Kupić czy wynająć?

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • Jacenty
    Emerytowany PornoGraf
    • Jul 2006
    • 1545

    #31
    Przyjeżdżaj do mnie, za tyle to kupisz domek z ogródkiem
    Po ślubie nie jest lepiej, ale czasem jest częściej

    Uwaga! Nie klikać w ten link pod żadnym pozorem!

    Skomentuj

    • jezebel
      Emerytowany Pornograf

      Zboczucha
      • May 2006
      • 3667

      #32
      Jakbym miała partnera do kredytowej doli i dzielenia życia, to bardzo chętnie, bo swego miejsca na ziemi to ja nie mam
      Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

      Skomentuj

      • e-rotmantic
        Perwers
        • Jun 2005
        • 1556

        #33
        Napisał jezebel
        Przy racie 1500zł na 35 lat spłacisz w sumie 630.000zł. W takim razie jeśli uwzględnię w tym oprocentowanie, marżę, prowizję, koszty okołokredytowe, to mi wychodzi, że tego kredytu to ja maksimum 200.000mogłam wziąć, no może 250.000. Za tyle to ja może kupię 50mkw, ale na śląsku, 25letnie i do remontu.
        Rany, po pierwsze, liczysz dla kredytu złotówkowego, a ja pisałem "jeśli kogoś stać na kredyt". To, że kogoś stać tylko na złotówkowy, a na walutę obcą już nie, to jeszcze nie znaczy, że go stać na kredyt. Teraz, po kryzysie, taka jest polityka banków, że forsują kredyty złotówkowe, ale to nie znaczy, że to jest jedyna opcja i że trzeba w nią wchodzić na ślepo. Bo faktycznie, jeśli rozważać wyłącznie kredyt złotówkowy, to już chyba lepiej wynająć, bo to akurat jest najdroższy z możliwych kredytów, nawet jeśli uwzględni się te żałosne kredyty dla małżeństw.
        Rata 1500 zł na 35 lat jest dla mieszkania zakupionego za około 335 000 zł i wcale nie jest to jeszcze jakaś wyjątkowa okazja.
        Ja w swoich obliczeniach uwzględniałem, że kredyt zostanie wzięty z głową, a nie na pałę - byle jaki, byle by był.

        Skomentuj

        • jezebel
          Emerytowany Pornograf

          Zboczucha
          • May 2006
          • 3667

          #34
          e-rotmantic, ja też mówię o kredytach z głową, gdzie marża będzie w miarę niska, oprocentowanie też, a i ubezpieczenia od niskiego wkładu można uniknąć, chociaż często wkład własny gwarantuje nam tańszy kredyt. NIe wiem tylko skąd przekonanie, że kredyt jeśli nie złotowy, to tani. Jeszcze jest ryzyko, bo nie wiemy jak zachowa się na przestrzeni lat waluta, no chyba, że zabezpieczymy sobie prawo przewalutowania, ale nie każdy bank na to idzie i nie ma też nieograniczonej ilości tych przewalutowań w trakcie spłacania mieszkania.
          Banki też nie forsują kredytów złotowych, tylko nie każdy ma w ofercie kredyty w walucie.
          Z kolei kredyty w programie RnS nie są takie głupie, ale ograniczone warunkami. Należy jednak sobie policzyć przeważnie, ile w efekcie oddamy do banku, nawet przy dopłacie z budżetu, bo może się okazać, że opcja poza programem będzie atrakcyjniejsza niż w programie.
          Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

