Czy "prawdziwa" przyjaźń istnieje?
Czy zdarzyła się Wam sytuacja, w której człowiek który uważał się za Waszego przyjaciela, o co ważniejsze-Wy uważaliście go za przyjaciela, okazał się być... ledwie znajomym? Czy kiedyś zawiedliście się na przyjacielu... mam tu na myśli brak kontaktu, nieinteresowanie się Waszym życiem czy znajdowanie Waszego numeru telefonu tylko, gdy tego potrzebuje?
Czy PRAWDZIWA przyjaźń istnieje? Czy często zdarza się nam mylić pojęcie "przyjaciel" z (np.) dobrym kolegą? I wreszcie: czy zawód na przyjacielu rzutuje na przyszłość? Zwiększa ostrożność? |
ja się na ludziach bardzo zawiodłam, dlatego nie wiem, czy "przyjaźń" istnieje - oprócz tej, którą darzy mnie mój facet, bo jesteśmy także przyjaciółmi dla siebie.
Reszta to lepsi i gorsi koledzy/koleżanki. |
Nie wiem, nie znam sie, zarobiony jestm....prawda taka - ja niegdy prawdziwego przyjaciela nie miałem. Dlaczego? zbyt pokręcony w sordku jestem. Zbyt wiele problemow na raz i zmartwień. Mało ludzi którzy przeżyli to co ja.
Za to z 2 strony - przez dośc spore grono jestem traktowany jako przyjaciel. powiernik tajemnic, zmartwień problemow, mis do przytulenia czy tez tampon do wypłakania. Ktoś do kogo można wpaśc z piwem, flachą, czekoladą czy pustymi rekami by pogadac czy pomilczeć... To nie trude być kimś takim.... Na szczęscie nie miałem okazji się przejechać na czyjejś fałszywej przyjaźni |
Doświadczyłam takiej przyjaźni, w której przyjaciółka uważała, że ma być na pierwszym miejscu na liście moich priorytetów i wyborów, jednocześnie przyznając mi miejsce po swoim dziecku, mężu i kolegach męża oraz ich żon, których to żon rzekomo nie lubiła.
Moja wina, bo nie miałam dziecka, męża, kolegów męża, żon kolegów męża. Tak trudno było jej pojąć, że chociaż te miejsca czołowe są niezajęte, nie oznaczało to, że należą się jej. Jak to dobrze, że to już przeszłość :D |
Nie mam przyjaciół jako takich. Mam partnera, który jest jednocześnie moim przyjacielem i koleżanki/kolegów. Nie szastam słowem (ani myślą) "przyjaciel", bo jestem raczej ostrożna.
Jestem jednak praktycznie pewna, że przyjaciel, który zawodzi sprawia, że mamy większy dystans do ludzi, samego pojęcia przyjaźń. Po prostu tak jak każde doświadczenie - uczy czegoś. |
Przyjaźń, tak , istnieje. To, że jej nie doświadczam, nie znaczy że jej nie ma. Niestety szacunek do czyjegoś czasu, lojalność, szczerość - to wartości na wymarciu, a ja nie jestem poszukiwaczką przyjaźni na siłę.
Mam pewną teorię o której tu nawet gdzieś pisałam - przyjaźnie zawiązuje się do pewnego wieku, a potem już tylko się je pielęgnuje. Im starsi jesteśmy, tym jest to trudniejsze - ale zdarza się. Podobnie jak jedna pani wyżej, związki opieram na przyjaźni. Pewnie jeszcze kiedyś się przytrafi. Czy jestem ostrożna ? Chyba za bardzo. |
moim zdaniem przyjazn istnieje, mam taka przyjaciolke od 15 lat i nigdy mnie nie zawiodla, zawsze moglam i moge na nia liczyc mimo ze mieszkamy kawalek od siebie i chodzimy do innych szkol. ale trzeba moim zdaniem dobrze poznac druga osobe i nie ufac od razu bo raz sie tak przejechalam ;/ lepiej miec mniej przyjaciol ale zaufanych...
|
Cytat:
|
ja mam 2 takie osoby za ktore bym nawet zycie oddala - Aga ktora znam od przedszkola i Kamil moj chlopak :) a jednoczesnie przyjaciel, wiecej to mam znajomych ale nie mowie im wszystkieog jak tej dwojce... i zgodze sie z Aska ze wiele osob myli pojecia albo daje je do jednego worka..
|
tak mialam takie sytuacjie. z racji tego,ze swgo czasu mialam mozliwosci jakich inni nie mieli, doświadczyłam udawnej przyjazni.
potem to się skończyło, i fałszywi przyjacielie znikneli z horyzontu. Co za ulga..:) Mam jedną, jedyną przyjaciółkę. Nie rozmawiamy duzo,ale ona wie, jak mnie wesprzeć, Czasem wystarczy kilka mądrych słów w odpowiednim momencie. Jest tez kilka niedawno poznanych osób, zobaczymy, jak się to rozwinie. Byc może ja mogę im cos dac, a one mnie. |
Nie mam przyjaciół i nigdy nie miałem.
