Pierwszą część opowiadania, która była niejako wstępem do tego, co opiszę w tym temacie, skończyła się na tym, że czekała mnie wizyta u pani B sam na sam u niej w domu...
Ok, muszę się przyznać, że zależało mi w **** na tym, abym nie walnął przy niej nic idiotycznego, a jak się uda, podkręcić gadkę, jakiś komplemencik czy coś...
Dobra, akcja jest taka, dzwonie domofonem, trochę niepewny.. pani B otwiera i wita mnie w drzwiach ze słowami "CZEŚĆ". Powietrze ze mnie zeszło i już wiedziałem, że tego nie s*******e . Nabrałem trochę odwagi i zanim wziąłem się do czynności za którą miałem się zabrać, zaczęliśmy luźną gadkę. W **** fajnie mi się z nią gadało a o stresie zapomniałem całkowicie.
(Aha było to jakieś 1,5 roku temu, czyli miałem 22 lat)
Moja pani B miała na sobie nie wiem, czy nie te same czerwone dresy o których wspomniałem w cz.1.
OK, do sedna.
Gadka z dobre pół godziny, później wziąłem się za to po co w gruncie rzeczy do niej przyszedłem. Zajęło to raptem z 10 minut...
Moja pani... zadowolona. Super. Wyjmuje portfel i chce mi wręczyć 30 zł... a ja do niej- "Pani B (ze zdrobnieniem), obiad i jesteśmy kwita"
Akurat rozmawiając ze mną gotowała pierogi (swoją drogą gotuje prze za****ście).
- Pani B odpowiada z uśmiechem "pewnie, ale na te 30 zl zasłużyłeś"
Dobra siedzimy przy stole.. ja wcinam pierożki a Pani B siedząc na przeciwko mnie z opartymi rękoma na stole, gadamy dalej to o studiach jej syna, trochę o jej robocie, trochę o mojej. Zjadłem wszystko i mówię "no jest Pani mistrzynią świata", czy coś takiego. Na buzi Pani B pojawił się uroczy uśmiech, po czym w odpowiedzi usłyszałem
- "Na zdrowie, smakowało?"
- "Mało powiedziane... i coś tam jeszcze do****łem, nie pamiętam co, ale generalnie jakiś komplement.
Słuchajcie... i dostaję wtedy wzwodu...
Coś tam jeszcze gadamy na temat tego po co do niej w gruncie rzeczy przyszedłem, ale to mało istotne.
Ja po****ny nie myśląc chyba zbyt rozsądnie pomyślałem "a niech zobaczy...". A wzrok wbity w jej cycki...
Myślę "dobra, niech widzi", a jakby do tego podeszła z niesmakiem czy coś, to pójdzie na konto mojego młodego, niedoświadczonego wieku. Ale byłem na uprzywilejowanej pozycji, bo jak wspominałem wcześniej, zdążyłem się u niej poznać jako trochę poryty chłopaczek. Hehe. Nawet złapałem się za fiuta tak trochę, że niby bezmyślnie.. Hehe.
Nie widziałem do końca reakcji pani B, gdyż jak już wspomniałem wpatrywałem się w jej cycki
(dodam, że później z naszych rozmów wyszło, że Pani B wszystko zauważyła, troszkę nie wiedziała co o tym myśleć, ale generalnie na plus. Pochlebiło jej to (czaicie? ) i ponoć nawet troszkę wilgotno się jej zrobiło ...
Wyszedłem od niej za****ście nakręcony, doszedłem na chatę i nie sciągając butów się strzepałem przeglądając profil Pani B na facebooku...
Część drugą skończę na tym...
Obiecuję, że w kolejnej (dodam ją za godzinkę jak dobrze pójdzie), będzie już jazda...
Skomentujcie czy nie s*******iłem akcji na starcie
Enjoy.
Ok, muszę się przyznać, że zależało mi w **** na tym, abym nie walnął przy niej nic idiotycznego, a jak się uda, podkręcić gadkę, jakiś komplemencik czy coś...
Dobra, akcja jest taka, dzwonie domofonem, trochę niepewny.. pani B otwiera i wita mnie w drzwiach ze słowami "CZEŚĆ". Powietrze ze mnie zeszło i już wiedziałem, że tego nie s*******e . Nabrałem trochę odwagi i zanim wziąłem się do czynności za którą miałem się zabrać, zaczęliśmy luźną gadkę. W **** fajnie mi się z nią gadało a o stresie zapomniałem całkowicie.
(Aha było to jakieś 1,5 roku temu, czyli miałem 22 lat)
Moja pani B miała na sobie nie wiem, czy nie te same czerwone dresy o których wspomniałem w cz.1.
OK, do sedna.
Gadka z dobre pół godziny, później wziąłem się za to po co w gruncie rzeczy do niej przyszedłem. Zajęło to raptem z 10 minut...
Moja pani... zadowolona. Super. Wyjmuje portfel i chce mi wręczyć 30 zł... a ja do niej- "Pani B (ze zdrobnieniem), obiad i jesteśmy kwita"
Akurat rozmawiając ze mną gotowała pierogi (swoją drogą gotuje prze za****ście).
- Pani B odpowiada z uśmiechem "pewnie, ale na te 30 zl zasłużyłeś"
Dobra siedzimy przy stole.. ja wcinam pierożki a Pani B siedząc na przeciwko mnie z opartymi rękoma na stole, gadamy dalej to o studiach jej syna, trochę o jej robocie, trochę o mojej. Zjadłem wszystko i mówię "no jest Pani mistrzynią świata", czy coś takiego. Na buzi Pani B pojawił się uroczy uśmiech, po czym w odpowiedzi usłyszałem
- "Na zdrowie, smakowało?"
- "Mało powiedziane... i coś tam jeszcze do****łem, nie pamiętam co, ale generalnie jakiś komplement.
Słuchajcie... i dostaję wtedy wzwodu...
Coś tam jeszcze gadamy na temat tego po co do niej w gruncie rzeczy przyszedłem, ale to mało istotne.
Ja po****ny nie myśląc chyba zbyt rozsądnie pomyślałem "a niech zobaczy...". A wzrok wbity w jej cycki...
Myślę "dobra, niech widzi", a jakby do tego podeszła z niesmakiem czy coś, to pójdzie na konto mojego młodego, niedoświadczonego wieku. Ale byłem na uprzywilejowanej pozycji, bo jak wspominałem wcześniej, zdążyłem się u niej poznać jako trochę poryty chłopaczek. Hehe. Nawet złapałem się za fiuta tak trochę, że niby bezmyślnie.. Hehe.
Nie widziałem do końca reakcji pani B, gdyż jak już wspomniałem wpatrywałem się w jej cycki
(dodam, że później z naszych rozmów wyszło, że Pani B wszystko zauważyła, troszkę nie wiedziała co o tym myśleć, ale generalnie na plus. Pochlebiło jej to (czaicie? ) i ponoć nawet troszkę wilgotno się jej zrobiło ...
Wyszedłem od niej za****ście nakręcony, doszedłem na chatę i nie sciągając butów się strzepałem przeglądając profil Pani B na facebooku...
Część drugą skończę na tym...
Obiecuję, że w kolejnej (dodam ją za godzinkę jak dobrze pójdzie), będzie już jazda...
Skomentujcie czy nie s*******iłem akcji na starcie
Enjoy.
Skomentuj