          Skomentuj

          • e-rotmantic
            Perwers
            • Jun 2005
            • 1556

            #35
            Skoro wchodzimy w szczegóły...
            Napisał jezebel
            NIe wiem tylko skąd przekonanie, że kredyt jeśli nie złotowy, to tani.
            Ano stąd, że głównym składnikiem oprocentowania kredytu jest stopa referencyjna. W przypadku kredytu złotowego jest to WIBOR, który jest gigantycznie duży w porównaniu do EURIBORu czy też LIBORu. Ot, choćby na dziś, WIBOR wynosi 4,13%, podczas gdy EURIBOR 0,65%, a LIBOR zaledwie ćwierć procenta (sic!) Takie relacje były, są i jeszcze długo pozostaną.
            Napisał jezebel
            Jeszcze jest ryzyko, bo nie wiemy jak zachowa się na przestrzeni lat waluta
            Nie wiem, jaki piorun by musiał *******nąć, żeby waluta tak zwariowała, żeby koszt kredytu walutowego przeskoczył koszt kredytu złotowego. Coś takiego nie miało miejsca nawet podczas ostatniego kryzysu.
            Napisał jezebel
            no chyba, że zabezpieczymy sobie prawo przewalutowania, ale nie każdy bank na to idzie i nie ma też nieograniczonej ilości tych przewalutowań w trakcie spłacania mieszkania.
            Nie każdy takie prawo daje, ale na ogół nie ma z tym problemu. A jeśli nawet bank blokuje taką możliwość, to zawsze kredyt można sobie przenieść do innego banku i w innej walucie. Nikt tego zabronić nie może.
            Napisał jezebel
            Banki też nie forsują kredytów złotowych, tylko nie każdy ma w ofercie kredyty w walucie.
            No nie każdy, bo te banki wycofały oferty walutowe na skutek kryzysu. Forsują kredyty złotówkowe jako bezpieczniejsze, ale prawdziwa przyczyna jest z goła inna. Po wielkim bumie na kredyty walutowe, głównie CHF, waluty po prostu zaczęło brakować. Bankom nie jest łatwo ją kupić.
            Napisał jezebel
            Z kolei kredyty w programie RnS nie są takie głupie, ale ograniczone warunkami. Należy jednak sobie policzyć przeważnie, ile w efekcie oddamy do banku, nawet przy dopłacie z budżetu, bo może się okazać, że opcja poza programem będzie atrakcyjniejsza niż w programie.
            I na ogół jest. Opcja RnS opłaca się, jak się kupuje jakąś klitkę na zadupiu, tudzież do generalnego remontu i to tylko wówczas, jeśli zakłada się przewalutowanie po ośmiu latach. RnS nie zostało wymyślone po to, żeby pomóc młodym małżeństwom, ale po to, żeby nakręcić polską budowlankę.
            Po prostu ręce opadały, jak młode debilątka brały ślub na akord, żeby dostać ten wymarzony, wspaniały kredyt. Krew się w żyłach gotuje normalnie.

            Skomentuj

            • jezebel
              Emerytowany Pornograf

              Zboczucha
              • May 2006
              • 3667

              #36
              Po prostu ręce opadały, jak młode debilątka brały ślub na akord, żeby dostać ten wymarzony, wspaniały kredyt. Krew się w żyłach gotuje normalnie.
              Pamiętam, obserwowałam statystyki. Ale zdaje się, że program przyhamowuje i ma być w ciągu kilku lat wycofany?

              Co do zmiany walut, to właśnie kwestia franka jest dla mnie miarodajna - pamiętam , że na przestrzeni półtora roku, frank spadł prawie 1,10zł. Kwestii samych kredytów w walucie, nie będę roztrząsać, bo niestety jestem jeszcze laikiem, dopiero raczkuję w temacie - niemniej konkretne liczby do mnie przemawiają.
              Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

              Skomentuj

              • e-rotmantic
                Perwers
                • Jun 2005
                • 1556

                #37
                Napisał jezebel
                Pamiętam, obserwowałam statystyki. Ale zdaje się, że program przyhamowuje i ma być w ciągu kilku lat wycofany?
                Zgadza się, i całe szczęście.

                Z resztą, kredyt hipoteczny ma jeszcze jedną ciekawą właściwość. Osobiśćie nie słyszałem, żeby ktokolwiek takowy kredyt spłacał przez tyle lat, na ile go wziął, czyli do przysłowiowego "końca życia". Wynika to z inflacji, czyli spadku wartości pieniądza. Paradoksalnie, dla kredytobiorców zjawisko inflacji jest przychylne. Przez cały okres kredytowania spłacamy mniej więcej takie same raty co do liczby złotówek. Jednak z biegiem czasu wartość pojedynczej złotówki spada. Załóżmy następujący scenariusz:

                Rata kredytu: 1500 zł.
                Inflacja w stosunku rocznym: 2%.

