Cześć, to ja, Poley. Tak jak James Bond mówi "My name is Bond. James Bond.", tak ja mówię "My name is Vino. Poley Vino".
Trafiłem tam dzięki ogłoszeniu, które znalazłem w lokalnej gazecie. "Terapia relaksująca", czy jak tam to przetłumaczyć na polski, brzmiało OK. Zadzwoniłem, odebrał jakiś Azjata, dobry znak - nadal mógł to być "uczciwy" masaż, ale raczej byłem już pewien, że będzie to głównie "masaż" jednej części mojego ciała. Odrobinę wyższa cena też sugerowała, że chodzi o cos trochę lepszego niż jakaś głupia "terapia". Niby powiedział "masaż", ale oni nigdy przez telefon nie mówią, o co tak naprawdę biega. Gdy na przykład spytasz, czy masażystka będzie topless, udają, że nie rozumieją pytania. A o bardziej szczegółowych dyskusjach przez telefon nie ma mowy - te sprawy dyskutuje się już tylko sam na sam, osobiście z panienką świadczącą usługę. I jeszcze jedno: nie są to odpowiedniki polskich agencji towarzyskich, nie otrzymasz tam "pełnego serwisu".
Mały, parterowy, pomalowany na niebiesko domek w dziadowskawej dzielnicy. Dzwonek u odrapanych drzwi. Otwiera dziewczyna - ładna Chinka, mała, ze sporym biustem, w letniej sukience i klapkach, mająca na oko może z osiemnaście lat (chociaż z nimi to nigdy nie wiadomo). Studentka? Długie, czarne włosy ma upięte z tyłu. Przyjemny, trochę jakby nieśmiały uśmiech. "Na masaż?" pyta i idziemy przez długi, ciemny korytarz do jednego z bocznych pokoi. W powietrzu unosi się lekki zapach chińskiego gotowania, ale też i przyjemnie pachnie świeży ręcznik na profesjonalnym stole do masażu. Płacę i dokładam jej od razu jeszcze trochę grosza. Pytam, czy wziąć prysznic, ale ona mówi, że nie trzeba, żebym się rozebrał, a ona zaraz wróci.
Pokój jest ciemny. Lampa w rogu, trochę światła sączy się przez zaciągnięte w miarę szczelnie zasłony. W rogu fotel. W przeciwległym rogu stare krzesło i mała komoda. Na ścianach jakieś obrazy, miedzy innymi układ mięśniowy człowieka. W razie czego ma to sugerować, że jest to miejsce, gdzie robią profesjonalny masaż. Rozbieram się do naga, kładę ubranie na fotelu, siadam na stole, przez chwilę bawię się swoim członkiem - ściągam napletek do tylu, potem z powrotem zakrywam nim zaczerwienioną już teraz główkę Członek nabrzmiewa lekko, ale jeszcze nie osiągnął całkowitej sztywności. Wiedząc, że dziewczyna zaraz przyjdzie, czuję miłe mrowienie w jądrach. Wiem, że wytrysnę w ciągu najbliższej pół godziny. Za tyle zapłaciłem i zamierzam ten czas wykorzystać na powolne narastanie przyjemności.
Wchodzi ona, uśmiecha się, rozpina dwa czy trzy górne guziki i zdejmuje sukienkę przez głowę, kładzie na krześle. Pora na stanik - rozpina go z tyłu i uwalnia miło wyglądające, kołyszące się, w miarę ciężkie piersi. Typowe dla Azjatek prześliczne, niewielkie, ciemne brodawki są uwieńczone długimi chyba na centymetr sutkami. Nie zdjęła majteczek, toteż pytam, czy może to zrobić (ostatecznie trochę więcej zapłaciłem). Dobrze, mówi, ale żebym nie dotykał jej cipeczki. Na wierzchu trochę mogę, ale nie "w środku". No dobra, obiecuje nie szaleć. Ściągam jej majtki w dół, wsuwam dłoń pomiędzy jej uda i od dołu dotykam lekko palcami delikatne, ciemnoróżowe płatki. Pytam, czy tak może być. Tak, tak jest w porządku. Zbliżam palce do swojej twarzy, przez chwilę upajam się ładnym zapachem przeniesionym z porośniętej czarnymi włosami ****eczki. Pytam, czy mogę delikatnie polizać, pocałować, possać łechtaczkę... "Przepraszam, ale nie". No, trudno. Chcę jeszcze raz dotknąć, ale ona zmienia zdanie, znowu przeprasza, ale jednak nie chce dotykania. Nie podoba mi się to, ale staram się o tym nie myśleć, żeby nie psuć swego dobrego nastroju.