Z definicji prawdziwa przyjaźń taka bezwarunkowa nie istnieje. Zawsze jest jakieś ale, jakieś ograniczenia i uwarunkowania. Wszak nie żyjemy w próżni i ludzie nas otaczający też. Mam za to kilku badzo dobrych znajomych, którzy nie raz mi pomogli i ja im również się zrewanżowałem. |
Nie raz się przejechałam na ludziach, których uważałam za przyjaciół. Obecnie jestem o wiele bardziej ostrożna, mam kilku naprawdę dobrych znajomych i tylko jednego przyjaciela, na którego mogę liczyć w każdej sytuacji.
|
z racji zmieniania środowiska przy każdym etapie kształcenia - żadna znajomość szkolna nie mogła na dłużej się ostać i przerodzić w coś 'przyjaźniopodobnego'.
przez wybór technikum oderwałem się kompletnie od ludzi z podstawówki, na studia poszli ze mną akurat ci koledzy, z którymi przyjaźń raczej w grę nie wchodziła, a bliżsi kumple wybrali wojsko i pracę. na studiach pojawiła się rychło żona, a potem dziecko, więc znów czasu dla kumpli nie wystarczyło, aczkolwiek z kilkoma byłem bliżej. niestety los nas znowu rozrzucił po kraju, jeden z nich nie żyje... w pracy - po trzech latach oderwałem się od kolegów jeżdżących non stop w delegacje i ostałem się w firmie... jako tzw. "biurwant", do tego z czasem doszły pewne zmiany w relacjach służbowych. natomiast w miejscu zamieszkania jest jeden kolega, któremu blisko do definicji przyjaciela. lubimy pogadać przy piwie, mamy podobne poglądy na wiele spraw. kilka razy pomogliśmy sobie bardzo - duchowo i materialnie w ciężkich chwilach (śmierć kogoś z bliskiej rodziny). właśnie się dowiedziałem, że zmienia pracę, będzie tylko weekendowym gościem w domu. fatum, k***a, jakieś czy co ? znajomości netowe... sympatyczne, ale dopiero przeniesienie ich w real mogłoby wystawić je na próbę trwałości i jakości. jak w innych dyskusjach, o sensie słowa "kocham", nie szafowałbym słowem "przyjaźń". |
Prawdziwa przyjaźń istnieje.
Zawód w przyjaźni bardzo wiele zmienia w życiu. Ludzie często mylą pojęcie przyjaciela z kolegą, ale ja słowem przyjaciel nie szafuję |
Ja sie zawiodlem kiedys na dawnej "przyjaciolce" mimo ze traktowalismy sie oboje jak zwykli znajomi albo koledzy. Przez co znajomosc ta przestala istniec. Ja tylko uznaje przyjaźń miedzy facet / facet, laska / laska bo w glebi serca kazdy facet ma nadzieje albo nawet ochote na wlasna "przyjaciolke" o.O
|
jasne, ze sie przejechalem, jak kazdy.
ale mam taki sprawdzonych, co do ktorych mam pewnosc, ze mi pomoga jak bede tego potrzebowal, tak jak oni beda mogli liczyc na mnie. |
wygląda na to, że jestem szczęściarą, mam aż czworo przyjaciół, w tym aż dwóch facetów ;)
jeden z nich po latach jest moim partnerem, a drugi siłą rzeczy nie jest (nie był i nie będzie). moim zdaniem to, czy przyjaźń między kobietą a mężczyzną ma szansę zaistnieć zależy tylko od nich samych. jedni tak potrafią, inni nie :) jeśli spotkają się ze sobą i zaprzyjaźnią tacy, co potrafią, to nie ma z tym żadnych problemów. dodam, że w ważnych sprawach nigdy się na nich nie zawiodłam, i mam nadzieję że tak pozostanie |
Niby mam. Dwie przyjaciółki i jedną bardzo dobrą koleżankę, ale na dwóch "przyjaciółkach" się po razie przejechałam. W wypadku jednej z nich miewam nawet podejrzenia, iż jestem przez nią zwyczajnie wykorzystywana. Chce brać, ale w zamian nie bardzo daje, jakkolwiek się to na tym forum kojarzy.
To głupie, ale coraz mniej wierzę w przyjaźń i coraz częściej mam wrażenie, że jedyną przyjaciółkę to ja mam w lusterku. I podobnie jak jeden z przedmówców... Cytat:
|
Anduk napisał że przyjaźń to ustalenie pewnych granic, ktoś inny, że przyjaźnie to zawarte dawno znajomości a teraz tylko pielęgnowane.
