Szkoda, że nie możecie tego usłyszeć co ja. Szkoda, że nie możecie przeżyć tego co ja. Czasami widzę ją jak podjeżdża swoim luksusowym samochodem na osiedlowy parking pod apartamentowiec, w którym mieszkamy - ona i ja. Widzę ją jak z gracją wysiada z tego samochodu, bierze torebkę i kieruje się do wejścia do budynku. Widzę ją czasami, jak mam okazję i wiem, że ona akurat przyjedzie, jak jestem sam, jak mogę swobodnie obserwować przez firankę w oknie, bo żony nie ma w domu i nikt mi nie przeszkadza.
Stałem pod moimi drzwiami wyjściowymi na klatkę schodową z okiem przyłożonym do wizjera, spoglądając na zewnątrz i oczekując jej nadejścia. Nagle, z dołu klatki, pojawił się ten boski dźwięk, z każdą sekundą coraz donośniejszy, głośniejszy, bardziej wyraźny. Ten balsam dla moich uszu - stuk obcasów pięknych damskich butów o wykafelkowaną podłogę i stopnie schodowe.
Weszła w końcu na piętro, na którym oboje mieszkaliśmy. Żeby dojść do swojego mieszkania musiała jeszcze przejść koło moich drzwi i pójść kawałek korytarzem prosto, będąc na celowniku wizjera przez który ją obserwowałem. Minęła moje drzwi i mimochodem rzuciła okiem na nie. Czyżby kobiecy instynkt podpowiadał jej, że tam za drzwiami obserwuje ją para, spragnionych jej ciała, męskich oczu? Przeszła dalej. Poruszała się z gracją. Była późna jesień, więc miała na sobie kozaki, gustowne kozaki koloru karmelowego. Więc to ten zniewalający dźwięk, ten stuk pochodził z obcasów tych pięknych kozaków!
Włożyła klucz do zamka i otworzyła drzwi. Trochę mi było szkoda, bo za chwilę wejdzie do mieszkania, zamknie drzwi za sobą i bajka się skończy. Zrezygnowany już chciałem odejść od wizjera, ale widząc, że po wejściu nie zamknęła drzwi, tylko zostawiła uchylone, więc pomyślałem, że może jeszcze gdzieś wyjdzie na zewnątrz. Czekałem tak może z pięć minut.
Drzwi były nadal lekko uchylone. Co jest grane - pomyślałem. Oczekiwanie zostało mi wynagrodzone. Wyszła z mieszkania. Ubrana cały czas w te kozaki. Ponadto miała na sobie czarną spódnicę i bluzkę zapinaną na guziki. W lewej ręce, ubraną w czarną długą do łokcia rękawiczkę trzymała tę drugą ściągniętą z prawej.
Znowu ten piękny dźwięk, ten stuk obcasów. Podeszła do moich drzwi. Serce mi zaczęło walić jak oszalałe. Ona idzie do mnie! Za chwilę naciśnie przycisk dzwonka. Jak się teraz zachować w takiej sytuacji? Zatrzymała się na chwilę pod drzwiami. Przyłożyła ucho, jakby chciała nasłuchać, czy jest tam ktoś w środku. Po chwili odsunęła głowę. Poprawiła dłonią fryzurę i rozpięła dwa guziczki bluzeczki, tworząc seksowny dekolt i uwydatniając biust.
Trzymając cały czas rękawiczkę w lewej dłoni nacisnęła dzwonek i oczekiwała, aż ktoś jej otworzy. Tylko kogo ona się spodziewała? Mnie, czy Anię? Z kim chciała się spotkać? Do kogo miała jakąś sprawę? Poczekałem chwilę, dałem sobie czasu, żeby nie otwierać od razu, bo zaraz się zorientuje, że coś jest nie tak i że musiałem ją obserwować. Po chwili otworzyłem. Zobaczyłem ją w całej okazałości. Wyglądała bosko, prześlicznie, po prostu… ech.
Piękna, zmysłowa, lekko okrągła twarz przyozdobiona czarnymi, kręconymi włosami, sięgającymi do ramion. Duże ciemne oczy na tle grubych czarnych oprawek zmysłowych okularów. Oczywiście makijaż, czerwone usteczka, o tym chyba nie muszę wam mówić.
Bluzka była satynowa koloru też karmelowego, więc idealnie komponowała się do koloru jej kozaków. Była zapięta delikatnymi złotymi guzikami. Jak już wspomniałem wyżej, dwa górne były odpięte, żeby pochwalić się swoim biustem.