Na początku leżę na brzuchu, a ona delikatnie masuje mi kark, plecy, pośladki, uda. Potem bardzo lekko wchodzi dłonią pomiędzy nogi i od tyłu palcami głaszcze jądra. Członek jest już wyprężony, ale wciśnięty między powierzchnię stołu i mój brzuch. Unoszę biodra lekko w górę, a jej ręka idzie głębiej i przez chwilę delikatnie pieści nasadę mojej męskości. Dziewczyna ma chyba ochotę pogadać o byle czym, pyta na przykład, czy daleko stąd do dworca... Nie mam ochoty na takie konwersacje, bo moje myśli zaprząta teraz pożądanie i czekający mnie orgazm. Ale mamy czas. Z przyjemnością poddaję się jej powolnym pieszczotom przez następne kilkanaście minut. "No, pewnie czas się obrócić, co?" pyta z uśmiechem. Kładę się na plecach. Ona bierze oliwkę, taką dla niemowląt, i wylewa odrobinę na mój sterczący organ i trochę na swoją prawą dłoń. Delikatnie rozsmarowuje olejek, najpierw powoli robiąc małe kółka palcem wskazującym na samym zakończonym otworem szczycie, potem na całej główce, by wreszcie przejść niżej do trzonu, objąć go dłonią i masować cały członek łagodnymi ruchami w górę i w dół. Jej piersi kołyszą się w rytm ruchów ręki. Druga ręka delikatnie pieści moje jądra, a jeden z palców od czasu do czasu gładzi wyjście odbytu. Czuję falę rozkoszy. W uniesieniu pytam, czy weźmie do ust i za ile... Nie ma mowy. Mogę główką pojeździć po sutkach? Też nie chce! A czy będzie w porządku, jeżeli trochę pobluzgam? Dobra, na to się zgadza. Patrzy mi w oczy, już bez uśmiechu, poważnie i trochę jakby smutno. Jej ręka masuje szybciej i mocniej, piersi podrygują w rytm... Moja prawa ręka głaszcze jej okrągłą pupę. Mówię cicho i spokojnie: "Ty ****o, ty suko *******ona, masuj mi c***a, zaraz cię obleję spermą ty dziwko... Wy*******ił bym cię, wiesz? Spuścił bym ci się do ust..." Czuję następną, tym razem już wielką falę podniecenia. Naprężają się lędźwie, mięśnie pleców, odbytu.. Wiem, że powoli zbliża się wytrysk. "Ty ****o *******ona... Ty dziwko ****na, suko..."
Wznoszę wzrok do góry i nagle zauważam obrazek na ścianie - Matka Boża z otoczonym promieniami sercem i łagodnym uśmiechem. Przenoszę wzrok na nagi biust dziewczyny, potem na ledwo widoczny zarys piersi pod szatą na obrazie, potem znowu na sukę *******oną z cudnymi cyckami ("Ty ****o..."), potem znowu na obraz... Ku jej zdziwieniu, zdyszanym głosem przepraszam dziewczynę za bluzgi i mowię, że jest kochana i że ma śliczne piersi... że kocham Ją jak najmilszą, najukochańszą na świecie matkę... Wpatruję się w obraz, w ledwo widoczne krągłości biustu ukryte pod niebieskawym materiałem, a potem w te prawdziwe piersi, kołyszące się w rytm masażu. I znów patrzę na obraz... I naraz wszystko jest już prawdziwe, i prześliczne piersi, i masująca mój członek ręka, i Niebo na ziemi. Przywołuję słowa modlitwy i zatracam się w uniesieniu będącym, już to wiem, drogą w jedną stronę. Ciało przeszywa dreszcz rozkoszy i w rytm po cichu wypowiadanych słów spuszczam się potężnym strumieniem nasienia. Biały, gesty płyn wytryskuje z masowanej Jej smukłymi palcami główki. Pierwsza porcja ląduje na Jej białej piersi, strumyczek spływa powoli po brązowej aureolce i sutku. Druga porcja kończy na moim brzuchu... I jeszcze trochę, i modlitwa, i jeszcze jeden rozkoszny skurcz w mosznie... "Och - ooooo..." Wydaję cichy jęk. Naj... droższa... naj... milsza... Ostatnie krople to już powolny mały wyciek, spływający po Jej kochanych, dobrych palcach. Ogarnia mnie uczucie błogiego odprężenia. Patrzę na śliczną buzię na obrazie, uśmiechamy się do siebie, delikatnie głaszczę Jej ciepłą rękę spoczywającą na moich jądrach; mowie Jej znów, że Ją kocham ponad wszystko na świecie... I mówię Jej jak mi dobrze, jak cicho i spokojnie pod jej opieką, jakim błogosławieństwem jest dotyk Jej świętej ręki i widok Matczynych piersi... "Amen"...
