O proszę, pierwsza wypowiedź e-rotomaniaka którą uważam za głupią. Heh a myślałem że taki dzień nie nastąpi
Kolejny głupi stereotyp, jeśli facet płacze na filmach to jest mało męski. Huk z tym, niech nawet będzie niemęski, ale co w tym takiego strasznego żeby się tak oburzać?
Trochę się uniosłem, to fakt. W naszych czasach mamy ten problem, że do większości norm, od których występuje odchył (dewiacja), przylepiamy łatkę "stereotyp". Co do mężczyzn mamy takich stereotypów dużo:
mężczyzna powinien być twardy,
mężczyzna powinien zapewnić byt swojej rodzinie,
w razie rozwodu, mężczyźnie nie powinno przyznawać się praw do opieki nad dziećmi,
gdy mężczyzna płacze, to znaczy, że stało się coś naprawdę tragicznego...
Powstała moda, by takie truizmy z pogardą nazywać stereotypami. Czy dzisiaj jedyną oznaką męskości jest już tylko posiadanie penisa? A może to też niedługo będzie stereotyp?
Powstała moda, by takie truizmy z pogardą nazywać stereotypami. Czy dzisiaj jedyną oznaką męskości jest już tylko posiadanie penisa? A może to też niedługo będzie stereotyp?
No ja bym nie nazwał ich truizmami tylko... stereotypami, znaczy się że chyba mam modne poglądy
Czy jeśli brakuje mi chociaż jednej z wymienionych przez Ciebie cech (truizmów-stereotypów) to już nie będę męski?
Ja osobiscie szkoly uczuc nie ogladalem wiec nie wiem czy bym plakal...
Byly 2 momenty w ktorych plakalem ogladajac telewizje :
1- gdy ogladalem Braveheart Waleczne serce (scena koncowa gdy jest torturowany)
2- gdy ogladalem pogrzeb JP II (ale to nie jest film, wiec tego nie powinno sie liczyc)
Czy dzisiaj jedyną oznaką męskości jest już tylko posiadanie penisa? A może to też niedługo będzie stereotyp?
Analogicznie, rzecz tyczy się kobiet...
Moim zdaniem, facet jest mężczyzną, gdy jest dobrym synem/ bratem/ partnerem/ ojcem/ przyjacielem/ kolegą/ pracownikiem (niepotrzebne skreślić), a przede wszystkim dobrym człowiekiem i gdy potrafi dać szczęście swoim bliskim.
Obejrzałem ten film po raz drugi, już kiedyś widziałem i nie zrobił na mnie większego wrażenia, ba nawet nie zrobił jakiegokolwiek... po pierwsze, bo nie lubię takich opowiadanek o miłości - chodzi o tą typową segregację i klasyfikację amerykanów, na popularnych i niepopularnych w szkole i oczywiście oni właśnie muszą się zakochać dwie skrajności, po drugie te gwiazdy, w które są tak zapatrzeni i zmianę brzydkiego kaczątka.... jednym słowem wszystko jest tam kiczowate do granic możliwości, największą chyba pomyłką jest planowanie wspólnego życia przez dwóch nie wiem prawdopodobnie szesnastolatków.
Film ten figuruje na moim ulubionym portalu filmowym sklasyfikowany jako top 100 i to mnie najbardziej boli. czasem mi się wydaje, że takie scenariusze pisze komputer, tandeta jest warta takiego autora, wszystko jet przewidywalne a w szczególności ta jej choroba, dosłownie na minutę przed tym wiedziałem, że coś jest za pięknie, i zaraz będzie zwrot akcji numer jeden... czyli dziewuszka pastora opowie szkolnemu kapitanowi drużyny footballowej, że jest chora... po czym klasycznie, jak z podręcznika chłopak wsiada w czerwone auto i jeździ po ich równych drogach, jadąc do ojca z którym nie utrzymuje kontaktów od lat, potem zwrot akcji numer dwa, postanawia się pobrać i typowe zakończenie filmu. Ona umiera, on jest innym człowiekiem
zamiast na łzy zbierało mnie na wymioty
film u mnie pozostaje w top 10 kiczu, mimo, że się przemogłem i postanowiłem jeszcze raz przyjrzeć się temu filmowi.
Rick Blaine, wszystko, co napisałeś, byłoby słuszną krytyką, ale nie uwzględniłeś jednej rzeczy. Ten film jest oparty na faktach.
Napisał rojze
Moim zdaniem, facet jest mężczyzną, gdy jest dobrym synem/ bratem/ partnerem/ ojcem/ przyjacielem/ kolegą/ pracownikiem (niepotrzebne skreślić), a przede wszystkim dobrym człowiekiem i gdy potrafi dać szczęście swoim bliskim.
To, co piszesz, to rzeczywiście, jak napisał Lubartowiak, piękne słowa, ale według mnie Twoja wypowiedź dotyczy ogólnie pojętego człowieczeństwa. Męskość natomiast jest już nieco węższą kategorią, która musi spełniać pewne dodatkowe warunki konieczne, wynikające bezpośrednio z biologii. W końcu natura nie stworzyła płci męskiej tylko po to, by mężczyzna dawał szczęście innym. Jedna i druga płeć ma do spełnienia w życiu konkretną rolę, rzekłbym misję. Jeśli mężczyzna lub kobieta nie dysponuje pierwotnymi dla swojej płci cechami, to tu zaczynam mieć wątpliwości co do ogólnego sensu istnienia takiej jednostki.
Rick Blaine, wszystko, co napisałeś, byłoby słuszną krytyką, ale nie uwzględniłeś jednej rzeczy. Ten film jest oparty na faktach.
Po czym wnioskujesz, że jest to na faktach, tylko dlatego, że w polskiej TV puszczono w cyklu prawdziwe historie??
Powiem Ci tak:
Film powstał na podstawie książki o tym samym tytule autora Nicholas`a Sparks`a w książce natomiast, opowiadającej lata 50 występuje oczywiście dziewczyna córka pastora i niektóre zachowania i przygody z filmu są wzorowane na siostrze autora książki : Danielle Sparks Lewis, której zarówno książka jak i film są dedykowane.
To jest jedyne co wiąże film z faktami, ale w faktach nie było wielkiej miłości, nie było nawet choroby, jedyne jak się orientuję to sposób zachowania tej dziewczyny, czyli nie przejmowanie sie ludźmi, oddanie wierze, etc
Cała tandetna otoczka oraz kiczowata historia miłosna to wymysła fantazji autora książki podrasowana jeszcze oraz przeniesiona w inne czasy i realia przez scenarzyste...
Męskość natomiast jest już nieco węższą kategorią, która musi spełniać pewne dodatkowe warunki konieczne, wynikające bezpośrednio z biologii.
Nie zgadzam się.
Cechy charakterystyczne dla płci to anatomia (1. 2. 3. rzędowe cechy płciowe) oraz wynikająca z niej fizjologia.
Wszystko inne to tylko uwarunkowania kulturowe, różne w różnych epokach, miejscach i klasach społecznych.
Skomentuj