Czarne rękawiczki i spódnica okazały się z wysokogatunkowej cienkiej skóry. Spódnica ściśle opasała jej biodra i uda. Sięgała lekko za kolana, chowając kozaki do jej wnętrza i szczelnie zakrywając nogi, a w zasadzie zakrywała materiał i kolor rajstop lub, co lepsze, może jednak pończoch. Rękawiczka, sięgająca do łokcia którą miała założoną była ściśle dopasowana do jej dłoni uwydatniając jej delikatny kształt i każdą kosteczkę.
Kozaki, jak już wcześniej wspomniałem chowały się pod spódnicą. Ściśle otulały jej łydki i kończyły się prawdopodobnie lekko powyżej kolan. Prawdopodobnie, bo pod przykryciem spódnicy trudno mi było ocenić. Wysoka szpila, szpiczasty czubek, podeszwa koloru żółtego, zamek brązowy tylko do połowy łydki, a powyżej…już tylko sama karmelowa cholewka… A tak swoją drogą, to ciekawa kompozycja czerni i karmelu w jej ubiorze.
- Uhmm, cześć Jacku… miałbyś może chwilę?... Mogę wejść?
- Och, Monika… cześć… jasne, wejdź proszę do środka.
Monika weszła. Oczywiście dreptając drobnymi kroczkami przy seksownym akompaniamencie jej obcasów o wykafelkowaną podłogę holu mojego mieszkania. Podała mi dłoń na przywitanie, którą pocałowałem.
- Och… dzięki, - powiedziała trochę zmieszana chyba moją formą uprzejmości wobec niej.
- Słuchaj… ale wiesz co… Uhmm… ale Ani nie ma w domu… jest dzisiaj w pracy na drugą zmianę i będzie dopiero późnym wieczorem.
- Ja wiem, bo rozmawiałam z nią przez telefon jak byłam jeszcze w pracy i mówiła mi, że nie będzie jej. Ale pytałam się jej, czy ciebie zastanę, bo… w zasadzie… to ja… mam do ciebie romans, wiesz?... no i potwierdziła mi, ale powiedziała, żebym się pospieszyła, że … niby będziesz, ale podobno idziesz na siłownię zaraz, prawda? - Monika zaczęła bawić się nonszalancko zdjętą rękawiczką.
- Tak, w zasadzie tak. Właśnie miałem zamiar zaraz wyjść. A… o co chodzi?
- Kurczę… szkoda… no nic, bo wiesz… myślałam… ale dobra… może przyjdę innym razem, jeśli się spieszysz…
- Nie… no… Monika, przecież nic się nie stanie, jak trochę się spóźnię. Nie mam sztywnego czasu, że muszę być o tej i o tej, więc jak najbardziej mogę ci pomóc?
- Super. No bo wiesz, tak się poświęciłam i spieszyłam z pracy, żeby cię jeszcze złapać, że wbiegłam szybko do domu i jak widzisz nawet nie zdążyłam się jeszcze porządnie rozebrać i przebrać w jakieś lżejsze ciuchy. - Tu, z jej zniewalającym uśmiechem na twarzy, naciągnęła ściągniętą rękawiczkę, trzymając ją w obu dłoniach pokazała mi w ten sposób jakby chciała ją zaprezentować. - I do tego o mało co nóg nie połamałam… wiesz te obcasy, - zachichotała wystawiając lekko nogę do przodu, robiąc sexy kółeczko wokół kostki i spoglądając z góry na czubek kozaka. - Pewnie masz teraz niezły ubaw ze mnie, co? Pomyślisz, że… jakaś wariatka, czy co.
- Nie, no daj spokój… wcale tak o tobie nie myślę. A to, że się jeszcze nie przebrałaś w lżejsze, jak to określiłaś, ciuchy, to nawet i… dobrze, bo ślicznie wyglądasz… aż miło popatrzeć… naprawdę.
- Och, dzięki. To miło usłyszeć komplement od ciebie… cieszę się, że ci się podobam… hmmm… wiesz… tyle już lat mieszkamy razem na jednym piętrze,... ale muszę przyznać… że nie znałam cię z tej strony. - Dotknęła mojej klatki piersiowej dłonią w rękawiczce.
Popatrzeliśmy na siebie przez sekundę uśmiechając się. Czułem, że między nami jest jakaś chemia. Zresztą Monika zawsze mi się podobała. Była bardzo atrakcyjną kobietą jak na swój wiek. Popatrzyła na mnie pożądliwym wzrokiem. Trochę mnie to speszyło, więc postanowiłem przerwać tę ciszę. - No dobrze, to w czym mógłbym ci pomóc?