Trafiłem tam dzięki ogłoszeniu, które znalazłem w lokalnej gazecie. "Terapia relaksująca", czy jak tam to przetłumaczyć na polski, brzmiało OK. Zadzwoniłem, odebrał jakiś Azjata, dobry znak - nadal mógł to być "uczciwy" masaż, ale raczej byłem już pewien, że będzie to głównie "masaż" jednej części mojego ciała. Odrobinę wyższa cena też sugerowała, że chodzi o cos trochę lepszego niż jakaś głupia "terapia". Niby powiedział "masaż", ale oni nigdy przez telefon nie mówią, o co tak naprawdę biega. Gdy na przykład spytasz, czy masażystka będzie topless, udają, że nie rozumieją pytania. A o bardziej szczegółowych dyskusjach przez telefon nie ma mowy - te sprawy dyskutuje się już tylko sam na sam, osobiście z panienką świadczącą usługę. I jeszcze jedno: nie są to odpowiedniki polskich agencji towarzyskich, nie otrzymasz tam "pełnego serwisu".
Mały, parterowy, pomalowany na niebiesko domek w dziadowskawej dzielnicy. Dzwonek u odrapanych drzwi. Otwiera dziewczyna - ładna Chinka, mała, ze sporym biustem, w letniej sukience i klapkach, mająca na oko może z osiemnaście lat (chociaż z nimi to nigdy nie wiadomo). Studentka? Długie, czarne włosy ma upięte z tyłu. Przyjemny, trochę jakby nieśmiały uśmiech. "Na masaż?" pyta i idziemy przez długi, ciemny korytarz do jednego z bocznych pokoi. W powietrzu unosi się lekki zapach chińskiego gotowania, ale też i przyjemnie pachnie świeży ręcznik na profesjonalnym stole do masażu. Płacę i dokładam jej od razu jeszcze trochę grosza. Pytam, czy wziąć prysznic, ale ona mówi, że nie trzeba, żebym się rozebrał, a ona zaraz wróci.
Pokój jest ciemny. Lampa w rogu, trochę światła sączy się przez zaciągnięte w miarę szczelnie zasłony. W rogu fotel. W przeciwległym rogu stare krzesło i mała komoda. Na ścianach jakieś obrazy, miedzy innymi układ mięśniowy człowieka. W razie czego ma to sugerować, że jest to miejsce, gdzie robią profesjonalny masaż. Rozbieram się do naga, kładę ubranie na fotelu, siadam na stole, przez chwilę bawię się swoim członkiem - ściągam napletek do tylu, potem z powrotem zakrywam nim zaczerwienioną już teraz główkę Członek nabrzmiewa lekko, ale jeszcze nie osiągnął całkowitej sztywności. Wiedząc, że dziewczyna zaraz przyjdzie, czuję miłe mrowienie w jądrach. Wiem, że wytrysnę w ciągu najbliższej pół godziny. Za tyle zapłaciłem i zamierzam ten czas wykorzystać na powolne narastanie przyjemności.
Wchodzi ona, uśmiecha się, rozpina dwa czy trzy górne guziki i zdejmuje sukienkę przez głowę, kładzie na krześle. Pora na stanik - rozpina go z tyłu i uwalnia miło wyglądające, kołyszące się, w miarę ciężkie piersi. Typowe dla Azjatek prześliczne, niewielkie, ciemne brodawki są uwieńczone długimi chyba na centymetr sutkami. Nie zdjęła majteczek, toteż pytam, czy może to zrobić (ostatecznie trochę więcej zapłaciłem). Dobrze, mówi, ale żebym nie dotykał jej cipeczki. Na wierzchu trochę mogę, ale nie "w środku". No dobra, obiecuje nie szaleć. Ściągam jej majtki w dół, wsuwam dłoń pomiędzy jej uda i od dołu dotykam lekko palcami delikatne, ciemnoróżowe płatki. Pytam, czy tak może być. Tak, tak jest w porządku. Zbliżam palce do swojej twarzy, przez chwilę upajam się ładnym zapachem przeniesionym z porośniętej czarnymi włosami ****eczki. Pytam, czy mogę delikatnie polizać, pocałować, possać łechtaczkę... "Przepraszam, ale nie". No, trudno. Chcę jeszcze raz dotknąć, ale ona zmienia zdanie, znowu przeprasza, ale jednak nie chce dotykania. Nie podoba mi się to, ale staram się o tym nie myśleć, żeby nie psuć swego dobrego nastroju.
