Ix

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Wizje realne
    Świętoszek
    • Aug 2014
    • 33

    Ix

    Wszyscy dookoła kłamią.

    “Tak, jest w porządku” - gdy wewnętrznie jesteś rozwalony.

    “Tak, smakowało mi” *- a przecież nie cierpisz pomidorowej.

    “Kocham cię” - w przypadku dobrania się do majtek dziewczyny, za którą od miesiąca się uganiasz. Po wszystkim jednak stwierdzisz, że było miło, ale nie o to ci chodzi.

    Ja też kłamię. Głównie to przez ciebie, żeby twoje majtki zobaczyć na podłodze leżące obok sterty moich ciuchów. Przez magiczne zdanie: “będę cię pieprzył, jeśli się nie zakochasz”. Więc powtarzam “nie zależy mi”, “to tylko (AŻ) za****sty seks, nic więcej”, “nic nas nie łączy” jak pieprzoną mantrę. A przy tym świadomie nie dotrzymuję danego słowa, bo przecież nie da się obiecać czegoś tak absurdalnego jak “nie zakocham się”. Skoro dzwonisz do mnie pochwalić się nowo zamontowaną pierdołą w aucie, chcesz wiedzieć, czy podobają mi się nowe felgi, czekasz aż ponownie usłyszysz mój głos, śmiech, mówisz, że się stęskniłeś (już następnego dnia)… Jak miałam dotrzymać własnej obietnicy?

    Oczywiście wiem, że gdy się przyznam skończą się nasze spotkania, urywane oddechy, bycie otoczoną przez twoje silne, męskie ramiona, orgazmy, które już dawno przestałam liczyć. Więc kłamię.

    Miałam być na uczelni, ale okazało się, że wypadły mi zajęcia. Piszę SMS: “masz czas? Będę wolna za 40min.” Mam ochotę dodać “stęskniłam się, chcę cię zobaczyć”, ale nie mogę tego napisać, bo się zdenerwujesz. Wiem, że mimo wszystko umiesz czytać między wierszami. W odpowiedzi dostaję wiadomość: “bądź gotowa za godzinę”. I już jakby czas zwolnił, a ja myślami jestem poza autem, którym wracam do domu. W głowie mam widok siebie przebranej w wysokie, czarne szpilki (które uwielbiasz), granatową ołówkową spódnicę przed kolano, niebieską koszulę… Cielista koronkowa bielizna i pończochy powinny całkowicie zrobić resztę roboty. I już prawie jestem z siebie dumna i uśmiecham się do siebie, trzymając pewniej kierownicę i dodając gazu.

    Dzwonisz, a ja już jestem bardziej, niż gotowa. Byłam wyszykowana dziesięć minut przed twoim przyjazdem, jednak zwlekam i schodzę po paru chwilach. Próbuję uspokoić własny oddech i oczyścić głowę z wizji tego, co mam ochotę zrobić. Pocałować namiętnie na dzień dobry. Sięgnąć ręką do twojego krocza sprawdzając, czy już jesteś twardy. Wyjąć twój członek. Wziąć w usta. Wypiąć tyłek.

    Zamiast tego wchodzę do auta i ledwo co muskam twój szorstki od zarostu policzek.

    - Dzień dobry.

    Rzucasz mi spojrzenie aprobujące wybór ciuchów.

    - Właśnie stał się lepszy. - Odpalasz auto i odjeżdżamy.

    Droga upływa na rozmowie o pracy, uczelni i jakiś głupotach. Szczerze mówiąc, nie bardzo umiem się skupić, czując twój zapach, obserwując silne przedramiona i obciągając ci w myślach. W pewnym momencie zauważasz, że się rumienię i nie potrafię przypomnieć sobie, o co pytałeś.

    - Grosz za twoje myśli.

    - Chciałbyś - śmieję się i odwracam wzrok, bo mam wrażenie, że wiesz dokładnie, o czym myślałam.

    Wchodzimy do mieszkania i ściągam szpilki, zwiększając różnicę wzrostu między nami. Czuję się mała, przytłoczona i niesamowicie podniecona, ale nie śmiem zaczynać pierwsza.

    - Jesteś głodna?

    - Tak… - odpowiadam szeptem i patrzę na niego jak na wyjątkowo dobry kawałek tortu.

    - Niech to… Później cię nakarmię. Teraz potrzebuję zobaczyć te wdzianko na podłodze. I wejść w ciebie. Od tyłu.

    Prawie piszczę, gdy bierze mnie na ręce i zanosi do sypialni.

    - Rozbierz się.

    Okej. Znacznie ułatwia mi zadanie. Łatwiej jest zrobić coś, co powie, wykonać jego polecenia, niż przejąć kontrolę nad sytuacją. Ręce mi drżą, gdy niespiesznie wyciągam koszulę zza spódnicy i zaczynam odpinać po kolei guziki. Nie ma ich zbyt wiele, więc wkrótce ląduje na podłodze. Nieco szybciej rozpinam zamek z tyłu i zsuwam zbędny materiał. Dopiero teraz, stojąc przed nim w bieliźnie, podnoszę wzrok i patrzę, rzucając mu wyzwanie.