- Ach, no właśnie, przecież po to tu przyszłam, - uśmiechnęła się kokieteryjnie. - Słuchaj Jacku, mam taką prośbę. Robiliśmy z Andrzejem remont w pokoju córki… wiesz… wykorzystaliśmy okazję, że akurat podczas tygodnia nie ma jej w domu, bo wyjechała na studia, więc wzięliśmy się za odświeżenie, malowanie, itd. no i w końcu po wielu bólach wczoraj udało nam się skończyć. No i tutaj prośba do ciebie. - Monika bardzo przeżywała tę rozmowę, gestykulowała, bawiła się rękawiczką, dreptała w miejscu delikatnie stukając obcasami. - Andrzej prosił, żebym cię zapytała, czy byś nie wpadł do mnie i nie pomógł mi przestawić regału na książki od Agatki…
- To znaczy, chciałaś powiedzieć, żebym pomógł Andrzejowi, tak? - przerwałem jej w połowie zdania.
- Nieee, no właśnie nie Andrzejowi tylko mi. Słuchaj, bo Andrzej wczoraj akurat musiał pilnie wyjechać na delegację, no i jak na złość, nie zdążył przestawić tego regału do ściany, a on teraz stoi na środku pokoju i zawadza. A ty na pewno dasz sobie radę. Jesteś w końcu taki męski, bo chodzisz na siłownię. - Tu Monika dotknęła mojego bicepsa swoimi obiema dłońmi.
- Daj spokój Monika. Aż takim osiłkiem, to ja nie jestem. - po czym dotknąłem jej dłoni ubranej w rękawiczkę. Och, jak bardzo teraz pragnąłem wziąć ją w swoje i ucałować, ale musiałem się powstrzymać, żeby nie wyjść na głupka.
- No nie musisz być taki skromny, - podrapała mnie paluszkami po klacie. - To jak będzie? Wstąpisz do mnie na chwilę?
- Jasne, nie ma problemu. - Czy można było odmówić takiej kobiecie? No jasne, że nie. Nawet odpuszczę sobie dzisiaj siłownię, żeby być z nią choć przez chwilę sam na sam. Andrzej na delegacji, Ania wróci późno wieczorem, więc czemu nie.
- Dobrze Jacku, to może chodźmy już, co, bo Agatka jutro wraca i jeszcze chciałabym poukładać jej książki na tym regale. A ma ich mnóstwo jak na studentkę przystało. Zresztą chyba też wiesz coś o tym, prawda?
- Taak, mój Dawid też studiuje i zawalony jest tym swoim księgozbiorem.
Wziąłem klucze i wyszliśmy na zewnątrz. Monika mnie już trochę wyprzedziła i widząc, że zamykam jeszcze drzwi, przystanęła na chwilę na środku korytarza. Po chwili znaleźliśmy się w jej mieszkaniu. Zamknęła za nami drzwi na klucz.
Wyglądała przepięknie! Ciemne, lekko falowane włosy. Mocny, ale nienarzucający się makijaż dodawał uroku dojrzałej kobiecości. Duże kolczyki drgały lekko przy najmniejszym ruchu. Dekolt zdobił długi naszyjnik z białych pereł.
- Tak jak ci mówiłam, muszę zrobić tutaj jeszcze porządek, więc z góry przepraszam za ten bałagan. Może pójdziemy od razu do pokoju Agatki i pokażę ci, o co mi chodzi.
Poszedłem za nią, bezczelnie przyglądając się jej kształtnej pupie opasanej ściśle czarną skórzaną spódnicą. Weszliśmy do pokoju jej córki, w której stał pusty regał i kilka kartonów z książkami.
- Chciałabym, żebyś przesunął ten regał tu pod tę ścianę, - powiedziała wskazując dłonią w rękawiczce miejsce, o które jej chodziło. - On jest pusty, więc chyba sobie z nim poradzisz, co?
- Spróbuję, ale raczej nie powinno być z tym problemu.
- Super. Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć, - powiedziała, dotykając mojego ramienia. - Jak ustawisz ten regał, to wtedy będę mogła poukładać te książeczki na półkach - wskazała na stojące na środku pokoju kartony z książkami. - To co… zostawiam cię na chwilę sam na sam z tym regałem, a ja zaraz wracam.
Monika wyszła na chwilę, a ja podwinąłem rękawy i zacząłem przesuwać mebel. Regał był pusty i stosunkowo lekki, więc przestawianie go było łatwe. Monika nie pojawiała się przez jakiś czas, więc z ciekawości podszedłem po cichu do drzwi, żeby zobaczyć, co robi w korytarzu.