Na początku leżę na brzuchu, a ona delikatnie masuje mi kark, plecy, pośladki, uda. Potem bardzo lekko wchodzi dłonią pomiędzy nogi i od tyłu palcami głaszcze jądra. Członek jest już wyprężony, ale wciśnięty między powierzchnię stołu i mój brzuch. Unoszę biodra lekko w górę, a jej ręka idzie głębiej i przez chwilę delikatnie pieści nasadę mojej męskości. Dziewczyna ma chyba ochotę pogadać o byle czym, pyta na przykład, czy daleko stąd do dworca... Nie mam ochoty na takie konwersacje, bo moje myśli zaprząta teraz pożądanie i czekający mnie orgazm. Ale mamy czas. Z przyjemnością poddaję się jej powolnym pieszczotom przez następne kilkanaście minut. "No, pewnie czas się obrócić, co?" pyta z uśmiechem. Kładę się na plecach. Ona bierze oliwkę, taką dla niemowląt, i wylewa odrobinę na mój sterczący organ i trochę na swoją prawą dłoń. Delikatnie rozsmarowuje olejek, najpierw powoli robiąc małe kółka palcem wskazującym na samym zakończonym otworem szczycie, potem na całej główce, by wreszcie przejść niżej do trzonu, objąć go dłonią i masować cały członek łagodnymi ruchami w górę i w dół. Jej piersi kołyszą się w rytm ruchów ręki. Druga ręka delikatnie pieści moje jądra, a jeden z palców od czasu do czasu gładzi wyjście odbytu. Czuję falę rozkoszy. W uniesieniu pytam, czy weźmie do ust i za ile... Nie ma mowy. Mogę główką pojeździć po sutkach? Też nie chce! A czy będzie w porządku, jeżeli trochę pobluzgam? Dobra, na to się zgadza. Patrzy mi w oczy, już bez uśmiechu, poważnie i trochę jakby smutno. Jej ręka masuje szybciej i mocniej, piersi podrygują w rytm... Moja prawa ręka głaszcze jej okrągłą pupę. Mówię cicho i spokojnie: "Ty ****o, ty suko *******ona, masuj mi c***a, zaraz cię obleję spermą ty dziwko... Wy*******ił bym cię, wiesz? Spuścił bym ci się do ust..." Czuję następną, tym razem już wielką falę podniecenia. Naprężają się lędźwie, mięśnie pleców, odbytu.. Wiem, że powoli zbliża się wytrysk. "Ty ****o *******ona... Ty dziwko ****na, suko..."
Wznoszę wzrok do góry i nagle zauważam obrazek na ścianie - Matka Boża z otoczonym promieniami sercem i łagodnym uśmiechem. Przenoszę wzrok na nagi biust dziewczyny, potem na ledwo widoczny zarys piersi pod szatą na obrazie, potem znowu na sukę *******oną z cudnymi cyckami ("Ty ****o..."), potem znowu na obraz... Ku jej zdziwieniu, zdyszanym głosem przepraszam dziewczynę za bluzgi i mowię, że jest kochana i że ma śliczne piersi... że kocham Ją jak najmilszą, najukochańszą na świecie matkę... Wpatruję się w obraz, w ledwo widoczne krągłości biustu ukryte pod niebieskawym materiałem, a potem w te prawdziwe piersi, kołyszące się w rytm masażu. I znów patrzę na obraz... I naraz wszystko jest już prawdziwe, i prześliczne piersi, i masująca mój członek ręka, i Niebo na ziemi. Przywołuję słowa modlitwy i zatracam się w uniesieniu będącym, już to wiem, drogą w jedną stronę. Ciało przeszywa dreszcz rozkoszy i w rytm po cichu wypowiadanych słów spuszczam się potężnym strumieniem nasienia. Biały, gesty płyn wytryskuje z masowanej Jej smukłymi palcami główki. Pierwsza porcja ląduje na Jej białej piersi, strumyczek spływa powoli po brązowej aureolce i sutku. Druga porcja kończy na moim brzuchu... I jeszcze trochę, i modlitwa, i jeszcze jeden rozkoszny skurcz w mosznie... "Och - ooooo..." Wydaję cichy jęk. Naj... droższa... naj... milsza... Ostatnie krople to już powolny mały wyciek, spływający po Jej kochanych, dobrych palcach. Ogarnia mnie uczucie błogiego odprężenia. Patrzę na śliczną buzię na obrazie, uśmiechamy się do siebie, delikatnie głaszczę Jej ciepłą rękę spoczywającą na moich jądrach; mowie Jej znów, że Ją kocham ponad wszystko na świecie... I mówię Jej jak mi dobrze, jak cicho i spokojnie pod jej opieką, jakim błogosławieństwem jest dotyk Jej świętej ręki i widok Matczynych piersi... "Amen"...
Skomentuj