To co mnie niszczy w ludziach pracujacych w HR-ach, to ze mysla, ze zadaja super chytre pytania, na podstawie ktorych wywnioskuja kim jest dana osoba i jakim bedzie pracownikiem, a kazdy z rekrutowanych mysli, jaka odpowiedz jest najwyzej punktowana. Wyniesione z jakichs korpo-treningow techniki, ktore dla czlowieka z IQ powyzej szympansa sa zenuajce i obrazliwe, a pytania jak powyzej tak bezbrzeznie glupie, ze mozna tylko usiasc i plakac.
Potem w korpo pracuje taka banda debili, ktora jak w co drugim zdaniu nie uzyje selowa 'processes', to jest chora, robiaca meetingi w sprawie kazdej pierdy, z nierobstwa czyniaca sztuke. Na codzien jestem pod wrazeniem, ile wysilku niektorzy sa w stanie wlozyc, zeby symulowac prace, ze w pewnym momencie wydaje mi sie, iz przerasta on wysilek, jaki faktycznie musieliby wlozyc, zeby robili to co do nichy nalezy. I dzien w dzien zadajesz sobie pytanie, kto temu czemus dal prace, bo takiej sciany glupoty, ignorancji, rozczeniowosci i niekomptencji, w takim rozmiarze, ciezko nadac miano czlowieka.
Romowa rekrutacyjna sluzy trzem celom.
1. Ocenie czy ktos jest kompetentny w pracy, ktora ma wykonywac - wiedza, umiejetnosci.
2. Czy ktos potrafi biegle poslugiwac sie jezykiem polskim, formulowac odpowiedzi i wyrazac poglady - nieistotne jakie; kwestia tego, czy potrafi skladnie prezentowac opinie i ich dowodzic. Fajnie by bylo, gdyby potraifl to robic w jezyku obcym.
3. Ew. czy zalezy mu na tej pracy - ot moje wrazenie z rozmowy z dana osoba.
Nie jest istotne czy ten czlowiek w czasie wolnym szlachtuje prosieta, gowno mnie obchodza jego pasje. Niech wykonuje swoja prace dobrze i bedzie kompetentny w tym co robi. Fakt, ze potrafi spojnie, zrozumiale, poprawnie gramatycznie, i skladniowo przekazywac swoje mysli, to wiecej niz potrafi 90% spoelczenstwa i wystarczajaco jesli chodzi o umiejetnosci interpersonalne.
Potem wlasnie przez takie dzialy HR i tego typu bzdurne techniki, na codzien trzeba sie stykac z ludzmi, ktorych jak slyszysz, to nie wiesz czy oni naprawde sa tacy glupi, czy sa takimi genialnymi aktorami, czy tez to po prostu beztroska ignorancja.
BTW. Osoba, ktora odpowie - rzucilbym prace, jesli cokolwiek, to zarobilaby u mnie plusa. Jeden szczery, ktory nie pierdzieli bez sensu i nie mowi, ze klepanie rubryczek w SAP-ie 8 godzin dziennie jest szczytem jego marzen i sposobem w jaki sie realizuje. Tez bym pewnie rzucil prace, zaczal wlasny biznes, robil studia z czegos co mnie zawsze interesowalo, wyelgiwal sie na plazy na karaibach. Musialbym miec prace, ktora mnie naprawde pasjonuje, zeby tego nie rzucic. Jesli ktos twierdzi inaczej, to klamie i pierdzieli glupoty, wiec rownie dobrze mozna ta odpowiedz skreslic.
Potem w korpo pracuje taka banda debili, ktora jak w co drugim zdaniu nie uzyje selowa 'processes', to jest chora, robiaca meetingi w sprawie kazdej pierdy, z nierobstwa czyniaca sztuke. Na codzien jestem pod wrazeniem, ile wysilku niektorzy sa w stanie wlozyc, zeby symulowac prace, ze w pewnym momencie wydaje mi sie, iz przerasta on wysilek, jaki faktycznie musieliby wlozyc, zeby robili to co do nichy nalezy. I dzien w dzien zadajesz sobie pytanie, kto temu czemus dal prace, bo takiej sciany glupoty, ignorancji, rozczeniowosci i niekomptencji, w takim rozmiarze, ciezko nadac miano czlowieka.
Romowa rekrutacyjna sluzy trzem celom.
1. Ocenie czy ktos jest kompetentny w pracy, ktora ma wykonywac - wiedza, umiejetnosci.
2. Czy ktos potrafi biegle poslugiwac sie jezykiem polskim, formulowac odpowiedzi i wyrazac poglady - nieistotne jakie; kwestia tego, czy potrafi skladnie prezentowac opinie i ich dowodzic. Fajnie by bylo, gdyby potraifl to robic w jezyku obcym.
3. Ew. czy zalezy mu na tej pracy - ot moje wrazenie z rozmowy z dana osoba.
Nie jest istotne czy ten czlowiek w czasie wolnym szlachtuje prosieta, gowno mnie obchodza jego pasje. Niech wykonuje swoja prace dobrze i bedzie kompetentny w tym co robi. Fakt, ze potrafi spojnie, zrozumiale, poprawnie gramatycznie, i skladniowo przekazywac swoje mysli, to wiecej niz potrafi 90% spoelczenstwa i wystarczajaco jesli chodzi o umiejetnosci interpersonalne.
Potem wlasnie przez takie dzialy HR i tego typu bzdurne techniki, na codzien trzeba sie stykac z ludzmi, ktorych jak slyszysz, to nie wiesz czy oni naprawde sa tacy glupi, czy sa takimi genialnymi aktorami, czy tez to po prostu beztroska ignorancja.
BTW. Osoba, ktora odpowie - rzucilbym prace, jesli cokolwiek, to zarobilaby u mnie plusa. Jeden szczery, ktory nie pierdzieli bez sensu i nie mowi, ze klepanie rubryczek w SAP-ie 8 godzin dziennie jest szczytem jego marzen i sposobem w jaki sie realizuje. Tez bym pewnie rzucil prace, zaczal wlasny biznes, robil studia z czegos co mnie zawsze interesowalo, wyelgiwal sie na plazy na karaibach. Musialbym miec prace, ktora mnie naprawde pasjonuje, zeby tego nie rzucic. Jesli ktos twierdzi inaczej, to klamie i pierdzieli glupoty, wiec rownie dobrze mozna ta odpowiedz skreslic.
Skomentuj