Przez lekko uchylone drzwi zobaczyłem, jak Monika maluje usta, trzymając w dłoniach lusterko i szminkę. Nie miała już na dłoniach żadnej rękawiczki, co przyznam, trochę mnie zasmuciło. Kiedy skończyła z ustami, odłożyła lusterko i szminkę i zaczęła poprawiać biust. Po około pięciu minutach nieobecności wróciła. Patrząc na moją pracę, powiedziała:
- Tak, to właśnie miałam na myśli, Jacku, mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać, jak zacznę układać książki?
- Nie, oczywiście że nie.
Monika zauważyła, że ją obserwuję i uśmiechnęła się, patrząc na mnie. Nasze oczy spotkały się na chwilę bez słów. Podeszła do pudeł stojących na podłodze i pochylając się zaczęła zaglądać do ich wnętrza. Poprawiając ustawienie regału, spojrzałem na nią. Jej biały biustonosz był lekko widoczny przez dekolt bluzeczki.
Po chwili wyprostowała się, trzymając kilka książek, i podeszła do ustawionego przeze mnie regału. Układając je na półkach, wróciła do pudła. Opisana scena powtarzała się kilkakrotnie. W pewnym momencie, trzymając w ręku jedną książkę, podeszła do mnie mówiąc:
- Zobacz, to na pewno by cię zainteresowało.
Podsunęła mi książkę, przysuwając się do mnie tak blisko, że poczułem dotyk jej piersi na ramieniu. Wziąłem książkę i długo ją przeglądałem, rozkoszując się zapachem jej perfum i dotykiem jej biustu.
- Rzeczywiście, bardzo interesujące – przyznałem.
- Jak Agatka przyjedzie, to spytam ją. Jak nie będzie jej potrzebować, to ci na pewno pożyczy.
Odłożyła książkę z powrotem na regał i wróciła do pudełek. Po chwili, mając w ręku kilka egzemplarzy, zwróciła się do mnie:
- Tak, teraz będę musiała kłaść je na wyższych półkach. Jacku, czy byłbyś tak uprzejmy i skoczył do spiżarni… wiesz, tam przy kuchni… i przyniósł drabinkę, abym mogła na nią wejść?
Gdy przyniosłem ją, zwróciła się do mnie:
- O, właśnie… dzięki. Teraz będę musiała chyba zdjąć kozaki, żeby mi było wygodnie na stopniach.
- Szkoda - odbąknąłem nieśmiało, żałując, że nie będę miał już tak pięknego widoku.
- Szkoda? - zdziwiła się Monika - Czyżbyś… miał mi coś do powiedzenia… Jacku?
- Och… nie… tak mi się wymsknęło.
- Wymsknęło? Ej, coś tu kręcisz mój kłamczuszku - Monika pogroziła mi paluszkiem, uśmiechając się do mnie. - Powiedz mi Jacuś, czy podobam ci się w moich kozakach?
- Słuchaj … nie wiem jak ci to powiedzieć…
- Nooo … Nie krępuj się… przecież znamy się już tyle lat… możesz być ze mną szczery.
- Tak. Ślicznie wyglądasz w kozakach.
- Hmmm… no no… kto by pomyślał… ja rzeczywiście nie znałam cię z tej strony… te twoje komplementy… czuję się taka pieszczona przez ciebie. Chciałbyś, żebym weszła na drabinę w kozakach?
- Tak, jeśli oczywiście nie sprawiłoby ci to problemu…
- Dobrze, zrobię to dla ciebie. Choć szczerze powiedziawszy sama jestem ciekawa jak to jest stać na drabinie w obcasach. Nigdy tego nie robiłam i powiem ci, że po tym co wyznałeś, to jestem troszeczkę podekscytowana tą całą sytuacją. Dobrze, to podstaw, proszę, drabinę pod regał, żebym mogła na nią wejść.
Wskazała na drabinę z kilkoma stopniami. Postawiłem ją pod regałem z książkami. Monika odłożyła książki z powrotem na półkę i delikatnie postawiła stopy w kozakach na stopniach drabiny. Powyżej musiała podciągnąć wąską spódnicę. Będąc na pierwszym stopniu od podłogi, wzięła jedną z książek mówiąc:
- Za karę, mój drogi, za to, że nie pozwoliłeś mi zdjąć kozaków, to będziesz musiał mnie asekurować, żebym nie spadła. Wiesz… ja mam trochę lęk wysokości, a jak będziesz mnie asekurował, to będę czuła się bardziej pewnie. Więc?... Jak będzie?
- Oczywiście, z przyjemnością będę cię asekurował, - odpowiedziałem, przybliżając się do niej od tyłu i obejmując ją wokół talii.
- Super, to trzymaj mnie mocno.
- Dobrze, Moniczko, na pewno nie pozwolę ci spaść.
