W przypadku problemów z logowaniem wyczyść ciasteczka, a jeśli to nie pomoże, to użyj trybu prywatnego przeglądarki (incognito). Problem dotyczy części użytkowników i zniknie za kilka dni.

Nowa

Collapse
X
 
  • Czas
  • Pokaż
Clear All
new posts
  • PawelM
    Świętoszek
    • Jul 2015
    • 30

    Nowa

    Rozdział I.

    Nazywali to miejsce bunkrem. Tu spędzali większość czasu po szkole. Tu spotykali się po
    skokach i chowali łupy. Kidyś to był spory dom jednorodzinny, ale teraz zostały fundamenty
    i piwnica o kilku pomieszczeniach. W niskim murku było kilka małych okien dookoła a w dół
    prowadziły zewnętrzne zabłocone schody. Pierwsza dotarła Andżelika z Hubertem. Na ogół
    to właśnie oni uciekali z łupem, a Marek , Sławek i Krzysiek gubili pościg.
    - ****a - zaklął Hubert.
    Schody były śliskie i całe w pożółkłych liśicach. O mało nie stracił równowagi i nie runął
    w kałużę na dole przed wejściem.
    - Otwieraj. Szybciej. - popędzała Andżelika.
    Na drewnianych drzwiach była zasówka i duża kłódka. Uporał się z nimi szybko i weszli do
    pachnącego stęchlizną wnętrza.
    - W końcu w domu. - powiedziała.
    - Pokaż co tam mamy.
    Andżelika otworzyła skórzany czarny portfel - dzisiejszy łup, który zdobyli w ciemnej bramie
    obrabiając starszego mężczyznę. Był wystraszony i oddał bez problemów.
    - Wygląda na gruby.
    - Wow!
    Plik banknotów zrobił na nich wrażenie. Po przeliczeniu było osiem stówek. Do tego karta i
    coś co się nie zdarza często. Kartka z pinem. Andżelika usiadła na stole w szerokim rozkroku.
    Ubierała się niezbyt stosownie jak na nastoletnią uczennicę i podobnie się zachowywała.
    Pończochy, koronkowa bielizna i ordynarny, przesadzony makijaż. W szkole nie błyszczała
    ocenami i była wyjątkowo cyniczna. Dotknęła spodnie Huberta. Członek był twardy. Wiedziała
    jak oddziaływuje na chłopaków. Była bardzo ładna, choć oziębła z twarzy. Mimo drobnego
    biustu była seksowna dzięki długim zgrabnym nogom i sporej pupie.
    - Zerżnij mnie.
    Hubert nie dał się prosić. Sprawnie zdjłął jej majtki i stanął między nogami a ona masując
    członek, którego dopiero co wyjęła ze spodni naprowadziła go na swoją szparkę. Hubert nie
    był jej chłopakiem i nie miała zamiaru się z nikim wiązać. Lubiła się pieprzyć i dawała od czasu
    do czasu wszystkim chłopakom w gangu.
    Usłyszeli kroki i do pomieszczenia wbiegł Marko, czyli Marek. Był założycielem i ich szefem.
    Kiblował dwa lata w jednej klasie i budził respekt u pozostałych.
    - O, już swiętujecie.
    - Stary! Zajżyj do portfela. ****a. - dyszał Hubert posuwając Andżelikę.
    Marko przeczesał banknoty.
    - No nieźle, nieźle.
    Andżelika piszczała. Często miała orgazmy. Marko poszedł do czegoś co nazywali barkiem
    i wziął piwo. Otworzył z sykiem i rozsiadł się w fotelu delektując pierwszym łykiem. Hubert w tym
    czasie skończył i też sięgnął po browar. Spocona i zaspokojona Andżelika cieżko dyszła na stole
    z błogą miną.
    - Nie zakładaj jeszcze majtek. - poprosił Marko.

    Rozdział II.

