Jeśli był już taki temat to sorry, szukałam i nie znalazłam.
Wymieniacie mnóstwo sposobów na to jak wy sami motywujecie się do ćwiczeń.
Ja natomiast chciałabym zmotywować do ćwiczeń męża. Niestety nigdy miłośnikiem sportów nie był ale młodość ma pewne przywileje i nie narzekał nadmiar kilogramów. Mięśni zresztą też. O ile brak muskulatury zniosę o tyle powiększający się od kilku lat obwód pasa zaczyna mi przeszkadzać.
Co gorsza jest miłośnikiem słodyczy i jedzenia w ogóle.
Nie raz, nie dwa próbowałam go namówić na zrobienie choćby kilku serii brzuszków dziennie. Próbowałam namówić żeby ze mną biegał, żeby poćwiczył trochę na orbitreku (czy jak to zwał) ale za każdym razem słyszę, że on masochistą nie jest, że jemu się nie chce, biegać nie lubi itp. Na basen nie pójdzie, bo ma jakieś urojone kompleksy na temat swojego owłosienia. W piłkę z dzieckiem nie gra bo dziecko jeszcze za małe. Jedyną aktywnością jest klikanie w klawiaturę podczas gry w sieci (co jest odrębnym problemem).
Tłumaczenie, że nadmiar tłuszczu (szczególnie tego na brzuchu) jest niezdrowy dla narządów wewnętrznych też nic nie daje.
Kiedyś wprost powiedziałam, że nie podoba mi się to co dzieje się z jego tuszą, że kiedyś wyglądał lepiej - jak grochem o ścianę.
Z drugiej strony usłyszałam kiedyś głęboką nocą coś w stylu "jak ja Ci się jeszcze mogę podobać? Ty się prawie nic nie zmieniłaś a ja...". Ale każdy argument, którego użyję próbując go przekonać żeby coś zmienił, zaczął się ruszać, nie podjadał tyle zbywa słowami "kochanego ciała nigdy za wiele".
I co ja mam z nim zrobić? Jak mu przemówić do rozumu, do ambicji, do nie wiem już sama czego. Przecież chodzi nie tylko o wygląd ale też o zdrowie, jakość życia, samopoczucie.
Drodzy panowie jakie argumenty by Was ruszyły. Drogie Panie, czy któraś miała podobny problem ,co zrobiłyście i czy poskutkowało?
Wymieniacie mnóstwo sposobów na to jak wy sami motywujecie się do ćwiczeń.
Ja natomiast chciałabym zmotywować do ćwiczeń męża. Niestety nigdy miłośnikiem sportów nie był ale młodość ma pewne przywileje i nie narzekał nadmiar kilogramów. Mięśni zresztą też. O ile brak muskulatury zniosę o tyle powiększający się od kilku lat obwód pasa zaczyna mi przeszkadzać.
Co gorsza jest miłośnikiem słodyczy i jedzenia w ogóle.
Nie raz, nie dwa próbowałam go namówić na zrobienie choćby kilku serii brzuszków dziennie. Próbowałam namówić żeby ze mną biegał, żeby poćwiczył trochę na orbitreku (czy jak to zwał) ale za każdym razem słyszę, że on masochistą nie jest, że jemu się nie chce, biegać nie lubi itp. Na basen nie pójdzie, bo ma jakieś urojone kompleksy na temat swojego owłosienia. W piłkę z dzieckiem nie gra bo dziecko jeszcze za małe. Jedyną aktywnością jest klikanie w klawiaturę podczas gry w sieci (co jest odrębnym problemem).
Tłumaczenie, że nadmiar tłuszczu (szczególnie tego na brzuchu) jest niezdrowy dla narządów wewnętrznych też nic nie daje.
Kiedyś wprost powiedziałam, że nie podoba mi się to co dzieje się z jego tuszą, że kiedyś wyglądał lepiej - jak grochem o ścianę.
Z drugiej strony usłyszałam kiedyś głęboką nocą coś w stylu "jak ja Ci się jeszcze mogę podobać? Ty się prawie nic nie zmieniłaś a ja...". Ale każdy argument, którego użyję próbując go przekonać żeby coś zmienił, zaczął się ruszać, nie podjadał tyle zbywa słowami "kochanego ciała nigdy za wiele".
I co ja mam z nim zrobić? Jak mu przemówić do rozumu, do ambicji, do nie wiem już sama czego. Przecież chodzi nie tylko o wygląd ale też o zdrowie, jakość życia, samopoczucie.
Drodzy panowie jakie argumenty by Was ruszyły. Drogie Panie, czy któraś miała podobny problem ,co zrobiłyście i czy poskutkowało?
Skomentuj