Patrzyłem jednocześnie na jej plecy i szyję i poczułem, jak mój penis szybko sztywnieje. Moje oczy zaszły mgłą, gdy poczułem, że dotykam jej błyszczącej, śliskiej satynowej karmelowej bluzeczki. Uniosła ręce układając książki, a jej pupa wypięła się odrobinę w moim kierunku. Trochę to trwało, ale moje napięcie było tak duże, że postanowiłem działać.
Stałem pod moimi drzwiami wyjściowymi na klatkę schodową z okiem przyłożonym do wizjera, spoglądając na zewnątrz i oczekując jej nadejścia. Nagle, z dołu klatki, pojawił się ten boski dźwięk, z każdą sekundą coraz donośniejszy, głośniejszy, bardziej wyraźny. Ten balsam dla moich uszu - stuk obcasów pięknych damskich butów o wykafelkowaną podłogę i stopnie schodowe.
Weszła w końcu na piętro, na którym oboje mieszkaliśmy. Żeby dojść do swojego mieszkania musiała jeszcze przejść koło moich drzwi i pójść kawałek korytarzem prosto, będąc na celowniku wizjera przez który ją obserwowałem. Minęła moje drzwi i mimochodem rzuciła okiem na nie. Czyżby kobiecy instynkt podpowiadał jej, że tam za drzwiami obserwuje ją para, spragnionych jej ciała, męskich oczu? Przeszła dalej. Poruszała się z gracją. Była późna jesień, więc miała na sobie kozaki, gustowne kozaki koloru karmelowego. Więc to ten zniewalający dźwięk, ten stuk pochodził z obcasów tych pięknych kozaków!
Włożyła klucz do zamka i otworzyła drzwi. Trochę mi było szkoda, bo za chwilę wejdzie do mieszkania, zamknie drzwi za sobą i bajka się skończy. Zrezygnowany już chciałem odejść od wizjera, ale widząc, że po wejściu nie zamknęła drzwi, tylko zostawiła uchylone, więc pomyślałem, że może jeszcze gdzieś wyjdzie na zewnątrz. Czekałem tak może z pięć minut.
Drzwi były nadal lekko uchylone. Co jest grane - pomyślałem. Oczekiwanie zostało mi wynagrodzone. Wyszła z mieszkania. Ubrana cały czas w te kozaki. Ponadto miała na sobie czarną spódnicę i bluzkę zapinaną na guziki. W lewej ręce, ubraną w czarną długą do łokcia rękawiczkę trzymała tę drugą ściągniętą z prawej.
Znowu ten piękny dźwięk, ten stuk obcasów. Podeszła do moich drzwi. Serce mi zaczęło walić jak oszalałe. Ona idzie do mnie! Za chwilę naciśnie przycisk dzwonka. Jak się teraz zachować w takiej sytuacji? Zatrzymała się na chwilę pod drzwiami. Przyłożyła ucho, jakby chciała nasłuchać, czy jest tam ktoś w środku. Po chwili odsunęła głowę. Poprawiła dłonią fryzurę i rozpięła dwa guziczki bluzeczki, tworząc seksowny dekolt i uwydatniając biust.
Trzymając cały czas rękawiczkę w lewej dłoni nacisnęła dzwonek i oczekiwała, aż ktoś jej otworzy. Tylko kogo ona się spodziewała? Mnie, czy Anię? Z kim chciała się spotkać? Do kogo miała jakąś sprawę? Poczekałem chwilę, dałem sobie czasu, żeby nie otwierać od razu, bo zaraz się zorientuje, że coś jest nie tak i że musiałem ją obserwować. Po chwili otworzyłem. Zobaczyłem ją w całej okazałości. Wyglądała bosko, prześlicznie, po prostu… ech.
Piękna, zmysłowa, lekko okrągła twarz przyozdobiona czarnymi, kręconymi włosami, sięgającymi do ramion. Duże ciemne oczy na tle grubych czarnych oprawek zmysłowych okularów. Oczywiście makijaż, czerwone usteczka, o tym chyba nie muszę wam mówić.
Bluzka była satynowa koloru też karmelowego, więc idealnie komponowała się do koloru jej kozaków. Była zapięta delikatnymi złotymi guzikami. Jak już wspomniałem wyżej, dwa górne były odpięte, żeby pochwalić się swoim biustem.
Czarne rękawiczki i spódnica okazały się z wysokogatunkowej cienkiej skóry. Spódnica ściśle opasała jej biodra i uda. Sięgała lekko za kolana, chowając kozaki do jej wnętrza i szczelnie zakrywając nogi, a w zasadzie zakrywała materiał i kolor rajstop lub, co lepsze, może jednak pończoch. Rękawiczka, sięgająca do łokcia którą miała założoną była ściśle dopasowana do jej dłoni uwydatniając jej delikatny kształt i każdą kosteczkę.
