z doświadczenia wiem, że promotor jest lepszy od promotorki mi tym razem niestety trafiło się to drugie
Moja opowieść
Collapse
X
-
-
jeszcze nie miałem przyjemności wypowiedzieć się w tym temacie, mimo, że pierwsze części opowiadania czytałem po kilka razy.
co tu dużo mówić, piszesz elektryzująco, nie sposób się oderwać i czytelnika ogarnia poczucie 'jeszcze tylko jedna strona'.
czekam na dalszy rozwój wypadków"Co za absurd, żeby o życiu decydować za młodu, kiedy jest się kretynem?" - 'Dzień Świra'Skomentuj
-
Oj rany, jak nic odwlekacie w nieskończoność moje skończenie studiów takimi zachętami
Naprawdę cieszę się, że się podoba.Skomentuj
-
super opowiadanko. Czekam na dalszy ciągCzy lepiej jest grzeszyć i żałować, czy żałować że się nie grzeszyło?Skomentuj
-
Ja przeczytalem tylko poczatek ale po chyba 4 tym facecie poczulem sie znuzony.
Poza tym znam kilka 14 - 15 latek ( kolezanki mojej corki ) ktore w miedzyczasie staly sie 17 - 18 latkami ( nazywaja same siebie "pack' - stado ) i jakos erotyzm ktory jest obecny w ich zyciu na codzien nie przeskoczyl jeszcze w takie stadium, powedzialbym praktyczne.
Kochaja sie oczywiscie, przy czym te obiekty zakochania zmieniaja sie dosc czesto, ale jest to tylko wazna lecz niewielka czesc ich zycia, wypelnionego nauka i zyciem rodzinnym oraz towarzyskim.
W twoim opowiadaniu tego normalnego zycia nie ma, jest tylko seks co po jakims czasie staje sie rownie nuzace jak amerykanskie porno.
Zaznaczam jeszcze raz ze to dotyczy tylko opowiadania z pierwszej strony watku, jutro postaram sie przeczytac co jeszcze napisalas.Skomentuj
-
Adamie, no nie wiem, dziewictwo tracę dopiero w 6 czy 7 poście
U mnie ten czas w tle leci też, ale uważam, że skoro to opowiadanie erotyczne, a nie biografia, to wspominam te elementy życia codziennego, które uważam za istotne - matura, studniówka, jakieś wakacje, wypad, studia, choroba.
Aczkolwiek może postaram się wzbogacić o więcej prywaty w takim razie, dziękuję za tę dającą do myślenia uwagę
edit:
Wszystkie fotografie za zgodą autorki z www.pinked.fotolog.pl
Wspólne muzykowanie
Coraz ciężej mi o tym pisać. Nie dlatego, że to boli – bo nie, właśnie nie, pozwala raczej sobie poukładać, pomaga się uspokoić.
Ale to już ponad dwa lata minęły od tych rzeczy, które opisuję. Coraz ciężej mi stwierdzić, co wtedy czułam. Wiem, że było trochę smutku i trochę żalu. Wstydu i rozczarowania. Ale i miłość (lub to, co za nią brałam) tam była, pożądanie i namiętność. Żar i gotowość.
Cały mój związek z Muzykiem był dziwny. Wszyscy powtarzali tylko, że on mnie ogranicza – a ja w jakiś sposób czułam się przez to spokojniejsza. Miałam jasne ramy tego, co mi wolno, a co nie, miałam w każdej chwili jego uwagę i troskę, nawet jeśli bywała to troska paranoiczna, nieraz chora. On się bardzo starał, bardzo chciał, by nam wyszło. Frustracja i niezrozumienie zaprowadziły nas do sytuacji, z których już nie było odwrotu. On mnie na siłę umoralniał, samemu się przy tym zamęczając.
Opowiem jeszcze jedną sytuację, którą dobrze pamiętam. To było w jakiś czas po tym incydencie z Roztropnym.