Moim zdaniem - przyjaźń oczywiście istnieje. Mam przyjaciela jednego. Bywa, że nie odzywamy się do Siebie przez kilka m-cy mimo tego, że mieszkamy maks 1km od siebie. Ale jak się spotkamy to tak jakbyśmy się ostatni raz wczoraj widzieli. I tu dochodzimy do tych granic i pielęgnowania. Granicą jest nasze prywatne życie, nasze rodziny. A co do pielęgnowania - uważam że przyjaciel to ktoś wokół kogo nie trzeba łazić, wysyłać mu kwiatów. To ktoś kto nas zna tak jak my jego, ktoś kto nas rozumie jak sami siebie rozumiemy. To ktoś kto nie stawia żadnych warunków, ktoś kto traktuje nas jak samego siebie z odpowiednią dozą zrozumienia i bez narzucania czegokolwiek. A co do przyjaźni między kobietą a mężczyzną to chyba kwestia na osobny wątek, który o ile pamiętam kiedyś był. pozdrawiam |
Neprzyjacielska przyjaźń.. Przyznam, że wątek mnie zafrapował, bo mnie też osobiście dotyczy. Ja zawiodłem się na ludziach wiele razy. Kilka razy zawiodłem sam - nie ma ideałów na tym świecie.
Jest tu gdzieś w orbicie tego forum osoba, którą cieszy się moją przyjaźnią. Gdy tylko coś się dzieje, a dowiem się o tym (bo nie wszystko mi mówi, co zrozumiałe) - staram się ją wesprzeć i pocieszyć. Klika razy to wsparcie miało konkretne formy. Nie będę ukrywać, że darzę tę osobę uczuciem, - znamy się bardzo długo w necie, dużo krocej w realu. I wciąż nie wiem, czy jestem dobrym przyjacielem. Wciąż zadaję sobie pytanie, czy daję z siebie tyle ile ta osoba (przyjaciel) potrzebuje?? Z drugiej strony bywa tak, że są dni, gdy to ja potrzebuje ciepłego słowa i wsparcia. I muszę przyznać, że nie zawsze je dostaję.. Ale, czy to ma deprecjonować przyjaźń? Wg mnie przyjaźń nie polega na wymianie, tylko na bezwarunkowym dawaniu i radości, jesli coś się dostanie z powortem. Takiej akceptacji drugiej osoby. A to oznacza porażkę egoizmu w naszej osobowości, czyli coś niemal syzyfowego.. |
Tak, mam jedną. Moja druga "przyjaciółka", z którą znamy się od 9 lat, niestety zapomniała o mnie w momencie kiedy się po raz pierwszy naprawdę zakochała... Ale i tak uważam, że to jej nie tłumaczy. Można mieć swojego narzeczonego na pierwszym miejscu, ale nic by nie zaszkodziło gdyby odezwała się chociażby raz na tydzień... Przykre to, bo trwa 2 lata i prawdopodobnie już się nie zmieni. A nawet jeśli pewnego dnia będzie go miała już dość i będzie mnie potrzebować, pomogę jej, ale nie będę już jej traktować tak jak kiedyś.
|
Istnieje, ale ma swój początek i koniec. Jak wszystko.
|
Cytat:
Sytuacja była identyczna w przypadku mojej eks. Też miała najlepszą przyjaciółkę z dzieciństwa, a gdy ta poznała faceta( i już męża), to zapomniała o niej. Nawet do tego stopnia, że -mimo, że przez całe dorastanie obiecywały sobie bycia druhnami na swoich ślubach- nie poprosiła jej na starszą druhnę na jej ślubie. Z powodu czego mojej eks było bardzo przykro. To dotyczyły mojej eks. Jeśli chodzi o mnie-to niestety przyjaźń, tak spragniona, nigdy nie zagościła na dłużej w moim życiu. Znajomości z dzieciństwa siłą rzeczy się rozpadły, w czasach nastoletnich trafiałem na samych dupków-"pseudokolegów", w czasach studiów-też kiepsko. Jedna za czasów studiów-jeden kolega też, jak w sytuacji Ofelii, w momencie poznania swojej dziewczyny, przyszłej żony, zapomniał o moim istnieniu. Poza tym jeszcze w czasach studenckich miałem okazję do przyjaźni z kumplem, ale jednak jego problemy psychiczne i życiowe-popsuły to i przestraszyły mnie. Jaka była przyczyna rozpadu tych przyjaźni? Raz-to mój charakter ;/ Dwa- to okoliczności poznawania takich a nie innych ludzi. Trzy - rozjazdy, rozłąki, wiele osób wyemigrowało z mojego miasta. |
Miałam przyjaciółkę. Taką jeszcze z piaskownicy. Mimo że miałyśmy różne zainteresowania, chodziłyśmy do różnych szkół, to znałyśmy się jak przysłowiowe "łyse konie". W szkole średniej coś się zmieniło. Teraz jest zakonnicą gdzieś w Hiszpanii. Czasami wysyłamy do siebie maile...
Reszta to tylko znajomi. Lepsi lub gorsi, ale tylko znajomi. |
tak ja mialam taka sytuacje calkiem niedawno. przyjznialm sie z nia 8 lat. poznala faceta kotry mnie nie znosil bo mialam swoje zdanie, nie tolerwalam jego wywzszania sie i tak ja omotal ze z dnia na dzien przestala sie odwyac, teraz udaje ze mnie nie zna.. a miekszmy w jednym bloku.
|
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:58. |
Powered by vBulletin®
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.