Kozaki, jak już wcześniej wspomniałem chowały się pod spódnicą. Ściśle otulały jej łydki i kończyły się prawdopodobnie lekko powyżej kolan. Prawdopodobnie, bo pod przykryciem spódnicy trudno mi było ocenić. Wysoka szpila, szpiczasty czubek, podeszwa koloru żółtego, zamek brązowy tylko do połowy łydki, a powyżej…już tylko sama karmelowa cholewka… A tak swoją drogą, to ciekawa kompozycja czerni i karmelu w jej ubiorze.
- Uhmm, cześć Jacku… miałbyś może chwilę?... Mogę wejść?
- Och, Monika… cześć… jasne, wejdź proszę do środka.
Monika weszła. Oczywiście dreptając drobnymi kroczkami przy seksownym akompaniamencie jej obcasów o wykafelkowaną podłogę holu mojego mieszkania. Podała mi dłoń na przywitanie, którą pocałowałem.
- Och… dzięki, - powiedziała trochę zmieszana chyba moją formą uprzejmości wobec niej.
- Słuchaj… ale wiesz co… Uhmm… ale Ani nie ma w domu… jest dzisiaj w pracy na drugą zmianę i będzie dopiero późnym wieczorem.
- Ja wiem, bo rozmawiałam z nią przez telefon jak byłam jeszcze w pracy i mówiła mi, że nie będzie jej. Ale pytałam się jej, czy ciebie zastanę, bo… w zasadzie… to ja… mam do ciebie romans, wiesz?... no i potwierdziła mi, ale powiedziała, żebym się pospieszyła, że … niby będziesz, ale podobno idziesz na siłownię zaraz, prawda? - Monika zaczęła bawić się nonszalancko zdjętą rękawiczką.
- Tak, w zasadzie tak. Właśnie miałem zamiar zaraz wyjść. A… o co chodzi?
- Kurczę… szkoda… no nic, bo wiesz… myślałam… ale dobra… może przyjdę innym razem, jeśli się spieszysz…
- Nie… no… Monika, przecież nic się nie stanie, jak trochę się spóźnię. Nie mam sztywnego czasu, że muszę być o tej i o tej, więc jak najbardziej mogę ci pomóc?
- Super. No bo wiesz, tak się poświęciłam i spieszyłam z pracy, żeby cię jeszcze złapać, że wbiegłam szybko do domu i jak widzisz nawet nie zdążyłam się jeszcze porządnie rozebrać i przebrać w jakieś lżejsze ciuchy. - Tu, z jej zniewalającym uśmiechem na twarzy, naciągnęła ściągniętą rękawiczkę, trzymając ją w obu dłoniach pokazała mi w ten sposób jakby chciała ją zaprezentować. - I do tego o mało co nóg nie połamałam… wiesz te obcasy, - zachichotała wystawiając lekko nogę do przodu, robiąc sexy kółeczko wokół kostki i spoglądając z góry na czubek kozaka. - Pewnie masz teraz niezły ubaw ze mnie, co? Pomyślisz, że… jakaś wariatka, czy co.
- Nie, no daj spokój… wcale tak o tobie nie myślę. A to, że się jeszcze nie przebrałaś w lżejsze, jak to określiłaś, ciuchy, to nawet i… dobrze, bo ślicznie wyglądasz… aż miło popatrzeć… naprawdę.
- Och, dzięki. To miło usłyszeć komplement od ciebie… cieszę się, że ci się podobam… hmmm… wiesz… tyle już lat mieszkamy razem na jednym piętrze,... ale muszę przyznać… że nie znałam cię z tej strony. - Dotknęła mojej klatki piersiowej dłonią w rękawiczce.
Popatrzeliśmy na siebie przez sekundę uśmiechając się. Czułem, że między nami jest jakaś chemia. Zresztą Monika zawsze mi się podobała. Była bardzo atrakcyjną kobietą jak na swój wiek. Popatrzyła na mnie pożądliwym wzrokiem. Trochę mnie to speszyło, więc postanowiłem przerwać tę ciszę. - No dobrze, to w czym mógłbym ci pomóc?
- Ach, no właśnie, przecież po to tu przyszłam, - uśmiechnęła się kokieteryjnie. - Słuchaj Jacku, mam taką prośbę. Robiliśmy z Andrzejem remont w pokoju córki… wiesz… wykorzystaliśmy okazję, że akurat podczas tygodnia nie ma jej w domu, bo wyjechała na studia, więc wzięliśmy się za odświeżenie, malowanie, itd. no i w końcu po wielu bólach wczoraj udało nam się skończyć. No i tutaj prośba do ciebie. - Monika bardzo przeżywała tę rozmowę, gestykulowała, bawiła się rękawiczką, dreptała w miejscu delikatnie stukając obcasami. - Andrzej prosił, żebym cię zapytała, czy byś nie wpadł do mnie i nie pomógł mi przestawić regału na książki od Agatki…
- To znaczy, chciałaś powiedzieć, żebym pomógł Andrzejowi, tak? - przerwałem jej w połowie zdania.