Miałam wtedy wolny dom pod Warszawą, znowu. Było ciepło, nie było żadnych problemów, koniec wakacji. Nie musieliśmy nic robić, po prostu siedzieliśmy w domu, rozkoszując się życiem, sobą, ciszą, lasem. Dużo gotowaliśmy razem, jak to my – chociaż poziom tej kuchni był taki, że pewnie smakowało to tylko nam. Ale byliśmy zakochani, świeżo po powrocie ze wspólnego wyjazdu w góry, gdzie on troszczył się o mnie, kiedy pochorowałam się po zjedzeniu razem zebranych grzybów i musieliśmy przesiedzieć trzy dni w pensjonacie, zamiast łazikować i zachwycać się przyrodą. Chyba po przygodzie z Roztropnym czułam, że nie wszystko gra i starałam się nadrobić to swoim zaangażowaniem, ratować nasz spokój.
Spaliśmy oczywiście razem, mocno przytuleni. W małym, jednoosobowym łóżku – chociaż mieliśmy i duże do dyspozycji, ale nam wystarczało właśnie to malutkie, ciało przy ciele, oddech tuż przy uchu.
Nie wiem, czy to od incydentu, który zaraz opiszę, zaczęło się wszystko psuć – ale na pewno był on jednym z tych, który wzbudził wzajemną niechęć i potem już nie pamiętam nic tak beztroskiego, jak te nasze góry.
Kiedy siedzi się razem w domu tak długo siłą rzeczy wrażeń jest więcej – nagość, pociągające ciało, częsty dotyk. I dla nas ten dotyk był przyjemny, bo znany. Nawet jeśli nie uprawialiśmy seksu opartego na penetracji, wciąż potrafiliśmy sprawić sobie wiele przyjemności.
Wtedy obydwoje byliśmy po kąpieli. Może wspólnej..? To zabawne, że wiele razy kąpaliśmy się razem – a seksu nie uprawialiśmy. Nasza kąpiel nie była już doświadczeniem erotycznym, chociaż jego penis nieraz podnosił się w trakcie – to był festiwal czułości. On mył całe moje ciało z namaszczeniem kapłana, który służy bogini, łagodnymi ruchami spłukiwał szampon z moich włosów, rozczesując je tak, by nie szarpać. Wycierał mnie i całował każdy, najdrobniejszy fragment nagiej skóry. Jeśli byłam grzeczna, czynił mnie swoim bóstwem do wielbienia. Jeśli czymś podpadałam – stawałam się suką.
Obydwoje byliśmy zawinięci w świeże, puchate ręczniki, wszystko pachniało czystością. Pamiętam, że leżałam na kanapie rozciągnięta na prawie całą jej długość, ręcznik rozchylał się na wysokości ud i pokazałby co nieco, gdyby nie to, że miałam lekko podkurczone nogi. Mokre włosy pieściły chłodem kark, byłam uosobieniem relaksu i spokoju. Muzyk siedział na końcu kanapy, w skupieniu pieszcząc moje stopy. Powolutku rozmasowywał je okrężnymi ruchami, z uwagą oczekując moich reakcji – na aprobatę reagował radosnym spojrzeniem zakochanych oczu i nieśmiałym pocałunkiem na pieszczonych stopach, na syk niezadowolenia natychmiast spowalniał ruchy, nadając im więcej delikatności.
Tak bawiliśmy się niejeden raz, wtedy całował moje stopy, lizał ich brzegi, brał w usta pojedyncze paluszki, ssąc z uczuciem, czasem delikatnie kąsał podbicie. Ale tamtym razem było spokojniej, dużo spokojniej, sennie.
Co jakiś czas sięgał ręką po odrobinę kremu, jego ruchy stawały się bardziej śliskie, otaczały kostki, łydki, kolana, czasem sięgały ku udom... Ale zawsze wracały do stóp. Przynosiło to odprężenie mięśni i tyle spokoju, że powoli mój umysł odpływał w niebyt. Osuwałam się na kanapie, zapadałam w ciepło i ciszę, jazz powoli sączył się z głośników.
I kiedy już niemal zasypiałam, jedna ze stóp ześlizgnęła się tak, że oparła się na sztywnym, sterczącym penisie, a Muzyk drgnął zaskoczony. Spojrzeliśmy na siebie, jego ręka odnalazła znów moją stopę i kiedy zauważył w moim wzroku jedynie ciekawość – docisnął ją mocniej do swojego krocza.
A potem jeszcze raz. I znowu.
Roześmiałam się cicho, widząc, jak szybko jego oddech przyśpieszył, a na policzki wstąpiły rumieńce. Podsunęłam mu też drugą stopę, starając się niewprawnie chwycić jego męskość pomiędzy nie, okrążając ją, ściskając między palcami.