                Sytuacja po 10 latach spłacania:
                Wartość złotówki jest o około 20% mniejsza, czyli odczuwa się ją, jakby dzisiaj wynosiła ona 1200 zł. To oznacza, że co najmniej o tyle mniej uciążliwa jest rata dla spłacającego przy założeniu, że jego pensja wzrastała tylko o procent inflacji, co w praktyce nie ma miejsca, ponieważ nawet minimalna krajowa rośnie szybciej niż inflacja. Reasumując, po dłuższym czasie spłacania rata kredytu to są śmieszne pieniądze i stanowią stosunkowo niedużą część domowego budżetu. Ewentualne najbardziej zwariowane wahania kursowe nie są praktycznie żadnym zagrożeniem. Dzięki temu, spłacający może przyspieszyć spłacanie kredytu, podwyższając jego ratę. Przy pesymistycznych założeniach, realny czas spłaty hipoteki wynosi 2/3 zakładanego na początku okresu kredytowania.

                Dlatego właśnie gadanie, że kredyt mieszkaniowy to jest uwiązanie sobie kamienia do szyi do końca życia, można między bajki włożyć.

                Oczywiście, może ktoś mi zarzucić, że za młody jestem i nie pamiętam roku '88, kiedy to inflacja szalała jak ocipiała (60%) i rząd odgórnie "przeprocentował" wszystkie kredyty o wartość inflacji. Pamiętam, pamiętam. Wszyscy, któzy mieli wtedy kredyty hipoteczne, zostali w biały dzień, na beczelnego zrobieni w *****. Lata 80-te to była jednak poprzednia epoka ustrojowa. Myślę, że taki rozbój (i taka inflacja) jest nie do pomyślenia w cywilizowanym kraju.
                Last edited by e-rotmantic; 11-03-10, 00:41.

                Skomentuj

                • Dareios
                  Gwiazdka Porno
                  • Jan 2006
                  • 1959

                  #38
                  Przede wszystkim należy się zastanowić czy nasze źródła dochodów są w miare pewne i czy nie będzie problemu za rok, dwa, pięć lat. Z tym bywa różnie a kredyt trzeba spłacać. Generalnie mam awersję co kredytów ale sam osobiście bym się skłaniał ku kupnie za kredyt. Mieszkania nie kosztują 20 tysięcy, naprawdę trzeba uzbierać grubą kasę aby coś takiego kupić. A osobiście szkoda by mi było całe swoje oszczędności wpakować w kupno mieszkania i być gołym. A przecież mieszkanie trzeba jeszcze jakoś wyposażyć
                  Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.

                  Skomentuj

                  • jezebel
                    Emerytowany Pornograf

                    Zboczucha
                    • May 2006
                    • 3667

                    #39
                    Niestety, jak dowodzą realia, teraz żadna praca, nawet na czas nieokreślony, wcale nie jest taka pewna. Banki nawet czasem badają ryzykowność branży w której zatrudniony jest kredytobiorca, by pomimo tego, iż ma zatrudnienie na stałe, móc ocenić sytuacje na wiele lat do przodu, np w przypadku kryzysu a co za tym idzie redukcji etatów czy plajty.
                    Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                    Skomentuj

                    • Dareios
                      Gwiazdka Porno
                      • Jan 2006
                      • 1959

                      #40
                      No i to jest dość zrozumiałe. Jasne, że nie ma pewności ale tej nie ma nigdy. Jednak niektórzy się czują pewniej, inni mniej pewnie. Jednak brać kredyt ze świadomością że za 2 miesiące moge stracić pracę to ja bym nie chciał.
                      Mój jest ten kawałek podłogi, nie mówcie mi więc co mam robić.

                      Skomentuj

                      • Stela7
                        Tygryska
                        • Aug 2009
                        • 985

                        #41
                        Wynajmowanie mieszkania to podobnie jakby kredyt się spłacało tyle,że nigdy nie będzie twoje.. Dużo zależy od twojej chęci posiadania..mieszkam w domu,status właściciel,bez kredytu na głowie..jest pewien komfort ale i blokada gdyby nagle zachciało się zmian.
                        "Miłość mierzy się potrzebą obecności"

                        Skomentuj

                        • jezebel
                          Emerytowany Pornograf

                          Zboczucha
                          • May 2006
                          • 3667

                          #42
                          Stela, no ale jak zechcesz zmian, to możesz albo wynająć i czerpać zysk, albo sprzedać.
                          Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                          Skomentuj

                          • e-rotmantic
                            Perwers
                            • Jun 2005
                            • 1556