    - Stanik i majtki - mówi władczo, a ja ledwo daję radę stać. Myślę o tym, jak już za chwilę będzie mnie wypełniał. Jedną dłonią rozpinam stanik, a drugą podtrzymuję, żeby nie spadł. Może to absurdalne, ale zawstydzam się, gdy tak mnie obserwuje.

    Podchodzi i odsłania moje piersi, które sterczą przed nim ochoczo czekając na pieszczoty. Bierze sutek między kciuk i palec wskazujący i boleśnie pociera.

    - Mmm… - to jedyne, na co mnie stać. Zamykam oczy. Nagle czuję parodniowy zarost drażniący delikatną skórę piersi. Bawi się nimi chwilę i sprowadza mnie na ziemię, dając niespodziewanie mocnego klapsa i jeszcze mocniej ściskając pośladek.

    - Nadal masz coś niepotrzebnego na sobie.

    Szybko naprawiam swój błąd, pragnąc znów go poczuć. Zostaję w samych pończochach. I czekam na dalsze instrukcje. Nie mówi, żebym go rozebrała. W międzyczasie zdążył już wyjąć pasek ze szlufek i złożyć go na pół. Przechodzi obok i staje za mną. Czekam. Coraz bardziej spięta, bo wiem, co chce zrobić. Wiem, że zaraz poczuję skórę paska na własnym tyłku. O ile to możliwe, robię się napalona jeszcze bardziej. Czuję jego oddech na karku, dłonią gładzi obie piersi, przesuwa ją wyżej i łapie za gardło, zmuszając bym oparła się o niego plecami. Uderza mnie paskiem po udach.

    ****a.

    Sekundę później całuje szyję, doprowadzając mnie tym na skraj. Przyciska się i czuję jego wzwód nad własnymi pośladkami. Prawie mruczę z zachwytu. Odsuwa się i następny raz spada na mój tyłek.

    - Aaa… - jęczę niezadowolona. Umieram z pożądania, a on się ze mną bawi. Czuję pas jeszcze dwa razy, zanim odrzuca go na dywan i rozpina rozporek. I mam nadzieję, że w końcu mnie wypełni i porządnie zerżnie.

    - Odwróć się.

    Ugh-och. Dobra. Znów posłusznie wykonuję polecenie i natychmiast kładzie mi ręce na ramiona, zmuszając bym uklękła. Na wysokości ust mam dumnie prężący się członek. Teraz to ja mam kontrolę. *Łapię nasadę jedną ręką, liżąc go od spodu. Prawie od jąder do samego czubka, na którym już lśni kropla słonego ejakulatu. Okrążam językiem główkę i z powrotem przechodzę do jąder. Jest gładko ogolony, więc bez przeszkód biorę je po kolei do buzi i ssę lekko. Czuję, jak cały się napina i pomrukuje, wkładając mi ręce we włosy. Owija je wokół dłoni i mocno przytrzymuje. Zmusza do odsunięcia się.

    - Koniec zabawy, mała.

    Otwieram usta i przyjmuję go na tyle, ile mogę bez dławienia się. *Ssę i liżę go, gdy pieprzy moją buzię. Raz czy dwa wsadził za głęboko i zaczęłam się krztusić. Gdy sądziłam, że jest bliski spełnienia, ponieważ jego ruchy stały się mocniejsze i bardziej urywane, wsunął go tak głęboko, że z oczu poleciały mi łzy.

    - Wytrzymaj. - Mruknął, a ja się poddałam. Nie wiem, ile to trwało, lecz poczekał, aż minie mi odruch dławienia się i przestanę płakać. *Spojrzałam na niego i odkryłam, że uważnie mnie obserwuje (a kiedy tego nie robił?). Uwolnił się z moich ust, a ja haustem nabrałam powietrza w płuca.

    Pomógł mi wstać i zaprowadził do łóżka. Popchnął na czarną pościel, która pachniała nim. Zatopiłam twarz w poduszkach. Zaraz potem poczułam jak klęka za mną i odruchowo wypięłam pupę w jego kierunku. Uwielbiam czuć go w sobie bez zabezpieczenia. Oboje jesteśmy zdrowi, a sama biorę tabletki. Wypełnił mnie jednym pchnięciem. Czuję się wspaniale, gdy raz za razem obija się o mój tyłek.

    Słowa cisną mi się same na usta. Tyle chciałabym mu powiedzieć.

    Nie kocham go. Gówno prawda. Kocham.

    Szlocham w poduszkę będąc gdzieś na skraju orgazmu i jedyne, co wyrywa się z moich ust to dźwięki rozkoszy.
    Dla pragnących pożądać.
Working...