- Nieee, no właśnie nie Andrzejowi tylko mi. Słuchaj, bo Andrzej wczoraj akurat musiał pilnie wyjechać na delegację, no i jak na złość, nie zdążył przestawić tego regału do ściany, a on teraz stoi na środku pokoju i zawadza. A ty na pewno dasz sobie radę. Jesteś w końcu taki męski, bo chodzisz na siłownię. - Tu Monika dotknęła mojego bicepsa swoimi obiema dłońmi.
- Daj spokój Monika. Aż takim osiłkiem, to ja nie jestem. - po czym dotknąłem jej dłoni ubranej w rękawiczkę. Och, jak bardzo teraz pragnąłem wziąć ją w swoje i ucałować, ale musiałem się powstrzymać, żeby nie wyjść na głupka.
- No nie musisz być taki skromny, - podrapała mnie paluszkami po klacie. - To jak będzie? Wstąpisz do mnie na chwilę?
- Jasne, nie ma problemu. - Czy można było odmówić takiej kobiecie? No jasne, że nie. Nawet odpuszczę sobie dzisiaj siłownię, żeby być z nią choć przez chwilę sam na sam. Andrzej na delegacji, Ania wróci późno wieczorem, więc czemu nie.
- Dobrze Jacku, to może chodźmy już, co, bo Agatka jutro wraca i jeszcze chciałabym poukładać jej książki na tym regale. A ma ich mnóstwo jak na studentkę przystało. Zresztą chyba też wiesz coś o tym, prawda?
- Taak, mój Dawid też studiuje i zawalony jest tym swoim księgozbiorem.
Wziąłem klucze i wyszliśmy na zewnątrz. Monika mnie już trochę wyprzedziła i widząc, że zamykam jeszcze drzwi, przystanęła na chwilę na środku korytarza. Po chwili znaleźliśmy się w jej mieszkaniu. Zamknęła za nami drzwi na klucz.
Wyglądała przepięknie! Ciemne, lekko falowane włosy. Mocny, ale nienarzucający się makijaż dodawał uroku dojrzałej kobiecości. Duże kolczyki drgały lekko przy najmniejszym ruchu. Dekolt zdobił długi naszyjnik z białych pereł.
- Tak jak ci mówiłam, muszę zrobić tutaj jeszcze porządek, więc z góry przepraszam za ten bałagan. Może pójdziemy od razu do pokoju Agatki i pokażę ci, o co mi chodzi.
Poszedłem za nią, bezczelnie przyglądając się jej kształtnej pupie opasanej ściśle czarną skórzaną spódnicą. Weszliśmy do pokoju jej córki, w której stał pusty regał i kilka kartonów z książkami.
- Chciałabym, żebyś przesunął ten regał tu pod tę ścianę, - powiedziała wskazując dłonią w rękawiczce miejsce, o które jej chodziło. - On jest pusty, więc chyba sobie z nim poradzisz, co?
- Spróbuję, ale raczej nie powinno być z tym problemu.
- Super. Wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć, - powiedziała, dotykając mojego ramienia. - Jak ustawisz ten regał, to wtedy będę mogła poukładać te książeczki na półkach - wskazała na stojące na środku pokoju kartony z książkami. - To co… zostawiam cię na chwilę sam na sam z tym regałem, a ja zaraz wracam.
Monika wyszła na chwilę, a ja podwinąłem rękawy i zacząłem przesuwać mebel. Regał był pusty i stosunkowo lekki, więc przestawianie go było łatwe. Monika nie pojawiała się przez jakiś czas, więc z ciekawości podszedłem po cichu do drzwi, żeby zobaczyć, co robi w korytarzu.
Przez lekko uchylone drzwi zobaczyłem, jak Monika maluje usta, trzymając w dłoniach lusterko i szminkę. Nie miała już na dłoniach żadnej rękawiczki, co przyznam, trochę mnie zasmuciło. Kiedy skończyła z ustami, odłożyła lusterko i szminkę i zaczęła poprawiać biust. Po około pięciu minutach nieobecności wróciła. Patrząc na moją pracę, powiedziała:
- Tak, to właśnie miałam na myśli, Jacku, mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzać, jak zacznę układać książki?
- Nie, oczywiście że nie.