Obserwowanie jego reakcji było mieszanką zaciekawienia, rozbawienia i pożądania – wtedy tak bardzo podniecało mnie wszystko to, co związane było z nim.
Najpierw jedna moja stopa spoczywała idealnie między jego nogami, delikatnie uciskając jądra piętą, jednocześnie trzymałam między dwoma palcami trzon jego fallusa. Drugą stopą przesuwałam wzdłuż całej jego męskości, starając się paluszkami zsuwać napletek, by sprawić mu więcej przyjemności. A gdy zobaczyłam, że potrzebuje szybszego tempa – penis znalazł się między dwoma stópkami, ślizgając się dzięki kremowi i sprawiając tak dużą przyjemność Muzykowi, że naprawdę już po chwili trysnął długimi czterema mocnymi strzałami, jęcząc przy tym głośno. Wpatrywał się we mnie roziskrzonymi oczami i gdy uspokoił oddech, wyszeptał:
- To było niesamowite...
- Dla ciebie wszystko, kochanie.
Roześmiałam się cicho, gdy Muzyk na trzęsących się nogach poszedł do łazienki, słuchałam szumu wody i pozwoliłam wytrzeć chusteczką ślad jego rozkoszy. Usiadł blisko i przytulił się mocno, wdychając mój zapach i szepcząc słowa miłe i bliskie nam, ważne dla nas...
A potem ja podkuliłam nogi pod siebie i gdy po pewnym czasie dotarło to do niego, włączył mu się tryb panikarza:
- To jest na pewno bezpieczne?
A ja nawet nie zarejestrowałam tego podkulenia, więc zdumiona zapytałam:
- Spuszczenie się na stopy? Boisz się, że plemniki powędrowały do góry?
Zawsze miał obsesję na punkcie ciąży, ale to już była pełna histeria:
- Siedzisz na tych stopach. Wiem, wytarłem je, a masz jeszcze pod sobą ręcznik, ale może..? Skąd wiesz? Może coś się stało?
Rany, jak my się wtedy pokłóciliśmy. O nic, prawda? Tylko, że on tak zawsze panikował i ja nie potrafiłam mu darować tego, że myślał o ciąży jedynie źle – i jedynie po.
I że zawsze to ja byłam tą, która miała być winna – bo przecież mogłam pomyśleć!
Potem, do połowy grudnia, ja pamiętam już tylko kłótnie, chociaż może gdybym się skupiła, przypomniałabym sobie i jakieś miłe chwile.
Telefony pełne wyrzutów, mnóstwo pretensji. Nie pamiętam, jak wyszło to, że kiedyś całowałam się z Przyjaciółką – kiedyś, dawno, dawno temu, nim jeszcze w ogóle go znałam. Wydawało mi się, że w spowiedzi, którą zafundowałam mu na początku naszej relacji, by wiedział, w co się pakuje, powiedziałam mu o tym. Ale najwyraźniej tak nie było, bo kiedy to wypłynęło usłyszałam słowa, jakich do tej pory nie mogę zapomnieć:
- Nie znam cię, nie mogę więc cię kochać. Nie znam i nie rozumiem, nie kocham, nie mogę kochać kogoś, kto postępuje tak jak ty, nie potrafię tego zaakceptować.
Odeszłam? On odszedł...? Dwa lata wzajemnej pracy nad sobą zostały przekreślone, bo w jego oczach jednak zawsze byłam Złą Kobietą.
Wtedy wydawało mi się, że skoro przekreślił mnie ktoś, w kim pokładałam tak duże nadzieje, to może nie mam już szans na bycie normalną. Więc chciałam się przekonać, jak bardzo Zła być potrafię.
Chciałam się spić do nieprzytomności. Odlecieć w krainę zgorzknienia.
Zbliżała się wielka impreza i wiedziałam, że utopię swoją krew w alkoholu.