                            #43
                            Napisał jezebel
                            Banki nawet czasem badają ryzykowność branży w której zatrudniony jest kredytobiorca
                            Dorbne sprostowanie, jeza. Banki zawsze uwzględniają branżę, z której kredytobiorca czerpie dochód. A to, jak bardzo, która jest ryzykowna, to banki wiedzą na bieżąco. I tak na przykład, o ironio, pracownikom banków (branża finansowa) bardzo trudno dostać kredyt, a już informatykom daje się je niemal w ciemno. Przynajmniej w moim przypadku, nawet po kryzysie, jak mi bank zapodał moją zdolność, to przed oczami od razu stanął mi obraz, jak wbijam zęby w tynk. Do dziś wydzwaniają do mnie regularnie z pewnego banku i proponują jakieś kosmiczne kredyty gotówkowe, choć doskonale wiedzą, że mam kredyt hipoteczny na głowie i jeszcze kartę kredytową. I w pale mi się to nie mieści, ale według ich wyliczeń to ja jestem w stanie wyżyć za około kilo złotych miesięcznie. Jak się później dowiedziałem, powodem tak dalece idącego zaufania banku jest mój zawód - informatyk właśnie.
                            Napisał mlody69
                            No i to jest dość zrozumiałe. Jasne, że nie ma pewności ale tej nie ma nigdy. Jednak niektórzy się czują pewniej, inni mniej pewnie. Jednak brać kredyt ze świadomością że za 2 miesiące moge stracić pracę to ja bym nie chciał.
                            Zgadza się, choć po kryzysie mało prawdopodobne, żeby ktoś dał kredyt kredytobiorcy będącemu w tak kiepskiej sytuacji zawodowej. Zależnie od sytuacji na rynku, kredyt opłaca się brać na minimum 2 do 5 lat. Tak więc bezpiecznie jest wtedy, jeśli ma się pewność, że w ciągu najbliższych 5 lat będzie się miało pracę.
                            Last edited by e-rotmantic; 02-04-10, 23:48.

                            Skomentuj

                            • Junona
                              Erotoman
                              • Aug 2007
                              • 468

                              #44
                              Jak tak czytam to wszystko i słucham od ludzi starajacych się o kredyt to zastanawia mnie tylko jedno - kto w takim razie kupuje te mieszkania i jakim cudem wyrastajace jak grzyby po deszczu luksusowe osiedla zapelniają się wlascicielami, bo biorąc pod uwagę te wszystkie kryteria na kredyt stac na dobrą sprawę moze z kilka procent spoleczenstwa w wieku produkcyjnym. I co z resztą? do konca zycia ladowanie komuś w kieszen ciezko zarobionych pieniedzy albo pod jednym dachem z rodzicami?:/ Chore...
                              Pain is an unavoidable side-effect of life.

                              Skomentuj

                              • jezebel
                                Emerytowany Pornograf

                                Zboczucha
                                • May 2006
                                • 3667

                                #45
                                Junona, z doświadczenia wiem, że często kupują je młodzi ludzie, a kredyt dostają np dzięki wkładowi własnemu z już uciułanych przez lata pieniędzy, lub ze sprzedaży mieszkań po rodzicach. Spory wkład własny lub zabezpieczenie na własności w postaci mieszkania, czyni takiego delikwenta bezpiecznym klientem i bank nie martwi się wtedy, czy go stać na spłatę - jak nie będzie go stać, to ma zabezpieczenie. Ale banki i tak przykręcały śrubę w ostatnich latach, no może tylko na przestrzeni ostatniego półrocza się poluzowało pod względem LTV, bo znalazły się takie instytucje które dawały kredyty na ponad sto procent. Poza tym, wiele banków uznaje, iż rata wynosząca więcej niż połowę zarobków netto, czyni wciąż takiego klienta w pełni wypłacalnym - a co ludzie? Ludzie biorą taki kredyty, zapierdzielają jak wół, lwią część oddają państwu, drugą sporą część oddają za kredyt, a żyją w ubóstwie Najważniejszy dla nich jest fakt posiadania własnego M.
                                To dla mnie od zawsze jest kwestia sporna - na ile człowiek czuje się zdeterminowany społecznie, by jednak kupić mieszkanie na własność nawet zadłużając się na całe życie, ale żeby odhaczyć na liście tę sprawę jako pewien społeczny odbębniony obowiązek.

                                e-rotmantic - dla banku taką bezpieczną branżą jest np służba zdrowia dla mnie absurd.
                                Jestem sobie. . .zwyczajna. . . jak kiełbasa...i mam idealny kształt...kuli

                                Skomentuj

                                Working...