Monika zauważyła, że ją obserwuję i uśmiechnęła się, patrząc na mnie. Nasze oczy spotkały się na chwilę bez słów. Podeszła do pudeł stojących na podłodze i pochylając się zaczęła zaglądać do ich wnętrza. Poprawiając ustawienie regału, spojrzałem na nią. Jej biały biustonosz był lekko widoczny przez dekolt bluzeczki.
Po chwili wyprostowała się, trzymając kilka książek, i podeszła do ustawionego przeze mnie regału. Układając je na półkach, wróciła do pudła. Opisana scena powtarzała się kilkakrotnie. W pewnym momencie, trzymając w ręku jedną książkę, podeszła do mnie mówiąc:
- Zobacz, to na pewno by cię zainteresowało.
Podsunęła mi książkę, przysuwając się do mnie tak blisko, że poczułem dotyk jej piersi na ramieniu. Wziąłem książkę i długo ją przeglądałem, rozkoszując się zapachem jej perfum i dotykiem jej biustu.
- Rzeczywiście, bardzo interesujące – przyznałem.
- Jak Agatka przyjedzie, to spytam ją. Jak nie będzie jej potrzebować, to ci na pewno pożyczy.
Odłożyła książkę z powrotem na regał i wróciła do pudełek. Po chwili, mając w ręku kilka egzemplarzy, zwróciła się do mnie:
- Tak, teraz będę musiała kłaść je na wyższych półkach. Jacku, czy byłbyś tak uprzejmy i skoczył do spiżarni… wiesz, tam przy kuchni… i przyniósł drabinkę, abym mogła na nią wejść?
Gdy przyniosłem ją, zwróciła się do mnie:
- O, właśnie… dzięki. Teraz będę musiała chyba zdjąć kozaki, żeby mi było wygodnie na stopniach.
- Szkoda - odbąknąłem nieśmiało, żałując, że nie będę miał już tak pięknego widoku.
- Szkoda? - zdziwiła się Monika - Czyżbyś… miał mi coś do powiedzenia… Jacku?
- Och… nie… tak mi się wymsknęło.
- Wymsknęło? Ej, coś tu kręcisz mój kłamczuszku - Monika pogroziła mi paluszkiem, uśmiechając się do mnie. - Powiedz mi Jacuś, czy podobam ci się w moich kozakach?
- Słuchaj … nie wiem jak ci to powiedzieć…
- Nooo … Nie krępuj się… przecież znamy się już tyle lat… możesz być ze mną szczery.
- Tak. Ślicznie wyglądasz w kozakach.
- Hmmm… no no… kto by pomyślał… ja rzeczywiście nie znałam cię z tej strony… te twoje komplementy… czuję się taka pieszczona przez ciebie. Chciałbyś, żebym weszła na drabinę w kozakach?
- Tak, jeśli oczywiście nie sprawiłoby ci to problemu…
- Dobrze, zrobię to dla ciebie. Choć szczerze powiedziawszy sama jestem ciekawa jak to jest stać na drabinie w obcasach. Nigdy tego nie robiłam i powiem ci, że po tym co wyznałeś, to jestem troszeczkę podekscytowana tą całą sytuacją. Dobrze, to podstaw, proszę, drabinę pod regał, żebym mogła na nią wejść.
Wskazała na drabinę z kilkoma stopniami. Postawiłem ją pod regałem z książkami. Monika odłożyła książki z powrotem na półkę i delikatnie postawiła stopy w kozakach na stopniach drabiny. Powyżej musiała podciągnąć wąską spódnicę. Będąc na pierwszym stopniu od podłogi, wzięła jedną z książek mówiąc:
- Za karę, mój drogi, za to, że nie pozwoliłeś mi zdjąć kozaków, to będziesz musiał mnie asekurować, żebym nie spadła. Wiesz… ja mam trochę lęk wysokości, a jak będziesz mnie asekurował, to będę czuła się bardziej pewnie. Więc?... Jak będzie?
- Oczywiście, z przyjemnością będę cię asekurował, - odpowiedziałem, przybliżając się do niej od tyłu i obejmując ją wokół talii.
- Super, to trzymaj mnie mocno.
- Dobrze, Moniczko, na pewno nie pozwolę ci spaść.
Patrzyłem jednocześnie na jej plecy i szyję i poczułem, jak mój penis szybko sztywnieje. Moje oczy zaszły mgłą, gdy poczułem, że dotykam jej błyszczącej, śliskiej satynowej karmelowej bluzeczki. Uniosła ręce układając książki, a jej pupa wypięła się odrobinę w moim kierunku. Trochę to trwało, ale moje napięcie było tak duże, że postanowiłem działać.
Skomentuj