0statnio edytowany przez sister_lu; 31-03-11, 09:36.Skomentuj
-
Jak zwykle katujesz psychę, Martyna. Co ja Ci tu będę kadził, szefowo? Piszesz na maksa profesjonalnie, zawodowo i nie można przestać cię czytać choć wiadomo, ze lekka i przyjemna to lektura nie jest.Skomentuj
-
DM - jak dla mnie nadal i ciągle wysoka półka. Nie wiem... może po prostu pasuje mi ten styl ale ma to w sobie to coś co powoduje mrowienie... i jak zawsze już czekam na następną odsłonę Twojej twórczościSkomentuj
-
zakochałam się w tym opowiadaniu, jest niesamowite.widać, że lubisz seks, bo ciągle o tym gadasz
jesteś tak słodka, wiesz, to Twoja najgorsza wada
bo w środku jesteś gorzka, jak gorzka czekoladaSkomentuj
-
Dzięki, naprawdę wiele dla mnie znaczy to, że da się to czytaćSkomentuj
-
Podoba mi sie. Zwlaszcza wykreowana postac glownej bohaterki. Szczerze mowiac fajnie by bylo przeczytac cala ksiazke - taki zyciorys postaci wykraczajacy poza sfere seksualna.
Rozumiem czemu do czesci osob ta historia nie trafia. Glowna postac siega emocjonalnego dna a czytelnik wraz z nia. Bohaterka jest stworzona naprawde dobrze - jest tak "perwersyjnie obrzydliwa" jak tylko potrafi byc czlowiek. Podoba mi sie wlasnie ta brzydota glownej bohaterki - czlowiek z krwi i kosci, ktory manifestuje brak szacunku do swojej osoby pozwalajac, by caly swiat potraktowal go tak jak on sam siebie traktuje - czyli jak scierke do podlogi. Jednoczesnie probuje sie dowartosciowac szlifujac swoje umiejetnosci w lozku, czym pograza sie jeszcze bardziej. Brzydkie, obrzydliwe wrecz a jednoczesnie do bolu ludzkie emocjonalne bagno. Historia moze zniechecic a glowna bohaterka budzic niechec, wrecz agresje - gdyz jest zbiorem najgorszych, najbardziej wstydliwych ludzkich slabosci i nikt z nas nie chcialby sie znalezc na jej miejscu. Z drugiej strony postac ta fascynuje, tak jak fascynuje nas ludzka psychika i nasze wlasne slabosci, do ktorych czesto nie chcemy sie przyznac.
Byc moze nadinterpretuje i nie to "autor mial na mysli" ale takie refleksje mi sie nasunely po przeczytaniu tegoSkomentuj
-
Wow, naprawdę niezła, mocna ocena... chyba będę musiała nieco wybielić główną postać, naprawdę na co dzień mam nadzieję, że nie jest aż taka zła, zwłaszcza, że wydaje się budzić sympatię
Ale wiele jest rzeczy trafionych w Twojej ocenie, niestety. Najgorsze, że naprawdę ciężko z tego wyjść, bo każda kolejna zła decyzja wydaje się być po prostu konsekwencją pierwszej...
I przyznam, że od pewnego momentu chciałam to rozwinąć do całej książki, a to tutaj potraktować jako swoiste do niej wprowadzenie.
Pożyjemy - zobaczymy.
A póki co cieszę się, że znajduje Wasze uznanie.Skomentuj
-
Dziś zacząłem to czytać i tak mnie wciągnęło ze przeczytałem praktycznie wszytko;] Powiem tak jestem pod wielkim wrażeniem i dla mnie jesteś wielka;] Polecam każdemu bo jest warte uwagi. Pozdrawiam
Pisz dalej artystko;]Skomentuj
-
dajko ja chyba nie muszę tu nic pisać. Moje zdanie znasz nie zmieniam go.1 + 1 daje 69
ale to już wyższa matematykaSkomentuj
-
Po prostu tematyka jest tak specyficzna, ze zawsze moze budzic pewien opor. Zwroc uwage, ze dla czlowieka jego wlasne bagno jest komfortowe. Wyniszcza ale jest bezpieczne, bo znane, stworzone przez nas samych. Wiemy czego sie spodziewac i jak sie w nim poruszac. Cudze bagno to zupelnie inna bajka. Jest niebezpieczne, obce i moze byc nie do przelkniecia, gdyz kazdy czlowiek tworzy je na podstawie wlasnego charakteru - dlatego dla jednej osoby cos moze byc po prostu bagnem a dla drugiej bedzie przerazajace i nie do pomyslenia.
Pisz, pisz.Skomentuj
Skomentuj