    Nie potrafiła znaleźć sobie miejsca. Niecierpiała nowej szkoły i tego miasta. Choć mieszkały tylko
    we dwie z mamą, nie podobało jej się nowe, zbyt małe mieszkanie. Opuściła się w nauce i większość
    koleżanek ze szkoły i kolegów traktowała z jawną wrogością. Dlaczego zwróciła uwagę na Kamila?
    Sama nie wie. Może dlatego, że też był rudy jak ona. Nienawidziła tych rudych, kręcących się włosów
    bardziej niż swojego imienia. NIgdy nie dałaby dziecku Emila. Kiedyś Kamil uśmiechnął się do niej na lekcji.
    Był nieśmiały ale miły. Nie był w jej typie, ale odwzajemniła uśmiech. Długo walczył ze sobą zanim podszedł
    w szatniach i spytał, czy się z nim umówi po lekcji. Wtedy go zbyła. Odszedł zgaszony a ona ukradkiem
    obserwowała przebierajacego się Marko. Był decydowanie numerem jeden w klasie i chyba w szkole.
    Żeby on się do niej tak uśmiechnął. Z rozmarzenia wyrwał ją głos Andżeliki. Stała obok z dwiema innymi
    dziewczynami. Wszystkie wyglądały jak młode ździry.
    - Jest poza twoim zasięgiem kochanie. Mnie posuwa. Jasne?
    - Twoja sprawa. - zbyła ją Emila.
    Andżelika chwyciła jeden z jej rudych warkoczów i owinęła wokół palca.
    - Jeszcze sobie pogadamy nie raz mała. Pamiętaj, że tu bedziesz potrzebowała przyjaciół.
    Emila skrzywiła się w geście powątpiewania i kpiny. Obróciła i wyszła. W autobusie było tłoczno, ale
    w oddali zobaczyła znajome rude włosy. A więc Kamil mieszkał na jej osiedlu. Wysiadła a on pojechał
    dalej, ale kolejnym przystankiem była krańcówka.
    Dwa tygodnie od rozpoczęcia roku mama Emilii została wezwana do szkońy z powodu wyjątkowo słabych
    ocen. W domu bardzo się pokłóciły. Nie chciała zgodzić się na korepetycje. Pomoc zaoferował jej Kamil,
    który był jednym z najlepszych uczniów. Spotykali się u niego wieczorami i ćwiczyli. Z czasem zauważyła
    że coraz bardziej go lubi, ale nie była do końca pewna co czuje. Raz kiedyś pozwoliła się pocałować, ale
    poprosiła zaraz żeby o tym zapomniał. Wiedziała już że jest wrażliwy i nie chciała mu robić nadziei dopóki
    sama nie będzie pewna co czuje.
    Rano spotkali się w auotobusie i rozmawiali całą drogę. Uzmysłowiła sobie, że jest zabawny choć nie
    był typem chłopaka o którym fantazjują dziewczyny. Wtedy zaproponowała, żeby po szkole poszli do
    kina. Widziała jego reakcję i wiedziała, że tego dnia chłopak nie skupi się na żadnym przedmiocie.
    Pierwsza była matematyka. Nauczycielka jak zwykle się spóźniała. Emilka siedziała za Kamilem. Rozmawiali
    gdy Marko podszedł i zabrał piórnik Kamila, rzucając go do Juberta.
    - Aport rudzielcu.
    Kamil wstał i biegał próbując przejąć piórnik latający mu nad głową z rąk do rąk. Emila poczuła złość i wstała.
    Gdy piórnik doleciał do Marko pchnęła go i wyrwała go z jego ręki. ten patrzył na nią w osłupieniu.
    - Dupek. - wycedziła spokojnie i usiadla.
    On nachylił się nad nią.
    - Kiedyś może dam ci possać, ale jak się uczeszesz i ubierzesz jak czlowiek.
    Dziewczyny dookoła parsknęły śmiechem. Emila nie odpowiedziała. Do klasy weszła nauczycielka i zaczęła
    się lekcja.

    Rozdział III.

