

                #8
                wydaje mi sie, ze z powodu olbrzymiej ilosci wulgaryzmow opowiadanie powinno byc usuniete

                Skomentuj

                • Bloondyn
                  Świętoszek
                  • Jul 2007
                  • 2

                  #9
                  Z mojego punktu widzenia opowiadanie jest całkiem interesujące, o ile nie przez samą treść bo to jest z gruntu rzeczy bezsensowne, o tyle jest to opowiadanie parodiujące na swój sposób opowiadania erotyczne.
                  Najbardziej zastanowiło mnie to po wypowiedzi Enei. Spoglądając na to z dystansu wydaje sie być dziwne że opowiadania opisujące kazirodztwo czy przemoc ( bardzo sprawnie opisują ) są rzadko krytykowane, o tyle tutaj krytyka jest spora .
                  Opowiadanie teoretycznie może być skasowane lub przeniesione bo pod kategorię opowiadań erotycznych raczej nie podchodzi.
                  Inna rzecz że o ile ten ktoś nie wkleił tego z jakiejś stronki, to warto zauważyć nie licząc wulgaryzmów pisownia jest w miarę dobra.
                  Zastanawia mnie zatem cel umieszczenia tego tutaj.

                  Skomentuj

                  • truskawka
                    Ocieracz
                    • Mar 2006
                    • 126

                    #10
                    Ludzie?! Co się zwami dzieje? W tym opowiadaniu nie ma jak spojrzeć z dystansu, nawet nie można sie dopatrzeć jakiegoś sensu...
                    Głosuje za usunięciem.
                    +TruskawkA+

                    Skomentuj

                    • Bloondyn
                      Świętoszek
                      • Jul 2007
                      • 2

                      #11
                      Po prostu biorę pod uwagę, że ktoś mógł zrobić sobie doświadczenie naukowe oglądając nasze reakcje na opowiadanie.
                      To jedyne logiczne rozwiązanie jakie mi się nasuwa, chyba że gościu faktycznie jest szurnięty.
                      No chyba że się naćpał...

                      Skomentuj

                      • truskawka
                        Ocieracz
                        • Mar 2006
                        • 126

                        #12
                        Doświadczenie naukowe? Błagam, litości... Czy tylko mnie to tak dziwi czy inni też mają inne podejście do tego?
                        +TruskawkA+

                        Skomentuj

                        • AlinaK
                          Seksualnie Niewyżyty
                          • Apr 2007
                          • 229

                          #13
                          Tragedia.

                          Skomentuj

                          • szukat1963
                            Świętoszek
                            • Aug 2006
                            • 13

                            #14
                            co to ma byc?
                            tu była reklama

                            Skomentuj

                            • TRS Broskow
                              Perwers
                              • Dec 2005
                              • 961

                              #15
                              To jest świetne, przeczytałem od początku do końca i od razu mi sie humor poprawił

                              Skomentuj

                              Working...