Ja obecnie w ogóle nie obcuję z taką osobą - konfabulującą bądź mitomanem.
Kiedyś na studiach miałem kolegę który najwyraźniej miał pewną tendencję do ubarwiania swoich opowieści. Drażniło to gros dziewczyn na roku, i trzymały się generalnie od niego z daleka. Ja zdawałem sobie sprawę, że w pewnym stopniu, czasami, coś ubarwia, ale żeby mnie to dotykało, żebym się na nim przejechał z tego powodu - to aż tak to nie.
Ogólnie w życiu nie spotykałem się z osobą konfabulującą. Jakoś wszystkie moje znajomości były/są dość poważne i dojrzałe. Nie wiem, może tam w jakiś tam sposób znam się na ludziach hehe i dość szybko filtruję jakąś osobę, jej wiarygodność i w ogóle rzetelność.
Tak więc obecnie nie znam takiej osoby.
W ogóle, tak ja wyczytałem w słowniku, mitomania jest chorobą(jak sama nazwa wskazuje "mania"), fobią, jakimś wynaturzeniem. Więc tu mamy jasność.
Ale wchodzi tutaj kwestia ubarwiania opowieści.
Czy na pewno każdy z nas przedstawia w rzeczywistych barwach wydarzenia o których opowiada. Nie mówię o subiektywizacji rzeczywistości, a o zwykłym ubarwianiu opowieści, przedstawiania swoich przygód. Może są osoby, przy których pozwolicie sobie na ubarwianie swojego życia (np. potencjalny pracodawca, facet który nam się bardzo podoba).
I w końcu pytanie: czy ubarwianie własnych opowieści świadczy o braku akceptacji naszego życia, czy po prostu o wyrachowanej próbie uzyskania czegoś przez to?
Kiedyś na studiach miałem kolegę który najwyraźniej miał pewną tendencję do ubarwiania swoich opowieści. Drażniło to gros dziewczyn na roku, i trzymały się generalnie od niego z daleka. Ja zdawałem sobie sprawę, że w pewnym stopniu, czasami, coś ubarwia, ale żeby mnie to dotykało, żebym się na nim przejechał z tego powodu - to aż tak to nie.
Ogólnie w życiu nie spotykałem się z osobą konfabulującą. Jakoś wszystkie moje znajomości były/są dość poważne i dojrzałe. Nie wiem, może tam w jakiś tam sposób znam się na ludziach hehe i dość szybko filtruję jakąś osobę, jej wiarygodność i w ogóle rzetelność.
Tak więc obecnie nie znam takiej osoby.
W ogóle, tak ja wyczytałem w słowniku, mitomania jest chorobą(jak sama nazwa wskazuje "mania"), fobią, jakimś wynaturzeniem. Więc tu mamy jasność.
Ale wchodzi tutaj kwestia ubarwiania opowieści.
Czy na pewno każdy z nas przedstawia w rzeczywistych barwach wydarzenia o których opowiada. Nie mówię o subiektywizacji rzeczywistości, a o zwykłym ubarwianiu opowieści, przedstawiania swoich przygód. Może są osoby, przy których pozwolicie sobie na ubarwianie swojego życia (np. potencjalny pracodawca, facet który nam się bardzo podoba).
I w końcu pytanie: czy ubarwianie własnych opowieści świadczy o braku akceptacji naszego życia, czy po prostu o wyrachowanej próbie uzyskania czegoś przez to?
Skomentuj