    Do kina szli za rękę. Kamil był rozanielony i rozbawiał Emilę rozmową. Ona była tylko na wpół obecna.
    Ganiła się w w myślach, że ciągle pojawia się w nich Marko. Był dupkiem w jej mniemaniu a jednak nie
    potrafiła przestać myśleć. Ciągle pojawiała się scena, że klęka przed nim. Dlaczego czuła się taka podniecona?
    Próbowała przegonić te myśli skupiając się na Kamilu.
    Film nawet jej się podobał. To była romantyczna komedia. Lubiła ten gatunek. Gdy wyszli z kina było ciemno
    i chłodno. Kamil pożyczył jej kurtkę. Postanowili wrócić pieszo przez centrum miasta. Rozmawiali i śmiali się.
    Emila nie wiedziała czy jej się to wydaje, ale jakby usłyszała kobiecy krzyk.
    - Też to słyszałeś?
    - Tak. Chyba stamtąd.
    Z ciemnej bramy wybiegła Andżelika i pobiegła w prawo. Chwilę po niej kilku chłopaków. Rozbiegli się w
    różne strony. Marko przebiegł tuż obok nich. Po chwili wszystko ucichło. Kamil wziął Emilkę za rękę i ruszyli.
    - Lepiej trzymaj się od nich z daleka.
    Ostrzeżenie ją tylko zaitrygowało.
    - Napadają na ludzi? - spytała.
    Im mniej wiesz tym lepiej. Daj sobie z nimi spokój.
    - A ty co o nich wiesz.
    Kamil musiał się chwilę zastanowić.
    - No dobra. Mają melinę na skraju miasta. Też nie powinienem o niej wiedzieć ale przypadkowo wiem.
    - I nie doniosłeś na policję?
    - Po co im wchodzić w drogę.
    Emila puściła jego rękę. Usiadła na ławce. Przysiadł się.
    - O co chodzi?
    - O nic. - siedziała obojętnie. Po chwili błysnęła energią. - Chodźmy tam.
    - Oszalałaś? Nie ma mowy.
    Pocałowała go w usta. Chwilę całowali się i pieścili. Dla niego to była z pewnością niezapomniana chwila.
    Zapamięta ten jesienny wieczór na długo.
    - Zaprowadź mnie tam. - poprosiła ładnie.
    W miarę jak szli okolica robiła się coraz mniej ciekawa. W końcu nie było już zamieszkałych domów tylko
    pustostany, zapuszczona roślinność i śmieci. Zobaczyli blade światło w wystających fundamentach zgliszcz
    domu. Podeszli do okna. Wewnątrz cała piątka śmiała się, piła alkohol i grała w rzutki. Światło z wnętrza
    padało na twarz Emilki i miała pecha, bo nie zdążyła się cofnąć gdy Marko obrócił się w stronę okna. Rzucili się
    do ucieczki a kilka sekund po nich banda Marko ruszyła do pościgu. Emila na szpilkach nie miała szans w tym
    terenie. Potknęła się o coś i przewróciła. Kamil uciekł.
    - No witaj mała.
    - Puść mnie.
    Czuła jak silne palce wbijają się w jej ramię. Bolało. Marko zaciągnął ją do bunkra i pchnął na stare łóżko
    z grubym sprężynowym materacem.
    - Mamy tu ciekawską.
    - Wyluzuj. Nie jestem taka. Dlaczego miałabym was zakapować?
    - Nie wiem. Jak nie ty to twój chłoptaś wyklepie.
    Emila spojżała na Marko w sczególny sposób i zrobiła pauzę.
    - Nie jest moim chłopakiem.
    Znów pauza.
    Ale chyba myśli że jest. Załatwię z nim wszystko.
    - Oby ci się udalo, bo słabo skończy.
    - Wierzysz mi?
    - Wierzę. A teraz spieprzaj.
    Szła sama przez noc. Było już całkiem ciemno i bardzo zimno. Dygotała. Gardziła Kamilem, ale bała się o niego.
    Nie dopuści, żeby coś mu zrobili. Zastanawiała się co jej powie w szkole. I co ona jemu powie.

    Rozdział IV.

    - Emila. Poczekaj.
    Biegł za nią całą długość korytarza. Nawet nie zwolniła dopóki nie doszła do klasy.
    - Nie mam ci nic do powiedzienia. Zostawiłeś mnie tam.
    - Pogadajmy. To nie tak. Myślałem, że też uciekniesz.
    - Myślałem, myślałem. - przedrzeźniała. - lwem to ty nie jesteś.
    Opuścił głowę i odszedł. Wyjęła kanapkę z plecaka i ugryzła. Nawet nie zauważyła Marko, który stanął obok
    niej pod ścianą.
    - Kłótnia kochanków?
    - Nie jest moim kochankiem. - wypierała się wyraźnie rozbawiona. - Wiesz, że on ci nie zagraża?
    - Wiem. To tchórz.
    Przytaknęła ze smutkiem. Milczeli dłuższą chwilę. Ona jadła.
    - Może potrzebujecie jeszcze kogoś?
    - Masz na myśli siebie? Chcesz do nas dołączyć?
    - Lubię cię. Chyba zauważyłeś?
    - Sorry ale nie. Pozatym nie wiem wciąż czy mogę ci ufać.
    - Może mnie wypróbuj.
    Przerwał im dzwonek na lekcję. Na pierwszej pisali klasówkę z matematyki. Kamil pozwolił Emilce ściągnąć.
    Na każdej kolejnej przerwie ją przepraszal aż w końcu mu wybaczyła. Odetchnłą z ulgą gdy po ostatniej
    lekcji w szatni uśmiechnęła się do niego i wzięła jego rękę.
    - Wiesz. chyba cię kocham.
    Dziesięć metrów dalej przebierał się Marko. Emila spojżała w jego kierunku ze smutkiem. Nie odpowiedziała nic.
    W autobusie niewiele rozmawiali. Nie było miejsc siedzących. Kamil trzymał się uchwytu a ona jego. Usłyszała
    esemesa. Wyjęła telefon z kurtki i zrobiło jej się cieplej. Wiadomość była od Marko:
    "Gotowa na próbę?"
    Odpisała:
    "Co mam zrobić?"
    "Na początek .... jutro w szkole bez majtek".
    Co za tupet? - pomyslała i wystukała:
    "Dupek!!!!"
    Kamil wysiadł przystanek wcześniej, żeby odprowadzić ją do domu. Szli znów za rękę. Pod domem dłużej
    rozmawiali. Kamil miał ochotę wejść do niej na chwilę, licząc byćmoże na coś, ale go spławiła. Rano znów
    spotkali się w autobusie. To był mroźny dzień. Mimo dżinsowej spódnicy prawie do kolan czuła się dziwnie,
    zupełnie jakby była całkiem naga. Jeszcze nigdy nie chodziła na zewnątrz bez majtek. Miała wrażenie że
    każdy się na nią gapi. Casem wydawało jej się też, że Kamil wie o wszystkim. Do dwonka zostało jeszcze
    dziesięć minut. Stali na korytarzu, gdy podszedł do nich Marko.
    - Namyśliłaś się?
    - Tak.
    Odszedł. Kamil był ciekaw o co chodzi, ale ominęła temat. Po chwili przyszła wiadomość:
    "Spław go i za dwie munuty w kiblu na dole"
    Dolna toaleta była w dalekim zaułku przy sali gimnastycznej, która tymczasowo była w remoncie i teraz
    nikt tam nie zaglądał.
    - Idź już do klasy. Zaraz będę, tylko zrobię siku.
    Kamil nie dał się łatwo zbyć. Weszła do WC na piętrze i wyszła.
    - Wszystko zajęte. Lecę na dół.
    Zbiegła po schodach. Szybko pokonała długi korytarz z dwoma zakrętami i weszła do męskiej toalety.
    Czekali tam wszyscy czterej. Trochę ją to onieśmieliło, bo spodziewała się tylko Marko.
    - I co teraz? - spytała naiwnie.
    - Pokaż ją.
    - Przy nich?
    - Przy nich. Jesteś dziewicą?
    - Nie.
    Podciągnęła spódnicę. Była bardzo skrępowana i zawstydzona. Cipka była przystrzyżona w trójkąt na długość
    pół centymetra. Zasugerowali ruchem, żeby usiadła pupą na szerokim parapecie. Udsiadła i pozwoliła rozsunąć
    sobie nogi szeroko.
    - I co panowie?
    - Dla mnie bomba.
    - Powiem ci Emilka, że ****ą decydowanie nadrabiasz.
    Jeśli to miał być komplement to bardzo upokarzający, ale to ona się starała, więc tylko uśmiechnęła się
    blado.
    - Dziękuję. Jestem z wami?
    - Narazie to była pierwsza próba. Druga dziś wieczorem. Ale decydujesz się z góry teraz. Tak albo nie.
    Emilka siedziała w rozkroku a oni patrzyli na jej mokre wargi sromowe. Nie zastanawiała się długo.
    - Wchodzę w to.
    - Dobra. To słuchaj. Wrócisz do domu. Spław Kamila. Wykomp się i zgol to tutaj i pod pachami. Przyjdziesz
    do bunkra na dziewiętnastą. Każdy z nas cię przeleci. To będzie twój drugi test. Chyba nie nawalisz?
    Mówiąc to palcował Emilkę powoli a ona próbowała się uśmiechnąć.
    - Nie nawalę Marko. Będę.
Working...